Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyHistoria życia konsekrowanego Weder Zdzisław SDB, Uwarunkowania pracy zgromadzeń zakonnych w krajach byłego Związku Radzieckiego w latach dziewięćdziesiątych XX w.

Weder Zdzisław SDB, Uwarunkowania pracy zgromadzeń zakonnych w krajach byłego Związku Radzieckiego w latach dziewięćdziesiątych XX w.

Redakcja
 
Ks. Zdzisław Weber SDB (Moskwa)

UWARUNKOWANIA PRACY ZGROMADZEŃ ZAKONNYCH W KRAJACH BYŁEGO ZWIĄZKU RADZIECKIEGO W LATACH DZIEWIĘĆDZIESIĄTYCH XX W.

Zebranie plenarne KWPZM, Warszawa, 16 października 1997 r.

 

Najpierw stwierdzenie ogólne:

Kościoła Katolickiego w Rosji czy w innych krajach tego regionu nie zniosła ani Rewolucja Październikowa, ani ostre represje długiego okresu panowania systemu totalitarnego w tych krajach. Nawet wtedy, gdy zmuszony był być tylko cząstkowo – przecież był. Był obecny przede wszystkim przez swoich wiernych i przez kapłanów. Warto też pamiętać, że zanim jeszcze zostali mianowani biskupi na Białorusi i w Rosji, Ukrainie i Kazachstanie, w krajach tych działali w ukryciu Jezuici, Marianie, Salezjanie, Dominikanie, Franciszkanie i inni. Nie były to reprezentacje duże, przecież były. Można powiedzieć – zakony nie przestały tam być i pracować. Pracowali także i kapłani diecezjalni.

Otwarcie nastąpiło, jak wiadomo w końcu lat osiemdziesiątych. Kościół katolicki reagował szybko. Nominacja biskupów, duży w pierwszych latach napływ kapłanów, wśród których przytłaczającą większość stanowili kapłani zakonni. Przyjeżdżali nie dlatego, że w kraju brakowało dla nich pracy, ale z pragnienia przyjścia z pomocą duchową ludziom, którzy dla wiary wiele wycierpieli i którzy tej wiary byli złaknieni. Nikt nie stawiał wtedy pytań o umowy, nie-umowy. Każdy spieszył w trybie doraźnym z pomocą tym, którzy byli w potrzebie. Było to coś w rodzaju „pospolitego ruszenia” duchowieństwa zakonnego i diecezjalnego w stronę krajów leżących na Wschód i Północ od Polski. Prawosławie nazywa to „inwazją” Kościoła katolickiego na terytorium kanoniczne Cerkwi. Gorące apele o pomoc personalną wysyłali wszyscy nowo mianowani biskupi. Zdali praktyczny egzamin z eklezjologii przełożeni wspólnot zakonnych decydujący się wysłać tam swoich współbraci. Dobrze świadczy o ich wrażliwości pastoralnej fakt, że byli także otwarci na inicjatywy oddolne członków swoich wspólnot, aprobując ich pragnienie wyjazdu do pracy na Wschodzie.

Trzeba uczciwie powiedzieć, że w miarę upływu czasu napływ kapłanów zakonnych i diecezjalnych jak gdyby się zatrzymał, a nawet zmniejszył. Myślę, że złożyły się na to różne powody: trudne warunki pracy na tamtych terenach, a także rozwój dzieł prowadzonych przez zgromadzenia w samej Polsce. Przecież nowi kapłani wciąż jeszcze przybywają.

W czasie tych siedmiu lat niektóre zakony i zgromadzenia zakonne ustanowiły na tych terenach oddzielne struktury kanoniczne (prowincje, okręgi, wizytatorie) albo niepełne samodzielne albo zależne – w różnym stopniu – od macierzystych prowincji w Polsce czy w innych krajach.

Wszyscy też zdają sobie sprawę, że przyszła już pora porządkować życie zakonne, działalność i odniesienia prawne członków rodzin zakonnych pracujących na Wschodzie.

Jakie więc są aktualne uwarunkowania pracy zgromadzeń zakonnych w krajach byłego Związku Radzieckiego?

Zacznijmy od odniesień z władzą świecką.

Nie ma dla Kościoła katolickiego w tych krajach jeszcze pełnej wolności. Jest względna wolność. Jej granice są płynne i ulegają modyfikacjom. Na Wschodzie działają nadal – na wszystkich szczeblach (od centralnego po wojewódzkie i rejonowe) urzędy do spraw wyznań. Niektóre z nich są bardzo uważne i realizują z dużą gorliwością ustalenia władz nadrzędnych. Utrudnia to w dużym stopniu sprawę dokonywania zmian personalnych na placówkach.

W Polsce, jeżeli przełożony zakonny chciałby przenieść współbrata na inne miejsce pracy, ma procedurę ułatwioną. Jeśli tego potrzeba, omawia sprawę ze swoją radą i zainteresowanym współbratem, uzgadnia zmianę z biskupem diecezji i wysyła list posłuszeństwa. Na Białorusi, w Rosji i na Ukrainie włącza się w ten proces czynnik państwowy. Proboszczem parafii może być tylko ten, kto oprócz nominacji od biskupa otrzymał także tzw. „sprawkę”, czyli dokument zgody władz państwowych na pełnienie tej funkcji. „Sprawka” jest udzielana nie automatycznie, zdarzają się odmowy. Jej ważność trwa tylko rok. Potem trzeba tę ważność odnawiać. Przy czym władze zasadniczo wyznają taką filozofię: jedna parafia i jeden ksiądz na niej. Jeżeli mimo takiej sytuacji gdzieś na parafii powierzonej przez biskupa diecezji zakonowi udaje się umieścić dwóch lub więcej zakonników, to jest to przy cichej i nieoficjalnej zgodzie władzy świeckiej. Jest to jednak zgoda krucha. Współbracia ci nie mogą pozwolić sobie na jakąś „nieroztropność” w prowadzeniu pracy. Owa niepożądana nieroztropność może się przejawiać albo w nieprzestrzeganiu prawodawstwa danego kraju, albo w wyzywającym przejawianiu swojej polskości.

Chcę tu być dobrze zrozumiany: w krajach gdzie kiedyś była Polska (Litwa, Zachodnia Białoruś, Zachodnia Ukraina, a także częściowo Rosja) u władz i u pewnej części społeczeństwa, nastawionego bardziej nacjonalistycznie, funkcjonuje swoistego rodzaju nadwrażliwość na wszystko, co ma związek z Polską. Wyczuwalna jest podskórna obawa o repolonizację tych terenów. Myślę także, że ta obawa wykorzystywana jest czasem przez różne czynniki – nie tylko państwowe – jako argument do stawiania zapory Kościołowi katolickiemu. W niektórych z tych krajów funkcjonuje uproszczone myślenie: Kościół katolicki czy obrządek łaciński w Kościele – to Kościół polski. Daje to możliwość odpowiedniego manipulowania nastrojami ludności.

Stosunkowo dużo łatwiej byłoby „umieścić” w tych krajach współbrata innej narodowości niż polska. Rzecz jednak w tym, że tych współbraci z innych krajów zbyt dużo nie ma.

To, co powiedziałem o „nadwrażliwości” na to, co polskie, nie ma jednak charakteru powszechnego. Jest spora część społeczeństwa w większości tych krajów, która odnosi się z dużą sympatią i szacunkiem do tego, co polskie.

We wszystkich tych krajach, jak dotąd parafia dla członków zgromadzeń zakonnych, stanowi najtrwalszy fundament do pracy. O ile wiem, są bardzo nieliczne przypadki kiedy zakonnicy nie pracują w oparciu o formułę pracy parafialnej i – mimo próśb ze strony biskupa diecezji – nie chcą przyjąć parafii, choć chcą pracować w danym miejscu. Dlaczego taka „predylekcja” do parafii? Spowodowana jest ona także brakiem rejestracji struktur życia zakonnego w większości tych krajów. Parafie zaś taką rejestrację posiadają i stąd – w braku innych możliwości – zgromadzenia zakonne przyjmują parafie, które pozwalają nie tylko przetrwać, ale też i na ich kanwie rozwijać charyzmat własny zgromadzenia czy zakonu.

Jeśli zaś idzie o samą rejestrację prawną zakonów i zgromadzeń zakonnych – to sprawa wygląda następująco. O ile wiem, to tylko Jezuici mieli zarejestrowaną swoją prowincję na terenach byłego Związku. Dokonali tego u schyłku prezydentury Gorbaczowa. Potem już sprawa była bardzo trudna. Wymagana była do tego także pozytywna opinia Patriarchatu Moskiewskiego.

Niektóre rodziny zakonne mają zarejestrowane swoje wspólnoty lokalne, co było sprawą nieco prostszą. Teraz po przyjęciu nowej ustawy przez rosyjski parlament sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej. Wszystkie dotychczas otrzymane rejestracje, w tym rejestracja parafii, muszą do końca 1999 r. uzyskać ponowną rejestrację. Stwarza to niebezpieczeństwo możliwej selekcji rejestracji także i tych organizmów diecezjalnych i zakonnych, które rejestrację już posiadały.

Rozwiązania nieżyczliwe dla Kościoła katolickiego w Rosji, jakie niesie ze sobą wspomniana ustawa – patrząc na ścisłe związki Rosji i Białorusi – mogą się rozprzestrzenić także na terytorium tego ostatniego kraju. Po ludzku patrząc – jak dotąd – najbezpieczniej byłoby lokalizować swoją działalność w Kazachstanie, o ile nie pojawi się jakieś zagrożenie ze strony panującego tam w większości islamu. Także Gruzja jest na razie wolna od podobnych tendencji. Ukraina z pewnością zechce wypracować własne rozwiązania w tym zakresie, trudno jednak przewidzieć jakie?

Dla kapłanów zakonnych i diecezjalnych, przede wszystkim jednak dla tych z nich, którzy nie posiadają wspomnianej już rocznej „sprawki” na pełnioną funkcję, jednym z uciążliwszych problemów jest uzyskanie zameldowania na pobyt w danym miejscu. Tutaj sytuacja także się zmienia zależnie od odgórnych „wiatrów”. Bywało tak, że meldowali na trzy miesiące, potem na rok, potem na kilka miesięcy, a ostatnio znowu na trzy miesiące. Po upływie tego okresu, trzeba przyjechać do Polski, mieć tak zwane nowe „AB” (rodzaj wizy) i starać się o nowe zameldowanie na trzy miesiące. Jest to i uciążliwe i kosztowne.

Relacje z biskupami diecezji.

Wspomniałem już na początku, że księża biskupi zwracali się z gorącym apelem do zgromadzeń, do diecezji o kapłanów. Ludzie czekali, sekty się aktywizowały. Któż by pozostał obojętny na taką sytuację. Dla biskupa diecezji najbardziej podstawowa troska to zabezpieczyć zaspokojenie potrzeb duchowych w poszczególnej parafii. Wymogiem życia zakonnego znów jest wspólnotowość życia, modlitwy, pracy. Dla zakonnika życie i praca w pojedynkę na dłuższy okres jest nie do zaakceptowania, bo to się sprzeciwia samej naturze powołania zakonnego. Zgromadzenia zakonne szły z pomocą i ryzykując dużo, wysyłały i pojedynczych kapłanów, byle obsłużyć czekające parafie. Zgromadzenia wysyłały swoich ludzi z nadzieją, że kiedyś się te placówki umocni personalnie, albo w przyszłości kiedy sytuacja personalna w Kościele lokalnym się poprawi, zrezygnuje się z pracy współbraci w tych parafiach, które nie stwarzają warunków do życia wspólnotowego i do owocnej realizacji własnego charyzmatu.

W międzyczasie sytuacja personalna w diecezjach rzeczywiście się zmieniła na lepsze. Zostały pootwierane seminaria, kolejne roczniki seminarzystów oczekują na święcenia. Rozumiemy, że biskupi diecezji mają obowiązek patrzeć z perspektywą na problem obsady personalnej parafii w swojej diecezji! (Doskonale to rozumiemy).

Przełożeni prowincji zakonnych także mają obowiązek patrzeć z perspektywą i szukać trwałych podstaw prawnych do pracy zakonników w danym Kościele lokalnym. W grę bowiem wchodzi zdrowie współbraci, ich praca, a także niemałe środki finansowe inwestowane w remonty i budowy czy w ogóle codzienną egzystencję. Stąd od biskupów i wyższych przełożonych zakonnych żąda się zawierania odnośnych umów regulujących wszystkie mogące się pojawić problemy, zwłaszcza związane z angażem zakonników w działalność Kościoła lokalnego.

Doświadczenie nie tylko Kościoła głosi mądrą zasadę: „Patti chiari, amicizia lunga”. Z umowami we wspomnianych krajach bywa różnie. Obydwie strony widzą konieczność ich zawarcia i wdrażany jest proces ich realizacji. Generalnie rzecz ujmując, jest duża ostrożność ze strony niektórych księży biskupów do powierzania zgromadzeniom parafii na dłuższy okres czasu. W niektórych diecezjach przyjęto zasadę powierzania zgromadzeniom parafii tylko na 10 lat, z możliwością jej przedłużania. Biskupi powołują się przy tym raz na sugestie, a raz na aprobatę Stolicy Apostolskiej. Oczywiście 10 lat to także jest coś, jest to czas, w którym się może dużo zmienić w danym kraju i mogą się otworzyć lepsze perspektywy do działalności zakonów i zgromadzeń zakonnych. Niemniej zgromadzenia czułyby się lepiej, gdyby umowy były zawierane na okres dłuższy, a niektóre przynajmniej parafie mogłyby zakonom być powierzone na stałe.

Wspólnoty zakonne nie trzymałyby się tak mocno parafii, gdyby były inne możliwości pracy. Nie można mówić, że takiej możliwości pozaparafialnej pracy dla zgromadzeń absolutnie nie ma. Nie są one jednak widoczne na pierwszy rzut oka i stąd wspólnoty zakonne szukają jakiegoś trwałego fundamentu pod budowę swojej przyszłości. Wydaje się jednak, że i prosty wymóg sprawiedliwości leży u podstaw oczekiwań zgromadzeń zakonnych do gotowości księży biskupów w zawieraniu umów na dalszą przyszłość. Właściwe układanie relacji między biskupem diecezji, klerem diecezjalnym z jednej strony a zgromadzeniami zakonnymi z drugiej nosi znamiona procesu. Jest jeszcze dużo do zrobienia z obydwu stron, aby jedność Kościoła i jedność misji Kościoła była wyraźna i czytelna przy całym bogactwie struktur hierarchicznych i charyzmatów.

Jeśli chodzi o Rosję, to powstała niedawno Narodowa Konferencja Wyższych Przełożonych Zakonów i Zgromadzeń Męskich i Żeńskich przy Nuncjuszu Apostolskim w Moskwie. Ma ona za zadanie pomagać zakonom rozwiązywać problemy życia i działalności w tym tak rozległym kraju. Jest to więc w jakiejś mierze odpowiednik tego forum, do którego mam zaszczyt teraz mówić.

Uwarunkowania wewnątrzzakonne.

Najwłaściwiej z punktu widzenia zakonnego zrobiły te zgromadzenia, które wysłały na Wschód jednostki najlepsze. Warunki pionierskie i trudne niektórych bowiem uskrzydlają i pomagają – pracują na Wschodzie lepiej niż w Polsce. Nie uskrzydlają jednak wszystkich i w większości ludzie ci przywożą ze sobą całą swoją formację intelektualną i wszystkie, nazwijmy to, „mieszane cechy” swojej osobowości. Prędzej czy później to daje o sobie znać.

Oczywiście jest rzeczą wiadomą że w nieznane wybierają się na ogół ludzie odważni, osobowości śmiałe, oryginalne i raczej nawet nietypowe. Oni przecierają szlaki. Trzeba się pokłonić przed ich hartem, męstwem, pracowitością i poświęceniem. To bywają zwykle bardzo samodzielni ludzie. Powoli jednak warunki pionierskie się normalizują a wraz z nimi normalizować się powinny i wszystkie wymogi życia zakonnego i apostolskiego. I na tym etapie mogą się pojawić trudności.

Ci co rozpoczęli pracę jako wspólnota – uniknęli pewnych zapóźnień i zniekształceń, jakie nieść może z sobą kilkuletnia praca apostolska w pojedynkę. Oduczyli się wielu zachowań absolutnie niezbędnych w życiu zakonnym. Generalnie najbardziej zawsze narażone są takie wymogi życia zakonnego jak umiejętność wspólnego planowania, wspólne wykonywanie pracy, a także jej weryfikacja, może przestać funkcjonować w praktyce formacja ciągła, dochodzić mogą do głosu i słabości z zakresu złożonych ślubów, czy proste dziwactwa w życiu i pracy, których łatwiej uniknąć we wspólnocie.

Generalnie rzecz biorąc, to, co może najbardziej jest potrzebne do wypełniania misji apostolskiej i formacji duchowej każdego współbrata, wspólnoty jako takiej na Wschodzie – to właśnie funkcjonowanie prawidłowe i pełne wspólnoty zakonnej z rozpisaniem na role, z regularnym życiem modlitwy i pogłębieniem teologicznym, z rzetelną obserwancją zakonną i z kreatywnością apostolską. Naprawdę bardzo ważną rzeczą jest umacniać personalnie placówki, aby i numerycznie i funkcyjnie mogły żyć i pracować jako wspólnoty normalne. Wtedy będzie i radość w domu i owocniejsza praca apostolska, wtedy też pojawią się nowe powołania.

Problemy formacji.

Dla każdej wspólnoty zakonnej warunkiem prawidłowego rozwoju są nowe powołania lokalne i prawidłowa ich formacja.

Można powiedzieć, że gdy chodzi o liczbę powołań, to na Wschodzie sytuacja jest dobra. Wszyscy jednak podkreślają że kandydaci ci wymagają dłuższego okresu przygotowania, uzupełnienia podstawowej formacji chrześcijańskiej, gdyż spustoszenia po systemie totalitarnym pozostawiły swoje ślady w ich sposobie traktowania życiowych problemów. Praktycznie każde seminarium organizuje tak zwany rok wstępny. Rodziny zakonne również wydłużają okres formacji podstawowej.

Jak rozwiązywane są problemy formacji kandydatów?

Niektóre zakony i zgromadzenia zakonne wysyłają kandydatów do Polski lub dalej na Zachód. Niektóre okres aspirantury i nowicjatu realizują na miejscu. Jeszcze inni zakładają dla swoich współbraci po nowicjacie domy formacyjne, gdzie dokonuje się ich formacja w zakresie duchowości właściwej danej rodzinie zakonnej. Naukę zaś przedmiotów filozoficznych i teologicznych współbracia pobierają w seminarium diecezjalnym. Jak dotąd każde zgromadzenie rozwiązuje te problemy w swoim zakresie. Generalnie przeważa opinia, że przygotowanie do nowicjatu i tak zwany (u salezjanów) „post-nowicjat” powinien być zorganizowany w środowisku kulturowo zbliżonym do ich rodzimego.

Uwarunkowania materialne.

W krajach nadbałtyckich – Litwa, jeszcze Łotwa, w Zachodniej Białorusi, gdzie katolików jest stosunkowo dużo, poza środkami na inwestycje budowlane, zasadniczo obeszłoby się bez pomocy materialnej z zewnątrz. W Rosji natomiast, a także na Ukrainie Kościół katolicki zawsze chyba pozostanie „na garnuszku” zagranicy. Wspólnoty bowiem wiernych w Rosji są niewielkie i absolutnie nie starcza na życie i działalność. Teraz zaś wydatki są zwielokrotnione przez różne inwestycje. Praktycznie wszędzie albo się coś buduje albo remontuje. Stąd każdy szuka gdzie kto może źródeł finansowania projektów. Szukają księża biskupi, szukają prowincjałowie i – trzeba uczciwie powiedzieć – szukają i poszczególni współbracia. Potrzeby są rzeczywiście bardzo duże.

 

Archiwum KWPZM

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda