Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyTeologia życia konsekrowanego Podgórski Stanisław CSSR, Rola przełożonego we wspólnocie

Podgórski Stanisław CSSR, Rola przełożonego we wspólnocie

Redakcja

 

O. Stanisław Podgórski CSsR
Przewodniczący KWPZM

ROLA PRZEŁOŻONEGO WE WSPÓLNOCIE

Zebranie Plenarne KWPZM, Warszawa, 11-12.X.1977 r.

 

 

WSTĘP
Dlaczego nowy model władzy?

Koncepcja przełożeństwa i posłuszeństwa zakonnego, przez wiele wieków dość sprecyzowana i stabilna, uległa w ciągu ostatnich lat daleko idącym przeobrażeniom. Zmiany te dokonały się po części samorzutnie, jako wynik gwałtownie przebiegającej ewolucji w zakresie uwarunkowań zewnętrznych a także mentalności człowieka, z jakimi mamy do czynienia we współczesnym świecie. W wielkiej jednak mierze zmiana koncepcji przełożeństwa i posłuszeństwa postulowana była i przyjęta została świadomie, jako logiczny wniosek, wynikający z rewizji pewnych teorii, dotyczących pojęcia władzy, praw jednostki, wartości osoby, roli społeczności, zakresu posłuszeństwa i wolności oraz pokrewnych zagadnień. Rewizja ta, dokonująca się równocześnie na terenie różnych nauk, głównie: socjologii, psychologii, teorii prawa, a także – i to w nie małej mierze teologii, wpłynęła w formie konkretnych wniosków czy postulatów na prawodawstwo kościelne i zakonne, szczególnie w okresie jego pierwszej odnowy na II Soborze Watykańskim, mobilizując je do szukania nowych, wyższych form przełożeństwa i posłuszeństwa.

Odmienne w dużej mierze od tradycyjnego ustawienia zakonnej władzy i zakonnego, posłuszeństwa, do jakiego nawołują współczesne dokumenty Kościoła /por. Perf. Carit. n.3,14; Eccl. Sanctas 18; Evang. Testif. 5 i liczne wypowiedzi Pawła VI/ ma uczynić te przejawy życia zakonnego bardziej zgodnymi z duchem Chrystusa, bardziej godnymi społeczności kościelnej oraz bardziej sprawnymi i przydatnymi dla samych rodzin zakonnych /por. Paweł VI, Do Unii Wyż. Przeł. Zak. Żeńsk. we Włoszech, 12.1.1967, AAS 59 /1967/ 131-136/. Spełnienie tych nadziel nie przychodzi jednak łatwo, w dwanaście lat po dekrecie Perfectae Caritatis nadal mówi się o kryzysie władzy zakonnej i nadal ten kryzys się dostrzega. Co gorsza, wiele z poczynionych eksperymentów w dziedzinie udoskonalenia przełożeństwa i posłuszeństwa zakonnego nie tylko nie doprowadziło do spodziewanej odnowy, ale u niektórych osłabiło nawet nadzieje, że w tej dziedzinie da się co pozytywnego osiągnąć. Jest wiele przyczyn, dla których nowa koncepcja przełożeństwa z trudem toruje sobie drogę w mentalności i w praktyce codziennego życia współczesnego zakonnika. Nie będziemy ich tutaj analizować. Spróbujemy natomiast spojrzeć nieco uważniej na sam zaproponowany zakonom i już obowiązujący, a z większym lub mniejszym szczęściem realizowany model władzy zakonnej, traktując podane w opracowaniu uwagi jako rodzaj katalizatora, pobudzającego do osobistych przemyśleń i wspólnej dyskusji.

Dość powszechnie – przynajmniej na Zachodzie – wyróżnia się dziś w złożonych obowiązkach przełożonego jakby dwa zasadnicze resorty czy pola działania. Występuje on bądź jako tzw. „animator”, bądź jako „gubernator”. Ścisłe oddzielenie animacji od rządzenia możliwe jest tylko w teorii. W praktyce te dwa obowiązki władzy zachodzą ściśle na siebie, wzajemnie się przenikają, oba są konieczne i od żadnego przełożonego nie może się dyspensować. Ponieważ dużo się dzisiaj mówi, szczególnie o obowiązku animacji, spróbujemy na tym właśnie modelu: animator – gubernator oprzeć obecne rozważania na temat posłuszeństwa.

I. PRZEŁOŻONY „ANIMATOREM” I WYCHOWAWCĄ

1. Aktualność zaakcentowania momentu animacji

Podkreślenie w idei przełożeństwa funkcji inspiratora i wykonawcy z pewnym wyciszeniem zadań kierowniczych i organizacyjnych nie jest wynalazkiem naszych czasów, choć dopiero po Soborze Watykańskim II zaczęło się o tym mówić powszechnie.

Według modelu: przełożony animatorem i jakby swego rodzaju ojcem duchownym, kształtowało się wiele wspólnot zakonnych w okresie średniowiecza wczesnego, taka też idea przyświeca do dziś dnia niektórym rodzinom monastycznym. Ma ona za sobą wystarczające uzasadnienie teologiczne i pewne pozytywne historyczne doświadczenie, choć doba absolutyzmu i legalizmu, która wycisnęła swoje ujemne piętno na zakonach, nie dawały jej prawie aż do naszych czasów, szerszego pola do popisu.

Zwrócenie się do idei animacji we współczesnym Kościele wiąże się głównie z następującymi zjawiskami:
a) powrót do pogłębionej teologicznie koncepcji życia zakonnego i wyeksponowanie w tym życiu elementu sakralnego?
b) chęć zniwelowania niezdrowych przerostów o koncepcji władzy zakonnej, która w przeszłości pod wpływem czynników socjologicznych i prawnych zbyt upodobniła się do władzy świeckiej?
c) zapotrzebowanie na inspirację, zachętę oraz kierownictwo duchowe w życiu zakonnym, szczególnie gdy lepiej zrozumieliśmy, że życie to podległe ograniczonemu wzrostowi wymaga ustawicznej formacji. Ponieważ formacja ta dokonywać się będzie zawsze we wspólnocie, siłą rzeczy chciałoby się w kierowniku tej wspólnoty znaleźć wzorzec, zachętę i pomoc do realizacji ideału zakonnego?
d) zniechęcenie do metod instrukcjonalnych a wiara w osobę. Życie zakonne, w którego centrum stała zbyt długo struktura i martwa litera choćby nie wiem jak doskonałego prawa /apoteoza reguł i przepisów/ próbuje się odświeżyć ustawieniem w środku żywego człowieka. Przecież w zakonie mamy do czynienia z „prawdziwą rodziną zgromadzoną w Imię Pana i cieszącą się Jego obecnością”, Mt 18,20 /DZ. 15/.

Zaakcentowanie w idei przełożeństwa zakonnego elementu animacyjnego i wychowawczego jest samo w sobie zjawiskiem pozytywnym. Stanowi pewnego rodzaju dowartościowanie przełożonego i jakby swoistą rekompensatę za odjęcie mu wielu prerogatyw i kompetencji prawnych, jakimi do niedawna się cieszył. Nie znaczy to jednak, że nie stwarza nowych problemów i Innego niż dotąd typu trudności.

2. Natura i zadania animacji

Słowo „animacja” od łac. anima-dusza, nie posiadające jak dotąd właściwego odpowiednika w języku polskim – oznacza świadome i celowe działanie w kierunku wzmożenia poczucia wspólnoty i wspólnego dążenia do obranego celu. Działanie to dokonuje się obok lub ponad aparatem instytucyjnym, służącym temu samemu celowi, a także przez przepajanie prawnych struktur zakonnych tą rzeczywistością nadprzyrodzoną, której wspólnota zakonna jest znakiem i której służy. Animacja nie przeciwstawia się organizacji prawnej życia wspólnoty i funkcji rządzenia. I jedno i drugie służy temu samemu celowi. Co najwyżej poprzez Intensyfikację poczucia wspólnoty i zdynamizowania jej dążenia do celu można by zredukować do minimum konieczność posługiwania się aparatem administracyjno-prawnym, o którym wiadomo, że musi on być rozbudowany przede wszystkim tam gdzie brakuje „ducha”.

Do pełnienia w swojej społeczności funkcji animatora zaproszony jest każdy zakonnik. Specjalne jednak możliwości a zarazem specjalne obowiązki stwarza na tym polu urząd przełożonego zakonnego.

Posługując się analogią z rolą duszy /animacji/ w stosunku do ciała, można powiedzieć, że zwierzchnik zakonny powinien być w swoim środowisku takim czynnikiem, który – zróżnicowanej jak poszczególne członki w ciele ludzkim – zbiorowości zakonnej nadaje organiczną i funkcjonalną jedność oraz tchnie w nią jakiś „elan vitale”, przy czym jako „animator” nie posługuje się on w tym procesie środkami instytucyjnymi /przepisy reguły i wydawane na mocy urzędu polecenia/, lecz działaniem osobowym. Rezygnuje też niejako z zaszczytnego sterczenia na szczycie piramidy swego Instytutu, bo to jest miejsce wodza i rządzącego. Schodzi do wnętrza tej piramidy i zaczyna działaś od wewnątrz, „fortiter et suaviter”, jak serce, tłocząc krew w cały organizm.

a) Ośrodek jedności, uintensywniający poczucie wspólnoty

Centrum, wokół którego skupia się wspólnota zakonna, jest zawsze Chrystus /DZ 1; 15,1/. Widomym jego reprezentantem i zastępcą jest w społeczności braci przełożony zakonny.

Uwaga: Do swego rodzaju identyfikacji Chrystusa z przełożonym zakonnym – nie dawno jeszcze tak mocno podkreślanej – podchodzimy dziś z wielu słusznymi zastrzeżeniami. Nie znaczy to jednak, że idea ta została już całkowicie przekreślona. Ma ona głębokie uzasadnienie teologiczne i eklezjalne i Prawodawca Kościelny posługuje się nią nadal w niektórych przynajmniej dokumentach dotyczących życia zakonnego /por. np. DZ 14,1/. Jeszcze częściej czyni to Papież Paweł VI w swoich przemówieniach do zakonników.

Chrystus odchodząc ze świata, prosił dla tych, których pozostawiał, przede wszystkim o jedność: „Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty Ojcze we mnie, a ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas” /J 17,21/. Przełożony zakonny jest spadkobiercą tego Jezusowego pragnienia jedności i tej Jego troski o jedność. Wie on, że ta jedność jest fundamentem wspólnoty zakonnej, warunkiem jej aktywności a zarazem „conditio sine qua non” osobistego szczęścia członków, ponieważ – jak uczy Sobór Wat. II-gi „człowiek nie może się odnaleźć w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego” /KDK 24/. Stara się więc, wszelkimi sposobami zgromadzić swoich braci wokół Chrystusa, w bratniej KOINONIA – miłości, wierząc w słowo Pana, że gdzie dwóch, lub trzech jest zgromadzonych w Jego imię, tam i On jest pośrodku nich.

Jedność, do której zachęca i nawołuje jest wzorowana na jedności Trójcy Przenajświętszej – jak to zresztą podkreślił Chrystus, modląc się w wieczerniku /J 17. 21-23/ – czyli jest jednością akceptującą różność osób, z ich cechami wrodzonymi i nabytymi, z różnicą uzdolnień i charakterów, z różnolitością charyzmatów i łask.

Przełożony powinien wiedzieć, że tej różnorodności darów nie należy niwelować, że trzeba ją każdemu pozostawić, bo tylko w ten sposób ubogaceni zostaną wszyscy. Należy tylko przepoić tę wielość jednym Duchem, w którym wszyscy zgodnie wołają do Boga: Abba-Ojcze, a w sobie odkrywają braci. Wzorem takiej jedności jest wspólnota rodzinna: trwała, płodna, wyrażająca się we wzajemnej miłości i pomocy, choć z natury zakładająca tyle zasadniczych różnic. W istniejącej na jej wzór rodzinie zakonnej przełożony jest tym, wokół którego – w zastępstwie Chrystusa – ogniskuje się wszystko, który rządzi jej działalnością, który przede wszystkim strzeże jej chrześcijańskiego, nadprzyrodzonego profilu.

Jako animator powinien to robić świadomie, z przekonaniem, a nawet zapałem, jednakże przy pomocy środków dalekich od administracyjnego komenderowania.

b) Principium dynamizujące wspólnotę i jej działanie

Animacja – zgodnie ze swą naturą – nie próbuje podporządkować sobie kogokolwiek administracyjnie. Chce tylko prowadzić do rozwoju osoby, a przez osobę i społeczności, z którą się kontaktujemy. Będąc jednak formą rządzenia, musi – podobnie jak działalność instytucjonalna – zabiegać o ład i wzrost życia poszczególnych członków i całej wspólnoty oraz na swój sposób dynamizować ich aktywność, nawet w dziedzinie czysto naturalnej.

Specjalnie natomiast i jakby z predylekcją dotyka ona warstwy nadprzyrodzonej życia zakonnego, A warstwa ta, wyjęta z zasięgu działalności administracyjnej, tak mocno dziś podkreśloną wolnością sumienia, czeka – bardziej niż kiedykolwiek na światłą radę i pomocną rękę. Animacyjne działanie przełożonego zdąża więc przede wszystkim do tego, by całe życie i działalność wspólnoty zakonnej przepoić nadprzyrodzonością, duchem Chrystusowego braterstwa i miłości oraz wierności dla idei Założyciela, by ją „zakotwiczyć w Absolucie” – jak się pięknie wyraził Paweł VI w jednym ze swoich przemówień /por. Charyzmat życia zakonnego, s. 37/. Przecież nie co innego stanowi o „być lub nie być” zakonów, tylko właśnie to. „W trosce o przeprowadzenie odnowy zgromadzeń, musicie przede wszystkim zadbać o stronę duchową waszych zakonników” – upomina Paweł VI Przełożonych /por. Charyzmat, s. 86/.

Można oczywiście i trzeba ustanowić w Instytucie zakonnym ludzi, którzy obdarzeni tytułem „ojca duchownego” skierują szczególną uwagę na ten odcinek życia. Ale czy nie jest to również i chyba w pierwszym rzędzie najświętszym obowiązkiem przełożonego?

Podobnie jak z życiem duchowym wspólnoty ma się rzecz i z działalnością apostolską Instytutu. Doskonale może zorganizowana administracyjnie woła i ona o pogłębienie duchowe o zdynamizowanie łaską i duchem służby, by w ten sposób „zapał apostolski członków wyrastał z ducha oddania się Chrystusowi i był podporządkowany trosce o doskonałość wewnętrzną” /Paweł VI, Charyzmat s. 86/.

Domena nadprzyrodzonego wzrostu w Chrystusie tak jednostek jak i Instytutu oraz przepajanie wiarą i miłością jego apostolskiej posługi to najszerszy i najwdzięczniejszy teren działania przełożonego jako animatora. Obowiązek „animacji”, do jakiego wzywa się współczesnego przełożonego nie jest obowiązkiem łatwym. Żeby go dobrze pełnić nie wystarcza sama wiedza czy nawet cnota.

Ponieważ działa się tu przede wszystkim własną osobą, osoba ta winna odpowiadać przynajmniej pewnym fundamentalnym postulatom natury charakterologicznej i duchowo-moralnej.

Temat obszerny na grubą książkę! By w nim nie utonąć, przeskoczymy go formując tylko najogólniejsze stwierdzenia:

3. „Fizjognomia” dobrego animatora

a) Osobowość i indywidualność

Przydałaby się tu bardzo dojrzała osobowość i skrystalizowana Indywidualność o uzdolnieniach przywódcy, bo tylko taki człowiek zaciekawia, imponuje, skupia wokół siebie, ma wpływ i posłuch oraz rodzi chęć naśladowania.

b) Charyzmat tworzenia z obcych ludzi „rodziny”

Osobę animatora powinno charakteryzować trwałe ukierunkowanie na drugiego człowieka. Nawet jego osobiste dążenie do Boga i do świętości nie może biec obok braci, ale poprzez spotkanie z nimi, w swej świadomie akceptowanej, pluralistycznej „KOIDONIA”, w której jednocześnie odkrywa się człowieka i Boga /1 J 4, 12-20/. To spotkanie z drugimi musi mieć charakter daru z siebie – bo tylko w ten sposób można otrzymać drugich w darze. Stąd to ciągłe „udzielanie” się innym, tak charakterystyczne dla całej animacji, to ciągłe „bycie do dyspozycji” przy równoczesnym nie zawłaszczaniu daru drugich, ale spożytkowaniu go dla dobra całej wspólnoty – rodziny. Mało jest niestety takich ludzi uczulonych nie na „ja”, ale na „ty” i umiejących z owych „ty” budować braterskie i Boże „my”.

c) Intensywne życie nadprzyrodzone

Przełożony zakonny, powołany jest do tego, by jednoczył i inspirował powierzonych sobie braci do zaakceptowanej wspólnie formy życia nadprzyrodzonego, wyrastającego z wiary i na wierze bazującego. Musi więc sam w wysokiej mierze posiadać to, co pragnie innym przekazać.

Na pierwszym miejscu będzie to głęboka, wyrażająca się w życiu wiara. Będzie to szczere, osobiste poszukiwanie Boga, jakieś nie tuzinkowe życie wewnętrzne, modlitwa, praca, umartwienie, wierność zaciągniętym przez profesję zobowiązaniom.

d) Przekonanie i przywiązanie do własnego zakonu

Jak można innych zaprosić do domu, gdy się samemu tego domu nie ma? Gdy się we własnym Instytucie czuje źle i obco? Gdy się nie wierzy w sensowność ozy w przyszłość takiego właśnie ideału, który się objęło ślubami? Animator dominikanin musi wierzyć i kochać dominikanów, animator franciszkanin – franciszkanów, a animator redemptorystów – redemptorystów.

e) Pewien poziomu wiedzy religijnej i doświadczenia życiowego

Mało kto ma wiedzę własną i lepiej na nią nie liczyć. Przełożony musi dużo wiedzieć. Szczególnie z teologii, a przydałoby się i coś więcej. Studium bogaci, daje większą pewność siebie i możliwość służenia innym. „Pilnej nauki” – upominał Paweł Tymoteusza /1 Tm 4,16/. Tym bardziej to aktualne, bo przecież animacja to nie tylko przykład i zachęta. Często trzeba pouczyć, wytłumaczyć, rozwiązać trudności. Nie znaczy to, że animator będzie narzucał innym swój sposób myślenia i widzenia rzeczywistości. On pomaga raczej każdemu i jednostce i wspólnocie, do odnalezienia drogi własnej. Ale właśnie tu przydatna jest wiedza. Doświadczenie życiowe uzupełnia teorie, uziemia abstrakcje. Trzeba je skrzętnie gromadzić. Szczęśliwy przy tym, kto umie się uczyć na własnych błędach.

4. Formy służenia „animacją” drugim

a) Oddziaływanie autorytetem osobowość i stylem życia, atrakcyjnością dobrego przykładu

Władza wypływająca z osobistych wartości przełożonego, w wielkim stopniu podtrzymuje i umacnia władzę płynącą z urzędu. Niegodny lub mierny przełożony, choć nie traci przez to samo przysługujących mu uprawnień, to jednak osłabia ich wpływ i utrudnia podwładnym posłuszeństwo.

Musi więc przełożony działać własnym przykładem, podobnie jak Chrystus, którego reprezentuje. „Przykład dałem wam, abyście jak ja uczyniłem tak i wy czynili” /J 13,15/. Paweł sobie stawia za wzór zgodnego z Ewangelią postępowania /Flp 3,17; 4,9; i Kr 4,16/ i takiego świadectwa osobistego przykładu domaga się od Tymoteusza /1 Tym 4,12/ i od Tytusa /Tyt 2, 7-8/. A Piotr przestrzega zwierzchników: „Nie bądźcie jak ci, co ciemiężą gminy – ale jako żywe przykłady dla stada” /1 P 5,3/. Warto by każdy przełożony odczytywał sobie często zapisane u Mateusza /r. 23/ Jezusowe „biada”, rzucone na przełożonych ludu i uczonych w Piśmie, którzy stawiając niesłychanie wysokie wymagania innym, sami palcem nie chcieli tknąć tych ciężarów. „Vae nobis ad quos phariseorum vitia transierunt” – ubolewał św. Hieronim. Pisma Ojców Kościoła pełne są lapidarnych tekstów na temat obowiązku dobrego przykładu ze strony przełożonych. Być może ci ludzie bardziej wyczuleni byli na autentyzm niż my dzisiaj. Choć i dzisiejsi podwładni znużeni pustymi deklaracjami ideowymi, które słyszą na co dzień, doskonale odróżnić potrafią czy ze wezwaniem do ascezy zwierzchnika stoi jego własne życie.

Zresztą u przełożonych o kwestionowanym morale tych wezwań nie będzie. Nie ośmieli się po prostu stawiać żądań, do których sam nie dorósł. Po co się ośmieszać? Nie znaczy to, że animować może tylko święty. Pokorne przyznanie się przez przełożonego do własnej słabości, cierpliwe znoszenie siebie, codziennie na nowo podejmowana walka ze sobą samym – o wiarę, o autentyzm, o cierpliwość, o szczerość – nie ujdą bystrym oczom współbraci. I mogą stać się dla nich wzorem i zachętą.

b) Słowo

Dawniej przełożony był tym, który najczęściej łamie w klasztorze milczenie, który najwięcej mówi. Ileż przemów, konferencji, kapituł i homilii ciążyło na biedaku. Dziś w dużej mierze uwolniono od tego zwierzchników. Czy z pożytkiem? Bo jednak ktoś w Instytucie mówić musi. Przełożony – animator będzie się także posługiwał słowem. Niech przede wszystkim nie ucieka od mówienia wtedy, gdy nakazują mu to przepisy lub zwyczaje Instytutu. Albo sprawa! Ale nie zgrzeszy, gdy będzie także otwierał usta częściej. I do wspólnoty i do poszczególnych współbraci, szczególnie tych słabych, skwaszonych, wyobcowanych, z którymi nikt nie ma ochoty rozmawiać.

Słowo jest również trudne jak przykład. Można nim pomóc, można zaszkodzić. Niech próbuje mówić tak, by siejba wzeszła.

c) Umiejętne posługiwanie się środkami instytucjonalnymi

Przełożony animator nie przestaje być przełożonym – zarządcą. Ma on do dyspozycji cały arsenał środków administracyjno-prawnych, do których nie wolno mu sięgać. Trzeba się tylko nimi posługiwać umiejętnie. W tym wypadku jako pomocą do tworzenia jedności we wspólnocie i inspirowania członkom przekonania do życia zakonnego, zapału i energii – działaniu. Współczesne prawodawstwo zakonne wielu strukturom instytucjonalnym ma właśnie ten animacyjny charakter. Wykorzystać to …

5. Trudności i niebezpieczeństwa

Zakończmy rozważania o roli przełożonego jako animatora wyliczeniem pewnych trudności i niebezpieczeństw, jakie ta funkcja niesie.

A więc:
a) przeakcentowanie zabiegów animacyjnych na niekorzyść właściwego rządzenia;
b) zacieśnienie animacji do pewnych wycinków życia duchowego, budowanie kapliczek dewocyjnych zamiast brania w siebie i przekazywania innym szerokiego podmuchu Ducha;
c) nieskuteczność animacji w stosunku do pewnych jednostek lub grup, które albo źle znoszą wszelką ingerencję w ich osobiste życie duchowe, albo są tak gruboskórne, że subtelne zabiegi animacyjne okazują się względem nich absolutnie bezskuteczne;
d) brak przełożonych, którzy są dostatecznie bogaci duchowo, teologicznie przygotowani i dydaktycznie uzdolnieni, by mieli co przekazać i wiedzieli jak to zrobić;
e) przerost obowiązków typu organizacyjno-administracyjnego, obciążających współczesnego przełożonego i nie zostawiających mu ani czasu ani sił na zabiegi animacyjne.
Oto co w najogólniejszym skrócie powiedzieć można o roli przełożonego jako animatora. Nie jest on przecież równocześnie „gubernatorem” rządzącym powierzonym sobie Instytutem. Przypatrzmy się z kolei tej jego roli i wynikającym z niej obowiązkom.

II. PRZEŁOŻONY ZARZĄDCĄ I ZWIERZCHNIKIEM

1. Charakter jego władzy: władza służbą

Każda władza – nawet świecka – jest z natury swojej służbą. Ludzi łączy we wspólnoty świadomość własnej niewystarczalności. Osiągnięcie wielu, nawet najbardziej podstawowych dóbr, możliwe jest dla jednostek, rodzin czy zespołów jedynie poprzez wspólny wysiłek wszystkich. Ponieważ jednak ludzie tworzący wspólnotę są liczni i różni, zachodzi niebezpieczeństwo, że każdy broniąc swego zdania doprowadzi do rozprzęgnięcia się samej wspólnoty. By to nie nastąpiło, potrzebna jest wspólnocie władza. W stosunku do wspólnoty jest ona zjawiskiem wtórnym, stworzonym przez wspólnotę jako narzędzie do osiągnięcia dobra wspólnego. Nie jest ona ponad wspólnotą, ale jej służy, ma na celu nie własną pomyślność rządzących, ale pomyślność rządzonych. To właśnie rządzeni i ich dobro są racją bytu zwierzchnika. Jest on wprawdzie „ponad nimi”, ale tylko i wyłącznie dla nich. Jedynie po to społeczności potrzebna jest władza i tylko to jej istnienie, gwałcące w pewnym sensie naturalną równość ludzi, usprawiedliwia.

W społeczności świeckiej władza nie ma w zasadzie charakteru ściśle sakralnego. Ponieważ jednak stoi za nią Twórca natury społecznej człowieka, a tym samym i wspólnoty ludzkiej, która nie obejdzie się bez władzy, każda władza, nawet świecka, byle odpowiadała pewnym, podstawowym założeniom moralności, nosi na sobie pewien stygmat sakralności i powagi Bożej. „Nie masz władzy tylko od Boga” – powie w tym sensie św. Paweł /Rz 13,1 n./.

2. Służbą jest także władza kościelna, zarówno hierarchiczna jak i zakonna

W społeczności kościelnej spotykamy dwie postacie władzy już prawdziwie sakralnej: hierarchiczną i zakonną. Obydwie są także, owszem, w większej jeszcze mierze niż władza świecka, służbą. Ich służebny charakter wyznaczają następujące fakty:

a) Analogia pomiędzy społecznością kościelną, a społecznością świecką.

Nadprzyrodzona społeczność Kościoła czy Instytutu zakonnego w Kościele, choć są rzeczywistościami sakralnymi, to przecież w swej postaci historycznej upodabniają się do społeczności naturalnej. Tu i tam rządzą te same prawa psychologiczne i socjologiczne, tu i tam mamy do czynienia z podobnie funkcjonującą władzą. Toteż jak w społeczności naturalnej istnienie władzy uzasadniało dobro wspólnoty, tak i w Kościele władza ma służyć dobru tej społeczności.

b) Nadprzyrodzone życie chrześcijańskie jest w swej Istocie służbą – a jeżeli życie, to i władza. I Kościół i Zakon żyją dawaniem się Bogu i dawaniem się człowiekowi, czyli służbą. Owszem, nie przez co innego, jak poprzez inspirowaną wiarą oraz otrzymywanymi darami i wyrażającą się w miłości służbę człowiekowi, prowadzi chrześcijańska droga do Boga. Jeżeli jednak życie wyznawców Chrystusa w każdej swojej postaci jest służbą, to czymże innym może być urząd kościelny, organizujący w Kościele tę służbę?

I on więc jest służbą.

c) Władza kościelna sprawowana jest w Imieniu i w zastępstwie Chrystusa.

Władza kościelna /hierarchiczna i zakonna/ jest uczestnictwem we władzy Tego, któremu „dana jest wszelka władza na niebie i na ziemi”. Przełożeni kościelni rządzą nie w swoim imieniu, ale w imieniu i w zastępstwie Chrystusa. Nie jest więc ta władza czyjąś prywatną własnością. Tylko Chrystus jest w Kościele: Panem-Kyrios. Wszelkie inne sprawowanie władzy staje się przez to samo w sensie jak najbardziej rzeczywistym „diakonia”, czyli służbą. Służbą Chrystusowi i tym, którym Chrystus polecił służyć. „Paś owce moje”.

d) Chrystus wzór i źródło władzy kościelnej traktował zawsze swoje posłannictwo jako służbę.

Punkt wyjścia dla postawy służebnej w Kościele stanowić będą zawsze słowa i czyny Chrystusa, który przyszedł pełnić wolę Ojca, służyć ludziom i dać życie swoje na okup za wielu /Mt 20,28; Flp 2,8; J 13, 13-17; 6,38/.

e) Chrystus, a za Nim Kościół wyraźnie zalecają zwierzchnikom ludu chrześcijańskiego postawę służebną.

„Kto chce być między wami wielkim, niech będzie waszym sługą, a kto by chciał być pierwszym … niech będzie niewolnikiem waszym” /Mt 20, 26-27/.

Umywszy nogi uczniom, mówi Jezus przyszłym przełożonym Kościoła: „Jeżeli ja, Pan i Nauczyciel umyłem wam nogi, ta i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” /J 13, 14-15/.

Echo tych słów Jezusowych znajdziemy w nauczaniu Apostołów /Dz 1,17,25; 21,19; Rz 11,13; i Tm 1,12/ wszędzie tu misję swoją nazywają oni „posługiwaniem”, „diakonia” oraz całej tradycji Kościoła /przepiękne teksty patrystyczne!/.
Już w ścisłym odniesieniu do przełożonych zakonnych przypomina dekret „Perfectae Caritatis” „Przełożeni … niech władzę swoją sprawują w duchu służenia braciom” /Dz 14,3/, a Evangelica Testificatio: „Sprawować władzę wpośród braci swoich, to znaczy służyć im na wzór Tego, który dał swoje życie na okup za wielu” /ET 24,2 por. także EP 25,1/.
W posoborowej odnowie życia zakonnego wszystko, przede wszystkim zaś śluby, ustawione są tak, by zakonnikowi dawały możność całkowitego oddania się służbie Chrystusowi w jego braciach.

W świecie służba jest w niskiej cenie. Zakonnik jednak nie może podzielać sądów świata. Dla chrześcijanina poświęconemu Bogu jest ona nie tylko cnotą, ale warunkiem prawdziwie Chrześcijańskiej egzystencji. Jest też podstawą życia wspólnoty. Nikt od jej praktyki nie jest zwolniony, dla niektórych jednak stanowi ona szczególne prawo i obowiązek. To przełożeni. Podkreślenie tego prawa i obowiązku jest o tyle ważne, ponieważ w instytucjonalnie i jurydycznie zorganizowanym Kościele i Zakonie zarządzanie najbardziej narażone jest na deformację pojmowania władzy po świecku.

3. Służba – jaką jest sprawowanie urzędu – nie oznacza jednak wcale rezygnacji z władzy rządzenia i rozkazywania.

Społeczność po to wybiera zwierzchnika i Chrystus po to uprawomocnia przełożonego kościelnego, by ten kierował działalnością wspólnoty dla jej dobra. A kierować – to znaczy rządzić i rozkazywać. Bez udzielenia przełożonemu tego prawa rozkazywania, wspólnota nie osiągnęłaby zamierzonego celu a samo ustanowienie zwierzchnika, który nie może rozkazywać, byłoby nonsensem. Toteż przełożony, mimo iż służy, ma rzeczywiste prawo rozkazywania i właśnie poprzez to rozkazywanie i rządzenie pełni najskuteczniej względem wspólnoty swoją służbę. Służy – rozkazując. I byłoby niedobrze, gdyby przełożony sądził, że przez inne zajęcia, podejmowane dla braci, więcej przyczyni się do dobra wspólnego, niż rządząc. Jego służbą jest pełnić obowiązki zwierzchnika. Jeżeli mu ta służba nie odpowiada, niech raczej odejdzie niż próbuje ją zastąpić namiastkami.

Jak widać współczesna koncepcja przełożeństwa bynajmniej nie likwiduje władzy zakonnego zwierzchnika. I władza rozkazywania i jej korelatyw: posłuszeństwo zakonne nadal pozostają, co najwyżej, zmieniają się częściowo ich formy oraz duch, w jakim powinny być sprawowane.

4. Współczesna forma sprawowania władzy w zakonie

Odbiega ona w znacznej formie od tego sposobu rządzenia, który jeszcze niedawno powszechnie panował, i który miał za sobą zarówno prawo kościelne jak i wiekowe tradycje. Warto uświadomić sobie te różnice: A więc dla przykładu szereg antynomii:

Planowanie i decyzja należała do przełożonych – każdy ma prawo udziału w planowaniu i mniejszym lub większym stopniu możliwość wpływania na decyzje.

Odpowiedzialność ponosi przełożony – każdy jest współodpowiedzialny.

Chcę lub nie chcę w ustach podwładnego jest wykroczeniem – każdemu powinno się dać możliwość inicjatywy i osobistego wyboru.

Decyzja odnośnie wykorzystania uzdolnień i ukierunkowania działalności podwładnego zależy od przełożonych – każdy ma prawo a nawet obowiązek działania zgodnie z otrzymanym charyzmatem.

Przełożony jest zastępcą Boga – przez niego przechodzi do podwładnych wola Boża – przełożony jest sługą społeczności, kierownikiem i animatorem działań wspólnoty. Primus Inter pares. Nie daje się mu nawet tytułu przełożonego – podobnie jak nie ma tytułu: podwładny.

Geneza władzy zakonnej ma charakter sakralny – członkowie sami wybierają sobie zwierzchników według tych kryteriów, które odpowiadają ich dojrzałości duchowej lub gustom.

Jak widać, różnice dość znaczne, chwilami można by nawet mówić o próbie przeciwstawiania się temu, co było dotychczas. Oczywiście nie wszystkie z zaprezentowanych wyżej alternatyw otrzymały już swoje ścisłe sformułowanie prawne, nie bardzo też nieraz wiadomo, jak daleko posunąć się można w interpretacji i stosowaniu proponowanego wariantu. Czekamy wszyscy na nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, a w nim i Prawa Zakonnego, w każdym jednak razie model władzy ustawionej na nowych zasadach jest już modelem obowiązującym i jako taki wszedł mniej lub więcej głęboko w każde partykularne prawodawstwo zakonne. Przełożeni muszą się nauczyć roztropnie i umiejętnie nim posługiwać. Roztropność jest tu o tyle potrzebna, ponieważ brak ścisłych sformułowań prawnych zachęca niektórych do daleko idących odchyleń bądź w kierunku nowatorstwa bądź w kierunku tradycjonalizmu. Jak wszędzie, tak i tu trzymanie się jakiegoś złotego środka będzie chyba najbardziej wskazane.

Jak konkretnie rządzić powinien dzisiaj współczesny przełożony?

Na tym miejscu interesuje nas tylko dziedzina zarządzania i rozkazywania. O obowiązku animacji, która jest również jedną z form działania przełożonego, była już mowa wyżej.

Duch służby, który cechować ma przełożonego wymaga, by rządził on, uwzględniając co następuje:

a) Dialog i współpraca ze swoimi współbraćmi

I przełożony i podwładny „szukają pilnie woli Bożej w braterskim dialogu, opartym na zaufaniu łączącym przełożonego z jego bratem, czy to gdy chodzi o sprawy osobiste, czy też w ogólnej harmonii, gdy sprawa dotyczy wspólnoty” /ET 25/. „Winni więc przełożeni chętnie słuchać zdania członków i pobudzać ich do wspólnego wysiłku dla dobra Inystutu i Kościoła” /DZ 14,3, por. także DZ 4,2, KK 27 c/. Dialog najbardziej podkreśla, że życie wspólnoty to życie w ciągłych relacjach interpersonalnych. Nie należy się bać uaktywnienia tych relacji. Mogą się one okazać twórcze i bardzo cenne. Nie są bowiem tylko ustępstwem robionym naturze czy ukłonem w stronę mody na demokrację, ale głębszym zrozumieniem natury społeczności zakonnej jako „rodziny zgromadzonej w imię Chrystusa” /DZ 15,1/.

Inicjatywa dialogu może wyjść od współbraci. Dekret o posłudze i życiu kapłanów tak to formułuje:

„Posłuszeństwo, które doprowadza do dojrzałej wolności synów Bożych, z natury swej wymaga, by prezbiterzy, gdy w wypełnianiu swych obowiązków, powodowani miłością, roztropnie poszukują nowych dróg dla większego dobra Kościoła, odważnie występowali ze swą inicjatywą i przedkładali jasno potrzeby trzody sobie powierzonej” /DK 15.2/.
Inicjatorami dialogu mogą być oczywiście także przełożeni. Celem dialogu jest wspólne szukanie i odkrywanie woli Bożej, nie zaś próba przeforsowania własnego zdania. Stąd też dialog udaje się przede wszystkim tam, gdzie wszyscy członkowie poważnie traktują swoje powołanie i otwarci są na inspiracje Ducha św. We wspólnotach zeświecczałych, skłóconych, gdzie „omnes sua querunt, non quae sunt Jesu Christi” dialog przeradza się często w dwa opozycyjne monologi. Przełożony swoje i współbracia swoje. W wielu wypadkach posłuszeństwo zostaje zagrożone: prowodyrzy, najbardziej wymowni lub bezczelni, kierują grupą, sytuacją, a nawet przełożonymi. Dialog jest we wspólnotach zakonnych najlepszym probierzem zainteresowań, poziomu życia wewnętrznego, a nawet osobistej kultury członków. Jest też sztuką, której trzeba się uczyć. Przełożeni nie powinni uciekać przed dialogiem, nawet gdy temat jest drażliwy i gdy ostrze dialogu dotknie w pierwszym rzędzie ich samych.

Dialog, choć dokonuje się na płaszczyźnie braterstwa nie zaciera różnic pomiędzy przełożonym i współbraćmi i nie może się przerodzić w demokratyczne wiecowanie, w którym automatycznie „przeważa rola większości lub przedsiębiorczej mniejszości” /Paweł VI, Charyzmat 32/. „Wysiłek wspólnego poszukiwania zakończyć się musi decyzją przełożonych” /ET 25/. Analogiczne stwierdzenie znajdujemy w dekrecie Perfectae Caritatis: przełożeni winni chętnie słuchać zdania członków, „jednak bez ujmy dla swojej władzy decydowania i nakazywania tego, co należy czynić” /DZ 14,3/. Byłoby jednak niedobrze, gdyby przełożony rozpoczynał dialog, przynosząc już własne gotowe rozwiązania, od których nie odstąpi, nawet gdy się mu wykaże Ich niesłuszność. I on także obowiązany jest do szukania i uległego posłuszeństwa Duchowi Św. Dobrze prowadzony dialog stwarza klimat wzajemnego szacunku, włącza aktywnie członków wspólnoty w troskę o dobro wspólne, rodzi inicjatywę i współpracę, pozwala na dojrzalsze decyzje i daje nadzieję chętniejszego wprowadzenia w życie tego, co wspólnie zostało postanowione. Nie grozi przy tym posłuszeństwu i nie znosi posłuszeństwa. Dialog dotyczy przede wszystkim fazy podjęcia decyzji. Fazę wykonania usprawnia zasada pomocniczości, wspólnoty, kolegializmu.

„Institutum est persona moralis, collegialis” /por. can. 99/. Wszystkie jego komponenty: duchowe, socjalne, prawne i apostolskie są przeniknięte nacechowane tym kolegializmem. Każdy jest tu związany solidarnością z drugim, a równocześnie z całym Instytutem, każdy odpowiada za drugiego oraz za cały Instytut. Przy rządzeniu, trzeba to wziąć pod uwagę i pozwolić dojść do głosu zasadzie pomocniczości, współpracy i współodpowiedzialności. Przełożony, choć jest w pewnym sensie sam zastępcą Boga, nie ma przecież takich boskich atrybutów jak wszechmoc, wszędzieobecność i wszechwiedza. Nie dokona wszystkiego sam. „Skuteczną odnową /życia zakonnego/ i jego należyte przystosowanie /do współczesnych warunków/ można osiągnąć tylko przy współpracy wszystkich członków Instytutu” /DZ 4,1/.

Dlatego Sobór żąda od przełożonych wdrażania podwładnych, by ci w „pełnieniu obowiązków i w podejmowaniu zadań współpracowali przez aktywne posłuszeństwo i z poczuciem odpowiedzialności” /DZ 14,3/. Przede wszystkim w sprawach dotyczących całego Instytutu przełożeni mają pytać o zdanie członków /DZ 4,2/. Jeżeli przełożeni powierzają komuś do spełnienia jakiś obowiązek – a trzeba je powierzać jak najczęściej – nie będą potem mieszać się w te sprawy sami, zastępować lub dublować podwładnego. Zostawią sobie co najwyżej kontrolę i zachętę.

Współpraca wszystkich dla dobra swojej rodziny zakonnej ma być wyrazem braterstwa i ma to braterstwo pogłębić, szczególnie tam, gdzie istniały dotąd zbyt wielkie podziały i gdzie pewne kategorie członków /częściej członkiń/ nie miały dotąd w sprawach Instytutu nic albo prawie nic do powiedzenia /por. Dz 15, 2/. Żeby zasady te nie zostały tylko w sferze marzeń – współczesne prawodawstwo zakonne, tak ogólne jak i poszczególnych Instytutów, dba o to, by w dziedzinie zarządzania zgromadzeniami powstawały i działały pewne struktury, gwarantujące pomocniczość i kolegialność. Powstanie ich należy powitać z radością i nadzieją.

b) Szacunek dla osoby

„Bóg wzywa ludzi, by mu służyli w duchu i w prawdzie; wezwanie takie wiąże ich w sumieniu, ale nie zmusza. Bóg zważa bowiem na godność osoby ludzkiej, przez siebie stworzonej, która powinna kierować się własnym rozeznaniem i korzystać z wolności” /DWR 11/.

„W nowej epoce ludzie coraz więcej uświadamiają sobie godność osoby ludzkiej i coraz bardziej rośnie liczba tych, którzy się domagają, aby w działaniu ludzie cieszyli się i kierowali własną rozwagą oraz odpowiedzialną wolnością, nie przymuszani lecz wiedzeni świadomością obowiązku” /DWR 1/.

Władza zakonna, która w swoim działaniu ma wyrazić tę pełną szacunku miłość, jaką Bóg nas miłuje /DZ 14,3/, musi mieć „głęboką świadomość” niezwykłej godności, jaka przysługuje osobie ludzkiej, godności, która przerasta wszelkie rzeczy i której prawa i obowiązki mają charakter powszechny i nienaruszalny” /KK 26, por. także KDK 25/. Stąd w dekrecie Perfectae Caritatis ten apel pod adresem przełożonych: „niech podwładnymi kierują jako dziećmi Bożymi i z szacunkiem należnym osobie ludzkiej” /DZ 14,3/. i na innym miejscu: Zakonnicy jako członki Chrystusa w obcowaniu braterskim powinni wzajemnie się wyprzedzać w okazywaniu czci /por. Rzym. 12,10/, /DZ 15,1/. W analogicznych słowach formułuje to Paweł VI w jednym z przemówień do zakonników: „Przełożeni winni czuwać nad tym, aby każdy z waszych braci i sióstr rozwijał się, aby był traktowany z szacunkiem, aby był uznany i kochany i aby mógł dawać swojej wspólnocie i światu to, co ma w sobie najlepszego” /Przemów, z dnia 19.X.1972 r., Osserv. Rom. 20.X.1972, cyt. za: Charyzmat żyda zakonnego s. 60, por. także przemówienie z 23.V.1964. Charyzmat 88/.

c) Respekt dla wolności, możliwości, doświadczeń i charyzmatów członka wspólnoty

„Wolność, nasze podmiotowe „ja”, stanowi sacrum, które wyznacza granice wszelkiej możliwej manipulacji człowiekiem, niezależnie kto i w imię czego lub kogo chciałby jej dokonywać. Sam Bóg, stworzywszy nas w tej godności, nie narusza jej. Nauka Soboru Watyk. II, wyrażona w Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym i Deklaracji o wolności religijnej w definitywny sposób określa, że tego „sacrum” ludzkiej osoby nie wolno naruszać nawet w imię Boga, gdyż człowiek tylko wtedy, zgodnie ze swą naturą może oddać się Bogu, gdy w akcie wiary, nadziei i miłości składa dobrowolny dar z siebie. Człowiek-rzecz nie jest już człowiekiem, a Bóg od człowieka oczekuje nie rzeczy – ale człowieka podmiotu. Każde więc … zadanie gwałtu podmiotowemu charakterowi człowieka, czy byłoby dokonane w Kościele czy w państwie, w instytucjach wychowawczych czy społeczno-kulturalnych, urzędowych czy prywatno-towarzyskich jest aktem zamachu na zaktualizowanie się człowieka-podmiotu, jest złem, grzechem, mającym nie tylko odniesienie do uprzedmiotowionego człowieka, ale i Jego Stwórcy” /Ks. Walerian Słomka: Podmiotowy charakter osoby – godność człowieka, w: Być człowiekiem, Pallotinum 1974, s. 101/.
„Tak więc niezbywalna wolność człowieka wymaga, by działał ze świadomego i wolnego wyboru, to znaczy osobowo, od wewnątrz poruszany i naprowadzamy, a nie pod wpływem ślepego popędu wewnętrznego lub też zgoła przymusu zewnętrznego” /KDK 17/.

Jak widać, minęły już czasy, gdy sądzono, że dla osiągnięcia doskonałości trzeba na wszelki sposób dążyć do złamania woli człowieka i wyprania go z własnej osobowości, podporządkowania całkowicie jego wolność kierownictwu przełożonego. Dziś nawet mistrzom nowicjatu nakazuje Instrukcja „Renowationis causam”, by uczyli swoich wychowanków „dobrze kierować własnym życiem” /Renov. Caus. 31.11.3/.

Nie sprzeciwia się zasadzie wolnego kierowania człowiekiem fakt, że zakonnik poprzez złożony ślub posłuszeństwa doskonale zrezygnował ze swojej wolności, składając ją w ofierze Bogu /por. ET 27; DZ 14/. Bo przecież samo złożenie ślubu było aktem wolnym. Od tej zaś chwili podwładny jednoczy swoją wolę z wolą przełożonego, by wspólnie z nim, w braterskim dialogu, opartym na zaufaniu, iść ręka w rękę w stukaniu i pełnieniu woli Bożej, mniejsza o to, czy dotyczy ona spraw osobistych czy też spraw wspólnoty /por. ET 25; 27/. Dużo zależy tu nie tylko od wewnętrznego nastawienia podwładnego, ale i od umiejętności przełożonych, którzy o tyle osiągną ideał „posłuszeństwa wolnego” ze strony współbraci, o ile stworzą właściwy klimat rządzenia. Dekret Perfectae Caritatis każe im w tym celu rządzić w duchu służenia, z szacunkiem dla osoby ludzkiej i godności dziecka Bożego w człowieku, wyrażając w swej służbie dla braci tę miłość, jaką ich Bóg miłuje /por. DZ 14,3/. Nie wolno im przede wszystkim obejmować swoimi autorytatywnymi rozkazami dziedziny nie objętej celem Instytutu i jego ścisłym prawodawstwem.

Szczególną także, większą niż w innych dziedzinach wolność zaleca się zostawić członkom w kształtowaniu ich życia religijnego, głównie gdy chodzi o sakrament pokuty i kierownictwo sumienia /DZ 14,3/. Także ogólne uwagi w Deklaracji o wolności religijnej.

Dużą przeszkodą w osiągnięciu posłuszeństwa wolnego, ochotnego, dojrzałego i twórczego jest częste lekceważenie ze strony podwładnych możliwości, doświadczeń, a także specjalnych charyzmatów swoich współbraci. Możliwości: fizycznych intelektualnych, a także moralnych. Niektóre z zadań przerastają siły podwładnego – a „ad impossibile nemo tenetur”.

Na skutki niektórych działań, szczególnie w dziedzinie moralnej, trzeba nieraz długo i cierpliwie czekać. A czasem przychodzi się po owoce, gdy drzewo zaczyna dopiero kwitnąć.

Doświadczenia: Wydawanie rozkazów, poleceń i dyrektyw skierowane jest w zakonie nie do dzieci, ale do osób dorosłych i inteligentnych, często o wiele mądrzejszych i inteligentniejszych od przełożonego, które mogą mieć ponadto w pewnych dziedzinach fachowe wykształcenie i duże doświadczenie. Nie trzeba wobec takich udawać, że się ma permanentną asystencję Ducha Św. i charyzmat nieomylności. Umieć cudze bogactwo wykorzystać dla dobra wspólnego.

„Charyzmaty: bywają i w zakonach i nie zawsze właśnie u przełożonych. Trzeba je umieć właściwie rozeznać i osądzić, bo do pasterzy należy wydawanie sądu o naturze tych darów i należnym ich używaniu” /Dekr. o apost. świeckich 3, por. 1 Tes 5,12,19,21; 1 Kr 14, KK 7/. Choć czasem sprawiają kłopot, nie należy gasić Ducha, bo każdy ma prawo i obowiązek używania od Boga darów na korzyść Kościołowi i braci /DA 3/. Trzeba je uznać z radością i troskliwie popierać i rozwijać. /DK 9/.

d) Poszanowanie nowo wprowadzonych struktur i przepisów oraz umiejętne posługiwanie się nimi dla dobra wspólnego

Wspólnota wyznaczając kogoś na stanowisko kierownicze nie zrezygnowała bynajmniej z osobistej troski swych członków o dobro wspólne. Dowodem tej troski jest m. in. obwarowanie dobra wspólnego szeregiem struktur i przepisów prawnych, których przełożonemu nie wolno gwałcić ani arbitralnie interpretować.

W erze posoborowej przybyło przede wszystkim struktur, które mają zagwarantować bardziej kolegialne i odpowiedzialne rządzenie /Kapituły różnego typu, Rady, Sekretariaty, zebrania wspólnot itp/. Przełożony nie będzie usiłował tego rodzaju instytucjami manipulować w celu przeprowadzenia swojej myśli. Może natomiast i powinien uczynić z nich, poprzez odpowiednie ich przygotowanie lub przeszkolenie odpowiedzialne i pożyteczne dla Instytutu organa współrządzące.Gdy chodzi o prawo zawarte w Regułach czy Konstytucjach, to zmniejszyło się ono objętościowo. Wzrosła za to liczba regulaminów partykularnych, dotyczących poszczególnych prowincji, domów, a nawet pojedynczych członków. Rozsądne ustawienie tego ostatniego prawodawstwa leży w dużej mierze w gestii przełożonego, przynajmniej wyższego i trzeba to umieć wykorzystać. /On je przecież inspiruje, jest przy jego redakcji, zatwierdza/. Właściwa natomiast reguła czy Konstytucja stanowią dla przełożonego wiążącą granicę. Co wykracza poza te granice, nie może być przedmiotem rozkazów, wydawanych z powołaniem się na ślubowanie przez zakonnika posłuszeństwo. Przełożony ma jednak władzę niejedno nakazać na podstawie przysługującej mu „potestat domestica” /nb. nowy projekt prawa kanon. nic o tej władzy nie mówi/, o ile wymaga tego porządek i dobre funkcjonowanie społeczności.

Ma też większą niż dotychczas możliwość elastycznego stosowania przepisów Reguły i akomodowania ich do konkretnych warunków życia i pracy swoich podwładnych. Reguła przestała bowiem być absolutnie nietykalnym „tabu”. Często Kapituły Generalne – czasem nawet i prowincjalne, upoważnione są do czynienia w niej daleko idących innowacji. Nawet w poszczególnych domach zakonnych czy w stosunku do poszczególnych zakonników istnieje zalegalizowana możliwość ucieczki od niedającego się pogodzić z życiem uniformizmu i szablonu. Po wszystko sprawie, że przełożony ma dzisiaj większą możliwość dostosowania się do konkretnych warunków, większą swobodę w decydowaniu, dawaniu pozwoleń i dyspens, ale też i większą odpowiedzialność za kierunek, w jakim prowadzi powierzoną sobie społeczność. Bo jak słusznie zauważa Paweł VI w jednym ze swych przemówień, nieroztropne dawanie legalnych dyspens i pozwoleń przyniosło większe szkody niejednemu Instytutowi niż nieposłuszeństwo członków.

III. UWAGI KOŃCOWE

Zakończmy rozważania na temat współczesnego przełożeństwa zakonnego kilkoma syntetyzującymi uwagami:

1. Nowy model przełożeństwa jest trudniejszy od tradycyjnego i stawia zwierzchnikowi o wiele większe wymagania. Ale jest chyba rzeczywiście bardziej zgodny z duchem Chrystusa i bardziej godnym społeczności kościelnej. Czy usprawnił on rządzenie i okazał się przydatnym dla samych rodzin zakonnych – jak to liczył Paweł VI? Trudno jeszcze powiedzieć. Biorąc rzecz teoretycznie, jest do tego sposobny.

2. Nowy typ rządzenia zakłada ciągły kontakt ze wspólnotą, która nie tylko odbiera działanie ze strony przełożonego, ale i sama na niego aktywnie oddziaływuje. Wymaga to wysokiego wyrobienia intelektualnego i zakonnego obu stron, którego istnienie w nowym modelu się zakłada, ale którego w rzeczywistości jeszcze nie ma.

3. W naszych wspólnotach zakonnych przeważają na stanowiskach przełożonych dobrzy administratorzy doczesnych dóbr Instytutu. Brak animatorów, brak przygotowania i przekonania do „animacji”. Natomiast zapotrzebowanie na nich ze strony podwładnych jest. Byliby chyba dobrze przyjęci.

4. Współczesne rządzenie tak typu animacyjnego jak i instytucjonalnego wymaga dobrej znajomości nie tylko rzemiosła przełożeńskiego, ale i ludzi, nad którymi i z którymi się pracuje, oraz stałej obecności we wspólnocie: prowincjała w prowincji, przełożonego lokalnego w swoim domu zakonnym. Tymczasem dziś cały świat podróżuje.

5. Przykład własnego życia, to twarde wymaganie dla przełożonych. Przy częstych zmianach na tym stanowisku skąd wziąć tylu świętobliwych?

6. Coraz mniej ludzi ma ochotę rządzić. Szeroka wyrozumiałość prawna i faktyczna, jaką wywalczyli sobie podwładni, nie idzie w parze z wyrozumiałością dla braków i błędów przełożonych. Tych zawsze stawia się pod pręgierz. Oni zawsze za wszystko są winni. Kto w takich warunkach będzie wołał: „Ecce ego, mitte mei”?

7. Zjada nas wszystkich permanentny brak czasu. I nie widać wyjścia z sytuacji. Nie pomaga nawet zasada pomocniczości, bo pomocnik – również zagoniony, zamiast ulżyć, dołoży jeszcze czasem przełożonemu swojego ciężaru.

8. A jednak, jaka to piękna rzecz: mieć kim rządzić; mleć kogo formować, tkwić we wspólnocie tętniącej życiem, młodej rwącej się do pracy, obiecującej jakieś jutro. Wiele społeczności zakonnych, i wielu przełożonych nie ma już tej radości.
Dziękujemy Bogu za to, co dał i róbmy, co do nas należy!

BIBLIOGRAFIA

dotycząca zagadnienia: Przełożeństwo i posłuszeństwo zakonne
Pomijając opracowania dotyczące całokształtu życia zakonnego, przytaczani na tym miejscu szereg pozycji, które omawiają problem przełożeństwa i posłuszeństwa w Zakonie. Chociaż nie jest to wykaz kompletny, może on jednak posłużyć jako wprowadzenie w zagadnienie.
/Bibliografia ułożona w porządku alfabet. autorów/
1. Bonaventura da Gangi, O. F. M. C. – Oggetto del veto di ubbidienza religiosa, w: Perfice munus 39/1964/, s. 542-544.
2. Brovetto C. – Il dialogo nella vita religiosa, w: Vita Relig. 5/1969/ 3-12.
3. Capelle C. – Le voeu d’obeissance des origines jusqu au XII siecle, Paris, 1959.
4. Claeyes – Bonnaert P., S. J. – Le principesurnaturel de l’obeissance, w: Rev. d Ascetlque et de Myst. I, 1920, s. 50-58.
5. Carpentler R., S. J. – L’exeroice de l autorite dans la vie religieuse, w: Rev. des Communautes Religieuses, XXXIII, 1961, s. 126-138.
6. Conferencia Espanola de Religiosos /Secion de Religioses/, La obediencia religiosa, Madrid, 1961, s. 171.
7. Congar Y. – Autorytet w Kościele /Rozwój historyczny/, w: Znak 119/5/ 1964, s. 560-580.
8. Crouzel H., S. J. – Autorute et obeissance: un probleme pratlque, w: Nouv, Rev. Theol. 86/1964/, s. 176-184.
9. Fransen P. – Autorytet Soborów /fragm. o władzy hierarchicznej/ w: Znak 119/5/ 1964 s. 533-559.
10. Frison B. – Renovacion de la obediencia religiosa, w: Vida religiosa, XXIII, 1966, s. 399-405.
11. Fuertes J. B., CMF – De obedientia hierarchica, w: Comment, pro Religiosi, XLI, 1962, s. 67-91; 150-158.
12. Fuertes J. B., CMF – Auctoritas et servitium, w: Comment. pro Religiosi, 47/1968/ 203-214.
13. Gallot J. – Animatrice di comunita, La superiora secondo lo spirito del Concilio, /z franc./, Ancora, Milano 1971.
14. Gambino V. – Communita religiosa communita di persone. Queriniana, Brescia 1969.
15. Gilleman G. – L’obeissance dans notre vie, w: Christus V, 1955, s. 466-487.
16. Goffi T. – L‘obedienza dei religiosi, w: Riv. di ascet, e mist., 13/1968/, 553-569.
17. Goldrick /Mo/ B. – Independence trough Submission, Pittsbourgh 1964, XV-182.
18. Grześ J. – Młode wino i stare naczynia /fragm. o posłuszeństwie/, w: Znak 119/5/ 1964, s. 595-611.
19. Hołda K., CSSR – Przełożeństwo zakonne /maszynopis/, Warszawa, 1960, s. 33.
20. Ioannes Maria a S. Familia, C. R. – Conceptus genuinus obedientiae religiosae, w: Acta et Docum. Congressus Gen. de Statibus Perf., Romae, 1950, Vol. II., s. 369-407.
21. Kuśmierz A., S. J. – Posłuszeństwo dojrzałe, w: Ateneum Kapł., n.352-353 /1967/, s. 350-363.
22. Lhoir J. – Autorite et obbeissance, w: Collect, Mechlinensia, 49/1964/, s. 544-563.
23. Lumbreras P., O. P. – La obbediencia, Problemas de actualidad, Madrid, ed. Stuium, 1957, s. 101.
24. Mauro A. – L’autorita come servizio della comunita, w: Vita Religiosa 4/1968/ s. 75-78.
25. Motte A., O. P. – Superiorat et renouveau dans le vie religieuse, Paris-Fribourg, 1966, s. 104. Tłum. włoskie: ed. Ancora, Milano 2, 1967.
26. Moulin L. – Vita e governo degli Ordini religiosi /z franc./ ed. Fero, Milano 2, 1967.
27. Namara /Mc/ E. A. – Obbedience in the Scriptures, w: American Eccl. Rev. CLI, 1964, s. 544-563.
28. Perez Fernandez L., O. P. – El espiritu del mondo en la vida religiosa, w: Contev. VII. 1965, s. 399-420.
29. Provera P. – Voeu d obeissance, w: La consectation religieuse sus l’eclairage de Vatican II, Paris /1966/, s. 177-243.
30. Rahner K., S. J. – Refleksja o posłuszeństwie, w: Znak 108/6/ 1963, s. 692-709.
31. Robets Th. – Reflexions sur l’exercice de l’autorite /z ang./, Paris, Ed. du Gerf, 1959, s. 240.
32. Rondet H. – L’obeissance, Probleme de vie, Mystere de foi, Ed. S. Lyon Mappus, 1966., s. 206, /Bibliografia: s. 203-204/.
33. Rogowski Roman, ks. – Nowotestamentalny duch władzy w Kościele, w: Znak R. 26, n. 235 /1974/ 48-62.
34. S. J. – O ludzi dorosłych w zakonach, w: Znak 143/5/ 1966, s. 526-533.
35. Sauras J., S J. – La obbediencia w: Confev. VI. 1965, s. 476-491.
36. Szymeczko M- Problemy posłuszeństwa zakonnic, w: Aten-Kapł., n. 352-353 /1967/, s. 363-369.
37. Tandonnet R., S. J. – L’obeissance religieuse – obeissance parfaite, w: Christus, V. 1955, s. 332-348.
38. Tillard J. M. R. – L’obeissance mystere de oommunion, w: Nouvelle Rev. Theol. 87/1965/, s. 337-394.
39. Tillard J. M. R. – Autorite et vie religieuse, w: Nouvelle Rev. Theol. 88/1966/ 786-806.
40. Tillard J. M. R. – L’obeissance religieuse /Commentaire du numero 14 Decr. Perfectae Caritatis. w: Vatican II, adaptation et la renovation de la vie religieuse. Ed. au Gerf, Paris, 1967, s. 449-484.
41. Wyd. zbiorowe – L’obeissance et la vie religieuse d’aujourdhui, Paris, Ed. du Gerf, 1951, p. 326. Tł. włoskie: Ed Paoline 1959, s. 366.
42. Wyd. zbiorowe – /Ass. Rel. Can./, Obeissance religieuse et exeroice de l’autorite, w: Donum Dei, n. 3., Ottawa, 1961, s. 205.
43. Wyd. zbiorowe – La obbediencia, w: La Ciencia Tomista, V. 87 /1956/, s. 217-422. /numer specjalnie pośw. posłusz./
44. Wyd. zbiorowe – NUOVO stile di obbedienza /z franc./ ed. Ancora, Milano, 1969.
45. Wyd. zbiorowe – La nuova comunita religiosa. Autorita e obbedienza per le suore d’oggi /z franc./ Ed. Borla. Torino, 1969.
46. Wyd. zbiorowe – La personalita della religiosa nella oomunita, Ed. Dehomiane, Bologna 1970.

 

Archiwum KWPZM

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda