Home WiadomościZ kraju Kolejny dominikanin na ołtarze

Kolejny dominikanin na ołtarze

Redakcja

Jednym z postanowień kapituły Polskiej Prowincji Dominikanów, która odbyła się w lutym 2018 r., było wszczęcie przygotowań do procesów beatyfikacyjnych dwóch polskich dominikanów: o. Joachima Badeniego (1912–2010) oraz br. Gwali Torbińskiego (1908–1999). 

Br. Gwala (Walenty) Torbiński – urodził się 14 lutego 1908 r. w wielodzietnej rodzinie chłopskiej w Konstantowie k. Biłgoraja. Swoje wykształcenie zakończył na czwartej klasie szkoły powszechnej. Do zakonu wstąpił we Lwowie, w maju 1933 r. Obłóczony w styczniu 1934 r. został bratem konwersem (tak wówczas określano braci kooperatorów). Pracował jako zakrystianin, pracownik fizyczny na folwarku a tuż przed wojną jako zecer w wydawnictwie dominikanów we Lwowie.

Okres wojny spędził we Lwowie, wtedy też, w styczniu 1941 r., pomimo że dominikanie byli represjonowani przez sowietów a bracia konwersi nakłaniani do odejścia z zakonu, złożył śluby wieczyste. Był jednym z ostatnich dominikanów, którzy opuszczali lwowski klasztor przed jego kasatą w 1946 r.

Po wojnie przerzucano go między klasztorami, nieco dłużej pobył w Lublinie, następnie pracował na warszawskim Służewie, m.in. jako organista. Po kilka latach w Warszawie przeniesiono go do budującego się właśnie i mającego duże problemy z władzami klasztoru w Poznaniu. Pełnił tam funkcję klasztornego zaopatrzeniowca, co świadczy o dużym zaufaniu do niego ze strony ojców.

W 1960 r. otrzymał asygnatę do klasztoru krakowskiego i tu już pozostał do śmierci, pracując jako zakrystianin a przede wszystkim pomocnik bibliotekarza. Korzystając ze swojego miejsca pracy, bardzo dużo czytał i stale się douczał. Sam nauczył się łaciny i francuskiego oraz prawdopodobnie znał biegle niemiecki. 

W latach siedemdziesiątych wykryto u niego raka kości, udało się go zaleczyć, ale do końca życia brat zmagał się z anemią wynikającą z uszkodzenia szpiku, oraz innym przykrymi dolegliwościami. Praca w bibliotecznym kurzu dodatkowo osłabiła jego zdrowie.

Pomimo rosnącego stale osłabienia organizmu i towarzyszącego mu nieustannie bólu bez skargi przyjmował polecenia i starał się je wykonywać najlepiej, jak potrafił. Uczył się na pamięć imion i nazwisk całych roczników braci – zwykle był pierwszym z krakowskich dominikanów, który znał ich wszystkich. Zamówione książki przynosił pod drzwi cel, aby bracia nie tracili czasu na schodzenie do czytelni.

Nieustannie się modlił i zachowały się świadectwa, które świadczą o tym, że miał przeżycia mistyczne, choć nigdy się nimi nie dzielił. Często nocami czuwał w kaplicy, z wielką pobożnością przyjmował Komunię św. i służył do mszy, czasem po kilka razy dziennie, jeśli była taka potrzeba. Modlitwą, która mu stale towarzyszyła, był różaniec. Miał też wielkie nabożeństwo do św. Józefa.

Nieznany osobom świeckim, gdyż żyjący prawie stale za klauzurą, wśród dominikanów pozostawił po sobie opinię wielkiej świętości. Co zadziwiające, opinię tę podzielają wszyscy zakonnicy, którzy go znali. 

Zmarł 13 lipca 1999 r. Został pochowany w grobowcu Dominikanów na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Za: www.dominikanie.pl

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda