Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyFormacjaFormacja wstępna Dyrek Krzysztof SJ, Refundacja życia zakonnego

Dyrek Krzysztof SJ, Refundacja życia zakonnego

Redakcja
 
O. Krzysztof Dyrek SJ

REFUNDACJA ŻYCIA ZAKONNEGO

Życie Duchowe 85/2016

 

W okresie posoborowym wiele mówiono o potrzebie reformy i odnowy nie tylko Kościoła, ale także życia zakonnego. Wiele zakonów męskich i żeńskich podjęło to wyzwanie i dokonało radykalnych zmian zarówno w sposobie apostołowania, jak i w sposobie życia. Wydaje się jednak, że przed niektórymi zakonami daleka jeszcze droga do odnowy i reformy.

W czasach pontyfikatu Jana Pawła II w Kościele zwracano uwagę nie tylko na odnowę, ale także na potrzebę refundacji życia zakonnego. Owo zaproszenie papieża do końca nie zostało jednak zrozumiane i podjęte przez osoby konsekrowane. Refundacja to następny krok, który dzisiaj powinny podjąć zakony na drodze odnowy, by lepiej odpowiedzieć na wyzwania stawiane im przez współczesny świat.

Kończąc Rok Życia Konsekrowanego, warto czas, który jest przed nami, odczytać jako zaproszenie do refundacji naszego stylu życia i apostołowania.

Noc życia zakonnego

Zanim skupimy się na odnowie i refundacji życia zakonnego, spróbujmy spojrzeć na trudności i kryzysy w nim doświadczane. Wielu w tym kontekście podkreśla, że kryzysy, próby i noce duchowe są momentem szczególnej łaski i duchowej płodności. Mówi się, że dzieje się tak nie tylko w życiu jednostki, ale także wspólnot. W podobny sposób trzeba nam patrzeć na życie zakonne, które przeżywa swoje kryzysy. Oto niektóre z ich przejawów: bylejakość i przeciętność, konsumizm, laicyzacja, naturalizm; aktywizm, indywidualizm, zaniedbywanie wymiaru wspólnotowego i charyzmatycznego; mniejsza liczba członków.

Coraz częściej rodzi się pytanie o przyszłość życia zakonnego. Być może wszystko to powinno być widziane właśnie w perspektywie ciemnej nocy ducha wspólnot zakonnych. A noc to zawsze znak szczególnej łaski i działania Bożej miłości. To moment, w którym Bóg wkracza osobiście, by nas kształtować i upodabniać do siebie. Taka bowiem jest natura ciemnej nocy. Jak mówi św. Jan od Krzyża, to czas działania Boga, którego celem staje się oczyszczenie duszy z niewiedzy i niedoskonałości. To doświadczenie bolesne, ale też bardzo płodne duchowo. Nie można traktować go jako kary, ale jako łaskę. Nie jest to znak, że Bóg nas opuścił, ale że nas oczyszcza.

Wyobrażenie kawałka drzewa wystawionego na spalenie najlepiej oddaje doświadczenie nocy ciemnej. Najpierw ogień wysusza drzewo, eliminując wilgoć, oczyszczając z przeróżnych zapachów, czyni brzydkim i ciemnym. Później płomieniem ogrzewa, zapala i upodabnia do siebie, przemienia w siebie. Od tego momentu drzewo nie ma nic swojego, staje się jak ogień: płonie, jest gorące, oświetla i zapala wszystko wkoło.

W podobny sposób warto patrzeć na kryzysy przeżywane przez poszczególne osoby konsekrowane, jak i wspólnoty zakonne. Trzeba je widzieć oczami wiary, umiejąc w każdym doświadczeniu dostrzec oblicze Jezusa. We wszystkich trudnościach winniśmy dostrzec łaskę i oblicze samego Jezusa. On bowiem w tajemnicy krzyża i opuszczenia wziął na siebie zniechęcenia wszystkich ludzi, także nas i naszych wspólnot. Przez swój krzyk: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mk 15, 34) solidaryzuje się i identyfikuje z tym wszystkim, co w naszym życiu jest grzechem, opuszczeniem, trudem i cierpieniem. Te doświadczenia, jeśli zostaną przyjęte z wiarą, dają możliwość spotkania z Bogiem.

Doświadczenie bycia opuszczonym przez Jezusa dotyczy wielu wspólnot zakonnych. Taki stan nie zawsze oznacza brak naszej hojności, gorliwości czy miłości. Często jest wręcz przeciwnie. Stan nocy ciemnej i opuszczenia dotyka Bożych mężów i Boże kobiety, dusze bez reszty oddane Bogu. Tacy ludzie czują się opuszczeni i zdradzeni przez Boga. To paradoks życia duchowego i życia konsekrowanego wielu wspólnot. Doświadczenie osób służących Bogu z oddaniem, a ludziom w postawie samozaparcia.

Trzeba w tych momentach patrzeć na Jezusa opuszczonego, który przed męką zapowiadał, że wszyscy Go opuszczą. On jednak nie pozostał sam, bo zawsze jest i będzie z Nim Ojciec, bo Jezus zawsze czyni to, co się podoba Ojcu. A jednak na krzyżu doświadczył czegoś innego – opuszczenia także przez Ojca. Wydał krzyk bólu i wydał się w ręce Ojca jeszcze raz, do końca. Przez to dokonał zbawienia. To czas oczyszczenia, ale także zbawiania innych. Spojrzenie skierowane na Jezusa jest ratunkiem i nadzieją dla nocy ciemnych przeżywanych indywidualnie lub wspólnotowo przez osoby konsekrowane.

Jezus na krzyżu też nie rozumie i pyta: „Dlaczego?”. Wziął na siebie nie tylko nasze słabości i grzechy, ale także doświadczenia, ciemne noce osobiste i wspólnotowe. Jest obecny we wszystkim. Przez wszystko działa i zbawia. To nowy kairos, czas nowej łaski. Trzeba tylko na Jezusie oprzeć nasze spojrzenie, a wszystko będzie dobrze, tak jak chce Bóg. Po Zmartwychwstaniu Jezus ciągle powtarzał i przypominał, że tak miało być: cierpienie, opuszczenie, ból, noc, krzyż i dopiero później Zmartwychwstanie. „To był mój los, to musi być także wasz los i wasze życie” – mówił, a oni ciągle nie wierzyli [1].

Twórcza wierność korzeniom

Spojrzenie na kryzysy życia zakonnego w perspektywie nocy ciemnej powinno prowadzić osoby konsekrowane do podjęcia refundacji życia zakonnego. Jej celem jest jeszcze większe pogłębienie odnowy życia zakonnego, widoczne w ożywieniu ducha i charyzmatu zakonnego oraz w większym radykalizmie pójścia za Jezusem. Winna się ona wyrażać w lepszym określeniu własnej tożsamości osób konsekrowanych, w większym dynamizmie apostolskim oraz w bardziej braterskim życiu wspólnotowym. Dlatego dokumenty Kościoła i niektórzy autorzy mniej miejsca poświęcają w swych rozważaniach temu, jak życie zakonne wyglądało kiedyś lub jak ma wyglądać w przyszłości, a coraz więcej mówią o tym, jak powinno wyglądać tu i teraz.

Jan Paweł II w Vita consecrata zachęca zakonników do „twórczej, dynamicznej wierności” założycielom i ich duchowi [2]. W świetle tego stwierdzenia trzeba rozumieć refundację życia konsekrowanego. Powinna ona być przeprowadzana w duchu wierności charyzmatowi, a równocześnie na sposób dynamiczny, w postawie stałej otwartości na zmieniającą się rzeczywistość. Trzeba, by refundacja jako proces opierała się na ciągle trwającym potrójnym dialogu zakonników z założycielem, historią własnego zakonu oraz z ludźmi współczesnymi, wśród których zakonnicy żyją i apostołują.

Refundacja może nastąpić tylko w tych zakonach, w których panuje dobry, Boży duch. Nie uda się tam, gdzie brakuje ducha zakonnego. W takich bowiem sytuacjach trzeba mówić raczej o reformie, a nie o refundacji. Ta ostatnia nie jest tworzeniem nowej formy życia zakonnego, ale nowym sposobem jej realizacji w dzisiejszych czasach. Nie oznacza ona także odrzucenia korzeni założyciela, ale odkrycie ich na nowo. Jest więc zawsze powrotem do pierwotnych fundamentów, które znajdowały się u początku zakonu, aby ich duchem żyć na sposób współczesny, zrozumiały dla dzisiejszego człowieka.

Każda osoba zakonna winna wziąć na siebie odpowiedzialność za refundację swego zakonu, indywidualnie i wspólnotowo. Konsekrowani pod wpływem działania Ducha Świętego winni realizować właściwy sposób postępowania ukazany założycielom, wybierając to, co jest milsze Jezusowi, i w ten sposób realizować Jego misję i posłannictwo.

Refundacja jest powrotem do pierwotnego charyzmatu założycieli i odczytaniem go na nowo, przez autentyczne życie nim w dzisiejszych czasach i warunkach. A zatem nie chodzi tu o powtarzanie, kopiowanie tego, co kiedyś oni czynili. Celem refundacji jest podjęcie refleksji i rozeznania, które może pomóc w znalezieniu odpowiedzi na pytanie, co uczyniliby nasi założyciele, gdyby żyli obecnie. U początku XXI wieku trzeba pytać, jak dziś by żyli, apostołowali i rządzili. Odnajdując odpowiedź na te pytania w sposobie postępowania założycieli, powinniśmy ich naśladować.

Refundacja jest w rzeczywistości pójściem za wielkimi pragnieniami i duchem założycieli, by realizować tu i teraz najgłębsze pragnienia, jakie Pan rozbudza w naszych sercach. Ma nas prowadzić do odkrycia i pogłębienia naszego charyzmatu. W konsekwencji powinno to przejawiać się w głębszym zjednoczeniu z Jezusem na modlitwie, w uboższym i prostszym stylu życia, w większej gorliwości apostolskiej oraz w bliskości i solidarności  z ludźmi, wśród których żyjemy i apostołujemy.

Nie ograniczać się do tego, co było

To prawda, że trzeba nam ciągle pamiętać o początkach zakonów i ich korzeniach, ale nie możemy ograniczać się jedynie do tego, co było kiedyś. Powinniśmy być ciągle gotowi, by jeśli tego pragnie od nas Pan, rozpoczynać od nowa, wybierać to, co lepsze, wyzwalając się z tego, co przeszkadza postępować naprzód. To, co było dobre kiedyś i sprawdziło się dawniej, już dzisiaj takie być nie musi. Nasz styl życia, który w przeszłości był dla ludzi jasnymi czytelnym znakiem Chrystusa i Jego Królestwa, obecnie może niewiele im mówić. Pewne prace, które kiedyś wykonywaliśmy, mogą nie być już aktualne czy potrzebne. Miejsca, w których kiedyś apostołowaliśmy bardzo skutecznie, dzisiaj mogą być jałową ziemią, która nie przynosi owoców. Ludzie, którym kiedyś byliśmy potrzebni, mogą nas więcej nie potrzebować. To dobry czas, by mniej mówić o tym, co uczyniliśmy dla Jezusa wczoraj, a bardziej zadawać sobie pytanie o to, co winniśmy dla Niego czynić dzisiaj.

Ważny w procesie refundacji duch twórczej wierności jest ewangelicznym dobrym winem, które potrzebuje nowych bukłaków – nowych struktur, dzięki którym może się wyrazić. Powinny nam one pomóc w lepszym wyrażeniu ducha rad ewangelicznych i charyzmatu założycieli. Chodzi o to, by struktury naszego życia i apostołowania były prostsze i bardziej przejrzyste. W nich i przez nie duch, nowe wino, może się wyraźniej ukazać. Nowy duch i struktury mają się wzajemnie wspomagać, a nie wykluczać i eliminować. Odnowa życia zakonnego potrzebuje bowiem wsparcia w odpowiednich strukturach.

Refundacja nie może się jednak ograniczać tylko do zmiany pewnych struktur. Tym bardziej że w ostatnich latach, zmieniając na przykład regulamin, strój zakonny czy klauzurę, najczęściej znoszono je lub rozluźniano, uważając, że są przestarzałe, niemodne czy niepotrzebne. Wydaje się zatem, że celem tych zmian nie zawsze jest stworzenie nowych i lepszych struktur, a raczej pragnienie, by ich w ogóle nie było. Nie chodzi nam więc najpierw, by stawać się jasnym i wyrazistym znakiem Jezusa i Jego Królestwa, ale raczej, by żyć wygodniej i łatwiej… Inne wspólnoty z kolei ściśle trzymają się tego, co było, unikają jakichkolwiek zmian, by –jak sądzą – nie zatracić istoty życia zakonnego.

W niektórych zakonach zniesiono wiele starych struktur, i dobrze, bo tak należało. Na ich miejsce jednak nie stworzono nowych albo stworzono ich za mało. Przez to też nie wspierają one i nie umacniają naszego ducha. Może duch pojedynczego zakonnika czy niektórych wspólnot nieraz słabnie i rozmywa się, ponieważ brakuje im wsparcia w strukturach, które są konieczne do normalnego wzrostu oraz rozwoju osobowego i duchowego. Brak jasno określonych struktur odsłania także nas i naszą słabość, a nasze życie czyni zaś bardziej wygodnym. To może nas zamykać w nas samych i sprawiać, że ani my, ani nasze życie nie jest jasnym i czytelnym znakiem dla świata. To wszystko utrudnia i osłabia proces refundacji zakonów i wspólnot. Dlatego też trudno nam samym powiedzieć, a innym dostrzec w naszym sposobie życia, co znaczy dla nas żyć charyzmatem naszych założycieli dzisiaj.

Proces refundacji musi powodować pewne naturalne opory. Najczęściej przyjmują one formę pozorów dobra. Gdy trzeba nam dokonać indywidualnie lub wspólnotowo pewnych zasadniczych zmian, wówczas mówimy o konieczności bycia wiernym tradycji, potrzebie stopniowego wprowadzania zmian, unikaniu pośpiechu. Innym razem zaś podkreślamy, że i tak zrobiliśmy już bardzo wiele, że więcej nie potrzeba lub nas na więcej nie stać. Tego typu postawa często wynika z lęku przed nowymi wyzwaniami lub pragnienia świętego spokoju. Jest to przeciwne duchowi autentycznego pójścia za Jezusem. Wybór spokoju, pewności, samozadowolenie nie pozwalają wejść na drogę wysiłku i rezygnacji, które muszą stać u początku refundacji.

Dlatego też niektóre dzieła apostolskie, sposoby apostołowania, naszepragnienia, przyzwyczajenia i przywiązania muszą obumrzeć, by w ich miejsce mogły się rozwinąć nowe, których dzisiaj oczekuje od nas Jezus. My często w to nie wierzymy i dlatego stawiamy opór powiewom Ducha Świętego.

Słuchać, szukać, rozeznawać…

Refundacja nie może być inicjatywą samych tylko przełożonych. Jej pragnienie winno wypełnić serca wszystkich. Będzie to możliwe przede wszystkim dzięki łasce Bożej, ale także dzięki temu, że wiele osób konsekrowanych przekona się o konieczności zmiany i odnowy. By się zaangażować w odnowę, trzeba nieraz wielkiego niezadowolenia, krytycznej oceny stanu swojego ducha, apostolstwa czy życia wspólnotowego oraz pragnienia czegoś więcej.

Nasi święci założyciele, im bardziej się stawali ludźmi duchowymi i wewnętrznymi, tym bardziej pragnęli postąpić w swoim rozwoju i uświęceniu. Im więcej dawali Jezusowi siebie, tym bardziej pragnęli się spalać i poświęcać dla spraw Królestwa Bożego i Kościoła. Później już nikt i nic nie mogło ich powstrzymać w ich pragnieniach i działaniach. Ciągle chcieli więcej kochać, cierpieć, trudzić się, pomagać duszom, podbijać cały świat dla Chrystusa. Refundacja jest właśnie takim pójściem dalej w naszej odnowie, daniem więcej Jezusowi, zgodnie z duchem pragnień naszych wielkich poprzedników.

Odnowy mogą dokonywać tylko te osoby, których serca pełne są entuzjazmu, pragnień, wyczucia Bożych spraw i wielkiej miłości do Jezusa, osoby radośnie i gorliwie przeżywające powołanie zakonne, miłujące zakon czy zgromadzenie. Wówczas także krytyczne oceny wypływające z ich ust będą przejawem troski i miłości do własnego zakonu.

Prawdziwa refundacja nie może być tylko dziełem ludzkich wysiłków. Winna być owocem naszego otwarcia na działanie Ducha Świętego, który pozwala zrozumieć i we właściwy sposób odczytać rzeczywistość dzisiejszego świata. Duch Święty pomoże wszystkie nasze wysiłki ukierunkować na Jezusa oraz Jego pragnienia i oczekiwania, jakie ma wobec nas, zakonników. Dlatego też refundacja musi łączyć się z procesem ciągłego rozeznania indywidualnego i wspólnotowego, które jest zasłuchaniem się w głos Ducha Świętego i otwarciem na Jego szmer, powiew i działanie.

Nasze zakony powstały z zasłuchania się naszych założycieli nie tylko w głos Boży, ale także w głos i potrzeby ludzi, wśród których żyli. Założenie zakonów było odpowiedzią, konsekwencją postawy zasłuchania. To dziś ważna wskazówka. Myśląc o refundacji zakonów, trzeba nam wsłuchać się w głos ludzi i ich potrzeby. Przez nich Duch Święty powie nam, czego od nas oczekuje i w jaki sposób winniśmy urzeczywistnić charyzmat, którego Pan udzielił naszym założycielom. Wówczas w naszym sposobie postępowania dzisiejszy człowiek znajdzie odpowiedź na pytania i oczekiwania, które nosi w sercu.

Zapewne jesteśmy zasłuchani w głosy ludzi, ale może tylko niektórych. Lubimy słuchać tych, którzy nas chwalą, podziwiają naszą przeszłość lub też z zazdrością patrzą na naszą teraźniejszość. Warto jednak wsłuchać się także w głosy tych, którzy nam życzą źle lub są do nas negatywnie nastawieni. W tym, co do nas i o nas mówią, zawsze możemy znaleźć trochę kwasu, który nas zakwasi, czy drożdży, które mogą nam pomóc wzrosnąć i rozwinąć się, ale także przyczynią się do pomnożenia Królestwa Pana, którego jesteśmy sługami.

Czy nie za mało wsłuchujemy się w głos ludzi ubogich? Właśnie oni powinni stać się dla nas ważnymi ewangelizatorami, pozwalając nam, zakonnikom, odkryć najgłębszy sens tego, co znaczy dzisiaj być osobą konsekrowaną. Czy jednak nie jesteśmy czasem bardziej zasłuchani w głos bogatych sponsorów niż ludzi biednych, żyjących wokół nas? Dlatego też przepowiadanie w ubóstwie, bez szukania jakichkolwiek wygód, ciągle za mało jest naszym udziałem.

Nasi założyciele zawsze byli zasłuchani w głos hierarchii kościelnej. Sami wiele rozeznawali, szukali woli Pana, modlili się, ale potwierdzenia dla swoich pragnień, przemyśleń i decyzji zawsze oczekiwali ze strony autorytetów kościelnych. Gdy ich decyzje były inne od tego, co sami rozeznali i pragnęli, wówczas nie liczyły się ich własne odczucia. Łatwo z tego rezygnowali, bo głęboko wierzyli, że Pan wyrażał im swe pragnienia przez to, co usłyszeli z ust autorytetów kościelnych.

Dla wielu naszych założycieli potwierdzeniem ich rozeznania były również wydarzenia. Nie interpretowali ich tylko jako trudności na drodze wewnętrznego wzrostu i oczyszczenia, podsuwane przez diabła i złych ludzi, ale także jako znaki dawane im przez Boga. Przez nie Pan wyrażał swoją aprobatę lub dezaprobatę dla ich planów.

Pan nigdy niczego nie powie nam raz na zawsze i do końca. Jakby się obawiał, że się zatrzymamy i przestaniemy słuchać, pytać, szukać, rozeznawać, że zaczniemy być z siebie zadowoleni. Byłaby to nasza tragedia, od której Bóg chce nas uchronić. Powinniśmy bowiem ciągle iść, nie ustawać, pragnąć i rozeznawać wolę Pana, będąc zawsze zasłuchanymi w to, co Pan do nas mówi tu i teraz i co ma zamiar nam powiedzieć w bliskiej lub dalekiej przyszłości. Nieustannie powinno nam towarzyszyć to jedno i najważniejsze pytanie Quidagendum? – „Co zrobić?”.

Refundacja ma swój początek, ale nie ma końca. Raz ją podjąwszy, nigdy nie powinniśmy jej zakończyć. Taka jest bowiem dynamika wielkich pragnień, przemiany, rozwoju i wszelkiej odnowy. Obyśmy na tę drogę weszli i nigdy z niej nie schodzili. Oby nas wszystkich Pan uczynił wielkodusznymi i hojnymi w pójściu za Nim.

[1] Por. F. Ciardi, Una no_ e per la vita consacrata?, „Vita Consacrata”, 43/2007 (6), s. 583n.
[2] Jan Paweł II, Vita consecrata, Rzym 1996, 37.

Opublikowano: Życie Duchowe 85/2016

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda