Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyProblematyka powołaniowa Matura Taddee OFM, Moja droga franciszkańska

Matura Taddee OFM, Moja droga franciszkańska

Redakcja

 

O. Thaddée Matura OFM[1]

MOJA DROGA FRANCISZKAŃSKA[2]

Studia Franciszkańskie

 

Celebracja 800-lecia założenia Zakonu Braci Mniejszych, w której uczestniczyłem, uświadomiła mi franciszkański wymiar mojego życia. Życia, które zostało głęboko naznaczone przesłaniem Franciszka, przede wszystkim tym, co jest jego centrum: odkrycie pełni Ewangelii i wezwanie do jej przyjęcia w wierze, ciągle na nowo. Przyszło więc mi natchnienie, aby zastanowić się nad moją drogą franciszkańską i opisać jej przebieg. A to w tym celu, aby podziękować Bogu i zwrócić Mu dobro, które niekiedy On „uczynił, powiedział i dokonał we mnie i przez mnie” (1 Reg 17,6). I tak dać świadectwo temu, co Bóg może dokonać na fundamencie ludzkich – moich – mierności i słabości. Oto opowieść.

Mając 13 lat, we wrześniu 1935 roku, po raz pierwszy wszedłem w kontakt ze światem franciszkańskim, zgłaszając się, w Polsce, do kolegium prowadzonego przez Braci Mniejszych w małym mieście Kobylin. Pięć lat później, w kwietniu 1940, przywdziałem habit Zakonu w nowicjacie w Lennoxville w kanadyjskim Québecu. To wtedy zaangażowałem się, nigdy się nie wycofując, w drogę franciszkańską. Było to 70 lat temu, w chwili, kiedy piszę te słowa, 30 września 2010. To bardzo długa droga, o odcinkach nie programowanych, nie dających się przewidzieć, które zawsze podejmowałem i kontynuowałem. Aby o tym opowiedzieć, powinienem przywołać cały przebieg mojego życia, usytuować jego meandry w ramie chronologicznej, spróbować przedstawić, w czym ono było „franciszkańskie”. Oczywiście nie zapominam, że przed „byciem franciszkaninem” jestem najpierw człowiekiem i wierzącym chrześcijaninem. Moja droga może być nazwana franciszkańską o tyle, że wpływ pochodzący z tradycji mającej początek w osobie Franciszka z Asyżu naznaczył i być może ukształtował moją rzeczywistość ludzką i chrześcijańską, które są pierwsze.

1. KORZENIE

Dzieciństwo: 1922-1934

Urodzony w północno-zachodniej Polsce, w rodzinie chrześcijańskiej, to w niej i przez nią, bez mojej wiedzy, zostałem przepojony pewnym sposobem bycia i działania. Jednakże moje dzieciństwo było dość zaburzone. Mój ojciec wyjechał do Kanady, kiedy miałem 5 lat; moja matka zachorowała w 1928 i zmarła w 1930 roku, powierzając nas – mnie i moją młodszą siostrę – jednej ciotce ze strony ojca, osobie samotnej, mieszkającej na południu Polski (wieś Łoniowa), która zapewniła nam wychowanie i kształcenie do około 11. roku mego życia. Nie zachowałem żadnego dokładnego wspomnienia z lat spędzonych z moimi rodzicami. Te, które się pojawiają, dotyczą przede wszystkim okresu, kiedy zacząłem uczęszczać do szkoły i przyjąłem Pierwszą Komunię. To w tej adopcyjnej rodzinie, złożonej z mojej ciotki i jej młodszego brata, który wkrótce ożeniwszy się, założył własną rodzinę, otrzymałem formację ludzką i chrześcijańską. Ciotka Maria była osobą wykształconą w porównaniu do jej środowiska i jej epoki, a także głęboko religijną. Jako że miałem inteligencję rozbudzoną i ciekawską, korzystałem szybko nie tylko z tego, co mi dawała szkoła, ale także czytając łapczywie różne periodyki religijne, które otrzymywała ciotka. W dziedzinie religijnej odcisnęło się we mnie przede wszystkim uczęszczanie na nabożeństwa w kościele, oddalonym 4 km, do którego chodziliśmy pieszo niezależnie od pogody, oczywiście nie zapominając o modlitwie domowej, nie tylko tej zwyczajnej pacierzowej, ale także w oparciu o teksty liturgiczne, nieszpory itd. Poza Pierwszą Komunią – mam jeszcze zdjęcie z tego wydarzenia – przeżywaną ze skrupułami i pewnym lękiem, nie pamiętam nic z tego okresu, żadnego wspomnienia katechezy czy jakiegoś innego doświadczenia religijnego, jedynie ogólną atmosferę spokojną, piękną, zrównoważoną, w której żyłem. Miałem pewnego rodzaju naturalne podłoże religijne, któremu edukacja i otoczenie sprzyjały i je rozwijały. Chociaż nie myślałem o tym wyraźnie, czułem się wezwany do religijnego postępu. Przeglądając czasopisma, które moja ciotka otrzymywała – wśród nich „Rycerz Niepokalanej” wydawany wtedy przez o. Maksymiliana Kolbego – odkrywałem w nich, oczywiście, niektóre postacie świętych, ale żadna z nich mnie szczególnie nie przyciągnęła. Słyszałem o jezuitach, salezjanach. Co się tyczy franciszkanów, mieli oni klasztor w odległości ok. 15 km (Zakliczyn nad Dunajcem), gdzie jako dziecko poszedłem jeden raz w pieszej pielgrzymce na odpust Porcjunkuli i gdzie wyczerpany zemdlałem; to był mój jedyny kontakt z franciszkanami. Inne wspomnienie z dzieciństwa, jakie mam, to franciszkanin kapucyn, który raz odprawiał w parafii, do której uczęszczałem: Porąbka Uszewska.

Lata młodzieńcze

Po pięciu latach szkoły podstawowej powróciłem w 1933 roku do wioski rodzinnej, do dziadka ze strony mamy, który zajął się moją szkołą średnią. Otóż całkiem niedaleko, we wspomnianym miasteczku Kobylinie, istniał od XV wieku kościół i klasztor, w którym franciszkanie po pierwszej wojnie światowej otwarli kolegium – internat. Zostałem tam przyjęty we wrześniu 1935 roku do szkoły, która trwała trzy lata i kilka miesięcy. Było to skromne kolegium dla około stu chłopców, prowadzone przez wspólnotę dziesięciu zakonników, z których wszyscy, z wyjątkiem jednego brata zakonnego, Wacława, byli naszymi nauczycielami. Mam w pamięci do dziś ich postacie i nazwiska: Benedykt Kolon, gwardian i nauczyciel greki, Chryzostom Kurek, dyrektor, Anatol Kutz, Norbert, Rajmund, Ignacy … i dwaj bracia klerycy, którzy odbywali staż. Mieszkali w skrzydle klasztoru dla nich przeznaczonym; prawie nic nie wiedzieliśmy o ich prywatnym życiu. Poza ich obecnością na lekcjach – solidnych, wymagających, których wymiar kulturalny: literatura, historia, języki, szczególnie mnie interesował – widziało się ich tylko w kościele w czasie celebracji Mszy świętych, nieszporów, wspólnych modlitw rano i wieczorem, spowiadania. Z kontaktów osobistych, jakie miałem z przełożonymi kolegium i nauczycielami, mam tylko pozytywne wspomnienia. Byli to ludzie prości, ludzcy, przyjacielscy. Wydaje mi się, że prawie od razu, przez pewnego rodzaju urzeczenie, narzucała mi się oczywistość, że powinienem podjąć ten rodzaj życia, które jednak znałem tylko z daleka. Nie przypominam sobie, żebym czytał jakiś życiorys Franciszka ani żebym był szczególnie zafascynowany jego postacią. To, czego pragnąłem, i to coraz bardziej wyraźnie, w zalążku, to było: „hanc vitam accipere”, przyjąć czy podjąć takie życie (2 Reg 2,1). Przygotowywałem się do tego, myśląc nawet o takim czy innym detalu praktycznym habitu franciszkańskiego. Doświadczenie w czasie nauki, jakie przeżywałem podczas tych lat, to było przede wszystkim pewnego rodzaju nasiąknięcie chrześcijańskie, najpierw estetyczne, z powodu piękna nabożeństw, psalmów i pieśni religijnych o głębokiej treści poetyckiej, powiązane przecież z życiem braci, zharmonizowanym przez modlitwę i pracę, pokornym i braterskim ich sposobem bycia. Tego właśnie pragnąłem, nie wiedząc dobrze, na czym to było oparte ani też skąd to pochodziło. Trzeba było wstrząsu w czasie mojej nauki w kolegium – w rzeczywistości w moim życiu – abym, mając około 16 lat, bardziej uświadomił sobie to, czego szukałem.

Mój ojciec mieszkający w Kanadzie i powtórnie ożeniony zdecydował, abyśmy ja i moja siostra przyjechali do niego. To położyło kres marzeniu o życiu franciszkańskim w Polsce, które poszłoby drogą klasyczną, jasno wytyczoną. Przeczuwając, że to pociągnie za sobą konsekwencje nie do przewidzenia, opierałem się temu wykorzenieniu, myśląc nawet, aby tego uniknąć, o ucieczce do jakiegoś klasztoru franciszkańskiego w innych regionach Polski. Ale będąc małoletnim, musiałem się pogodzić z wolą ojca. Nasz wyjazd do Kanady opóźnił się wiele miesięcy, podczas których, schroniwszy się u ciotki na południu Polski, przeżywałem kryzys samotności i pogłębienia. Przewidując sprzeciw rodziny wobec mojego powołania, umocniłem się w decyzji, aby iść za nim pomimo wszystko, jakiekolwiek byłyby przeszkody. To zobowiązywało mnie do liczenia tylko na Boga, którego przez samotność, czas wolny, uczęszczanie do kościoła i jego liturgie, mogłem lepiej poznać. Jeśli Franciszek – jego przesłanie – nie występowały w tym wyraźnie, odkryłem potem, że na pewnym poziomie on towarzyszył dojrzewaniu mojego powołania chrześcijańskiego.

Jednego razu w Kanadzie, odrzucając inne wybory czy karierę, które proponowała mi rodzina, przeczytałem po polsku, po raz pierwszy, życiorys Franciszka napisany przez Euzebiusza Statecznego OFM i zrobiłem jego streszczenie. W tym samym też czasie ułożyłem po polsku wiersz składający się z dziewięciu zwrotek na cześć świętego, w zeszycie, który zachowuję do dziś. Odczytując go ponownie dzisiaj, odnajduję w nim, że oprócz kilku rysów „romantycznych”, ptaków itd., przypisywanych Franciszkowi przez pisarzy XIX wieku, dotyka właściwych i głębokich aspektów jego osobowości „szaleńca Bożego, w którego ślady chcą iść i naśladować go niektórzy jeszcze dzisiaj”. U dołu wiersza napisałem 6 lipca 1939 roku: „ja muszę stać się bratem mniejszym, przysięgam Ci to, Panie Jezu”. Opierając się wszystkim naciskom i przechodząc ponad przeszkodami – dwie odmowy w kolegiach franciszkańskich: jedna w kanadyjskiej prowincji Quebec – nieznajomość języka, druga ze Stanów Zjednoczonych – niemożliwość przyjazdu do kraju z powodu wojny – zostałem przyjęty do kolegium franciszkańskiego w Zachodniej Kanadzie – Edmonton. Zredukowani do około czterdziestu uczniów, z powodu wojny w Europie, w którą Kanada także się zaangażowała, byliśmy w kontakcie rodzinnym ze wspólnotą franciszkańską, która prowadziła kolegium. Tam poznałem piękne i wspaniałe postaci braci: Alphonse-Claude Laboissière, Colomban, Cuthbert. To były dla mnie miesiące rozwoju duchowego. Karmiony lekturami w języku angielskim i francuskim, których się uczyłem, i samotnym rozważaniem, które praktykowałem. Tam przepisałem regułę Franciszka po łacinie, ale tym, co odkryłem na pierwszym miejscu, było to, co jest centrum życia chrześcijańskiego: kontakt i doświadczenie Boga i Jego miłości do mnie, poznanie siebie, swoich słabości, ale także zaufanie i oddanie siebie Miłości. To zapisałem wtedy w zeszycie; odczytując to ponownie dzisiaj, jeszcze się dziwię. Pomimo aspektu młodzieńczego, literackiego i sentymentalnego, zbytniego skupienia się na moim „ja”, zarysowuje się już na pierwszym planie odkrycie Boga rozmiłowanego w człowieku.

2. DROGA FRANCISZKAŃSKA I JEJ EWOLUCJE

 1. Etap „obserwancji literalnej”: 1940-1950

Po sześciomiesięcznym pobycie w Edmonton (wrzesień 1939 – marzec 1940), jako że była wojna i pobór do wojska oraz że kolegium nie oferowało mi niczego więcej w nauce, zaproponowano mi, abym wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych w prowincji kanadyjskiej św. Józefa. Nowicjat znajdował się w Lennoxville w Québecu, regionie francuskojęzycznym Kanady. Po otrzymaniu z rąk arcybiskupa Mc Donalda sakramentu Bierzmowania, którego nie przyjąłem w Polsce, przybyłem do nowicjatu kilka dni po Wielkanocy, gdzie razem z trzema innymi kandydatami przyjąłem habit Zakonu 7 kwietnia 1940. W wieku 17 lat realizowałem wreszcie z entuzjazmem „marzenie mojego życia”, wchodząc w świat, który znałem dotąd tylko z daleka. Prowincja franciszkańska św. Józefa w Montrealu, do której się włączyłem, założona przez braci franciszkańskich około pół wieku wcześniej, była wtedy w pełnej ekspansji liczebnej – około 500 członków – i geograficznej: cała Kanada, misje w Japonii, Korei, Chinach, z nowicjatami po 10-15 młodzieńców. Była ona wówczas pośród najbardziej obserwanckich, wierna literalnie Regule i Deklaracjom papieskim dotyczącym odrzucenia posiadania, zakazu używania pieniędzy, przepisów co do ubioru. Życie było bardzo surowe: spanie na gołej ziemi – deski i siennik, bez bielizny osobistej, posty długie i rygorystyczne, milczenie, praktyka różnych „pokut” i siedem oficjów liturgicznych z jutrznią o północy, odmierzających rytm dnia. Poddawałem się tej formacji z młodzieńczym zapałem, pomimo doświadczanych czasem trudności, i czułem się szczęśliwy, byłem zadowolony. Ten sposób życia nie ciążył mi, tym bardziej że modlitwa liturgiczna przez swoje teksty, śpiew gregoriański, w który wprowadzał nas specjalista, gwardian klasztoru Amé Meloche, odkrywały mi harmonijną wizję Boga i człowieka, odpowiadającą życiu, jakie wiedliśmy. Formacja, której udzielał nam mistrz nowicjuszów, Séraphin-Joseph Benoit, była klasyczna: konferencje, które nie miały nic specyficznie franciszkańskiego, rzadkie spotkania osobiste, lektura do przeczytania i zrobienie streszczenia innych autorów, którzy pisali o życiu duchowym (Tanqueray, Dom V. Lehoday). Człowiek doświadczony i rozsądny, dawny misjonarz w Japonii, przedstawiając nam wymogi życia franciszkańskiego w aspekcie kanonicznym i kazuistycznym 24 przykazań obowiązujących „sub gravi”, których listę musieliśmy recytować z pamięci w refektarzu, otwierał nas też na inne sprawy, zachęcając do czytania „starych” autorów franciszkańskich, którzy odsyłali nas do samego Franciszka: Jordana z Giano, Rajmunda Lulla, Kroniki 24 Generałów, i wzywał nas „do kładzenia naszej cegiełki na ich w budowę Kościoła”. Lecz to odesłanie do samego Franciszka i jego przesłania było tylko pobożnym życzeniem. W istocie nie mam żadnego wspomnienia z tamtego czasu jakiejś lektury życiorysu Franciszka ani kontaktu z jego pismami, z wyjątkiem Reguły i Testamentu. Głęboko naznaczyło mnie w nowicjacie stwierdzenie, że istota powołania Zakonu, w który się angażowałem, polegała na obserwancji ścisłej, literalnej Reguły. Jako ukonstytuowana grupa nie powinniśmy niczego posiadać we wspólnocie, odrzucić używanie pieniędzy, żyć z „żebrania” – kwesty i darów – ubierać się inaczej, to wszystko oczywiście połączone z modlitwą, wspólnotą braterską, w pokornej relacji z ludźmi. W ciągu ośmiu lat formacji, trzy wspólnoty, w których żyłem, praktykowały te wymogi, jak zresztą wszystkie klasztory Prowincji. Surowe, ascetyczne, zdyscyplinowane, „klasztorne”, jak się wtedy mówiło, to było życie, które miało sens i ja brałem je bardzo poważnie, z pewnym rygorem, jeśli nie z bezkompromisowością.

Profesję życia zakonnego złożyłem w dzień Wielkanocy, 13 kwietnia 1941. Następnie było siedem lat studiów: filozofia w mieście Québec (1941-1944), teologia w scholastykacie w Rosemont (Montreal, 1944-1948). Zachowując zawsze w pełni wizję literalistyczną specyfiki franciszkańskiej, otwierałem się, na poziomie duchowym, na wpływy teologiczne i liturgiczne; odkrywałem także mistyków, takich jak: Aniela z Foligno, Ruysbroek, Harphius, Maria od Wcielenia, Teresa z Lisieux, to, co stanie się w przyszłości fundamentem mojego życia wiary. To w Québecu na początku moich studiów zetknąłem się wreszcie z pismami Franciszka; najbardziej zafascynowało mnie Uwielbienie Boga Najwyższego i 23. rozdział z Pierwszej Reguły, które przepisałem i nosiłem przy sobie. Przejrzałem także Żywoty napisane przez Tomasza z Celano i Bonawenturę oraz przeczytałem z zainteresowaniem książkę A. Gemellego, Przesłanie św. Franciszka do współczesnego świata, będącą wówczas dobrą prezentacją historyczną przygody franciszkańskiej na przestrzeni wieków. Jako że ćwiczyłem się w pisaniu – po francusku, który stawał się stopniowo moim pierwszym językiem – opracowałem dla publikacji studenckiej kilka wierszy i tekstów, z których jeden nosił tytuł: Dla lektury pism św. Franciszka. W nim już została zawarta intuicja, która w przyszłości będzie towarzyszyć wszystkim moim badaniom: „Aby dotrzeć do samych źródeł życia Franciszka, aby zobaczyć, jak on kochał Boga, jak postrzegał życie duchowe, jak je przeżywał, trzeba czytać jego pisma”. I dalej następował komentarz do Uwielbienia Boga Najwyższego i 23. rozdziału Pierwszej Reguły. Tak więc po trochu, przed wizją zdecydowaną i okrojoną życia franciszkańskiego według interpretacji literalnej, której trzymałem się przez lata, otwierał mi się, pod wpływem tekstów Franciszka, horyzont szerszy i głębszy. On miał odegrać dużą rolę w ewolucji mojej drogi franciszkańskiej w przyszłości. W trakcie studiów teologicznych jeden brat, Dominique Bonin, człowiek oryginalny, pasjonat historii początków franciszkańskich, dał nam poznać smak źródeł i klucz do ich interpretacji. Magister studentów, Léonard Puech, od którego nauczyłem się prawdziwej metody teologicznej, był pierwszym, który próbował wyjść poza komentarz czysto prawny i kazuistyczny Reguły, przedstawiając ją jako drogę duchową. Były to pierwsze otwarcia franciszkańskie; one pojawiały się, podczas gdy wszystko było jeszcze przywiązane do ideologicznej ramy tradycyjnej, i ja zaczynałem dostrzegać w niej ograniczenia i słabości. Obserwancja literalna Reguły w konkrecie życia w obecnym czasie nie była zrozumiała sama przez się, zwłaszcza dla grupy. Gdy chodzi o wymiar „kontemplacyjny” naszego życia, pomimo sztywnej ramy modlitwy liturgicznej i różnych praktyk pobożnych, stawał się on coraz bardziej formalistyczny. Powstawała więc we mnie podwójna aspiracja: radykalizm w obserwancji osobistej – ubóstwo, przyzwyczajenia ascetyczne itd. i pragnienie życia bardziej kontemplacyjnego, w którym modlitwa liturgiczna i osobista miałaby prawdziwe swoje znaczenie i miejsce, a to też zakładało oczywiście potrzebę odosobnienia i samotności. Jeszcze jako student napisałem i opublikowałem teksty, które świadczą o tym niepokoju i poszukiwaniu: „Franciszek i zakon benedyktyński”; „Domy skupienia”; „Bracia mniejsi na Soborze Trydenckim”.

Wyświęcony na kapłana w 1948 roku, zostałem posłany do domu nowicjackiego, gdzie odnajdywałem ramy życia, które lepiej odpowiadało temu, czego szukałem. Będąc niespodzianie zaangażowany do prowadzenia przez jeden rok wykładów biblijnych w wyższym seminarium diecezjalnym, kontynuowałem moje pogłębienie teologiczne i duchowe. Nawiązałem kontakt z niektórymi domami odosobnienia i skupienia – ritiri – we Włoszech i nowymi doświadczeniami, z myślą promowania ich w mojej prowincji. Idea została przyjęta i zatwierdzona przez definitorium, ale nigdy nie była zrealizowana. Z jednym współbratem, Euclide Riopelem, próbowaliśmy przez dwa tygodnie życia pustelniczego w lesie : ogołocenie, surowość, modlitwa liturgiczna w ciągu dnia i nocy. Za aprobatą mojego kierownika duchowego, Paula Bourque, zaangażowałem się w życie radykalnego ubóstwa osobistego, a także praktyki intensywnej modlitwy codziennej. W tamtym czasie podróżowałem bez pieniędzy, autostopem. Mój wyjazd na studia do Rzymu, samolotem do Nowego Jorku, statkiem aż do Neapolu, następnie pociągiem, odbyłem w ten sam sposób, za zgodą, z trudem otrzymaną, prowincjała. Rozpocząwszy studia – Rzym, potem Jerozolima – które trwały pięć lat, próbowałem, oczywiście nie zawsze, czasem krytykowany, pozostać wiemy tej praktyce w miarę możliwości. A więc podczas pierwszych wakacji letnich w 1951 roku, po nawiedzeniu miejsc franciszkańskich w Dolinie Reatyńskiej, zatrzymałem się na dłuższy pobyt, idąc pieszo, jadąc autostopem, pociągiem opłacanym przez przyjaciół czy znajomych, na Alwerni, w San Damiano i w pustelni Bellegra. Aby uzasadnić i umotywować moją koncepcję życia ewangelicznego, w czasie pobytu w Fonte Colombo opracowałem tekst: „Problem Reguły franciszkańskiej w XX wieku”, który przedstawiał się jako rodzaj manifestu, karty na rzecz obserwancji literalnej Reguły, takiej, jaką proponowała wielowiekowa tradycja, ale która nie była już praktykowana przez ogół Zakonu. Odczytując dziś ten tekst, bardzo ideologiczny, o charakterze zdecydowanym, absolutnym, napisany z zapałem i przekonaniem – opublikowany tylko po hiszpańsku („Cantabria Franciscana”, 10 (1952) 128-132) – mówię sobie, że on mógłby służyć dziesięć lat później jako reguła dla „Braci Mniejszych Odnowionych” we Włoszech, którzy zaangażowali się w takim kierunku!

Taka była moja wizja franciszkańska dziesięć lat po wstąpieniu do Zakonu. Ja wziąłem na serio to, co było przedstawiane w ciągu wieków jako oryginalność naszego życia ewangelicznego, uznana przez Kościół, podejmowana bez przerwy przez ruchy odnowy, przedstawiana w ciągu naszej formacji i która w prowincji kanadyjskiej była jeszcze ogólnie praktykowana. Moje osobiste wzrastanie chrześcijańskie, które dokonywało się w pogłębieniu wiary i wierności Ewangelii, popychało mnie w tym kierunku. Mocno wierzyłem, że to właśnie drogą rzeczywiście radykalnego ubóstwa, mocnego doświadczenia duchowego trzeba mi iść osobiście i we wspólnocie. Ten pierwszy etap mojego życia franciszkańskiego mógłby być scharakteryzowany jako etap obserwancji literalnej Reguły. Zostanie on poddany próbie po moim przybyciu do Rzymu, przez zapoznanie się z realną sytuacją życia Zakonu, przez rozczarowanie i walki, które to wywoła we mnie.

2. Etap rozczarowań, nowa wizja i walki: 1950-1964

Lata studiów: 1950-1955

Przybywszy do Rzymu na studia w Papieskim Ateneum Antonianum, żyłem tam przez trzy lata. Było nas około stu studentów. Dyscyplina i porządek dnia były jak w koszarach. Celebracja Mszy – indywidualnych – i liturgia godzin, podzielona na dwa długie bloki, rano i na początku popołudnia, była ciężka i sformalizowana. Relacje ludzkie były trudne i praktykowane przede wszystkim według pokrewieństwa językowego – nauczanie było po łacinie. Odkrywałem życie franciszkańskie we Włoszech, to bardzo szczególne w domach studiów, a w czasie wakacji letnich w sanktuariach: Asyż, Alwernia, Dolina Reatyńska. Potem, zawsze w czasie wakacji i podczas pobytów na nauce języków, były kolejno doświadczenia życia we Francji – 1952, w Austrii, Niemczech, Holandii – 1953. Dwa lata spędzone w Jerozolimie 1953-1955, z racji studiów biblijnych, zetknęły mnie z braćmi z Kustodii Ziemi Świętej, Jordanii, Egiptu, Libanu. Były to czasy przedsoborowe. To, co odkrywałem jako styl życia, nie było, oczywiście, negatywne. Przyjęcie było wszędzie braterskie, serdeczne i ubogacające, stała cecha franciszkanizmu … Ale to, co według mojej wizji było istotne: autentyczne życie modlitwy wspólnotowej, ubóstwo indywidualne i kolektywne, relacje zwyczajne i silne, pozostawiało nieco do życzenia. Karmiłem się lekturami: teksty Franciszka, jego pierwotne biografie, autorów współczesnych: L. Casutt, Das Erbe eines grossen Herzens, Vitus a Bussum, a w dziedzinie teologicznej bardziej ogólnej to, czego poszukiwano i o czym pisano przede wszystkim we Francji po linii „nowej teologii”: Daniélou, de Lubac, czasopismo „La Vie Spirituelle”. Było mi brak formy życia, którą poznałem w Kanadzie i wiele cierpiałem z powodu takiego życia, jakie było prowadzone w Rzymie. Wykłady suche, które nie wnosiły czegoś wielkiego, styl modlitwy dekadencki i formalistyczny, brak milczenia. Ogólny stan życia franciszkańskiego wydawał mi się mierny; niezadowolony, postrzegałem go negatywnie i stawiałem sobie pytanie, czy nie powinienem szukać gdzie indziej, na przykład u kartuzów czy w pustelni, jak ta w Vézelay, której początki poznałem przy o. François-Marie Aubercie. Zresztą, zdałem sobie sprawę, że mój sposób praktykowania ubóstwa – odrzucenie używania pieniędzy itd. – nie był zawsze do zrealizowania przeze mnie ani do przyjęcia przez innych; stopniowo mój radykalizm w tym punkcie stawał się problematyczny. Żeby wiedzieć, co robić, konsultowałem się z ludźmi doświadczonymi: o. Eusèbe Ménard, o. Henry z „La Vie Spirituelle”; odpowiadano mi, że „reformę” powinno się robić nie przez odejście, ale od wewnątrz. Decydującym przełomem w moim poszukiwaniu było spotkanie w Jerozolimie Małych Sióstr od Jezusa, założonych przez Karola de Foucauld. U nich odkryłem, jak wówczas zapisałem, „ubóstwo kochane, nie sztuczne, odrzucenie urządzania się i organizacji, ducha wzajemnego otwarcia, braterstwo zwyczajne i serdeczne, a nade wszystko autentyczne szukanie Jezusa”, jak również obecność „w sercu mas”. Czytałem z żarliwością książkę o. Voillaume, która właśnie wtedy się ukazała pod takim tytułem. Wydawało mi się więc oczywiste, że rodzaj życia, do którego aspirowałem w sposób jeszcze nie w pełni określony, nie polegał na literalizmie, takim, jak go sobie wyobrażałem, ale raczej na stylu przypominającym życie, jakie wiodły wspólnoty Braci i Sióstr od Jezusa. Ich doświadczenie przypominało bardziej życie franciszkańskie w jego początkach niż nasze aktualne struktury, jakiekolwiek by one były.

Po zakończeniu moich studiów biblijnych – lato 1955 – przed powrotem do Kanady, myśląc, że nie mógłbym nigdy znaleźć w Zakonie możliwości życia w taki sposób, zwróciłem się listownie do o. Voillaume z prośbą o spotkanie, aby rozpoznać, czy nie jestem wezwany, aby dołączyć do Małych Braci. Poradził mi nawiązać kontakt z centrum formacji jego wspólnot w Saint Rémy koło Monbard, aby pomówić o tym z mistrzem nowicjatu. Po pobycie przez blisko dwa tygodnie w St-Rémy i na Île St-Gildas, gdzie widziałem się z o. Voillaume, s. Madeleine i innymi braćmi, spotkałem br. Milada, mistrza nowicjuszów. Po długich rozmowach dał mi do zrozumienia, że przejście byłoby porażką, łatwym rozwiązaniem; moim obowiązkiem jest pozostać bratem mniejszym i próbować wcielać w życie wartości, które uważam za istotne dla powołania franciszkańskiego, najpierw osobiście, ale także wspólnotowo. To był kolejny zwrot. Pięć lat rozczarowania z powodu sytuacji globalnej Zakonu, cierpień i krytyki, pozwoliło mi zdać sobie sprawę, że moja wizja fundamentalna prowadziła donikąd. Zresztą, to, co ja dostrzegałem jako prawdziwe życie franciszkańskie i co znajdowałem nakreślone i w poszukiwaniu przedsoborowym życia zakonnego, i w doświadczeniu wspólnot Małych Braci, powinienem starać się realizować w ramach mojego życia brata mniejszego. Po rozczarowaniu i krytyce będzie dziesięć lat wysiłków i walki, aby do tego dojść.

Lata nauczania: 1955-1964

Powróciwszy do Kanady, zostałem mianowany wykładowcą egzegezy, liturgii i okazjonalnie dogmatyki w Studium Franciszkańskim w Rosemont, Montreal. To była wtedy wspólnota od 30 do 45 studentów teologii. Razem z gronem wykładowców i innymi braćmi liczyliśmy od 60 do 85 franciszkanów w ramach klasztoru, dobrze zorganizowanego, ale trochę ciężkiego. Było to środowisko młode i stymulujące z punktu widzenia ludzkiego i intelektualnego. Nie brakowało tam wybijających się osobistości. Wrzenie religijne, kulturowe, nacjonalistyczne w tych latach przedsoborowych wspomagało, była sprzyjająca atmosfera do doświadczeń i refleksji. Szybko zaangażowałem się w to, co działo się w Montrealu w dziedzinie biblijnej, liturgicznej, ekumenicznej. Poznawszy w Jerozolimie i we Francji rodzinę zakonną Karola de Foucauld, po przyjeździe do Montrealu nawiązałem kontakt z kapłanami z „Iesus Caritas”, Jacques’em Lafèvre’em i G. Bélangerem, później biskupem w Valleyfield, którzy stali się moimi towarzyszami i przyjaciółmi. Wychodząc od tego, co ja z tych kontaktów otrzymywałem, odkrywałem w przesłaniu Franciszka bliskość z tymi wszystkimi wartościami i nowymi możliwościami wyrażenia ich w naszych czasach. Na poziomie ściśle franciszkańskim śledziłem uważnie powrót do źródeł rozpoczęty w Niemczech wokół Kajetana Essera, czytając większość jego publikacji zaraz po ich ukazaniu się, jak również równoległy francuski powrót do źródeł, z takimi postaciami jak G. Hégo, Francis Debeer, Eloi Leclerc, którego książkę Mądrość Biedaczyny, wtedy wydaną, przeczytałem; głęboko mnie poruszyła. Z kilkoma bardziej otwartymi studentami pracowaliśmy nad pismami Franciszka, które pobudzały nas do odpowiedzi, modyfikowały naszą wizję, otwierały nam nowe horyzonty i skłaniały do szukania sposobu, jak wcielać je konkretnie w nasze życie. Rezultaty tego zostały opublikowane w piśmie studentów „Studium” pod tytułem: „Jak przebaczenie Boga”. Niektórzy z tych braci, Laurent Gallant, David Flood, Paul Lachance, a później Pierre Brunette kontynuowali następnie swoje studia wyższe, swoje badania i zaangażowanie po tej linii. W towarzystwie jednego czy drugiego z tych studentów, w czasie wakacji akademickich próbowałem kilka razy doświadczeń życia pustelniczego, przez zamieszkanie w lesie i pracę fizyczną. Ale władze Prowincji w czasach prowincjała Fulgence’a Boisverta nieufne wszelkim nowościom, wcale nas nie zachęcały; przeciwnie, w ich oczach uchodziłem za niebezpiecznego agitatora. Na początku mojego pobytu w Rosemont opracowałem coś w rodzaju manifestu, w którym starałem się sformułować to, co uważałem za problemy i projekty życia franciszkańskiego. Zaproponowałem w nim dla Prowincji „doświadczenie, które byłoby zarazem przedłużonym odosobnieniem, tydzień studium i próba realizacji integralnego życia franciszkańskiego poza ramami zwyczajnego klasztoru”. Jeżeli w ciągu tych lat jakieś postępy i modyfikacje mogły być wprowadzone w życie wspólnotowe, one odnosiły się przede wszystkim do modlitwy liturgicznej: jej właściwy rozkład, jej celebracja piękniejsza i bardziej godna. Na poziomie franciszkańskim, jeśli u niektórych braci było pogłębienie teoretyczne pism Franciszka, to były przede wszystkim podnoszone problemy i niezadowolenie z ram i stylu życia, jakie prowadziliśmy. Praktycznie prawie nic nie mogło być zrealizowane, tak ociężałe były struktury, nieufność władz względem mnie, co przeszkadzało każdemu konkretnemu doświadczeniu. Otworzyłem się wobec ówczesnego ministra generalnego, Augustyna Sépinskiego, do którego w 1958 roku wysłałem list, w którym sformułowałem w tych słowach projekt, jaki nosiłem w sobie i proponowałem braciom: „… życie oparte na modlitwie liturgicznej i wewnętrznej bardzo intensywnej, pogłębionej od czasu do czasu w miarę potrzeby przez doświadczenia pustelnicze; życie w wielkim ubóstwie – budynki, środki utrzymania, poziom życia, praca – które by nas złączyły z klasami biednych; życie w miłości i wzajemnej otwartości, ułatwione, zresztą jak ubóstwo, przez małe wspólnoty; życie świadectwa, obecności pokornej, cichej i pełnej miłości w środowiskach najbiedniejszych i najbardziej oddalonych od Chrystusa. Jednym słowem, życie możliwie jak najbliższe heroicznym wymogom naszego ideału”.

Jeśli sympatyczne środowisko braci studentów było w ogólności otwarte na to, co próbowałem przekazać przez moje wykłady z egzegezy, liturgii i przez moje idee franciszkańskie, grono profesorów nie było wcale temu życzliwe – przynajmniej tyle mogę delikatnie powiedzieć – i moje dziesięć lat profesury zakończyło się w sierpniu 1964 roku przez decyzję prowincjała Luca Chabot, aby położyć kres mojemu nauczaniu i mojej obecności w Rosemont. Powodem tego była, bez wątpienia, moja osobowość, a przede wszystkim wpływ, jaki miałem na studentów, który uważano za niebezpieczny. Jeśli to było bardzo bolesne, paradoksalnie po okresie rozczarowania i walk miał się otworzyć dla mnie, w sposób nieoczekiwany, okres realizowania projektu, który dojrzewał we mnie od dawna, ale pozostawał teorią. Jednakże moje więzy z moją Prowincją nie zostały zerwane. Pozostaję zawsze prawnie jej członkiem i utrzymuję braterskie relacje z wszystkimi braćmi, odwiedzając często Québec, gdzie mieszka także część mojej rodziny. Następni prowincjałowie: Sylvère Leblanc, Henri Ethier, Gilles Bourdeau, Régent Raymond, Pierre Brunette i Marc Le Goanvec zawsze wyrażali zgodę, abym kontynuował pobyt we Francji, włączony do prowincji w Lyonie, bez zerwania mych więzów z prowincją w Montrealu.

3. Trzeci etap: Realizacja: 1964-1994

Taizé: 1964-1972

Przybyłem tam pod koniec października 1964, aby żyć prawie osiem lat, do kwietnia 1972. Przyjęty przez brata Rogera, który od początku zaszczycił mnie zaufaniem i prawdziwą przyjaźnią, przeżyłem w Taizé, tak uważam, najpiękniejsze lata mojego życia. Z trzema czy czterema braćmi różnego wieku i pochodzenia: Belgiem, Louisem Coolen, Francuzami Yves’em Magnan, Gauthierem de Wavrin, Holendrem Théo Van den Broekiem, Włochem Francesco Azzimontim i wieloma innymi, którzy spędzili tam jakiś czas, staraliśmy się realizować to, co uważaliśmy za prawdziwy projekt franciszkański. Pod wpływem środowiska i atmosfery Taizé, pobudzeni przez to, czym żyła cała wspólnota, autonomiczni, ale w pełni włączeni w jej życie, odkrywaliśmy poniekąd nasze własne powołanie. Strona materialna naszej malutkiej wspólnoty przypominała, przynajmniej na początku, Rivotorto: stary i zrujnowany wiejski dom z trzema pomieszczeniami, gdzie oprócz wody i elektryczności nie było ani sanitariatów, ani ogrzewania; całkowita zależność od wspólnoty co do mieszkania i wiktu, pracy do wykonania, działalności związanej z kontaktami i przyjmowaniem gości. Bardzo piękna i prosta modlitwa, w której uczestniczyliśmy, zachowując całkowicie naszą specyfikę, antycypowała już to, co przyniesie reforma liturgiczna Soboru, który właśnie dobiegał końca w tych latach i którego „Ojców” spotykało się wtedy w czasie ich wizyt w Taizé – zapraszanych przez brata Rogera i Maxa Thuriana, obserwatorów soborowych. Gdy chodzi o nas, uczyliśmy się żyć w małej wspólnocie: równość i odpowiedzialność wszystkich, częste spotkania, przejrzystość i prostota w relacjach, dzielenie obowiązków domowych. Byliśmy w ścisłej więzi z ministrem prowincjalnym w Lyonie, Damienem Grégoire, człowiekiem otwartym, umiejącym słuchać i osobistym przyjacielem brata Rogera. To, czym próbowaliśmy żyć wtedy, było uznane i zatwierdzone, dzięki niemu i Taizé, nawet przez władze rzymskie, Święte Oficjum! Była to dla nas pewnego rodzaju wiosna franciszkańska … Tym bardziej że z racji naszej obecności w Taizé odwiedzali je prowincjałowie franciszkańscy francuscy, niemieccy, jak również Konstantyn Koser, najpierw wikariusz, potem minister generalny Zakonu, którzy zapraszali nas do brania udziału w refleksji, jaką Zakon podjął od 1968 roku nad odnową do dokonania. Dla mnie faktycznie Taizé było miejscem, gdzie dużo zastanawiałem się nad naszym charyzmatem, próbowałem sformułować go i wyrazić w tekstach opracowanych w tym czasie. Z inspiracji Damiena Grégoire opracowałem, począwszy od wiosny 1965, długi dokument zatytułowany: „Dla odnowy ewangelicznej Zakonu Braci Mniejszych”, w którym już pojawiła się większość tematów, które miałem rozwinąć w przyszłości. Z Damienem i innymi braćmi wziąłem udział, w tymże samym roku, w kongresie w Noordwijkerhout (Holandia), który zgromadził rodzinę franciszkańską I Zakonu, francuską, niemiecką, belgijską, na którym mieli wystąpienia między innymi Kajetan Esser i Roger Etchegaray, przyszły biskup i kardynał. Na prośbę prowincjałów francuskich byłem członkiem komisji, która zebrała się w 1966 roku w Exaten (Holandia) pod przewodnictwem Kajetana Essera i miała za zadanie opracowanie dokumentu bazy – documentum spirituale – na temat odnowy Zakonu. Z trzech projektów tego tekstu, przedstawionych kolejno przez Francisa Deebera (Francja), Sigismonda Verhey (Holandia) i przeze mnie to właśnie mój zatytułowany: „Deklaracja na temat życia Braci Mniejszych we współczesnym świecie”, został wzięty jako dokument bazowy komisji. Następnie uczestniczyłem jako ekspert w długiej – trwającej trzy miesiące – kapitule generalnej w 1967 roku, która była dla Zakonu pewnego rodzaju Vaticanum II i na której przedstawiłem opracowanie „Pierwsza ocena jego tekstów”. Oprócz kilku artykułów dotyczących aktualności franciszkańskiej tychże lat: „Kontestacja czy tworzenie”; „Franciszek, kontestator w imię Ewangelii”, pracowałem z moim współbratem Davidem Flood nad Pierwszą Regułą, książką, która ukazała się w 1973 roku pod tytułem La naissance d’un charisme (Narodziny charyzmatu). Ja przetłumaczyłem tekst Davida na francuski i opracowałem trzecią część książki: „Reguła wobec naszych pytań”. To była pierwsza, we współpracy, moja książka o tematyce franciszkańskiej.

Więcej, mając sprzyjającą sytuację do doświadczenia życia franciszkańskiego nowego typu, jak również płodny czas dojrzewania i wyrażania moich idei odnoszących się do fundamentów ewangelicznych tego życia, Taizé pozwoliło mi na bardzo liczne kontakty ze światem franciszkańskim i poza nim. Najpierw oczywiście, z ministrem generalnym Koserem, który wiele razy odwiedził Taizé i wspierał nas swoimi radami. Nie wspominając o bardziej niż braterskim przyjęciu, jakie okazała mi prowincja z Lyonu, mogłem, poprzez podróże i spotkania, poznać braci nie tylko z Francji, ale także Niemiec – nawet z komunistycznego Berlina Wschodniego – z Holandii, Belgii, Włoch, Hiszpanii, i aż z Japonii i Korei. Przez kapucyna z Turynu, Cesare Vittonato, nawiązałem więź z braćmi z Monte dei Cappuccini, a przez Francesco Azzimontiego – młodego brata z prowincji mediolańskiej, który będzie dzielił przez długi czas nasze życie w Taizé i oczywiście potem – poznałem licznych braci włoskich. Odkryłem od 1969 roku „Pustelnię Franciszkańską” w Campello sul Clitunno, która była dla mnie łaską i gdzie mogłem przeżywać wiele razy okresy samotności. Poznałem bliżej o. Kajetana Essera i pracowałem z nim, związałem się przyjaźnią z młodym Enzo Bianchim, który zaczynał wtedy swoją przygodę, realizującą się jako wspólnota z Bose. Lata w Taizé były dla mnie jakby laboratorium. Konkretnie nasza wspólnota od czterech do pięciu braci szukała i tworzyła, z entuzjazmem początków i życzliwością środowiska, styl życia opartego na modlitwie, braterstwie, byciu małymi w posłudze. Bez idealizowania, mogę powiedzieć, że mimo naszych różnic charakterów i napięć, budowaliśmy każdego dnia coś autentycznego jako życie franciszkańskie. Chociaż moje pierwsze zainteresowania i publikacje: Célibat et Communauté (Celibat i Wspólnota, 1967); La vie religieuse au tournant (Życie zakonne na przełomie, 1971), były poświęcone historii i teologii tej formy życia, i uczestniczyłem aktywnie w tym, co we wszystkich dziedzinach działo się wtedy w Kościele i w świecie, widziałem coraz jaśniej to, co wydawało mi się jądrem projektu ewangelicznego Franciszka z Asyżu. Łaską Taizé było z jednej strony umożliwienie dojrzewania wizji charyzmatu franciszkańskiego, a z drugiej stworzenie warunków niemal idealnych, aby go wcielać w konkretności codziennego życia. Nadzwyczajne doświadczenie zakończyło się nieoczekiwanie i w przykry sposób po Wielkanocy 1972 roku. Wraz z wejściem katolików do wspólnoty nasza obecność jako grupy nie miała już pastoralnej racji bycia. Nie wiedząc, jak opuścić Taizé oficjalnie, bez zbytnich tłumaczeń i bez robienia zamieszania, we trzech, którzy zostaliśmy, Damien, Francesco i ja, wyjechaliśmy prawie po kryjomu, „po angielsku”, ku zaskoczeniu i wielkiej stracie dla wspólnoty. Ten wyjazd jednak nie zerwał naszych więzi, szczególnie Francesca Azzimontiego i moich, z Taizé i jego przeorem. „Pojednanie”, charyzmat wspólnoty, odegrało głęboko swoją rolę później.

Po zakończeniu ośmiu lat pobytu nie miałem żadnego dokładnego projektu przyszłości; trochę myślałem o roku sabatycznym, być może w Ziemi Świętej, przed ewentualnym powrotem do Kanady. W czasie ostatnich rekolekcji, które odprawiliśmy we trzech w Thil koło Taizé u dominikanów, Damien, z którym spotkał się Louis Coolen będący od roku w Saorge, mówił mi o projekcie, który tenże formował: stworzyć wspólnotę, która inspirowałaby się doświadczeniem przeżytym w Taizé i odpowiadałaby aspiracjom, które pojawiały się niemal wszędzie w Zakonie. Damien był odbiorcą tego projektu i być może inni z nim i on mnie żywo zachęcał, abym się do nich dołączył. To było nieoczekiwane i trzeba było szybko się decydować. W czasie samotnego marszu myślałem o tym i jeszcze raz przyjąłem nieoczekiwane wezwanie, aby pójść ku czemuś innemu, nieznanemu, nie zaplanowanemu. Ponownie wykorzeniony, spędziłem trzy miesiące, podróżując: Anglia, gdzie odwiedziłem franciszkańskie wspólnoty anglikańskie „Society of Saint Francis” i otrzymałem gościnę u Franciscan Friars of the Atonement; potem była Kanada, Stany Zjednoczone. Po powrocie do Europy Bruksela, Paryż, w lipcu i po wypełnieniu różnych przedsięwzięć, spotkaliśmy się w sześciu w La Tour d’Aigues w pobliżu Pertuis (Vaucluse), aby się poznać i przygotować naszą przyszłość, stwarzając nową wspólnotę. Ten nowy przełom mojego życia nie ja wymyśliłem czy wyobraziłem sobie; został mi zaprezentowany i przyjąłem go, po czym razem z innymi braćmi włączyłem się w jego realizację. Za zgodą prowincjała z Lyonu M.-André Fériota potwierdzającą wcześniejszą zgodę wydaną przez jego poprzednika Damiena Grégoire (1968) i Luca Chabota, prowincjała z Montrealu, otrzymałem pozwolenie na przebywanie w tej prowincji, z wszystkimi prawami i obowiązkami, nie będąc do niej kanonicznie wcielonym. Przyjęty jak brat żyłem odtąd w komunii i posłuszeństwie z następnymi prowincjałami: Augustinem Paré, Jeanem-Chrisophe’em Comminardim, Jeanem-Paulem Arragonem, Matthieu Smoldersem, Rogerem Marchalem, Dominiquem Joly.

Grambois: 1972-1994

Br. Louis Coolen opuścił Taizé rok przed nami – w 1971 – i zawsze pełen idei sformułował projekt nowej wspólnoty, który kapituła Prowincji św. Bernardyna z Lyonu zatwierdziła. To był czas, kiedy mówiło się o tych fundacjach nazywanych „nowymi wspólnotami”, a projekt dołączał do doświadczeń już istniejących w prowincji. W punkcie wyjścia było nas czterech braci dojrzałego wieku i doświadczenia: Louis, Belg, 60 lat; Damien Grégoire, były minister prowincjalny przez dwanaście lat, 55 lat; Michel Nycollin, kapucyn, on także były prowincjał Sabaudii, 45 lat; oraz ja, 50 lat. Prowincjał M. André, który dobrze nas rozumiał i dodawał nam odwagi, dołączył nam dwóch młodych w formacji. Byli to François Comparat, nowicjusz w Grenoble, 26 lat, i Bernard Grenouillbet, postulant nieco młodszy, którego spotkaliśmy w Taizé. Miejscem, które zaproponował nam biskup Awinionu, było Grambois, mała osada winnicza z obszerną plebanią przylegającą do skromnego kościoła romańskiego z XII wieku, wszystko w cudownym położeniu u podnóża góry Luberon. Nasze pierwsze spotkanie dla refleksji na modlitwie, wymiany myśli, zobaczenia miejsc, gdzie pragnęliśmy żyć razem, odbyło się i trwało pięć dni w La Tour d’Aigues u sióstr franciszkanek.

Uzgodniliśmy punkty fundamentalne projektu: prymat życia wiary i modlitwy, autentyczne braterstwo, pokorna i braterska obecność posługi w środowisku ludzi. Chcieliśmy żyć intensywnie wiarą, której pierwszym wyrazem jest modlitwa liturgiczna sprawowana z godnością i pięknem, wiarą, która będzie się stale karmić słowem Bożym i tradycją Kościoła, jak również przez okresy samotności, praktykowane indywidualnie i we wspólnocie. Nasze życie w braterstwie opartym na wzajemnej akceptacji, uznaniu i wsparciu, zakładało częstą wymianę myśli, podjęcie się przez wszystkich obowiązku organizacji i funkcjonowania domu, krótko mówiąc, współodpowiedzialność z gwardianem w animowaniu wspólnoty. Chcieliśmy usytuować się pośród ludzi z osady jako bracia i słudzy, „mniejsi i poddani wszystkim”, mieszkając i zarządzając domem, który nie należał do nas, zdecydowani żyć z pracy naszych rąk i naszych posług. Te trzy większe osie: doświadczenie duchowe, życie braterskie, bycie małymi we wszystkich naszych relacjach, stanowiły, w sposób oczywiście teoretyczny, istotę powołania franciszkańskiego i staraliśmy się wcielać je i ukazywać w konkretności życia podczas przeszło dwudziestu lat istnienia wspólnoty w Grambois. Zachęcani przez prowincję, mieliśmy pełną wolność w realizacji czegoś z życia franciszkańskiego, takiego, jak ja je pojmowałem pod koniec XX wieku. Uważam, bez ideologizowania przeszłości, że to był na poziomie praktycznym, po Taizé, najbardziej twórczy okres mojej drogi franciszkańskiej. Mogę powiedzieć to samo, gdy idzie o studium, refleksję, nauczanie i publikacje dotyczące przesłania ewangelicznego Franciszka z Asyżu, które mogłem podjąć i kontynuować w tychże kolejnych latach.

Dzięki zakonnikom ksawerianom, naszym sąsiadom z Pourraque, mogliśmy rozpocząć z entuzjazmem naszą przygodę „fundacji” w starych budynkach, w połowie opuszczonych, gdzie przez sześć miesięcy odbywaliśmy staż życia razem na wszystkich poziomach: modlitwa, wymiana myśli, refleksja, podjęcie odpowiedzialności materialnej, oczekując na przysposobienie plebanii w Grambois, gdzie wprowadziliśmy się na Wielkanoc roku 1973. Początkowy trzon wspólnoty złożonej z czterech braci: Louis, Damien, Thaddée, Michel będzie się trochę zmieniał w ciągu dwudziestu lat; po wyjeździe Michela, a później Damiena, Augustin Paré, on również dawny prowincjał, będzie przez jakiś czas stanowił jego część. Gdy chodzi o braci w okresie formacji początkowej, dołączyło się ich do nas w ciągu tych lat około dwudziestu, jako postulanci, nowicjusze, młodzi profesi, a połowa z nich dojdzie do profesji uroczystej. Wspólnota w Grambois włączyła się z sukcesem w „prace i codzienność” osady, będzie promieniować na poziomie religijnym w regionie, szybko stanie się znana i będzie miejscem kontaktów, spotkań, sesji formacji dla braci z Lyonu i innych prowincji Francji, jak również dla braci kapucynów. Chociaż nie była doskonała – napięcia i konflikty osobowościowe, zmęczenie i zmiany stanu zdrowia, rozeznawanie różnych kandydatów – uważam ze swej strony, że przeżyłem w jej łonie, w sposób realistyczny, prawdziwe życie franciszkańskie. Jak inni bracia brałem udział w życiu codziennym wspólnoty: kuchnia, porządki, utrzymanie ogrodu i inne obowiązki domowe. Wykonywałem w tejże wspólnocie odpowiedzialne funkcje: magister nowicjuszów, gwardian, definitor prowincji, różne posługi dla Zakonu. Pracowałem umysłowo, przede wszystkim na polu franciszkańskim: lektury, nauczanie, publikacje. Coraz częściej byłem proszony o udział w konferencjach, sesjach, o prowadzenie rekolekcji we Francji, w Belgii, we Włoszech, w Hiszpanii, Kanadzie, USA i gdzie indziej w świecie, co dawało mi możliwości licznych kontaktów i nawiązania znajomości. Mogłem także poznać wiele „małych wspólnot”, które chciały się wtedy poznać, we Francji przede wszystkim, ale również w Belgii, Holandii, we Włoszech, w Hiszpanii i Quebécu. W 1978 roku pod koniec października odbyło się spotkanie międzynarodowe przedstawicieli tego ruchu w Paryżu – Fontenay sous Bois – z obecnością, oczywiście, młodego prowincjała niemieckiego, Hermanna Schalücka. Po przeprowadzeniu ważnych ankiet i ich zebraniu zlecono mi opracowanie krytycznej ich oceny; jej tekst został następnie opublikowany w trzech językach.

Poszukiwania naukowe i publikacje

Moja praca intelektualna i jej rezultaty, nauczanie i publikacje, były inspirowane i opierały się na moim zadaniu formatora. Studiowałem historię rodziny franciszkańskiej i jej charyzmat, na pierwszym miejscu źródła, z uprzywilejowaniem dla pism Franciszka, które czytałem i interpretowałem jako egzegeta formacji, którym byłem. Dzieliłem się i rozpowszechniałem moją wiedzę przez wykłady, które prowadziłem dla braci i gdzie indziej – dla nowicjuszów jezuickich i na wydziałach katolickich w Lyonie, gdzie byłem promotorem kilku prac magisterskich i doktorskich, wśród nich prac Francesca Azzimontiego (1991, 1995).

Pierwszym wkładem, o który zostałem poproszony zaraz na początku po naszym przybyciu do Grambois – sierpień 1972 – było opracowanie, dla jednej z komisji kapituły generalnej w Madrycie (1973), projektu deklaracji na temat powołania Zakonu dzisiaj. Zrobiłem to w ciągu dwóch dni u klarysek w Voreppe. Mam do dziś rękopis tego pierwszego szkicu, dziwiąc się, że prawie wszystko zostało przyjęte, tak jak było, i promulgowane jako dokument oficjalny Zakonu. Następnie, w ciągu lat pobytu w Grambois, jak również później opublikowałem dziesięć książek, z których osiem na temat franciszkański. Trzy inne podejmowały inne tematy: doktorat z egzegezy Le radicalisme évangélique (1978); studium na temat fundamentów biblijnych życia zakonnego Suivre Jésus (1983); esej na temat możliwości doświadczenia Boga w świecie współczesnym Une absence ardente (1988).

Tematy franciszkańskie, które przedstawiłem, czy to sam, czy we współpracy, dotykają różnych aspektów naszego życia ewangelicznego. W La naissance d’uncharisme, o której już mówiłem, książce pomyślanej w Taizé z Davidem Floodem i Willibrordem van Dijkiem, kapucynem, opublikowanej w 1973, otrzymałem zadanie opracowania i przedstawienia ogólnego przesłania Pierwszej Reguły, z naciskiem na radykalizm wiary i doświadczenie Boga, które ono zakłada. Le projet évangélique de François d’Assise aujourd’hui (1977 i 8 przekładów)[3] konfrontuje przesłanie Franciszka ze światem XX wieku, w którym żyliśmy. W Un chemin d’Évangile (1982), wydanej pod silnym naciskiem Ernesta Caroli, dokonałem przedstawienia rodziny franciszkańskiej w formie diagnozy pod tytułem François d’Assise et sa posterité aujourd’hui. Z Théophile’em Desbonnets, Damie- nem Vorreux, Jeanem-François Godetem i s. M.-France Becker byłem u początku publikacji w Sources Chrétiennes pism Franciszka i Klary. Jak zawsze szczególnie interesowałem się tymi pismami, które stały się dla mnie ulubionymi i które jako egzegeta, ale także wierzący często czytałem, studiowałem i komentowałem; chciałbym, aby autentyczne przesłanie Świętego było znane szerszej publiczności i bardziej kultywowane niż zazwyczaj. Po wyczerpaniu wydania dwujęzycznego łacińsko-francuskiego pism Franciszka opublikowanego przez Éditions Franciscaines zrodziła się we mnie myśl, aby prosić dyrektora Sources Chrétiennes, o. Mondéserta, o wydanie ich w prestiżowej serii, przeznaczonej w zasadzie dla Ojców Kościoła. Był on łaskawy przyjąć moją prośbę, mówiąc: Franciszek jest istotnie źródłem chrześcijańskim … Nasza ekipa utworzona z filologa i historyków zleciła mi opracowanie syntetycznego przedstawienia zawartości teologicznej i duchowej tychże pism, co zrobiłem pod tytułem: Wizja wyłaniająca się z pism Franciszka (2011); 285. tom S. C. cieszył się nieoczekiwanym popytem, dotarł między innymi do środowisk akademickich; jest już trzecia jego edycja. To samo było w odniesieniu do pism Klary, jeszcze mniej znanych i docenianych niż pisma Franciszka.

Na jednym ze spotkań ksień klarysek, po opowiedzeniu o sukcesie pism Franciszka, nieco jej sprowokowałem, że powinny znać i starać się, aby były znane pisma Klary. Odpowiedziały: „Niech nam ojciec pomoże”. Jako że ja też ich wcale nie znałem, zacząłem je studiować z siostrami, najpierw przez pięć lat poprzez odbywane sesje, lektury i egzegezy – w Tuluzie; dla ogółu klarysek francuskich podczas trzech lat w Mont Roland (Doubs); dla klarysek belgijskich i jednej wspólnoty anglikańskiej, w Brukseli – dwa lata; dla klarysek w Québecu – dwa lata. Brali w nich udział historyk i doskonały tłumacz Jean-François Godet i s. M.-France Becker, ksieni z Malonne. Ośmieliliśmy się przedstawić rezultaty naszych prac i odkryć serii Sources Chrétiennes i o. Mondésert zgodził się je opublikować w 1985 roku, jako numer 325 S. C., pierwsze wydanie krytyczne pism Klary, czwartej postaci kobiecej w kolekcji, która przekracza dzisiaj 500 tytułów … Ten tom miał taką samą liczbę wydań co i tom Franciszka. W 1983 został opublikowany z mojej inicjatywy przekład fundamentalnego niemieckiego dzieła K. Essera, pod tytułem Origines et objectifs primitifs de l’Ordre des Frères Mineurs. Następnie ukazały się dwie inne moje książki nieco innego rodzaju: zbiór niektórych tematów występujących w pismach Franciszka, jak: Bóg jako Ojciec, Kościół, Pokój, Śmierć itd. pod tytułem Dieu le Père très saint (1990). Prier 15 jours avec …, wydawnictwo Nouvelle Cité, są to rozważania oparte na tekstach teologicznych i duchowych Franciszka. Ta mała książka, która ukazała się w 1994 roku, przełożona na siedem języków, ma już szóste wydanie[4]. Jako zakończenie i owoc moich badań, sesji, konferencji i publikacji wcześniejszych starałem się opracować, w czasie roku sabatycznego w Instytucie Ekumenicznym Tantur (Jerozolima), w sposób bardziej szczegółowy i zarazem bardziej syntetyczny, ogólną wizję przesłania pism św. Franciszka, nakreśloną zwięźle wcześniej w Sources Chrétiennes. Książka ukazała się w 1996 roku pod tytułem François d Assise: auteur spirituel. Le message de ses écrits (wznowiona 2008, pięć przekładów). Następnie, odpowiadając na częste pytanie: jakie są główne osie duchowości Franciszka?, opracowałem i wydałem tekst, w założeniu krótki i zwięzły: François maître de vie spirituelle (2000, 2008; sześć przekładów). Inna postać franciszkańska przyciągnęła moją uwagę: Aniela z Foligno, „magistra theologorum”. Jako że w moich pierwszych latach życia franciszkańskiego zapoznałem się z jej pismami, które mnie oczarowały i karmiły, razem z Paulem Lachance i Jeanem-François Godetem, tłumaczem, wydaliśmy w 1996 roku pełny przekład jej dzieła z wydania krytycznego Thiera i Calufettiego: Le Livre d’Angèle de Foligno (J. Milion). Ostatnia z moich książek (2008, 4 przekłady), François d Assise, héritage et héritiers huit siecles après, rodzaj testamentu, jest skupiona na sercu przesłania: życie według pełni Ewangelii Chrystusa i jego konfrontacja z uwarunkowaniami historycznymi, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość … I nie mogę zapomnieć, że w czasie publikacji, na osiemsetlecie, Źródeł Franciszkańskich – 2010 – J. Dalarun włączył mnie do współpracy, powierzając mi zadanie przeczytania i poprawienia wszystkich wprowadzeń – blisko sześćdziesięciu! – które tam się znajdowały.

W służbie dla Zakonu

Pierwszym ministrem generalnym, którego poznałem osobiście, był Augustyn Sépinski, przed którym otworzyłem się z moimi projektami i trudnościami franciszkańskimi. Ale to jego następca, Brazylijczyk, Konstantyn Koser, którego spotkałem najpierw w Taizé, kilkakrotnie prosił mnie o przysługi na szczeblu Zakonu. Oprócz jego zgody na opracowanie projektu dokumentu duchowego roboczego na kapitułę generalną w 1967 roku, o którym była już mowa, zostałem mianowany ekspertem na tejże kapitule. On też zachęcał mnie do przygotowania „Deklaracji na temat powołania Zakonu”, której ja opracowałem swój projekt i on został przyjęty na kapitule generalnej w Madrycie (1973). Uczestniczyłem także jako prelegent w kapitule duchowej nadzwyczajnej (1976). W czasie posługi ministra generalnego Johna Vaughna i jego wikariusza Romaina Mailleux należałem do komisji „Sprawiedliwość i Pokój” – 1988-1989 i uczestniczyłem aktywnie w spotkaniach organizowanych przez definitora generalnego wtedy odpowiedzialnego za formację – Hermanna Schalücka.

Kiedy ten ostatni został ministrem generalnym (1991), a mój współbrat kanadyjski Gilles Bourdeau jego wikariuszem, byłem często wzywany do Rzymu dla różnych posług. Najważniejszą była komisja życia kontemplacyjnego, której zostałem mianowany przewodniczącym. Opracowaliśmy „Zalecenia dotyczące wymiaru kontemplacyjnego życia franciszkańskiego” i animowaliśmy Radę Plenarną Zakonu na Malcie (1995), poświęconą temu ważnemu punktowi naszego życia. W 1994 roku Hermann Schalück poprosił mnie o pracę eksperta dla Synodu Biskupów na temat życia konsekrowanego, a pod koniec jego kadencji zostałem członkiem komisji przygotowawczej kapituły w 1997. W czasie generalatu Giacomo Biniego, José Carballo, definitor generalny odpowiedzialny za formację, zlecił mi, przez dwa kolejne lata, 1998-1999, animować w Rzymie, w różnych językach, tydzień dla formatorów na temat wartości fundamentalnych powołania franciszkańskiego. Tenże, zostawszy ministrem generalnym, mianował mnie członkiem komisji dla kapituły generalnej nadzwyczajnej w 2006 roku, inaugurującej Osiemsetlecie Założenia Zakonu. Komisja przygotowała dokument do refleksji „W drodze”, jak również „Instrumentum laboris” z programem, do którego ja napisałem wprowadzenie. Chociaż nie miałem żadnego prawa do wzięcia udziału w tej kapitule, definitorium generalne zechciało mianować mnie jej członkiem. W tym okresie byłem dwa razy zapraszany do wystąpienia na spotkaniach międzynarodowych poświęconych nowym wspólnotom: Asyż – 2006 i Frascati – 2009. Z wdzięcznością przywołuję postacie osób, następców Franciszka, którzy niemal od 50 lat zaszczycali mnie swoim zaufaniem i przyjaźnią, prosząc mnie o wkład do refleksji nad fundamentami duchowymi naszego życia ewangelicznego. Szacunek i zażyłość utrwalone dla niektórych z nich w oparciu o nasze wcześniejsze relacje osobiste – Romain Mailleux, Hermann Schalück, Gilles Bourdeau – ale że również inni zawsze mi je okazywali, pozwalają mi powiedzieć, że byli oni naprawdę nie mistrzami, ale sługami swoich braci.

Relacje z rodziną franciszkańską

Moim życiem w Grambois była najpierw wspólnota, w której byłem bardzo zaangażowany: stopniowe tworzenie formy życia, formacja młodych do modlitwy liturgicznej i osobistej, inicjacja w życie franciszkańskie i jego pogłębianie, towarzyszenie i rozeznawanie. Jak wszyscy bracia, brałem na siebie obowiązki życia codziennego: kuchnia, porządki, ogród i inne prace domowe. Ale bardzo szybko pojawiły się kontakty i misje zewnętrzne: konferencje, sesje, rekolekcje. Najpierw we Francji. Różni bracia z innych prowincji francuskich i belgijskich, franciszkanie i kapucyni przybywali często do Grambois na spotkania. Proszono mnie o prowadzenie wykładów na tematy franciszkańskie, przede wszystkim na temat pism Franciszka i jego Reguł, w prowincjach Paryża, Rennes, Alzacji, czy to dla wszystkich braci, czy to dla młodych w formacji. Przez wiele lat prowadziłem wykłady dla nowicjuszów jezuickich w Lyonie, potem w St-Didier czy Mont d’Or, na temat Franciszka i jego przesłania i uczestniczyłem aktywnie w spotkaniach międzyprowincjalnych nowicjuszów w Lyonie. Tak więc stworzyły się więzy i przyjaźnie; znałem większość braci i kapucynów, młodych i starszych.

Moje relacje z braćmi Zakonu nie ograniczały się do Hexagonu; w czasie mojego pobytu w Taizé, również potem miałem kontakty – wyjazdy i konferencje – z franciszkanami niemieckimi z Saksonii i Kolonii – nawet z tymi z Berlina Wschodniego, wówczas pod reżimem komunistycznym – i z Holandią. Sigismond Verhey był moim serdecznym przyjacielem. Bracia z Włoch, których poznałem w czasie moich studiów, otwarli mi szeroko swoje drzwi. Poznałem sporą liczbę prowincji tego kraju przez wizyty braterskie, ale także wykłady, sesje, konferencje, rekolekcje. Asyż – wykłady w Instytucie Teologicznym i wiele pobytów; Toskania – liczne sesje na Alwerni; Bolonia – różne sesje; Genua – wymiana myśli i przyjaźnie z Luccą Pozzim i Alberto Tosinim, Mediolan – turnusy sesji; Wenecja – wykłady w Instytucie Teologicznym św. Bernardyna, tygodnie studiów; Neapol – sesja formacji; Lecce – różne kontakty z Soleto i Marco Guidą. Animowałem rekolekcje dla braci na Sycylii, w Rieti, w Loreto, jak również dla studentów Antonianum; głosiłem konferencje na sesjach dla formatorów w Loreto, na spotkaniach prowincjałów włoskich w Rzymie, gwardianów w Greccio. Przez dwa razy towarzyszyłem tygodniom przygotowań do profesji uroczystej braci włoskich: Greccio 1998, Sepino 1999. Po raz pierwszy udałem się do Hiszpanii w 1972 roku, zaproszony z konferencją przez klaretynów z Madrytu. Kilka lat później uczestniczyłem w kongresie franciszkańskim w Vittorii, a następnie miałem prelekcje w Madrycie na „Tygodniach Międzyprowincjalnych”, organizowanych przez prowincjałów hiszpańskich. Tak więc mogłem spotkać i poznać braci nie tylko z Kastylii, ale także z Barcelony, Walencji, Sewilli, drogich przyjaciół: Vittoriano Carasa, Luisa Falcona, Sebastiano Lopeza, J. A. Guerrę, Raimundo Rodrigueza.

Moje powołanie franciszkańskie zrodziło się w Polsce przez kontakt, jaki miałem z braćmi w kolegium, w którym zacząłem moją naukę. Jeśli spotkałem niektórych braci w Warszawie i Krakowie więcej niż dwadzieścia lat później, w czasie moich trzech pierwszych wizyt w tym kraju, jeszcze pod reżimem komunistycznym, to dopiero od 1994 roku zacząłem mieć z nimi kontakty nieomal regularne. Okazją do tego był mój udział w konferencjach organizowanych przez o. Zenona Stysia, dyrektora Centrum Franciszkańskiego dla Europy Wschodniej, jak również przekład na język polski, mój język ojczysty, niektórych z moich książek na temat franciszkański. Poznałem przede wszystkim Prowincję Matki Bożej Anielskiej (Kraków, Warszawa) i prowincję z Poznania, mojego rodzinnego regionu. W roku 2000 prowadziłem rekolekcje dla formatorów z pięciu prowincji polskich, w których uczestniczyli także bracia ukraińscy i słowaccy. To sprawiło, że rok później zostałem zaproszony na sesję dla braci polskich w Warszawie i Krakowie-Bronowicach Wielkich. Dwa razy – 2001, 2005 – byłem w kontakcie z braćmi z Transylwanii, regionu węgierskiego w Rumunii. Przez Centrum Franciszkańskie z Warszawy byłem zapraszany (1994 i 1996) do Sankt Petersburga na refleksje z braćmi obecnymi w Rosji i Kazachstanie.

W Azji najpierw poznałem franciszkanów z Kustodii Ziemi Świętej, studiując Pismo Święte w Jerozolimie w latach 1953-1955, a potem spędzając dwa lata sabatyczne w Instytucie Ekumenicznym Tantur (1973-1975, 1993-1994). W 1969 roku miałem okazję udać się do Japonii i Korei z posługą franciszkańską. Mój pierwszy kontakt z Afryką to był Egipt: 1953-1955, 1998; potem Togo i Wybrzeże Kości Słoniowej: 1976, 1999; Demokratyczna Republika Kongo: 1981; Maroko: 1982, 2001; Tunezja: 1996; Madagaskar: 1991, 2005; Réunion i Mauritius: 1991; Rwanda: 2003; Republika Środkowoafrykańska: 2011 – zawsze dla dzielenia życia franciszkańskiego przez wykłady, sesje i rekolekcje. Ameryka Północna, gdzie żyłem prawie 25 lat, to przede wszystkim Québec z prowincją franciszkańską, do której ciągle należę. Prowadziłem tam wiele razy rekolekcje i brałem udział w sesjach formacji i różnych spotkaniach, zarówno w prowincji Montrealu, jak i jej bliźniaczej prowincji zachodniokanadyjskiej, której najstarsi bracia odbywali formację i studia razem z nami i są dla mnie przyjaciółmi. Miałem mniej relacji z franciszkanami z USA. Co prawda, w 1949 roku spędziłem dwa miesiące dla doskonalenia mojego języka angielskiego w Duns Scotus College w Detroit, które było wtedy studium prowincji Cincinnatti. Spośród braci z Kalifornii poznałem, oczywiście, Johna Vaughna, Louie Vitalego, Billa Shorta, Davida Buera, z którym uczestniczyłem w jednej sesji w San Luis Rey. Przede wszystkim przez Paula Lachance, od lat mieszkającego w Chicago, miałem okazję bliżej poznać braci z Prowincji Najświętszego Serca i wygłosić kilka konferencji w kościele St. Peter, ważnym centrum spotkań dla chrześcijan tej dzielnicy miasta. Również za pośrednictwem Paula i razem z nim prowadziłem wykłady na Uniwersytecie św. Bonawentury w Nowym Jorku w sierpniu 2004. W 1999 wziąłem udział w międzynarodowym kongresie franciszkańskim w Monterrey w Meksyku. Z Ameryki Południowej w sensie ścisłym poznałem tylko Gujanę Francuską, gdzie głosiłem serię rekolekcji w 1987 roku. Moim jedynym kontaktem względnie ważnym była Kolumbia, w której spędziłem półtora miesiąca i gdzie prowadziłem dla braci Prowincji Świętej Wiary sześć serii rekolekcji w czterech różnych miejscach. Nie brakło również Oceanii – to w roku 1997 odbyłem prawdziwą podróż dookoła świata: Marsylia – Londyn – Bangkok – Sydney – Singapur – Kuala Lumpur – Auckland – Los Angeles – Londyn – Marsylia. Głosiłem rekolekcje w Australii, Singapurze i Nowej Zelandii. Ale już wcześniej przebywałem kilka razy na Tahiti (1987; 1993, 1996, 2001, 2006, 2007) na zaproszenie sióstr Matki Bożej Anielskiej, a następnie, aby pomagać i towarzyszyć osiedleniu się klarysek, pierwszego klasztoru kontemplacyjnego na Polinezji Francuskiej.

Od pierwszych lat mojego życia franciszkańskiego dobrze wiedziałem, że Zakon Braci Mniejszych jest podzielony na trzy gałęzie: braci mniejszych, kapucynów i konwentualnych. W czasie moich studiów teologicznych byliśmy sąsiadami kapucynów z Réparation; każdego roku spotykaliśmy się jako studenci dwóch studiów. Zawiązały się przyjaźnie: br. David, później Jacques Bélanger; kontakty z ówczesnymi prowincjałami: M. Antoine, Damase i rozpoczęcie współpracy na polu formacji franciszkańskiej. Dużo później, w latach dziewięćdziesiątych i następnych, byłem dwukrotnie proszony o wygłoszenie rekolekcji w ich prowincji. W Taizé spotkałem prowincjała kapucynów z Turynu, Cesare Vittonato, z którym związałem się przyjaźnią, co pozwoliło mi na częste pobyty w Monte dei Cappuccini, gdzie czułem się jak u siebie. Animowałem jedne rekolekcje i kilka sesji w tejże jego prowincji. W Grambois Michel Nycollin, dawny prowincjał kapucynów w Sabaudii, dzielił z nami przez jeden rok wspólne życie. Z francuskimi kapucynami spotykaliśmy się często na wspólnej refleksji. Przez wiele kolejnych lat byłem proszony, aby prowadzić sesje w La Vicomté de Dinard. Z Christianem Dalie i innymi organizowaliśmy połączone sesje w Grambois i w Pourraque dla braci w formacji naszych dwóch rodzin. Zaangażowany przez Marcela Dürrera z Saint Maurice w Szwajcarii uczestniczyłem jako interwenient w Kwartale Franciszkańskim przez piętnaście lat (1996-2010) i prowadziłem rekolekcje dla kapucynów Szwajcarii Romańskiej, wśród których był także Pascal Rywalski, były minister generalny. W 1998 roku uczestniczyłem w Asyżu w Radzie Plenarnej Kapucynów, prezentując na niej studium na temat: „Tajemnice i problemy ubóstwa franciszkańskiego”. Zaproszony przez Dino Dozziego, byłego prowincjała z Bolonii, objechałem w 2004 roku dwie prowincje kapucynów Parmy i Bolonii – aby rozważać z braćmi podstawy zjednoczenia, które planowali. W roku 800-lecia Zakonu kapucyni z Wenecji prosili mnie, za pośrednictwem Gianluigiego Pasquale, aby poprowadzić, razem z Cesare Vaianim, dzień studiów nad Regułą zatwierdzoną, który miał miejsce w Padwie. Wspominam także przeprowadzone rekolekcje dla kapucynów libańskich w Bejrucie w 1998 roku, a także braterskie przyjęcie u kapucynów Afryki Środkowej w 2011 roku. Na zakończenie nie zapominam o wpływie, jaki wywarły na mnie lektury takich autorów, jak Gratien de Paris, L. Casutt, O. Van Asseldonk, O. Schmucki, ani o wzajemnym zrozumieniu i przyjaźni z Leonardem Lehmannem.

Z tej racji, że nigdy nie mieszkałem w pobliżu ich klasztorów, moje relacje z braćmi konwentualnymi datują się później. Zawiązały się one, poczynając od ich dwóch wielkich centrów: Padwy i Asyżu. Nie wiem, dlaczego prowincjał z Padwy prosił mnie o poprowadzenie w kwietniu 1999 kolejno dwóch kapituł duchowych jego braci na temat pojednania. W Cavallino (Wenecja), gdzie one się odbywały, spotkałem braci żyjących fundamentalnymi wartościami naszego charyzmatu i przyjmujących mnie jak jednego z nich. Ówczesny minister generalny, Agostino Gardin, który był tam obecny, wywarł na mnie duże wrażenie i tam poznałem Luciana Bertazzo, który odtąd zawsze okazywał mi przyjaźń. W następnym roku z kolei wspólnota z Padwy przy Sanktuarium św. Antoniego zaproponowała mi animowanie jej dorocznych rekolekcji w Camposampiero. Tego samego roku – 2000 – prowadziłem wykłady na temat źródeł franciszkańskich w Instytucie Teologicznym w Asyżu (Sacro Convento), co pozwoliło mi bliżej poznać wspólnotę tego historycznego miejsca. W grudniu 2001 roku w Krakowie miałem pierwszy kontakt z braćmi konwentualnymi polskimi w czasie kongresu rodziny franciszkańskiej w ich historycznym kościele. Dziesięć lat później spędziłem kilka dni w Rivotorto, animując sesję dla klarysek urbanistek z Włoch, co dało mi okazję docenić wspólnotę braci tam mieszkających, wśród nich o. Guillerma Spirito. W styczniu 2011 prowadziłem w tym samym miejscu rekolekcje dla części wspólnoty z Sacro Convento, z jej kustoszem o. Giuseppe. Wreszcie, bracia konwentualni z Rumunii, jednej z największych i najmłodszych prowincji Zakonu, po tym jak uczestniczyłem w spotkaniu rodziny franciszkańskiej tego kraju (wrzesień 2010), życzyli sobie, abym poprowadził rekolekcje na temat Reguły zatwierdzonej, co uczyniłem w maju 2011.

Muszę powiedzieć także o moim odkryciu franciszkanów anglikańskich i relacjach z „Society of Saint Francis”. Już w 1951 roku w czasie mojego pobytu na Alwerni spotkałem jednego z ich założycieli, który płakał rzewnymi łzami: „We are divided”. Sporo lat później mała grupa ich braci w formacji, wśród nich biskup anglikański, przybyła do Taizé i mieliśmy z nimi braterskie relacje. W roku, kiedy opuściłem Taizé, przed przewidywanym powrotem do Kanady, spędziłem jeden tydzień w Anglii. Przyjęty przez Friars of Atonement, tercjarzy regularnych katolickich, wykorzystałem kilka dni, aby odwiedzić trzy wspólnoty gałęzi anglikańskiej rodziny franciszkańskiej: Plaistow (Londyn), potem dom macierzysty w Cerne Abbas (Hillfield), następnie Alnmouth w Szkocji, i między innymi zapoznałem się z br. Michaelem, ich ministrem generalnym, później biskupem anglikańskim. Wiele lat później zetknąłem się z braćmi anglikańskimi w Nowej Zelandii.

Mój pierwszy kontakt, bardzo formalny, z Ubogimi Paniami (klaryskami) był w klasztorze w Valleyfield (1944). Dopiero po moim powrocie ze studiów w 1955 roku poznałem bliżej i towarzyszyłem przez wizyty i wykłady początkom klasztoru w Lennoxville, jego ówczesnej ksieni s. Marie-Claire i jej wikarii Marie od Niepokalanej. Spotkawszy przypadkowo w czasie jednej wizyty w szpitalu s. Suzanne z Valleyfield, nawiązałem przez nią kontakt z s. Rolande, potem ksienią, jak również z s. Suzanne, która będzie następną ksienią. Poznałem również, w czasie moich wizyt w Québecu, dwa inne ówczesne klasztory: Rivière-du-Loup i Soral. Ale dopiero we Francji i Belgii miałem więcej relacji z różnymi klasztorami; poznałem z nich bliżej – przez rekolekcje, sesje, pobyty, dzielenie życia – około trzydziestu na więcej niż pięćdziesiąt założonych w tych dwóch krajach. Nie mówiąc o tym, który jest najbliżej nas, w Monfavet koło Awinionu, wspominam tylko te, które odwiedzałem najczęściej i z którymi utrzymuję ciągle osobiste więzy: Nicea, Nantes, Nancy, Cormontreuil, Vermand, Poligny, Malonne, Rameau de Sion, Mazamet, Voreppe. Jak już o tym wspomniałem wcześniej, właśnie dzięki jednej klarysce, s. Marie od Trójcy, wówczas ksieni w Tuluzie, zostałem wezwany, aby pracować nad pismami Klary, zrozumieć je, interpretować je jako egzegeta; po licznych sesjach z siostrami we Francji, Belgii i Kanadzie, we współpracy z tłumaczem J. F. Godetem i s. M.- France Becker, rezultaty tego przedstawiliśmy wydawnictwu Cerf, które je opublikowało w serii Sources Chrétiennes, t. 325.

Od 1999 roku nawiązałem kontakty braterskie z pewną liczbą klarysek włoskich, które mają więcej niż 150 klasztorów. Tegoż roku, dzięki inicjatywie s. Chiary Stucchi, ksieni z Kortony, odbyło się na Alwerni spotkanie narodowe klarysek, z około setką uczestniczek. Ja mówiłem o modlitwie u Franciszka i Klary. Kontakty osobiste stworzone przy tej okazji pobudziły siostry do różnych inicjatyw. A więc sesji formacji dla różnych odgałęzień klarysek, kapucynek, urbanistek, a o ich animowanie poproszono mnie; odbywały się one najpierw w San Marino, potem przez cztery kolejne lata w Faenzy, z inicjatywy s. Luisy, ksieni tego klasztoru. Klasztory w Kortonie (s. Chiara Stucchi), w Fanano (s. M. Giovanna), w Soleto (s. Diana), w Montagnana (s. Letizia), w Ferrarze (s. Paola), w których prowadziłem rekolekcje i sesje, pozwoliły mi lepiej poznać życie klarysek włoskich z ich bogactwami i problemami. Na jednym zebraniu regionalnym klarysek z Wenecji-Emilii przedstawiłem również wprowadzenie do pism św. Klary.

Wspominam też moje pobyty u klarysek Gałęzi Syjońskiej na Węgrzech (1999, 2009) i w Rumunii (2001, 2005), jak również u urbanistek tego kraju (2010, 2011), a także bardzo bogatą sesję – spotkanie dla klarysek angielskich i irlandzkich z ośmiu klasztorów (Nymsfield i Arundel u s. Aelred). Pracowałem również z klaryskami na Madagaskarze (1991-2005), w Abidżanie (1999), Lomé (1999), Bouar (2011) i Campeltown w Australii (1997). Dwa klasztory, z którymi mam najściślejsze więzy, to Riez we Francji i Punaauia na Polinezji. Towarzyszyłem klasztorowi w Riez od jego trudnych początków (1975) aż do dziś, korzystam zawsze z jego doświadczenia, cieszyłem się tyle razy jego gościnnością. Fundacja na Polinezji (1981) doświadczyła problemów, które zostały szczęśliwie rozwiązane dzięki wysiłkom miejscowego biskupa, Michela Koppenrath, i przez pomoc okazaną za moimi radami, dwom siostrom kanadyjskim, Hélène i Agnès, przez klaryski filipińskie, zwłaszcza ich federalną, s. Incamaciòn Reyes. Odkąd je poznałem (1988), udałem się do nich pięć razy, dokonałem tam pierwszej wizytacji kanonicznej i towarzyszyłem przy oficjalnym potwierdzeniu ich autonomii, zawsze przyjmowany jako brat i przyjaciel.

Komponentem najliczniejszym rodziny zakonnej franciszkańskiej nie są ani bracia I Zakonu – około 32000, ani klaryski – 15000, ale mniej więcej 382 instytuty Sióstr Franciszkanek, które liczą około 120000 członkiń. Moje kontakty z tym światem zaczęły się w Taizé, gdzie były, w tym samym czasie co i my, Franciszkanki od Rozkrzewiania Wiary z Lyonu. Życie obok nich szybko ukazało naszą bliskość duchową; one promieniowały duchem franciszkańskim. W ciągu tych lat miałem możliwość nawiązania licznych znajomości, a później animowałem w Lyonie regularne sesje na temat pism Franciszka dla około dziesięciu różnych instytutów franciszkańskich regionu. Byłem w kontakcie z siostrami franciszkankami z Montpellier w czasie pierwszego zjednoczenia w latach siedemdziesiątych i aktywnie uczestniczyłem w przygotowaniu zjednoczenia definitywnego, które pod dynamicznym działaniem s. Marie Parguel złączyło w 2005 roku różne instytuty w jeden Instytut św. Franciszka z Asyżu. Kiedy w latach osiemdziesiątych komisja pracowała w duchu Soboru nad nową wspólną regułą dla licznych instytutów franciszkańskich apostolskich, znając niektórych z jej członków, s. Constantinienne FMM, przewodniczącą, Jeana-François Godeta, sekretarza, śledziłem po bratersku i aktywnie redagowanie tekstów o dużej wartości. Utkany prawie w całości z pism Franciszka i Klary, przedstawia istotę charyzmatu franciszkańskiego. Późnej, miałem wiele okazji, aby go zgłębiać i komentować przed wszelkiego rodzaju audytoriami. Myślę szczególnie o Siostrach od Miłości i świętego Krzyża z Ingenbohl (Fryburg, Szwajcaria), gdzie na zaproszenie s. prowincjalnej Agnès występowałem wiele razy. Ale instytut, który znałem lepiej i bardziej z bliska, to Franciszkanki Misjonarki Maryi (FMM). Po raz pierwszy spotkałem je w Kanadzie, następnie w Japonii, w Korei i, oczywiście, we Francji: rekolekcje i sesje w Châtelets, Nantes, Paryżu, Marsylii; ścisła współpraca z licznymi siostrami, szczególnie s. Colette Bogliolo. Przebywałem i prowadziłem rekolekcje u nich we Włoszech: Grottaferrata, Asyż, jak również w Afryce: Maroko, Tunezja, w Egipcie i na Bliskim Wschodzie: Jordania, Izrael, Liban, Syria, nie zapominając o Szwajcarii, Polsce, Gujanie Francuskiej, Rosji. Wszędzie spotykałem prawdziwe chrześcijanki i kobiety doświadczenia.

Rzadsze i mniej ścisłe były moje relacje z Franciszkańskim Zakonem Świeckich (OFS), który stanowi jednak 70% rodziny franciszkańskiej – ok. 430000 członków! Jednakże w Grambois towarzyszyłem przez wiele lat wspólnocie lokalnej w formacji i wzrastaniu, co obligowało mnie do poznania Reguły tego Zakonu i wprowadzenia członków grupy w głębsze poznanie przesłania Franciszka. Animowałem również rekolekcje i sesje dla wspólnot franciszkanów świeckich we Francji: Tarascon, Branguier, La Castille, jak również w czasie moich wyjazdów międzynarodowych: Tahiti, Australia, Nowa Zelandia. Odpowiadając na zaproszenie, brałem udział i głosiłem konferencje na spotkaniach narodowych rodziny franciszkańskiej w czasie 800-lecia Zakonu Franciszkańskiego, najpierw na Węgrzech koło Budapesztu (2009), potem w Rumunii (Roman, 2010), gdzie franciszkanie świeccy stanowili większość. Na sympozjum poświęconym czterem Regułom (Braci Mniejszych, Sióstr Klarysek, Trzeciego Zakonu Regularnego i Franciszkańskiego Zakonu Świeckich), które odbyło się w Polsce, w Warszawie (2009), przedstawiłem elementy wspólne tych czterech tekstów. Mogłem stwierdzić ich fundamentalną zgodność co do istoty projektu naszego życia ewangelicznego. W tych ostatnich latach zaskakuje mnie szczególnie żywotność i odnowa grupy świeckiej zgodnie z wytycznymi Rady Międzynarodowej OFS, kierowanej przez jej dynamiczną przełożoną generalną Encamaciòn del Pozzo i członków tejże Rady, między innymi Michèle Altmeier.

Wpływy i przyjaźnie

Wpływy, które naznaczyły moją drogę franciszkańską, były zarazem osobiste i intelektualne. W ciągu mojej formacji kilka postaci braci zwróciło moją uwagę, nie tyle pod względem intelektualnym, ile ze względu na doświadczenie życia franciszkańskiego, ich sposób bycia, ludzki i ewangeliczny. Mogę tylko przypomnieć magistra nowicjuszów, Séraphina-Josepha Benoit, magistra studentów i profesora dogmatyki, Léonarda Puech, jak również starszych braci, świadków historii prowincji: Jeana-Josepha Deguire, Josepha-Alfreda Wolfe, Justina Bellerose, Georges’a-Alberta Laplante, a wśród najmłodszych Eusèbe Ménarda i Paula Bourque, którzy mi towarzyszyli i inspirowali na mojej drodze duchowej.

Wpływ intelektualny – określam przez te słowa wizję historyczną, teologiczną i duchową wydarzenia franciszkańskiego – wywarły na mnie przede wszystkim lektury, wspierane czasem, to prawda, przez kontakty osobiste. Najbardziej fundamentalnym było moje stopniowe odkrywanie bogactwa pism Franciszka, zwłaszcza ich rdzenia centralnego: obecności Boskiej tajemnicy trynitarnej i chrystologicznej z jej odniesieniem do człowieka, która mnie zawsze fascynowała. Lektura książki A. Gemellego Przesłanie św. Franciszka dla współczesnego świata poszerzyła moje perspektywy, sytuując w konkrecie historii to przesłanie i próby jego realizowania na przestrzeni wieków. Ale najmocniej wpłynął na mnie Kajetan Esser, najpierw przez swoje dzieła, jak również przez relacje, jakie mogłem z nim mieć. Po raz pierwszy spotkałem go w Mönchen-Gladbach w 1953 roku w trakcie pobytu w Niemczech i przeczytałem jego pierwszą małą książkę, która ukazała się po francusku, L’Ordre de S. François. Jakieś dziesięć lat później wysłuchałem jego słynnej konferencji na temat Reguły zatwierdzonej na kongresie francusko-niemieckim w Noordwijkerhout. W 1965 roku wziąłem udział w pracach komisji, która zebrała się w Exaten (Holandia) pod jego przewodnictwem, aby przygotować Documentum spirituale. Potem widziałem go ponownie w Grottaferrata i korespondowałem z nim aż do wigilii jego śmierci (1978). Po ukazaniu się jego ważnego dzieła na temat początków i celów Zakonu Braci Mniejszych, publikowanego najpierw w artykułach (1960-1961), przeczytałem je z entuzjazmem, a później byłem u początku jego przekładu i publikacji po francusku. Z innych pobudzających lektur były te już wymienione wcześniej, autorów L. Casutta i Éloi Leclerca. Pouczyły mnie znowu, otwarły horyzonty, pobudziły w moich badaniach, pozwoliły zawrzeć więzi, między innymi: Stanislao da Campognola, Le origini francescane …, publikacje O. Schmuckiego i O. Van Asseldonka, pierwsza praca doktorska w dziedzinie nauk biblijnych D. Dozziego na temat Ewangelii w Regule niezatwierdzonej, książki F. Uribe poświęcone hagiografiom średniowiecznym Franciszka i Regule niezatwierdzonej, jak również bardzo szczegółowe prace dotyczące pism Franciszka i ich nowego wydania krytycznego P. Paolazziego. Z tego, co G. Miccoli opublikował o Franciszku, jego życiu i pismach, chcę podkreślić, z pełną zgodą i wdzięcznością, lapidarne stwierdzenie tego wielkiego mediewisty: pisma Franciszka są „kryterium i parametrem tego wszystkiego, co zostało napisane na jego temat przez biografów dawnych i współczesnych”.

A co powiedzieć o licznych spotkaniach franciszkańskich, doświadczeniach, o współpracy z tak wieloma braćmi prawie wszędzie na świecie, i o przyjaźni, którą wszyscy mnie otaczali i zaszczycali? Niektórzy z nich już opuścili ten świat: Kajetan Esser, Théophile Desbonnets, Damien Vorreux, Damien Grégoire, Bask, Emmanuel Berriatua, którego poznałem w Kanadzie, Louis Coolen, Sigismond Verhey, a w tych właśnie dniach (sierpień 2011) Paul Lachance. Publikacja pism Franciszka i Klary w serii Sources Chretiénnes powstała dzięki wpływowi Romaina Mailleux i przekładom Jeana-François Godeta, braciom belgijskim i serdecznym przyjaciołom. W mojej prowincji macierzystej są bracia, którym towarzyszyłem w ich studiach i którzy stali się specjalistami w dziedzinie franciszkanizmu poprzez swoje publikacje: Laurent Gallant, David Flood, Paul Lachance, Pierre Brunette, jak również inni: Donald McDonald, Richard Bergeron, Mario Cardin, René Bacon, Lionel Chagnon. Ze wszystkimi łączą mnie więzy bliskości i przyjaźni. O. Zenon Styś, spotkany dawno temu w Rzymie i potem w Polsce, stał się moim przyjacielem i mentorem; on ponownie wprowadził mnie w mój kraj pochodzenia, zapraszając mnie przy wielu okazjach i starając się o tłumaczenia na język polski niektórych moich książek. We Włoszech to o. Tecle Vetrali, dzięki któremu i z którym mogłem przeżywać doświadczenia ekumeniczne, na pierwszym miejscu w Rosji, następnie przez nauczanie w Istituto di Studi Ecumenici S. Bemardino w Wenecji. W tych ostatnich latach o. Giampaolo Cavalli mobilizował mnie do udziału w różnych sesjach w Weronie i Wenecji. O. Cesare Vaiani, którego dzieło franciszkańskie połączyło mnie z nim, jak również Francesco Azzimonti, on również Mediolańczyk, mieszkający we Francji od swojego doświadczenia z Taizé, są mi zawsze bliscy. Miałem również owocne kontakty z Leonhardem Lehmannem, kapucynem: podjęliśmy kilka inicjatyw „ekumenicznych” dla przygotowania 800-lecia założenia Zakonu. Trzeba mi jeszcze wspomnieć o relacjach braterskich i przyjacielskich z braćmi konwentualnymi Luciano Bertazzo i Guillermo Spirito, odpowiednio w Padwie i w Rivotorto, którzy otwarli przede mną szeroko drzwi.

Oprócz tych braci mniejszych z trzech gałęzi, muszę przywołać niektórych innych, którzy należą do tego, co się nazywa czwartym Zakonem, czyli franciszkanizującymi, historykami i myślicielami świeckimi, którzy interesują się Franciszkiem i jego spuścizną, poświęcając temu swoje studia i publikacje, przede wszystkim we Włoszech, a od niedawna we Francji. Znałem ten świat poprzez moje lektury, ale nie miałem kontaktów osobistych aż do tych ostatnich lat. Pierwszym, którego spotkałem przypadkowo, był Jacques Paul, mediewista i profesor w Aix-en-Provence. Niedawno zostałem zaproszony przez Jacques’a Dalarun, wtedy w Rzymie, do udziału, w rzymskim centrum kulturalnym św. Ludwika z Francji, w debacie z Giovannim Miccoli na temat Testamentu Franciszka. W ten sposób zawiązały się kontakty i przyjaźnie, najpierw z Jacques’em, następnie z Miccoli, kontynuowane przez spotkania i wymianę korespondencji we Włoszech, Francji, USA. To oni zapoznali mnie z G. Grado Merlo u o. Aristide Cabassi OFM, dyrektora Biblioteki Franciszkańskiej w Mediolanie. Jako przewodniczący „Societa Intemazionale di Studi Francescani” Merlo powiadomił mnie w 2010 roku o dokoptowaniu mnie jako „członka zwyczajnego” tejże instytucji „w uznaniu kompetencji w dziedzinie studiów franciszkańskich i historii zakonnej”. Innym specjalistą historii franciszkańskiej, którego spotkałem w czasie sesji w Bari i którego ceniłem za dzieło i zmysł duchowy, jest ks. Felice Accrocca. Raduję się, odkrywszy zupełnie niedawno we Francji młodego obiecującego badacza, który pomaga nam odczytywać prawdziwe przesłanie Franciszka, François Delmas Goyona. Wspominam jeszcze przyjacielską postać: Enzo Bianchiego, którego poznałem i któremu towarzyszyłem z życzliwością i przyjaźnią – odwzajemnionymi – od początku jego pięknej przygody w Bose. Ze swoimi braćmi i siostrami Enzo stworzył monastycyzm promieniujący, w którym, sądzę, są jakieś rysy franciszkańskie przez jego włoską specyfikę, ale również dzięki jego kontaktom z braćmi mniejszymi: Cesare Vittonato, kapucynem, i ze mną.

4. Czwarty etap: Awinion 1994 – dojrzewanie i siew

Aż do mojego przybycia do Taizé (1964) żyłem przez 25 lat we wspólnotach od 20 do 40 braci, mieszkających w wielkich budynkach zwanych „klasztorami”. Prowadziło się w nich życie „klasztorne” z dokładnym rozkładem dnia, obserwancją przepisów i ograniczonymi relacjami osobistymi, jak to jest we wszystkich grupach ludzkich o pewnym znaczeniu. Na następnym etapie Taizé i Grambois, który będzie trwał 30 lat, włączyłem się w to, co wówczas nazywało się „małymi wspólnotami”. Mieszkaliśmy w zwyczajnych domach, nie było nas nigdy więcej niż 6-8, i zwłaszcza w dwóch doświadczeniach, mieliśmy projekt „refundacji” (ponownego złożenia), według języka, który będzie używany około roku 2000! To pociągało za sobą ciągłą refleksję, kreatywność i inny rodzaj relacji międzyosobowych, zważywszy na mniejszą liczbę braci.

Kiedy wspólnota w Grambois została zniesiona, byłem wtedy na roku sabatycznym w Jerozolimie (1993-1994); ponieważ zamierzałem kontynuować mój pobyt w Prowincji św. Bernardyna w Lyonie, wspólnota w Awinionie i prowincjał zaproponowali mi dołączenie do niej. Wspólnota w Awinionie, mieście, gdzie bracia mniejsi przybyli najpóźniej w 1228 roku, zajmuje dawny klasztor karmelitów (XVII w.) z obszerną kaplicą publiczną i wielkim ogrodem wewnętrznym. Zachowuje ona niektóre cechy klasztorne: pomieszczenia, rozkład dnia, liczba braci, która będzie wzrastać: od 8-10 aż do 16, w wieku coraz bardziej posuniętym, o słabym zdrowiu i psychice. Znalazłem tam i ciągle znajduję, w obrębie kościoła skromnego i pięknego, wspólnotę wierną modlitwie liturgicznej, sprawowanej z godnością dzięki pięknym i melodyjnym głosom. Siłą rzeczy życie wspólnotowe jest tam inne od tego, jakie było w małych wspólnotach. Nie będąc w okresie fundacji i poszukiwania, jak w Taizé i Grambois, zawiera mniej kontaktów, mniej wymiany myśli, wspólnych zainteresowań życia intelektualnego; wiek i zmęczenie odgrywają w niej swoją rolę. To czyni ją bardziej samotną, bez częstego komunikowania się z innymi i z tego powodu bardziej ociężałą. Do tego trzeba dorzucić, w chwili kiedy piszę (lato 2011), ważne prace renowacyjne i związane z budową nowego budynku, które potrwają około roku, co zakłóca życie i pracę. Tymczasem, jako że jest to wspólnota zawsze gościnna i często „świętująca”, jej drzwi są często otwarte, dzięki czemu dostaje się do jej wnętrza nieco świeżego powietrza …

Z zaufaniem i zgodą kolejnych prowincjałów i gwardianów zostałem zwolniony ze wszystkich obowiązków, prowincjalnych czy lokalnych, aby być dyspozycyjny na prośby przychodzące z zewnątrz, na pierwszym miejscu od rodziny franciszkańskiej: posługi dla Zakonu, wykłady, sesje, konferencje, a przede wszystkim rekolekcje. To zakładało częste wyjazdy i długie nieobecności, średnio około sześciu miesięcy na dwanaście w roku. Istotnie, odkąd mieszkam w Awinionie, odbyłem najwięcej i najbardziej odległych podróży. Muszę również być wdzięczny moim przełożonym, a przede wszystkim mojej wspólnocie w Awinionie, za stałą wyrozumiałość i wsparcie. Pozostawili mi pełną wolność działania i akceptują niedogodności, które z tego wynikają dla nich. A więc w tych szesnastu latach odbyłem podróż dookoła świata! Oceania, Australia i Nowa Zelandia, liczne pobyty na Polinezji Francuskiej, Afryka Północna i Bliski Wschód. Około dziesięciu podróży do Polski, Słowacji, trzy razy do Rosji, potem Węgry i Rumunia, Ameryka Łacińska, Kolumbia, Meksyk. Afryka: Madagaskar, Rwanda, Centralna Afryka. To w tym okresie byłem wzywany do posługi Zakonowi jako członek trzech komisji, uczestniczyłem w kapitule generalnej w 2006 roku, w dwóch Radach Plenarnych: Braci Mniejszych i Kapucynów, dałem swój wkład, razem z Leonhardem Lehmannem, w przebieg Kapituły Namiotów w 2009 roku, gromadzącej trzy gałęzie I Zakonu. To również w tym okresie datują się moje ścisłe kontakty z Polską, dzięki o. Zenonowi Stysiowi, jak również moje więzy z klaryskami włoskimi.

To były bezsprzecznie lata najbardziej płodne dla moich badań franciszkańskich i publikacji z nich wynikających. Ukazało się wtedy sześć książek: Prier 15 jours avec François d’Assise; Le Livre de Angèle de Foligno; François „auteur spirituel”; François d’Assise maître de vie spirituelle; Écrits de Claire et de François; François, héritage et héritiers. Jakieś 35 artykułów poświęconych w większości tematom franciszkańskim zostało opublikowanych w różnych czasopismach, ponadto przekłady. W tym szerokim zbiorze refleksji i publikacji, wszystkich więcej lub mniej skupionych na pismach Franciszka, wyróżniłbym dwie kategorie. Pierwsza jest dziedziny duchowej i teologicznej, jak poświadczają to książki: Franciszek autor, Franciszek mistrz, jego modlitwy, jak również artykuły: Franciszek teolog, jego język, jego odniesienie do Pisma Świętego, jego wizja wolności. Druga kategoria traktuje o przyjęciu, jakie w swojej historii rodzina franciszkańska poświęciła obliczu i przesłaniu Franciszka: odniesienia do tożsamości franciszkańskiej w ciągu ośmiu wieków; tajemnica i problemy ubóstwa; przemiany posoborowe franciszkanizmu; jego sytuacja obecna, jego przyszłość.

Pogłębienie: Ewangelia i jej centrum

François „auteur spirituel”, moje większe dzieło, było wynikiem i syntezą moich badań i publikacji częściowych dotyczących wizji, jaka się wyłania z pism Franciszka. Książka Françis maître de vie spirituelle przedstawia w streszczeniu medytacyjnym jego „doktrynę duchową”, powtarzając trochę rezultaty pierwszego dzieła. W tym ostatnim czasie mogłem pójść dalej, odkryć coś nowego. Przygotowanie osiemsetlecia zatwierdzenia Reguły, w którym uczestniczyłem jako członek komisji przygotowawczej, było dla mnie okazją ważnego pogłębienia tego, co stanowi punkt ciężkości wizji Franciszka: treść słowa „Ewangelia”. Podejmując na nowo to, co nakreśliłem w Franciszek autor, opracowałem na kapitułę generalną w 2006 roku wprowadzenie, w którym stwierdziłem, że dla Franciszka wyrażenie „zachowywać świętą Ewangelię Jezusa Chrystusa” nie sprowadza się do kilku tekstów ewangelicznych o ubóstwie, ale że ono dotyczy całości przesłania Boga skierowanego do ludzkości, Boga włączonego w historię, czego kulminacją było przyjście Słowa, które stało się Ciałem, i wylanie Ducha, w Kościele i świecie. Treść Ewangelii to objawienie tajemnicy Boga, chwalebnego i zarazem pokornego i ubogiego, oraz tajemnicy człowieka, istoty wielkości i nędzy, jak również dróg, które prowadzą od jednego do drugiego. Mogłem zgłębić tę refleksję przez bardziej szczegółowe studium, którego dokonałem na temat La lecture spirituelle de la RB (zob. „Études Franciscaines” 2011, z. 1). Dla Franciszka „sanctum Evangelium observare” odnosi się do ogólności i całości tego, co przedstawia dla wierzących termin „Ewangelia”: Dobra Nowina jako objawienie tego, że Bóg jest dla człowieka, a człowiek dla Boga. Zauważyłem tam jeszcze, wychodząc od tematów, które rozwijałem w rekolekcjach na temat kenozy Chrystusa, że Bóg kontemplowany przez Franciszka, jest Bogiem, który staje się „mniejszym i sługą”, kiedy On żebrze odpowiedzi miłości ludzkiej, myjąc nogi tym, których stworzył. Nie tylko jako Jezus z Nazaretu, człowiek, ale jako Słowo Ojca On objawia pokorę i ubóstwo, które charakteryzują głębię bytu boskiego, Ojca i Ducha.

Ale była tam jeszcze jedna głębia do odkrycia. Według fragmentu Ewangelii św. Jana, 14,15-26, objawienie zawiera w swoim centrum jako cel najwyższy obietnicę niesłychanej zażyłości i bliskości między człowiekiem wierzącym i Bogiem, Ojcem i Synem: „stanie się ich mieszkaniem”. Franciszek musiał odkryć ten wymiar bardzo wcześnie, wkrótce po przedstawieniu projektu swojej wspólnoty braterskiej, „protoreguły”, do zatwierdzenia papieskiego. Zawsze intrygował mnie tekst Sposobu życia przekazanego św. Klarze, który według Reguły św. Klary (rozdz. 6), Franciszek napisał zaraz na początku ich przygody ewangelicznej, około 1212 roku. On od razu sytuuje życie sióstr w wymiarze trynitarnym: wybór doskonałości ewangelicznej przedstawionej przez Chrystusa pozwala wejść siostrom w zażyłość relacji boskich; one stają się córkami i służebnicami Ojca niebieskiego, poślubiają Jego Ducha. Następnie odniesie on ten sam tytuł do Dziewicy Maryi (antyfona w Oficjum o Męce Pańskiej). To określenie tak wczesne życia ewangelicznego jako „zamieszkania trynitamego”, według terminologii teologicznej, Franciszek odniesie nie tylko do Maryi, ale również przez pewne wyrażenia i aluzje, do swoich braci w licznych fragmentach Pierwszej Reguły. I w większym zakresie, z większym naciskiem na rolę Ducha, odwołując się też do fragmentów innych Ewangelii, rozszerzy wezwanie do tej zażyłości do wszystkich w swoim Liście do wiernych (2 LW 48-56), przedstawiając ją jako cel i szczyt życia chrześcijańskiego przeżywanego w pełni. W listopadzie 2009 roku, w czasie sympozjum w Warszawie, konferencja kapucyna, Wiesława Blocka, Protoreguła w świetle „Sposobu życia przekazanego św. Klarze z Asyżu”, którą bardzo dobrze oceniłem, pobudziła mnie i skłoniła do opracowania tego centralnego punktu wizji Franciszka: powołaniem człowieka jest stać się „mieszkaniem i miejscem pobytu Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (1 Reg 22,27). Postanowiłem sobie opracować ten temat, który istotnie wydaje mi się, że – według pism Franciszka i Klary – jest celem i szczytem życia ewangelicznego. Opublikowanie go jako artykułu mogłoby być moim wkładem do lepszego poznania głębi intuicji Franciszka i jego znajomości Ewangelii.

5. Bilans i spojrzenie w przyszłość

Kiedy u kresu długiej drogi mojego życia franciszkańskiego – 71 lat w chwili, gdy to piszę – kieruję spojrzenie retrospektywne, rekapitulujące na jego przebieg, widzę w nim zarazem jedność i ewolucje. Jego jedność przypisuję wpływowi, jaki zawsze wywierało na moją drogę, na pierwszym miejscu odniesienie się nie do postaci i życia Franciszka, ale do jego przesłania zawartego w jego pismach. To przesłanie nie było dla mnie objawieniem czegoś nieznanego, ale bodźcem, wezwaniem do ciągłego odkrywania i zgłębiania Ewangelii, którą otrzymałem z wiary, modlitwy i życia Kościoła. Ewolucje jednakże były. Jak już powiedziałem wcześniej, mój pierwszy etap – około dziesięciu lat – był etapem obserwancji literalnej Reguły, podczas gdy w tym czasie przechodziłem paralelnie próbę wiary: przejście od zbawienia przez uczynki do zbawienia przez wiarę. Stwierdziwszy, że ten literalizm prowadził tylko w ślepą uliczkę, podjąłem poszukiwanie, zwłaszcza w latach soborowych, odnowionej wizji życia franciszkańskiego: wiara i doświadczenie Boga w centrum; wspólnota braterska i miłość bliźniego; bycie małym i poddanie wszystkim; misja poprzez życie, a nie przez instytucje; i to w sercu świata. Ten etap, najpierw teoretyczny i często kontrowany przez życie wspólnot, próbowałem z innymi braćmi wcielać w życie w Taizé i Grambois. W tych ostatnich latach, kontynuując refleksję skrypturystyczną i teologiczną, która pogłębiając się, zarazem się upraszczała, dostrzegłem w tym czasie rozległość, by nie powiedzieć bezmiar, tego, co oznaczało słowo „Ewangelia” i jej zachowywanie dla Franciszka. Stopniowo odkrywałem, że punktem centralnym tego było przyjście Boga Ojca-Syna-Ducha Świętego, do „mieszkania” – głębi serca – człowieka, aby w nim dokonać niewyobrażalnej bliskości objawienia i miłości: „Ja w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was” (J 14,20), a to przez przyjście „innego Pocieszyciela, który u was przebywa i was będzie” (J 14,16-17). A więc Franciszek, jego przesłanie, życie franciszkańskie konkretne, jego wpływy pomogły mi w ciągu mojej długiej drogi wniknąć w głębie Dobrej Nowiny, która przyszła od Boga, proklamowanej przez Jezusa, dopełnionej przez Jego śmierć i zmartwychwstanie. One odegrały kluczową rolę otwarcia drzwi na wizję, która stała się fundamentem mojej egzystencji i nadaje jej sens. Franciszek otworzył oczy mojego serca na niezbadane bogactwa Chrystusa, które on sam odkrył i których doświadczył, on wprowadził mnie w pełnię Ewangelii. Takie jest znaczenie pierwszych i ostatnich słów jego Reguły: „zachowywać świętą Ewangelię Pana naszego Jezusa Chrystusa” (2 Reg 1,1; 12,4).

W tekście zatytułowanym Być bratem mniejszym dzisiaj, napisanym wkrótce po naszym odejściu z Taizé (grudzień 1972), próbowałem powiedzieć, gdzie było wtedy moje zaangażowanie franciszkańskie. Pisałem w nim: „Przeżywałem intensywnie moje życie człowieka, który uważa się za wierzącego chrześcijanina i w dodatku teologa i egzegetę. Przez głębokie zainteresowanie, zaangażowanie wziąłem i biorę udział w ewolucji i poszukiwaniach dzisiejszego człowieka, wystawionego na wszystkie prądy, które go poddają próbie, weryfikacji. Projekt franciszkański nigdy nie wydawał mi się sprawą prywatną, na marginesie, była ona ważna dla całości mojego życia. Starałem się przeżywać w sposób integralny różne aspekty mojego doświadczenia. Bycie franciszkaninem wydawało mi się pewnym, dla mnie, sposobem stania się chrześcijaninem. Jednakże pewna wizja franciszkańska, skupiona czy to w dawny sposób – na ascezie, ubóstwie, obserwancji, czy to – w sposób nowy – na braterstwie, pracy, obecności pośród ludzi, wcale nie wydawała mi się powiązana z radykalnymi pytaniami dotyczącymi człowieka, sensu istnienia, Boga, Jezusa, które narzucały mi się z siłą. W odniesieniu do tych pytań dokonałem stopniowo zmiany, przechodząc od peryferii do centrum. Peryferie to ogół wartości zwanych franciszkańskimi: braterstwo, ubóstwo, bycie małym, służba, miłość ubogich, wolność ewangeliczna, praca itd. Centrum to jest doświadczenie wiary, którego te postawy wymagają i które zakładają, a pisma Franciszka stawiają, w wielu fragmentach, na pierwszym miejscu. Wydawało mi się, że wymóg odkrycia infrastruktury ewangelicznej – wiary – tej koncentracji, był sprawą najpilniejszą dla mnie, jak była ona najbardziej centralna w projekcie historycznym Franciszka i jego braci. Radykalizm franciszkański przybrał więc dla mnie oblicze bardziej wymagające, ponieważ nie był on czymś innym, jak tylko jak najgłębszym zakorzenieniem doświadczenia wiary w Boga, w Jezusa, w człowieka. Miałem pewność, że jestem w ten sposób w samym sercu projektu franciszkańskiego”. Odczytując ten tekst dzisiaj, kiedy opisałem etapy mojej drogi, zdaję sobie sprawę, że już byłem na drodze, która zaprowadziła mnie aż do odkrycia tego, co jest rzeczywiście w sercu prawdziwej wiary chrześcijańskiej: Bóg, który pragnie dzielić swoją bliskość z człowiekiem, aby uczynić go swoim mieszkaniem, „uczestnikiem Jego Boskiej natury” (2 P 1,4). Taka była także najwyższa intuicja Franciszka.

Spojrzenie na osobistą przyszłość

To, co było dotąd, dotyczyło przeszłości. Teraźniejszość jest tylko ulotną chwilą skierowaną ku wyobrażonej, być może spragnionej przyszłości, ale radykalnie nieznanej. Przyszłość, na pierwszym miejscu moja osobista przyszłość, następnie, jak być powinno, przyszłość charyzmatu franciszkańskiego, odpowiedzialność za rodzinę, której imię się nosi.

Moja przyszłość osobista nie będzie długa. Dalece przekroczyłem średnią trwania życia przewidzianego dla ludzi w naszych krajach. Nawet jeśli, ku mojemu zdziwieniu, kontynuując ciągle swoje prace, posługi i podróże, nie odczuwam jeszcze ciężaru wieku, wiem dobrze, że moja egzystencja wkrótce się skończy. Mam tego żywą świadomość i akceptuję to bez lęku, ale z ciągłym pytaniem: co dzieje się w zbliżaniu się ostatniej chwili i co po niej następuje czy nie następuje? Jest to pytanie egzystencjalne, na które próbuję odpowiedzieć przez wiarę w „ciała zmartwychwstanie i życie wieczne”. Każdego dnia dziękuję za egzystencję otrzymaną i przeżytą: „Panie, bądź błogosławiony za to, żeś mnie stworzył”, a także za pozytywny sens i bogactwa, które mi przyniosły wiara i wizja Franciszka. Oczekując, muszę nauczyć się czuwać, co będzie najtrudniejsze. Zaakceptowanie ubywania sił fizycznych i intelektualnych, zmniejszenie również kontaktów i posług, które stymulują, znikanie bliskich istot, izolacja i samotność, które z tego wynikają, fakt stania się ciężarem, zależnym od innych, kiedy inicjatywy, wpływ i władza uciekają. Nie trzeba stawać się nostalgicznym, krytycznym, rozczarowanym, zgorzkniałym, ale kontynuować zainteresowanie wszystkim, dziwić się, być wdzięcznym za najmniejszy gest uczucia, oddanej przysługi. Przede wszystkim, jak do tego wzywa Franciszek, oczekiwać w radości nadziei obiecanego wejścia do „Twego królestwa, gdzie będziemy oglądać Cię bez zasłon, miłować doskonale i w radosnym zjednoczeniu cieszyć się Tobą na wieki” (On 4; 1 Reg 23,11). Przeżyć to wszystko w czasie, który mi pozostaje, nie będzie łatwą drogą. „Nie zatrzymywać niczego z siebie dla siebie” (LZ 29) bez wątpienia jest czymś o wiele bardziej radykalnym niż oddalenie i opuszczenie, gdy chodzi o ludzi, rzeczy i sytuacje. I przez to trzeba mi będzie przejść, aby stać się wreszcie naprawdę „bratem mniejszym” i tak przygotować się na przyjęcie „mojej siostry śmierci cielesnej”. Oby Bóg i Franciszek pomogli mi wejść w tę przyszłość!

Przyszłość rodziny franciszkańskiej

W tym opisie mojej drogi było dużo kwestii dotyczących przeszłości i przede wszystkim teraźniejszości rodziny franciszkańskiej, której jako brat mniejszy jestem częścią. Obecnie, pomimo kryzysu „demograficznego”, który ją dotyka, liczy ona nie mniej niż 600000 członków: 430000 świeckich franciszkanów (OFS, 70%), 120000 sióstr franciszkańskich Trzeciego Zakonu Regularnego (TOR, 21%), 32000 braci mniejszych (5%), 15000 klarysek (2,5%). Co stanie się z tą grupą w wieku, który się zaczyna? Czy będzie się zmniejszała i w końcu zniknie; czy może nagle zacznie wzrastać i rozszerzać się, przede wszystkim w swoich komponentach zakonnych, pierwszych historycznie – braciach mniejszych i ubogich paniach? Jest niezaprzeczalne, że z impulsu i w zapale Soboru Watykańskiego II studia historyczne, teologiczne i duchowe pozwoliły jasno ukazać główne osie i bogactwa charyzmatu. Tak więc tożsamość franciszkańska jest jaśniejsza i ogólnie uznana i zaakceptowana przez wszystkich. Nie jest tak samo na poziomie liczbowym, przede wszystkim w świecie zachodnim: Europie i Amerykach. Na tych dwóch kontynentach, z jakimiś wyjątkami, liczby topnieją jak śnieg na słońcu. Łączenie prowincji, zamykanie klasztorów klarysek wydają się nieodwracalne. O ile nie zdarzy się cud, ilu braci mniejszych będzie za 50 lat w Europie i Stanach Zjednoczonych, jeśli spadek będzie kontynuował w tym samym tempie? Możliwy wkład Afryki i Azji, gdzie chrześcijaństwo wzrasta, może powstrzymać i pokryć ten deficyt, a więc i „powołania”? Cokolwiek będzie, w naszych „starych krajach” ryzykujemy jeśli nie zniknięcie całkowite, to stanie się nieznaczną mniejszością, skazaną na opuszczenie struktur: klasztorów, instytucji, posług. Taka perspektywa, być może zbyt alarmująca, czy nie zmusi do podjęcia na nowo, z nowym entuzjazmem, czegoś z pierwszej przygody franciszkańskiej? Pomarzmy trochę …

Wspólnota kilku braci czy sióstr – od czterech do ośmiu – żyjąca intensywnie pogłębieniem wiary, poszukiwaniem Boga, miłością wzajemną, otwartością na wszelką istotę, w duchu przyjaźni i służby, z wykluczeniem wszelkiej formy wyższości i panowania, utrzymująca się z pracy i darów, aby żyć, bez stanowisk władzy ani w Kościele, ani w społeczeństwie. Ale aby to było możliwe, trzeba na nowo odkryć, zwłaszcza w tym czasie, w którym żyjemy, największą głębię wiary chrześcijańskiej, do czego wzywa nas Franciszek i autorytatywne dzisiejsze głosy – Benedykt XVI. Ta największa głębia, centrum Ewangelii – Dobrej Nowiny – to objawienie i niesłychane przesłanie „boskiej radości istnienia”, ofiarowanej światu stworzonemu i jego rozumnemu szczytowi, istocie ludzkiej. To w tej Ewangelii „jako w ciele Chrystusa musimy się schronić” (Ignacy z Antiochii), napełnić się nią, aby następnie wyrażać ją z fantazją i kreatywnością, w naszym życiu i przez nasze życie, zgodnie z sytuacjami świata, w które jesteśmy włączeni. Przyszłość obecności franciszkańskiej w świecie przemian zależy od tego fundamentalnego kroku. Inaczej albo popadniemy w rozpacz, albo będziemy się budować na próżno.

Te powyższe rozważania dotyczą rdzenia rodziny – mniejszościowej (8%!) – pierworodnych: braci mniejszych i sióstr ubogich – i najbardziej dotkniętych przez kryzys życia zakonnego. Pozostaje wielka masa, więcej niż 90%, złożona w 70% z franciszkanów świeckich i w 21% z sióstr zakonnych Trzeciego Zakonu Regularnego. Franciszkanki „apostolskie”, jeszcze bardzo liczne, nie znikną natychmiast, ale i one są dotknięte przez ten sam spadek co franciszkanie i klaryski. Oczywiście, dynamizm cierpliwy i wytrwały świata kobiecego może przynieść niespodzianki. Te kobiety dobrze obecne w realnym świecie ubogich, chorych, opuszczonych mogą kontynuować wnoszenie weń czegoś z charyzmatu franciszkańskiego braterstwa i pokornej służby. Myślę, że to grupa franciszkanów świeckich, najliczniejsza i najbardziej wolna wobec struktur kanonicznych, ma, być może, najwięcej przyszłości. Pomimo erozji liczebnej i względnego starzenia się jest wciąż żywotna. Dynamizm ostatnich przełożonych generalnych, kobiet, jego coraz bardziej międzynarodowa implantacja, a przede wszystkim jego troska o formację franciszkańską, są szansą. To, czego oczekują te franciszkańskie wspólnoty świeckich, to coraz głębsza znajomość tego, co znaczy życie według Ewangelii Chrystusa, jak je rozumiał Franciszek i co on proponuje każdemu człowiekowi dzisiaj. My bracia, którzy angażujemy się, by żyć według tej Ewangelii, jesteśmy wezwani, aby im towarzyszyć w ich poszukiwaniu tego, co jest w sercu powołania franciszkańskiego. W masie ludzkiej, w której ci franciszkanie świeccy są zanurzeni, mogą oni promieniować i przekazywać przesłanie, którego Franciszek nie przestaje kierować do świata takiego, jakim jest.

Tym dziękczynieniem, wiarą w siłę Ewangelii, niezwyciężoną nadzieją mimo wszystko w przyszłość życia ewangelicznego, kończę opis długiej drogi, którą Pan i Jego sługa Franciszek mnie prowadzili.

Końcowe wyznanie i dziękczynienie

„Panie, bądź błogosławiony, że mnie stworzyłeś”
i uczyniłeś cuda
we mnie i przeze mnie. Tak. Amen.

Jest prawdą, że zbudowałem
moje życie, bardziej lub mniej
na Twoich obietnicach i Twoich wymogach.
Jednakże moje szukanie Ciebie,
wiary i miłości do Ciebie
były przerywane, słabe, teoretyczne
i często przechodzą przez noc.

Co do mnie, zarazem przeceniam się
i odrzucam akceptację siebie takim, jakim jestem.
Moja miłość teoretyczna do drugich
jest blokowana przez moje skupienie na sobie.

Jeśli dojście do Ciebie zależałoby ode mnie,
jakże byłbym nieszczęśliwy!
Ale całą moją biedną istotą
chcę wierzyć, że Ty mnie miłujesz
jak miłujesz Twojego Jedynego
i że On sam miłuje mnie i wydał się za mnie.
A więc jestem zwycięzcą
w Tym, który mnie umiłował.

* * *

Tak, „jakże to wspaniałe urodzić się!”

Tekst napisany między wrześniem 2010 i sierpniem 2011

 

BIBLIOGRAFIA PUBLIKACJI O. THADDÉE MATURY OFM

 1. KSIĄŻKI

Célibat et Communauté (Celibat i Wspólnota), Éditions Franciscaines, Paris 1967. Przekłady: niemiecki, angielski, hiszpański, włoski, portugalski.

La vie religieuse au tournant (Życie zakonne na przełomie), É. du Cerf, Paris 1971. Przekłady: niemiecki, angielski, hiszpański, włoski, holenderski.

La naissance d’un charisme (Narodziny charyzmatu), razem z Davidem Flood, Villibrordem van Dijk, Éditions Franciscaines, Paris 1973. Przekłady: angielski, japoński, włoski.

Le projet évangélique de François d’Assise aujourd’hui (Projekt ewangeliczny Franciszka z Asyżu dzisiaj), É. du Cerf, Paris 1977. Przekłady: niemiecki, angielski, hiszpański, włoski, holenderski, portugalski, słowacki. Przekład polski: Tadeusz Matura OFM, Św. Franciszek z Asyżu na nowo odczytany, tłum. Martyna Kulikowska, Wydawnictwo M, Kraków 1999, s. 17-107.

Le radicalisme évangélique (Radykalizm ewangeliczny), É. du Cerf, Paris 1978. Przekłady: angielski, hiszpański, włoski, arabski.

Un chemin d’Évangile. L’esprit franciscain hier et aujourd’hui (en collaboration) (Droga Ewangelii. Duch franciszkański wczoraj i dziś), Médiaspaul, Paris 1982. Przekłady: niemiecki, angielski, hiszpański, węgierski, włoski, rumuński.

Suivre. Jésus. Dès conseils de perfection au radicalisme évangélique (Naśladowanie Jezusa. Od rad doskonałości do radykalizmu ewangelicznego). É. du Cerf, Paris 1983.

François d’Assise. Écrits (en collaboration), (Franciszek z Asyżu, Pisma – we współpracy), (Sources Chrétiennes n. 285). Éditions du Cerf, Paris 1985. Przekład polski w: Święci Franciszek i Klara z Asyżu, Pisma, wydanie łacińsko-polskie, Wydawnictwo „M”, Kraków 2002, s. 69-112; wyd. II, 2004.

Une absence ardente, Médiaspaul 1988; É. du Cerf, Éditions Franciscaines, Paris 2012. Przekłady: włoski, hiszpański, słowacki, portugalski. Przekład polski: Thaddée Matura, Serce i duch, Franciscains, Avignon 2012, s. 15-87. Pierwsze wydanie polskie tego dzieła pt. Płomienna nieobecność, tłum. Marek Przepiórka, Wydawnictwo M, Kraków 2001.

Dieu le Père très saint (Najświętszy Bóg Ojciec), Éditions Franciscains, Paris 1990. Przekłady: chiński, włoski.

Chants de terre étrangère. Poèmes (Pieśni z obcej krainy. Wiersze), Trois – Rivières, Québec 1991. Częściowy przekład polski w: Thaddée Matura, Serce i duch. Pisma mistyczne, Franciscains, Avignon 2012, s. 204-217.

Prier ąuinze jours avec François d’Assise (Modlić się piętnaście dni z Franciszkiem z Asyżu), Nouvelle Cité 1994. Przekłady: angielski, chiński, hiszpański, włoski, portugalski, słoweński, czeski. Przekłady polskie: Thaddée Matura, Święty Franciszek z Asyżu, seria: Rekolekcje z … tłum. Marek Przepiórka, Wydawnictwo M, Kraków 1997; Tadeusz Matura, Św. Franciszek z Asyżu na nowo odczytany, cz. druga: „Tak mówi Franciszek”. Podstawy życia chrześcijańskiego według pism św. Franciszka, tłum. Martyna Kulikowska, Wydawnictwo M, Kraków 1999, s. 109-215.

Le Livre d Angèle de Foligno (en collaboration), (Księga Anieli z Foligno, we współpracy), Éditions Jérôme Million, Grenoble 1995.

François d’Assise, auteur spirituel. Le message de ses ércits (Franciszek z Asyżu, autor duchowy. Przesłanie jego pism), É. du Cerf, Paris 1996. Przekłady: angielski, chorwacki, chiński, hiszpański, włoski.

François d’Assise, maître de vie spirituelle (Franciszek z Asyżu, mistrz życia duchowego), Éditions Franciscaines, Paris 2000. Przekłady: angielski, chiński, hiszpański, włoski, japoński, słoweński. Przekład polski: Thaddée Matura, Duchowość św. Franciszka z Asyżu a nasze problemy współczesne, tłum. Martyna Kulikowska, Wydawnictwo M, Kraków 2000, s. 15-78.

Identità francescana ieri e oggi (Tożsamość franciszkańska wczoraj i dzisiaj), Pazzini, Verucchio 2002. Przekład chiński.

Claire et François d’Assise. Écrits (Klara i Franciszek z Asyżu. Pisma), É. du Cerf, Paris 2003.

François d ‘Assise, héritage et héritiers huit siècles après (Franciszek z Asyżu, dziedzictwo i spadkobiercy osiem wieków po), É. du Cerf, Paris 2008. Przekłady: angielski, chiński, włoski, hiszpański, portugalski.

L’Utopia di Francesco d’Assisi (Utopia Franciszka z Asyżu), Edizioni Messaggero, Padova 2013.

Sulle tracce di Francesco (Śladami Franciszka), Qiqajon 2014.

Croire en Dieu pour croirenen l’homme (Wierzyć w Boga, aby wierzyć w człowieka), Éditions Franciscaines, Paris 2016.

Danièle Gatti, Et pourtant … Je suis aimé de Dieu. Entretiens avec frère Thaddée Matura (A jednak jestem kochany przez Boga. Rozmowy z o. Th. Maturą), Éditions Franciscaines, Paris 2016. Przekład: włoski, polski (w przygotowaniu do druku).

2. ARTYKUŁY

O. Matura opublikował także ponad 225 artykułów w różnych periodykach. Poniżej zamieszczone są tylko te, które zostały przetłumaczone na język polski.

Dialog miłości fundamentem duchowości ekumenicznej, w: Franciszkanizm w spotkaniu z duchowością Kościołów Wschodnich, seria: Ire per mundum 2/1, Materiały z II Sympozjum zorganizowanego przez Franciszkańskie Centrum dla Europy Wschodniej i Azji Północnej, Warszawa, 27-29 kwietnia 1995, Warszawa 1996, s. 335-362 (tekst francusko-polski).

Dialog miłości fundamentem duchowości ekumenicznej, w: Tadeusz Matura, Św. Franciszek z Asyżu na nowo odczytany, tłum. Martyna Kulikowska, Wydawnictwo M, Kraków 1999, s. 219-232.

Teologiczna wizja Franciszka z Asyżu i jej pokrewieństwo z teologią prawosławną, w: Tadeusz Matura, Św. Franciszek z Asyżu na nowo odczytany …, s. 233-244.

Św. Franciszek świadkiem wolności, w: Tadeusz Matura, Św. Franciszek z Asyżu na nowo odczytany …, s. 245-257.

Ewangelizacja, czyli przyjmowanie Ewangelii przez Franciszka i jego braci, w: Thaddée Matura, Duchowość św. Franciszka z Asyżu a nasze problemy współczesne, tłum. Martyna Kulikowska, Wydawnictwo M, Kraków, 2000, s. 81-110.

Pojednanie w nauczaniu św. Franciszka, w: Thaddée Matura, Duchowość św. Franciszka …, s. 111-123.

Święty Franciszek a Sprawiedliwość, w: Thaddée Matura, Duchowość św. Franciszka …, s. 127-138.

Pokój, w: Thaddée Matura, Duchowość św. Franciszka …, s. 139-151.

Sprawiedliwość – pokój – ochrona stworzenia a kontemplacja, w: Thaddée Matura, Duchowość św. Franciszka …, s. 153-159.

Tajemnica i problematyka ubóstwa franciszkańskiego wczoraj i dziś, w: Thaddée Matura, Duchowość św. Franciszka …, s. 161-188.

Współczesne spojrzenie na rodzinę franciszkańską, w: Thaddée Matura, Duchowość św. Franciszka …, s. 189-205.

Wizja wyłaniająca się z Pism św. Franciszka; Podział i ogólne przedstawienie Pism św. Franciszka, w; Święci Franciszek i Klara z Asyżu, Pisma, wydanie łacińsko-polskie, tłum. Martyna Kulikowska, Wydawnictwo M. Kraków 2002, s. 69-99; 101-112, wyd. II, 2004.

Treść Pism św. Klary; Podział i ogólne przedstawienie Pism św. Klary, w: Święci Franciszek i Klara z Asyżu, Pisma, wydanie łacińsko-polskie, tłum. Martyna Kulikowska, Wydawnictwo M, Kraków 2002, s. 417-456; wyd. II, 2004.

Braterstwo – rzeczywistość ludzka i znak ewangeliczny. Braterstwo w życiu zakonnym, tłum. Iwona Bartnicka, w: „Życie i dziedzictwo”. Zeszyty formacyjne 1: Braterstwo, Prowincja Matki Bożej Anielskiej Zakonu Braci Mniejszych, Kraków 2006, s. 1-15.

Elementy wspólne czterech Reguł Rodziny Franciszkańskiej i ich realizacja dzisiaj, tłum. Wacław Michalczyk OFM, w: Refleksje nad regułami franciszkańskimi. Formacyjne i pastoralne aspekty Reguł franciszkańskich w 800 lat po zatwierdzeniu pierwszej Reguły św. Franciszka. Materiały z sesji naukowej, Warszawa 21 listopada 2009 r., Warszawa-Kraków 2010, s. 121-132.

Utopia Franciszkańska: zrealizowana, możliwa, do realizacji?, tłum. Wacław Michalczyk OFM, w: Pietas et Studium. Rocznik Wyższego Seminarium Duchownego Prowincji Matki Bożej Anielskiej w Krakowie, Kraków 2010-2011, t. 3, s. 119-126.

Kontemplacja a klauzura, tłum. Wacław Michalczyk OFM, w: „Forma Sororum”. Święta Klara z Asyżu. 800-lecie powstania Zakonu świętej Klary. Materiały z sympozjum naukowego, Warszawa 16 maja 2012 r., Warszawa-Kraków 2012, s. 207-213.

„Przygotowujmy w sobie mieszkanie i miejsce pobytu Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”, tłum. Wacław Michalczyk OFM, w: „Forma Sororum” …, s. 267-284.

Biblia źródłem modlitwy, w: Thaddée Matura, Serce i duch. Pisma mistyczne, Avignon 2012, s. 91-100.

Aktualność modlitwy biblijnej, w: Thaddée Matura, Serce i duch …, s. 101-112.

Doświadczenie Boga w chrześcijaństwie w: Thaddée Matura, Serce i duch …, s. 113-152.

Od poznania Boga do miłości bliźniego, w: Thaddée Matura, Serce i duch …, s. 153-164.

Spojrzenie na świat współczesny a doświadczenie Boga, w: Thaddée Matura, Serce i duch …, s. 165-182.

Serce skierowane do Pana; w: Thaddée Matura, Serce i duch …, s. 183-195.

Medytacja końcowa w trzech punktach, w: Thaddée Matura, Serce i duch …, s. 197-201.

Moje więzi z Polską, w: Non cesso gratias agere Deo et hominibus. Prace ofiarowane Ojcu dr. Anzelmowi Januszowi Szteinke OFM z okazji złotego Jubileuszu Kapłaństwa i ponad 50-lecia pracy historyczno-pisarskiej, Kraków-Warszawa 2013, s. 743-752.

Przekład z j. francuskiego Wacław Michalczyk OFM

[1] Urodził się 24.10.1922 roku w Zalesiu Wielkim – Wielkopolska, Polska, zmarł 05.01.2020 roku w Montrealu, Kanada, w 98. roku życia, 80. roku życia franciszkańskiego i 72. kapłaństwa.

[2] Tekst przesłany w formie elektronicznej o. Zenonowi Stysiowi OFM w 2012 r. Tytuł oryginału: Mon itinéraire franciscain.

[3] Tekst polski: Tadeusz Matura, Św. Franciszek z Asyżu na nowo odczytany, Wydawnictwo M, Kraków 1999, s. 17-107.

[4] Wydanie polskie: Thaddée Matura, Rekolekcje z … św. Franciszek z Asyżu, tłum. Marek Przepiórka, Wydawnictwo M, Kraków 1997; Tadeusz Matura, Św. Franciszek z Asyżu na nowo odczytany, tłum. Martyna Kulikowska, Wydawnictwo M, Kraków 1999, s. 109-215.

 

Archiwum KWPZM

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda