Kard. Franciszek Macharski
DO MISJONARZY I REKOLEKCJONISTÓW PODCZAS ICH DNI SKUPIENIA
Kraków, 14 stycznia 1980 r.
Za pozwolenie zabrania głosu dziękuję. Muszę wykorzystać zaraz pierwszy moment na to, żeby podziękować, tak jest, podziękować nie tylko za to zaproszenie, ale za cały trud misjonarski i rekolekcyjny ubiegłego roku jubileuszowego św. Stanisława. Czynię to w sposób symboliczny, ponieważ nie mogę dotrzeć do wszystkich misjonarzy, którzy przeorali Archidiecezję Krakowską w ciągu tego minionego roku. Dokładnie przed rokiem byłem tutaj dzieląc się moimi, naszymi planami, planami Kościoła Krakowskiego, zamierzeniami, oczekiwaniami, związanymi z jubileuszem św. Stanisława. Jedno było wtedy zupełnie pewne, że to jest, że ten rok jest łaską wielką i że tej łaski przespać nie chcemy. Wydarzenia okazały, że ten Kościół Krakowski pod przewodnictwem Kardynała Wojtyły dobrze rozeznał sytuację, ponieważ rozwój wydarzeń potwierdził w całej rozciągłości wielkość tej łaski czasów. Ojciec święty chciał swoją pielgrzymkę postawić na tym jubileuszu. Mówił o nim od pierwszego momentu, tzn. od pożegnania w Rzymie na lotnisku aż do ostatniego momentu. Uczynił z tego jubileuszu św. Stanisława i cel i motyw swojej pielgrzymki do Polski. Wypowiedzi Ojca świętego na temat św. Stanisława zebrane z książki z przemówieniami papieskimi w Polsce zajmują kilkanaście stron maszynopisu. Najszczególniej doktryna bardzo mocno znajduje się w wypowiedzi do biskupów na Jasnej Górze, nie mówiąc już o ostatnim przemówieniu – homilii na Błoniach Krakowskich. Zatem nie pomyliliśmy się. To był rok wielki i znaczący. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy napracowali się: misjonarzom, rekolekcjonistom – nad przysposobieniem ludzi do przyjęcia tego daru. Ale też, ponieważ to jest porządek łaski, a nie porządek akcji, tygodni, miesięcy, akcji – wobec tego nie można o tym zbyt prędko zapomnieć. Stąd widząc wspaniały temat naznaczony na tegoroczne spotkanie, a jest nim wychowanie chrześcijańskie w rodzinie, młodzież, ewangelizacja, kultura – i widząc jak to jest wyśmienicie rozpracowane i jacy tu są i będą prelegenci, nie dotknę tego tematu. A ponieważ rzeczywiście chciałem przyjść, będę mówił o tym, co mi na sercu leży. Ponieważ być może znowu wielu Ojców i Księży pójdzie w parafie Archidiecezji Krakowskiej, a przyłączę do niej także i Diecezję Tarnowską – Ksiądz Biskup Tarnowski pewnie mi da pozwolenie na to, ponieważ te dwie diecezje w Polsce najszczególniej przeżyły rok jubileuszowy św. Stanisława.
Otóż ja tego pragnąłbym dotknąć przez chwilę, mówiąc o tym, o co prosi rekolekcjonistów i misjonarzy Kościół Krakowski, w tym Wielkim Poście i w tym roku 1980. Najpierw liczymy się z tym, ja się liczę, dokądkolwiek idę ze Słowem Bożym, gdziekolwiek się z ludźmi spotykam, liczę się z tym, że ta diecezja spotkała się z Ojcem świętym w sposób na terenie Polski niezwykły. Tak wielu ludzi uczestniczyło na żywo w spotkaniach. Wystarczy policzyć, gdzie się odbywały, w ilu rejonach archidiecezji. Ponadto oczywiście, dlatego że witało się Ojca świętego, swojego kardynała, dlatego też przygotowania wewnętrzne przez oczekiwanie i przez modlitwę było, nie uchybię nikomu, bardziej intensywne niż gdzie indziej w Polsce. My się z tym bardzo liczymy wszyscy: księża, wszyscy się z tym liczymy, duszpasterze, ponieważ i jeszcze bardziej niż gdzie indziej w Polsce, wolno mi się obawiać, że entuzjazm ustąpi i pozostaną tak jak to niejednokrotnie się mówi: i pozostaną wspomnienia typu Aldo Moro. Otóż nawiązanie do roku św. Stanisława, czyli do niesłychanie mocnego symbolu jakim jest św. Stanisław, dobrze służy zachowaniu i przyjęciu łaski tego niezwykłego pontyfikatu naszego Papieża. Jak gdyby ze sobą nie w sposób sztuczny zatem, ale niesłychanie bliski, ten główny nurt rozpoczęty w ubiegłym roku, nurt Stanisławowski z tym nurtem, który płynie przez świat, który płynie przez Polskę, tym nurtem, nazwijmy go papieskim. Papieski nurt, który miał swoje źródło, albo jak kto chce powiedzieć krater w październiku 1979 roku. Nowy wybuch, jeśli kto chce źródła, albo nowy wybuch tego gorącego krateru, to był czerwiec ubiegłego roku. Ale i źródło porządne i szanujący się wulkan są czynne. Więc nie chodzimy do pamiątki-źródełka, ani nie chodzimy do wygasłego krateru, chodzimy do rzeczywistości, która może trafić do całego człowieka. Ponieważ przez człowieka od Boga idzie, przez całego człowieka – Jana Pawła II od Boga do nas przychodzi.
Na ten nadchodzący Wielki Post i nadchodzący rok Kościół Krakowski bardzo pragnie powrócić do głównego tematu roku jubileuszowego św. Stanisława. A jest nim prawo moralne, ład moralny – tego symbolem jest św. Stanisław. Jakkolwiek bowiem ujęłoby się jego spór z królem i przebieg tragicznego finału – do tego nie wracamy, to jedno jest pewne, że sprawa poszła o etykę, a nie o politykę. Sprawa poszła o etykę.
Wszystko, co się w Polsce dzisiaj dzieje, powinno być sprowadzane do pojęć etycznych. Wszystko, co jest dobre i co ma być dobre, musi z etycznych korzeni wypływać. Nie ideologicznych, nie politycznych – etycznych. A kiedy sprawdzimy, dlaczego się dzieje w wielu dziedzinach źle, to znowu musimy powiedzieć: dlatego, że to są niełady etyczne, etyki zarówno indywidualnej jak i społecznej, etyki gospodarczej, etyki rodzinnej, etyki państwa, etyki organizacji. Jesteśmy naprawdę u korzeni i u źródła ładu, który w tym wypadku głosimy jednymi ustami wszystkim, którzy nas słuchają i nie słuchają. Ale głosimy jako świadkowie, którzy muszą głosić to, co najważniejsza. Przecież te najczarniejsze chmury, jakie się zebrały na horyzoncie świata całego, nie tylko Europy, najdawniejsze od wielu dziesiątków lat, to jest znowu sprawa ta, że światem zaczyna rządzić nie etyka, bo ostatecznie sprawa pokoju czy wojny musi być sprowadzona do tego, czy się człowiek i czy się społeczność decyduje na dobro, prawdziwe dobro, czy też decyduje się na coś, co jest złom. Bo wszystkie egoistyczne interesy, beż względu na to jak one będą nazwane, są złem moralnym. Otóż sięgamy do tej sprawy ładu moralnego, do tego pierwszeństwa etyki, która dla nas ludzi wierzących ma swoje oparcie w wierze, która nam pozwala dotrzeć do obiektywnych kryteriów, jakimi są ostatecznie Bóg jako prawda i jako dobro. Ale też zdajmy sobie sprawą z tego, że Ojciec święty, będąc w Polsce, bardzo nas oszczędzał, gdy chodzi o misyjność w przepowiadaniu. Jego kazania w Polsce nie były kazaniami typu proroka nad Jordanem czy proroków Starego Przymierza. Oszczędzał nas, ledwie dotykał, nawet nie zawsze całkiem po imieniu dotykał tych głównych ran, tych chorych tkanek duszy polskiej, czy też, jak ktoś powiedział trafnie, tego, tej korozji moralnej, która gryzie Polaka i społeczeństwo polskie. Okazało się, że Papież potrafi mówić na te tematy w sposób prosty, gdyż w trzy miesiące potem w Irlandii mówił już bez ogródek, a w Stanach Zjednoczonych dopowiedział całą resztę. Oszczędzał nas, ale też liczył na to, że my sami dopowiemy to. Gdyby był mówił on, cała wizyta zostałaby nazwana misjami, upomnieniami, wyprawą taką nas zachęcającą do pokuty. O tym by się tylko mówiło. My nie możemy tej dyskrecji Ojca św. podzielać. Na nas liczył, że zrozumiemy, bo tylko – wracam znowu do punktu wyjściowego – nie chodzi o katalog naszych wad, a trzeba przyznać, że często tak robimy, wymienia się jak książkę z tytułu: a to pijaństw, a to sprawy związane z „Humanae vitae”. Nikt przecież jeszcze chyba z czytania tytułów książek nie zmądrzał. Trzeba sięgnąć, mówię to do siebie, bo sam to robię, trzeba sięgnąć do treści. Wczoraj sięgałem do treści – mówiąc w Suchej Beskidzkiej – sięgnąłem tylko do jednej sprawy: tego, że rodzina jest znakiem Bożej obecności na ziemi pod jednym warunkiem, że to jest rodzina chrześcijańska. Dotknąłem ślubu jako rozpoczęcia małżeństwa i rodziny i dotknąłem tylko sprawy rozwodu. Nie mówiąc o wszystkim. Ale też jeśli będziemy mówili i jeśli mówimy w sposób słuszny o tych nieszczęściach Polski, to tam się znajdzie nie tylko nazwanie rzeczy po imieniu, nie tylko diagnoza, ale znajdzie się także i terapia, sprowadzona do samych korzeni. Otóż u samych korzeni terapii leży prawo krzyża i wszyscy zapewne tutaj obecni wiedzą, że 2 lutego będzie odczytywany w całej Polsce list pastorski na temat powrotu krzyża. Wiąże się to z wielkim znakiem krzyża na Placu Zwycięstwa w Warszawie. Trzeba, żeby krzyż wracał, żaby krzyż wracał tam, gdzie jest jego miejsce. Nie chodzi o to, gdzie był, gdzie powinien być, to znaczy jak byśmy ten krzyż na Placu Zwycięstwa, jak byśmy tan krzyż zabierali w cząstkach do siebie. Idea dla rekolekcji i misji nowa. Rekolekcje kończą się postawieniem krzyża – rekolekcje papieskie z roku ubiegłego nam udzielane – wszyscy głoszący rekolekcje mają bardzo czcigodnego poprzednika, bo proszę pamiętać – rekolekcje wielkie, wspólne rekolekcje całej Polski, jak to zresztą film „Pielgrzym” ujmuje – prowadził Papież. Otóż te rekolekcje papieskie, w czasie których stanął krzyż na Placu Zwycięstwa i na tylu innych placach, muszą się teraz jak poprzednie misje kończyć stawianiem krzyża, ale już we wspólnotach, w rodzinach i tam, gdzie nasi ludzie żyją. Ja nie wchodzę w treść listu i instrukcji, która jest dołączona, chcę tylko powiedzieć, że nie widzę lepszego związku organicznego i teologicznego pomiędzy tymi ideami, o których mówiłem, jak ten właśnie związek – przez krzyż. Przez krzyż jako znak zewnętrzny wewnętrznej postawy. Ponieważ to czym ład moralny ostatecznie stoi, albo to przez co ład moralny pada, to jest przyjęcie lub nie przyjęcie prawa krzyża, prawa ofiary, prawa ziarna, które wpada w ziemię.
Nauczanie Kardynała Krakowskiego, póki był z nami, a teraz nauczanie Papieża, w wielu bardzo punktach, wraca do tej soborowej doktryny w Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym, że człowiek nie może cię urzeczywistniać w pełni inaczej jak tylko przez poddanie się prawu krzyża, prawu ziarna, prawu oddania, stania się darem dla Boga i dla człowieka. I ostatecznie w tym momencie decyduje się wszystko. Oczywiście ten krzyż powinien wrócić tam, gdzie jest jego miejsce, ale też gdziekolwiek się znajdzie powinien być krzyżem, który będzie wyznaczał ład moralny tego miejsca, tych ludzi, tej wspólnoty, którzy ten krzyż za swój uważają. Czy można to powiedzieć jaśniej? Myślę, że nie! Właśnie ta ziemia, na której stanął krzyż, właśnie ta wspólnota, ta ściana, ten dom, ten pokój, w tym internacie, w tym domu akademickim tam, gdzie ludzie żyją, albo ten krzyż będzie tam znaczył dla człowieka, który tam żyje, dla wspólnoty, która tam żyje to to znaczy obiektywnie, albo będzie tylko symbolem. Źle powiedziałem, bo gdyby był symbolem to by i znaczył i działał. Sądzie nieznaczącym symbolem. My przywiązujemy wszyscy chyba dużą wagę do tych krzyżyków, które ludzie noszą. Wcale nie wyrażamy się lekceważąco o tym jako o modzie, nasi bracia spostrzegli się w tym, że to jest coś więcej niż moda, spostrzegli się, ogromnie się tym martwią. No ale nie mamy sposobu na to, żeby ich inaczej pocieszać jak tylko przez to, że człowiek, który nosi krzyż, który na krzyż spogląda itd., że ten człowiek decyduje się na realizację swojego życia i życia wspólnoty, w której jest według prawa Chrystusowego, według tego ładu moralnego, dla którego krzyż jest i drogowskazem i mocą. Bo przecież to hasło biskupie kardynała Kominka pamiętamy. Ala też to usiłowanie, które tutaj obrazuję zmierza do tego, żeby tak jak się rok jubileuszowy św. Stanisława dzięki solidnym, misjom i rekolekcjom przygotowany i pielgrzymka papieska dzięki przygotowaniu – nie stały demonstracją, tak żeby ten rok nie był także demonstracją. Żeby cała, przepraszam za porównanie, które nie dorównuje powadze sprawy, żeby cała para nie poszła na gwizdanie, bo nie pojedziemy. A tutaj i stosunkowo łatwo, bo takie przestawienie jednego tylko, że cała para pójdzie na gwizdanie oczywiście to jest niesłychaną szkodą dla Bożej sprawy i z ogromnym pożytkiem – mówię to zdecydowanie – z ogromnym pożytkiem dla tych, którzy się boją, żaby życie indywidualne i społeczne nie było kierowane prawem Chrystusa, żeby krzyż nie był zaczynem, który jest ułożony w miarę mąki, tylko żeby był zewnątrz. Nawiasem mówiąc, tak się boją krzyża, że aż strach. Więc chyba dobrze rozumieją teologię krzyża, bo się tego krzyża boją. Dla siebie – mogą, ale dla nas – według jakiego prawa?
Zbliżając się do konkluzji, ufam, że wszyscy posiadamy teksty papieskie. Jeśli ktoś będzie głosił w archidiecezji krakowskiej rekolekcje, a może nawet i ci, którzy w archidiecezji krakowskiej i diecezji tarnowskiej głosić rekolekcji nie będą, może i ci sięgną do tych tekstów Papieża, które mówią o ładzie moralnym. Bo zresztą, czyż można sobie wyobrazić tegoroczne rekolekcje, które zbierają owoce tamtych rekolekcji i mają stawiać ten własny krzyż, każdego człowieka i każdej wspólnoty, ten krzyż misyjny po papieskich misjach, czy te rekolekcje mogą pominąć ostatnie słowa Papieża na Błoniach Krakowskich o bierzmowaniu? My, który właśnie mówimy o życiu dojrzałym w rodzinie, my, którzy będziemy mówili o rodzinie jako miejscu, do którego człowiek wchodzi, ale i z którego wychodzi, przechodząc w świat, społeczeństwo i znowu wróci, czy możemy pominąć sprawę tego sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej, odpowiedzialności chrześcijańskiej, sakramentu umocnienia dla budowania Kościoła, niewątpliwie wszędzie tam, gdzie człowiek stawia znaki, choćby przez znak krzyża świętego na sobie i przez te znaki wspólnoty liturgicznej i wspólnoty rodzinnej i przez życie chrześcijańskie, wszędzie tam mamy do czynienia z apostolstwem, to jest budowanie, to jest stawianie, to jest wyznaczanie dróg i chodzenie nimi. A apostolstwo ma swój najpełniejszy fundament w sakramencie chrztu i bierzmowania. A więc także i to umocnienie, o jakim mówił Papież, należy, nie dlatego, że on o tym mówił, tylko z natury swojej należy do naszego przepowiadania, powrotu do ładu moralnego, budowania ładu moralnego w Polsce. Św. Stanisław, Jan Paweł II, krzyż, bierzmowanie, ład moralny – oto tematy i więcej niż tematy, bo równocześnie ogromnie nośne znaki. Niosą wiele treści i udźwigną bardzo wiele. Taka jest moja prośba, którą dołączam do wypowiedzianego na początku podziękowania.
Bóg zapłać za to, że mogłem się w ten sposób zwrócić.
/Tekst spisany z taśmy/
Materiały Komisji ds. Duszpasterstwa KWPZM
Archiwum KWPZM
