Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyTeologia życia konsekrowanego Weron Eugeniusz SAC, Duch rodzinny w życiu zakonnym

Weron Eugeniusz SAC, Duch rodzinny w życiu zakonnym

Redakcja

 

Ks. Eugeniusz Weron SAC

DUCH RODZINNY W ŻYCIU ZAKONNYM

Referat wygłoszony na zebraniu plenarnym KWPZM, Jasna Góra 10-12 listopada 1961 r.

 

Istnieją wielorakie węzły łączące rodziny chrześcijańskie z życiem zakonnym. Jest rzeczą powszechnie znaną, iż wysoki poziom życia religijno-moralnego rodzin sprzyja rozwojowi życia zakonnego. I na odwrót: życie zakonne wywiera dość duży wpływ na poziom życia religijno-moralnego rodzin katolickich. Istnieje wzajemna wymiana usług. Są to fakty mniej lub więcej oczywiste.

Jest jednak rzeczą zastanawiającą, że pomimo istnienia żywych wielorakich powiązań i usług mało się na ten temat mówi i jeszcze mniej pisze. Nie wiem, czym to wytłumaczyć, że literatura tego zagadnienia jest bardzo skąpa i fragmentaryczna. Dotyczy to nie tylko literatury w języku polskim ale i w językach obcych[1].

Brakuje przede wszystkim opracowania podstaw tych wzajemnych relacji. W szczególności zaś bardzo się odczuwa brak wnikliwego opracowania podstaw i istoty niewątpliwej analogii, jaka istnieje między rodzina naturalną, a rodziną zakonną. Odczuwa się intuicyjnie i stwierdza istnienie tej analogi, czego wyrazem jest język potoczny posługujący się wspólnymi nazwami na oznaczenie zasadniczych faktów życia rodzinnego i zakonnego.

Tak więc używa się najpierw nazwy „rodzina” w odniesieniu do rodziny naturalnej jak i zakonnej. Jest zwyczajem powszechnym, że członkowie zakonów stosują terminologię zakonną zarówno w odniesieniu do Przełożonych: „ojciec”, „matka”, jak i w odniesieniu do członków: „brat”, „siostra”. Zwyczaj ten sięga samych początków życia zakonnego /Abbas, opat, ojciec/. Odczuwa się istnienie głębokiej analogii zachodzącej między życiem rodziny, a życiem zakonnym.

Na jakich podstawach opiera się ta analogia i jakich spraw dotyczy? Oto pierwsze, podstawowe pytanie.


PODSTAWY ANALOGII

Podstawa teologiczna

Najgłębszą teologiczną wspólną podstawę dla życia rodzinnego i zakonnego stanowi życie trynitarne w Bogu. Tą podstawą jest fakt, że w Bogu istnieje doskonałe ojcostwo, synostwo i doskonałe tchnienie miłości. Rodzina nawet w swym aspekcie przyrodzonym stanowi dalekie odbicie życia trynitarnego w Bogu /por. Teologia rodziny – skrypt kurialny/. Życie zakonne w swym aspekcie socjalnym bardziej duchowo, a przez to głębiej i prawdziwiej ma odzwierciedlać wewnętrzne życie w Bogu Trójjedynym. Życie trynitarne w szczególny sposób odzwierciedla się i pulsuje w Kościele, który jest rodziną Bożą. Na czele tej rodziny stoi Ojciec niebieski, jak nas poucza Chrystus w modlitwie Pańskiej. Także i sam Kościół w modlitwie liturgicznej wielokrotnie nazywa siebie Bożą rodziną, zwłaszcza w modlitwach i tekstach mszalnych /por. także modlitwę na Wielki Piątek: „Respice quaesumus, Domine, super hanc familiam tuam” … – Stosunek Chrystusa do Kościoła określony bywa teologicznie w kategoriach rodzinnych jako związek oblubieńczo-małżeński. Tak rozumie się Pawłowe: „despondi vos uni viro virginem castam exhibere Christo” – 2 Kor 11,2/.

W łonie tej wielkiej rodziny Bożej, jaką jest Kościół, znajduje się miejsce na pomniejsze wspólnoty rodzinne, wśród których są zakony. Kościół będąc mistycznym Ciałem Chrystusa potrzebuje posługi różnych członków, które spełniają swoiste funkcje dla dobra całości. Tak więc różnorodność rodzin zakonnych jest potrzebna dla wyrażenia i podkreślenia bogactwa wewnętrznego życia Bożego w Kościele.

U podstaw budowy Ciała Mistycznego – jako najmniejsza i zasadnicza komórka w aspekcie społecznym – znajduje się monogamiczna rodzina chrześcijańska. Oparta o sakrament małżeństwa odzwierciedla ona stosunek Chrystusa do Kościoła, odbija w sobie w dalekiej analogii wewnętrzne życie Trójcy Przenajświętszej.

Tak więc od strony teologicznej i ontologicznej podstawa dla analogii między rodziną a zakonem jest wewnętrzne trynitarne życie Boże, jest stosunek Chrystusa do Kościoła i wewnętrzne udzielenie się tegoż życia Bożego poprzez Chrystusa, Kościół, zakony i rodziny chrześcijańskie.

Od strony jednak logiczno-poznawczej zachodzi proces odwrotny. Najlepiej znaną jest rzeczywistość rodziny naturalnej. Ona stanowi podstawę i punkt wyjścia dla poznania i rozumienia rzeczywistości nadprzyrodzonej, dla rozumienia teologicznego sensu zakonu, Kościoła a nawet życia Bożego w tajnikach Trójcy Przenajświętszej.

Od tej rzeczywistości rodziny naturalnej trzeba nam rozpoczynać dla zrozumienia wewnętrznej istoty rodziny zakonnej i ducha rodzinnego w zakonie. Do osiągnięcia tego celu potrzebne jest zestawienie główniejszych podstaw i różnic, jakie zachodzą między rodziną a zakonem.

Podobieństwa[2]

Podobieństwa te są raczej intuicyjnie odczuwane aniżeli wyraźnie uświadamiane. Tak więc:

Życie rodzinne i zakonne opiera się bezpośrednio na uroczystym kontrakcie, którym jest sakrament małżeństwa, zwany potocznie ślubem. Również życie zakonne bazuje na ślubach. Zewnętrznym wyrazem złożenia ślubów zakonnych lub zawarcia małżeństwa jest obrączka ślubna. /Zwłaszcza stosowany w zakonach żeńskich/.

Na mocy sakramentu małżeństwa żyją małżonkowie na co dzień w „stanie sakramentalnym”. Otrzymują w oparciu o sakrament potrzebne łaski. Podobnie i zakonnicy w oparciu o profesję zakonna otrzymują szczególną pomoc Bożą dla dopełnienia obowiązków swojego stanu i powołania /Św. Tomasz/.

Obydwie społeczności maja ojca na czele. /Abbas/ „in monasterio – vices Christi creditur agere” /Sw. Benedykt/.

Zarówno w rodzinie jak i zakonie ojciec, opat, lub przełożony pełnią podobne funkcje. Do ojca czy przełożonego należą z upoważnienia Bożego i na wzór Chrystusa: nauczanie, uświęcanie, rządzenie. Potrójna ta funkcja była wykonywana w rodzinie naturalnej w pewien sposób zawsze – w oparciu o prawo przyrodzone.

Analogie pomiędzy życiem rodzinnym, a życiem zakonnym, dotyczą ponadto całego szeregu wspólnych zwyczajów i sakramentaliów. Tak wiec rytm pracy dnia rodziny i zakonu zaczyna się modlitwą poranną i kończy modlitwą wieczorną. Rodzice kreślą znak krzyża św. na czołach dzieci, przed spoczynkiem nocnym, a Przełożony udziela błogosławieństwa i kreśli znak krzyża św. nad głowami członków rodziny zakonnej w czasie modlitw wieczornych. Dalej, używanie wody świeconej, żegnanie się przed wyjściem z domu i po powrocie, modlitwy przed jedzeniem i po jedzeniu, błogosławieństwo udzielane przed prymicjami i ślubem, wskazuje na wielką ilość podobnych gestów i czynności. – Nie wiadomo, czy te zwyczaje zostały przeniesione z życia rodzinnego na grunt zakonny, czy odwrotnie. Przydałoby się wnikliwsze studium na ten temat.

Snując dalej spostrzeżenia na temat podobieństwa życia rodzinnego i zakonnego nie sposób nie zauważyć również analogii ogólniejszej co do sposobu życia w rodzinie i zakonie. Obie społeczności żyjąc głębokim życiem wewnętrznym dążą do pewnego wyodrębnienia się i izolacji do innych struktur społecznych. Dążą do pewnego zamknięcia się w sobie. Rezultatem i wyrazem tego dążenia jest swoista intymność życia rodzinnego i zakonnego. – Z drugiej wszakże strony rodzina jak i zakon wychowują swych członków nie dla siebie, ale raczej przygotowują do wyjścia w świat i do działalności społecznej, zawodowej czy apostolskiej. Charakterystyczną cechą wszelkiej rodzinności jest pewne zamknięcie się na świat i na działalność zewnętrzną. Zarówno rodzina jak i zakon jest więc – jak się wyraził pewien autor – społecznością „zamkniętą”, a zarazem „otwartą”[3].

Różnice

Jakkolwiek analogie między rodzina a zakonem są wielkie, to jednak nie można zapoznawać głębokich różnic, jakie zachodzą między zakonem a rodziną. Jest rzeczą konieczną uświadomić sobie granice analogii.

Dlatego należy pamiętać najpierw, że rodzina jest społecznością naturalną. Opiera się na prawie przyrodzonym, na instynkcie mocno zakorzenionym w naturze ludzkiej. – Podczas gdy zakon jest społecznością głównie nadprzyrodzoną. Opiera się na powołaniu nadprzyrodzonym i zmierza do celu nadprzyrodzonego. To jest podstawowa różnica miedzy zakonem a rodziną.

Z ta różnica wiążą się dalsze odmienności stylu życia rodzinnego i zakonnego. Rodzina jest w pewnym sensie społecznością konieczną. Społeczność ludzka nie może się ostać bez rodziny. – Podczas gdy zakon jest społecznością wolną. Członkowie nie są pchani do życia zakonnego koniecznymi i ślepymi siłami instynktu.

Dalej, rodzina naturalna jest złożona z ojca, matki i ewentualnie dzieci. – Zakon ma tylko „ojca” lub tylko „matkę” i członków. Którzy są „braćmi” i „siostrami”.

Podstawą rodziny jest sakrament, podczas gdy śluby zakonne nie są sakramentem.

Nie można zapomnieć, że „ojcostwo” i „macierzyństwo” Przełożonych w zakonie jest w swojej treści z gruntu czymś innym, chociaż pod pewnym względem analogicznym do ojcostwa czy macierzyństwa naturalnego. Pomimo tej różnicy życie zakonne może i powinno usiłować urzeczywistniać te najgłębszą i najbardziej istotną duchową treść ojcostwa, macierzyństwa czy braterstwa. – Nasuwa się tu uwaga praktyczna, że właśnie zakony powinny dawać rodzinom Katolickim wzory prawdziwej, duchowej i przez to najszlachetniejszej i najbardziej istotnej rodzinności. Gzy to nie jest także zadaniem i powołaniem zakonów na nasza czasy napiętnowane kryzysem naturalnej rodzinności? – Jest to zadanie na pewno bardzo ważne i doniosłe w skutkach, i to nie tylko na piąty rok Wielkiej Nowenny Narodowej.

Duch rodzinny

Z powyższą sprawą łączy się pytanie, na czym polega istota rodzinności w zakonach czyli to, co się nazywa duchem rodzinnym.

W świetle tego co wyżej powiedziano o podstawie, podobieństwach i różnicach między rodziną i zakonem, wynika jasno, że duch rodzinny w zakonie nie może polegać na mechanicznym naśladowaniu czy kopiowaniu rodziny naturalnej we wszystkich jej cechach i przejawach. Prowadziłoby to do karykatury rodzinności zakonnej, lub wręcz do jej zaprzeczenia.

Duch rodzinny może więc być naśladowaniem tylko niektórych, ale jak się nam wydaje najbardziej istotnych, duchowych cech życia rodzinnego. Będzie to naśladowania tego, co przynależy do duchowej i nadprzyrodzonej strony życia ludzkiego.

W rodzinie naturalnej istota rodzinności da się łatwo sprowadzić ostatecznie do miłości przyrodzonej, która ma swe źródło i korzenie w fakcie wspólnoty życiowej, pochodzenia i krwi. Przybiera ona postać miłości rodzicielskiej, dziecięcej, braterskiej i siostrzanej.

W rodzinie nadnaturalnej jaką jest zakon, duch rodzinny polegać może i musi głównie i istotnie na miłości nadprzyrodzonej, teologicznej. Podstawą tej miłości jest nadprzyrodzony fakt powołania do określonej wspólnoty zakonnej, która w ramach wspólnoty kościelnej w Mistycznym Ciele Chrystusa ma swoiste zadania do wykonania. Ta nadprzyrodzona miłość członków zakonu przybiera in concreto postać analogiczną do miłości ojcowskiej czy macierzyńskiej u Przełożonych, a miłości synowskiej, braterskiej czy siostrzanej u podwładnych. Źródłem poczucia wspólnoty rodzinnej w zakonie jest zazwyczaj głębokie przejęcie się celem własnej wspólnoty zakonnej w mistycznym organizmie Ciała Kościoła.

Dokładniejsze zrozumienie ducha rodzinnego ukaże się w trakcje dalszych rozważań naszych nad korzyściami i ewentualnymi niebezpieczeństwami rodzinności w życiu zakonnym.

Korzyści ducha rodzinnego

Z zachowania i rozwoju ducha rodzinnego w życiu zakonnym płyną dla życia zakonnego wielorakie korzyści.

Przede wszystkim pielęgnowanie ducha rodzinnego ułatwia członkom zakonu osiągnięcie celu i ideału doskonałości chrześcijańskiej. Doskonałość bowiem zasadza się ostatecznie na miłości. Duch rodzinny to nic innego jak praktyczny wyraz miłości, jej przejaw i miara. Stopniem temperatury prawdziwego ducha rodzinnego można jak gdyby mierzyć praktyczny poziom zakonności i zarazem szczerość dążenia członków zakonu do doskonałości chrześcijańskiej.

Duch rodzinny umożliwia i ułatwia członkom osiągnięcie ewangelicznego ideału dziecięctwa duchowego, tak bardzo zalecanego przez Boskiego Zbawiciela. „Jeśli się nie staniecie jak dziatki, nie wnijdziecie do królestwa niebieskiego” /Mt 18,3/. Wychowanie do tego ducha dziecięctwa Bożego zaczyna się w normalnej rodzinie chrześcijańskiej. Zdrowe życie rodzinne jest tedy punktem wyjścia i jakby szkołą podstawową, a niekiedy może i średnią ducha dziecięctwa nadprzyrodzonego. Uniwersytetem jednak tego dziecięctwa ewangelicznego może i powinno się stać życie w rodzinie zakonnej.

Jest rzeczą oczywistą, że duch rodzinny wzmacnia spoistość wewnętrzną społeczności zakonnej. Stanowi jakby duchowy cement łączący członków społeczności zakonnej miedzy sobą. Przełożonym nakazuje troskę o dobro doczesne i duchowe podwładnych. Członkom zaś daje poczucie odpowiedzialności za drugich i za całość Instytutu. Wiąże braterskimi węzłami nadprzyrodzonej miłości. Pobudza do współdziałania w urzeczywistnianiu wspólnego celu społeczności zakonnej.

Duch rodzinny daje członkom zakonu poczucie bezpieczeństwa wewnętrznego i nawet zewnętrznego. Czyni zadość potrzebie oparcia się o jakąś społeczność. Wzmacnia zaufanie we własne siły. Odsuwa obawę o przyszłość, o zabezpieczenie starości. Umożliwia przez to całkowite oddanie się sprawie Bożej i własnemu powołaniu.

Warto dodać, że z poczucia bezpieczeństwa rodzi się radość wewnętrzna i pokój. Radość ta z kolei pomnaża siły jednostek i społeczności. Uwielokrotnia zdolność oddziaływania na otoczenie i świat. Duch rodziny sprzyja i potęguje ekspansję apostolską zakonu i jego kulturotwórczych zdolności. Można to łatwo stwierdzić na historii życia zakonnego. Znane szeroko i uznane kulturotwórcze zasługi zakonu benedyktyńskiego i innych zakonów dadzą się wywieść z ducha rodzinnego. Rodzinność jest szczególnym znamieniem zakonności benedyktyńskiej. – Opat – ojciec, który według benedyktyńskiej reguły: vices Christi in monasterio genere creditur” – jest nie tylko kierownikiem społeczności zakonnej, ale wykładnikiem idei rodzinności. Gdy jednak osłabł duch rodziny w benedyktyńskiej familii – to proporcjonalnie malały kulturotwórcze zdolności zakonu; upadał wówczas duch czynnego apostolstwa.

Można to samo powiedzieć o rodzinie franciszkańskiej, dominikańskiej i każdej innej społeczności zakonnej. Duch bowiem rodzinny, to przecież ostatecznie nic innego jak wykładnik ducha ewangelicznej doskonałości, której istota zasadza się na miłości.

Niebezpieczeństwa rodzinności

Ale istnieje także i odwrotna strona medalu. W niewłaściwie rozumianym duchu rodzinności kryje się poważne niebezpieczeństwo dla życia zakonnego.

Do takich niebezpieczeństw należy najpierw: naturalizm.

Rodzinność może być rozumiana niekiedy nazbyt dosłownie jako naśladownictwo rodziny naturalnej. A wówczas wypłynęłaby stąd niepowetowana szkoda dla społeczności zakonnej.

Niebezpieczeństwo przeszczepienia na grunt zakonny wzorów życia rodziny naturalnej nie jest nieznane rodzinom zakonnym.

Z życiorysu Św. Teresy od Dzieciatka Jezus wiadomo jak bardzo obawiano się w Karmelu, by przez przyjęcie trzeciej z kolei siostry z domu Guerin nie zaistniało niebezpieczeństwo przenoszenia zbyt dosłownie wzorów życia, świątobliwej zresztą, rodziny świeckiej. Sama Św. Teresa zdawała sobie z tego niebezpieczeństwa doskonale sprawę. Wiadomo jakich używała środków przechodząc koło drzwi Przełożonej, która była jej rodzona siostra, by nie ulec pokusie naturalizmu. Walczyła po bohatersku z naturalizmem rodzinnym. Ale równocześnie pielęgnowała doskonałego ducha rodzinnego, ducha dziecięctwa nadprzyrodzonego. Stała się mistrzynią, wzorem i heroicznym przykładem: jak można i należy przekształcić uczucie przyrodzonej rodzinności na ducha dziecięctwa Bożego i prawdziwej, zakonnej rodzinności.

Niebezpieczeństwo naturalizmu zagraża faktycznie nie tyko podwładnym, ale i Przełożonym.

Przełożony może wykraczać przeciwko duchowi zdrowej rodzinności per defactum, kiedy traktuje podwładnych jako niedorozwinięte dzieci i swoim postępowaniem utrzymuje ich w tym niedorozwoju. – Ksiądz Prymas w ostatniej „Instrukcji dla Przełożonych zakonnych „ /z dnia 26.VIII.1961 r./ wspomina o autokratyzmie Przełożonych: „Autokratyzm musi być obcy Przełożonym i daleki od posługiwania tym, którzy mają służyć Bogu w atmosferze wolności ducha, wolności dzieci Bożych”. – Przełożony może grzeszyć także per excessum – wówczas gdy hołduje zasadzie nieingerencji: „aetatem habat, ipse videat”.

Podwładni również mogą wykraczać przeciw duchowi rodzinności, kiedy w Przełożonym widzą może tylko kolegę potrzebnego jako czwarty do bridge’a, lub dostawcę rzeczy potrzebnych czy przyjemnych na rekreacji i poza rekreacją.

Ze źle rozumianej rodzinności mogą wynikać niebezpieczeństwa dla zachowania wszystkich trzech ślubów zakonnych. Najpierw dla ubóstwa: gdy Przełożony w imię źle pojmowanego ducha rodzinnego nie śmie odmówić niesłusznym żądaniom podwładnych. Mogą się na tym tle wkraść nadużycia.

W imię źle rozumianego ducha rodzinnego mogą zaistnieć także poważne nadużycia przeciwko czystości. Rozpoczynają się one zazwyczaj w związku z odwiedzinami u rodzin świeckich, najpierw duszpasterskimi, a potem towarzyskimi. Dzisiaj te niebezpieczeństwa są dla społeczności zakonnych szczególnie aktualne w związku z niektórymi hasłami V Roku Nowenny. A więc: videant consules.

Naturalizm jest przede wszystkim wrogiem numer jeden dla zakonnego posłuszeństwa. Nie od dzisiaj wiadomo, że naturalizm wciska się wszelkimi porami w życie zakonów współczesnych. Pretekst rodzinności i ducha rodzinnego może niekiedy, a może nawet i dość często, sprzyjać rozluźnieniu karności zakonnej. – To są rzeczy na ogół znane.

Dla zrozumienia właściwego ducha rodzinnego przyczyni się nieco dokładniejsze rozważenie samej koncepcji struktury władzy zakonnej. Mianowicie wchodzi t w grę dyskutowany w niektórych zgromadzeniach problem ustroju zakonnego. Można ten problem wyrazić w pytaniu: monarchia czy diarchia w sprawowaniu władzy w zakonie?

Pozostaje to pytanie w pewnej łączności z tendencjami naturalistycznymi w zbliżaniu życia zakonnego do typu rodziny naturalnej. W rodzinie naturalnej władze sprawuje ojciec i matka. Czy więc i w zakonie władza ma być podzielona między dwie osoby: przełożonego oraz ojca duchownego? Przełożony w takiej koncepcji pełniłby rolę ojca rodziny zakonnej, a magister spirytus pełniłby rolę pierwiastka matczynego. Do Przełożonego należałyby rządy in foro externo, do magistra zaś lub ojca duchownego rządy in foro interno. Takiej koncepcji wydaje się sprzyjać jak niektórzy sądzą, ostatnio wydane zarządzenie Stolicy Świętej nakazujące, by także w nowicjacie prócz magistra nowicjuszów był jeszcze osobny ojciec duchowny czy kierownik duchowny.

Koncepcja dwupodziału władzy w społeczności zakonnej miałaby zbliżyć życie zakonne do typu życia rodzinnego i ułatwić kształtowanie się ducha rodzinnego.

Czy taka była intencja zarządzeń Stolicy Świętej?

Jest to raczej mało prawdopodobne wobec wyraźnie monarchicznego ustroju Kościoła.


WSKAZANIA I ZASTOSOWANIE PRAKTYCZNE

Niezależnie od pytania o monarchię czy dyarchię w zakonie nasuwają się jako wnioski z naszych dotychczasowych rozważań pewne bardziej praktyczne zasady i wskazania.

Należy unikać naturalizmu w pojmowaniu i praktyce ducha zakonnego. Zasada ta znajduje się poza dyskusją. Nasze rodziny zakonne, chociaż wywodzą się z rodzin naturalnych i z nimi są związane licznymi węzłami, nie mogą być tylko kopiami czy naśladownictwem rodzin naturalnych. Słowa Zbawiciela nie pozostawiają żadnej wątpliwości. „Kto miłuje ojca albo matkę więcej niż mnie, nie jest nie godzien” /Mt 10,37/. „A każdy kto by opuścił dom albo braci, albo siostry, albo ojca, albo matkę, albo żonę, albo synów, albo rolę dla imienia mego, stokroć więcej otrzyma” /Mt 19,29/.

Życie zakonne w pewnym sensie ma jednak człowiekowi jakoś dawać to „stokroć więcej”.

Na Przełożonych zakonnych spoczywa chyba i ten trud i wzniosły obowiązek, by stawali się „stokroć ojcami” i „stokroć matkami” dla swoich podwładnych w porządku nadprzyrodzonym. Takie jest pewnie życzenie Chrystusa w stosunku do Przełożonych zakonnych.

Należy jednak unikać wad i ułomności ojców w rozumieniu naturalnym: beztroski i tyrani, zapatrzenia w siebie lub swoich podwładnych, w swój zakon i w swoje podwórko. Trzeba pamiętać, że każda rodzina zakonna jest tylko cząstką Wielkiej Rodziny Bożej, częścią a nie całością.

Nie wolno ograniczać się obecnie tylko do trosk materialnych. Nie wystarcza dawać dobra materialne członkom; trzeba także dawać siebie.

„szczęśliwszą jest rzeczą dawać aniżeli brać” – powinno się stać dewizą ojcostwa duchowego Przełożonych zakonnych.

Należy z drugiej strony unikać także skrajnego supranaturalizmu. Trzeba mieć na uwadze, że nie jesteśmy ani nie rządzimy aniołami. Należy się więc troszczyć także o dobro fizyczne i materialne społeczności zakonnej. Pewne minimum zabezpieczenia materialnego jest niezbędne, ażeby można uprawiać nawet ascezę. Jest to ważne i aktualne szczególnie w obecnej sytuacji kościelnej w Polsce.

Nie należy tez lekceważyć czy nie dostrzegać tkwiącego w naturze ludzkiej instynktu rodzinności. Z woli Bożej przynależy on do wyposażenia natury ludzkiej. Do tego instynktu można i trzeba nawiązywać w pracy wychowawczej dla dobra społeczności zakonnej.

Przy przyjmowaniu kandydatów należy zwracać na środowisko rodzinne i przeżycia rodzinne kandydata. Brak zdrowego i normalnego życia rodzinnego utrudnia wychowanie zakonne. Nie ma bowiem do czego nawiązać w urabianiu zakonnego ducha rodzinnego.

Na ogół młodzież współczesna odczuwa pewien niedosyt rodzinności. Wstępuje do zakonu niekiedy także dlatego, by zaznać prawdziwego, szlachetnego ojcostwa, braterstwa, przyjaźni. Na te wartości młodzież była zawsze i jest szczególnie wrażliwa.

Jeśli członkom zgromadzenia nie stwarza się atmosfery rodzinnej, pójdą szukać tej atmosfery u świeckich. To konsekwencja braku zdrowej rodzinności w zakonie. Z tym wiąże się tragedia wielu apostatów i zbiegów spod sztandarów zakonnych i Chrystusowych.

Konieczny jest chrześcijański umiar w tym uwzględnianiu i ważeniu czynników naturalnych i nadnaturalnych. Duch rodzinny w zakonie musi uwzględniać i nawiązywać do czynników naturalnych, do przyrodzonego instynktu rodzinności, ale nie może na tym poprzestać. To tylko podstawa i punkt wyjściowy. – Naturalny instynkt rodzinności należy uszlachetnić i przepić czynnikiem nadprzyrodzonym i Boskim aż do osiągnięcia szczytów dziecięctwa duchowego, w myśl ideałów „Ojcze nasz”.

Z tym wiąże się sprawa sublimacji przyrodzonego instynktu rodzinności. Właściwe praktyczne zagadnienie wychowania ducha rodzinnego i wychowanie do rodzinności zakonnej tutaj się zaczyna. Zagadnienie to nadaje się jako temat na następny rok Wielkiej Nowenny, na zjazd Wyższych Przełożonych Zakonnych.

Tutaj wystarczy tylko zasygnalizować problem

Wiadoma jest rzeczą jak bardzo przeżycia rodzinne z dzieciństwa Św. Teresy, a zwłaszcza miłość do ojca – zaważyły na typie i treści jej świętości zakonnej. Jej „mała droga” dziecięctwa duchowego pozostaje w widocznym związku z jej miłością i uwielbieniem dla ojca ziemskiego. Miłość ojca ziemskiego odsłania jej duszy widok na niezrównaną i doskonałą miłość Ojca Niebieskiego.

Miłość ojcowska Przełożonego ma naszym podwładnym ukazywać rąbek miłości Ojca, który jest w niebie i prowadzi ich do wzrostu i dojrzewania tej miłości według wzoru pełni miłości, która ukazał i objawił nam Chrystus.

Nasza rola przełożeńska w tym procesie sublimacji instytutu rodzinności w podwładnych jest szczególnie doniosła i brzemienna w skutki dla sprawy postępu w doskonałości naszych rodzin zakonnych.

Trzeba nam niekiedy robić rachunek sumienia i z tego również obowiązku: czy byłem pomocą, pasem transmisyjnym w dojściu swych synów duchowych do Ojca Niebieskiego?


KILKA PRAKTYCZNYCH UWAG NA TEMAT ETAPÓW SUBLIMACJI INSTYTUTU I DUCHA RODZINNEGO

Do naszych rodzin zakonnych przychodzą niekiedy kandydaci w dość młodym wieku. Dotyczy to zwłaszcza Niższych Seminariów Duchownych. Tych chłopców przychodzących do klasy ósmej należy otoczyć szczególnie serdeczną opieką od pierwszych chwil zetknięcia się ze Zgromadzeniem. Nie wolno ich wydawać na łup starszych chłopców, którzy zazwyczaj stroją sobie drwiny z tęsknoty młodych za domem rodzinnym. Należy ich wyodrębnić wychowawczo na okres całego pierwszego roku. Zarówno ojciec duchowny jak i prefekt powinni mieć do nich osobny cykl konferencji. W cyklu tym i w całej opiece wychowawczej należy mieć na uwadze powracającą naturalną tęsknotę za domem rodzinnym. Trzeba modemu chłopcu dać odczuć atmosferę nowej, głębszej i szlachetniejszej rodzinności.

W nowicjacie mają magistrzy także niekiedy do czynienia z nawrotami silnej nostalgii za domem rodzinnym, nawet u chłopców już dorosłych. Z nostalgii tej, powstałej na tle gwałtownego przejścia z środowiska świeckiego do zakonnego, powstają niekiedy swoiste kompleksy. Mogą one niekiedy przybrać formę wręcz chorobliwą.

W alumnacie dokonuje się systematyczne wprowadzenie i wzrastanie w nowa rodzinę. Rektorzy, prefekci, ojcowie duchowni pełnia rolę sadzonek, przez które dokonuje się wszczepienie w organizm zakonny. Każdy z wychowawców, poprzez swe kapłańskie ojcostwo rodzi duchowo potomstwo dla zgromadzenia. Jest tym szczepem winnym czy oliwnym, według wyrażenia Pisma św., który wydaje na świat nowe latorośle i pączki oliwne. „Filii tui sicut novellae olivarum” /Ps 127,3/. Dokonuje się wszczepienie w nowy, nadprzyrodzony organizm rodziny zakonnej. Jest to decydujący etap w kształtowaniu się i utrwalaniu nadprzyrodzonego ducha nowej rodzinności.

Także i młodzi kapłani stosownie do wskazań Stolicy Świętej potrzebują wychowawczej opieki. Należy ich bronić, zwłaszcza przed pokusą szukania łatwych kontaktów z rodzinami na płaszczyźnie towarzyskiej. Kontakty takie mogą łatwo doprowadzić do procesu uwsteczniania dokonanej sublimacji instytutu rodzinności i stać się przyczyną katastrofy.

Ożywiając i wzmacniając ducha rodzinnego w zakonach, wzbogacamy i pogłębiamy życie wewnętrzne rodzin zakonnych, cementujemy wewnętrzną spoistość i zarazem uwielokrotnimy zdolności kulturotwórcze oraz apostolską ekspansywność zakonów.

Zakony powinny służyć rodzinom świeckim na wzór uszlachetnionej i nadprzyrodzonej rodzinności. Zadanie to wypełniają rodziny zakonne w nadprzyrodzonym organizmie Kościoła bez większego wysiłku i prawa bezwiednie, jeśli żyją pełnią nadprzyrodzonego, Chrystusowego ducha rodzinnego.

Warszawa, we wrześniu 1961 r.

[1] Edgard Schmiedeler O.S.B. czyni podobne spostrzeżenie i skarży się na brak literatury tego zagadnienia. Por. cenny artykuł tego autora pt. The domestic and monastic families. W czasopiśmie: The American Ecclesiastical Reviev 142 /1960/ 2, 96-107.

[2] Por. wyżej wymieniony artykuł, w którym autor Edgar Schmiedeler O.S.B. usiłuje dokonać zestawienia podobieństw.

[3] Abbee Baechler: Comunaute „ouverte” ou „ferme”. W pracy zbiorowej pt. La vie commune. Problemes de la religieuse d’aujourd huo. Les ed. Du Cerf 1956.

 

Archiwum KWPZM

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda