Home DokumentyPolskie dokumenty o życiu konsekrowanymEpiskopat PolskiPisma, przesłania i homilie bł. Stefana Kard. Wyszyńskiego 1953.09.25 – Warszawa – Kościół będzie żądać wiecznie prawdy i wolności. Homilia podczas uroczystości ku czci błogosławionego Ładysława z Gielniowa

1953.09.25 – Warszawa – Kościół będzie żądać wiecznie prawdy i wolności. Homilia podczas uroczystości ku czci błogosławionego Ładysława z Gielniowa

Redakcja
 
Kard. Stefan WyszyńskiPrymas Polski

KOŚCIÓŁ BĘDZIE ŻĄDAĆ WIECZNIE PRAWDY I WOLNOŚCI. HOMILIA PODCZAS UROCZYSTOŚCI KU CZCI BŁOGOSŁAWIONEGO ŁADYSŁAWA Z GIELNIOWA

Warszawa, 25 września 1953 r.

 

Onego czasu rzekł Jezus do uczniów swoich: Nie bój się trzódko mała, bo spodobało się Ojcu Waszemu dać wam królestwo. Sprzedajcie, co macie, a dajcie jałmużnę i sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie (Łk 12,32-33. Ewangelia ze Mszy świętej na uroczystość błogosławionego Ładysława z Gielniowa).

Umiłowane dzieci Boże i moje dzieci!

Z przytoczonych słów Ewangelii świętej na uroczystość dzisiejszą przeznaczonych, chciałbym wybrać tylko jedno zdanie choć każde jest pełne treści, każde przebogate w moc życiodajną. I gdyby zabrakło całej mądrości ludzkiej, jedno z nich zdolne byłoby nakarmić i wyżywić świat cały.

Sprzedajcie, co macie, a dajcie jałmużnę i sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie przybliża ani mól nie psuje (Łk 12,33).

Zebraliście się po to, aby uczcić patrona Warszawy świętego Ładysława z Gielniowa. My wiemy, że to jest patriotyzm warszawianina, który nawet jeśli idzie o świętego, potrafi zgromadzić się tak licznie, że murów świątyni nie starczy, by wszystkich pomieścić. I cieszy nas to – cieszy – bo to jest żywy dowód czci człowieka, zmarłego pięć wieków temu, który był świętym.

Ładysław, jakkolwiek urodził się nie w Warszawie, ale w Gielniowie, należącym dawniej do diecezji gnieźnieńskiej, dziś stał się patronem Warszawy.

Święty Ładysław był niezadowolony z czasów, w których żył. Nigdy człowiek nie może być w pełni zadowolony. Nie może być zadowolony z dziejów, z czasów, z idei, z ludzi, z samego siebie. Ja pierwszy nie będę zadowolony, choćby wszystkie problemy były rozwiązane, bo rozwiązanie jednych problemów jest początkiem nowych, a rozwiązanie tych nowych – początkiem następnych. Nie wolno więc człowiekowi powiedzieć, że odkrył coś, co jest doskonałe, że jakaś idea, jakiś system gospodarczy, społeczny, polityczny jest najlepszy. Nie może być stagnacji, a szczególnie nie może być stagnacji w dziedzinie religijnej – nawet najdoskonalszy system ascetyczny czy mistyczny musi być poddawany rewizji; od tego zależy postęp. Postęp istnieje tylko wtedy, gdy jest niezadowolenie ze stanu obecnego. Ludzkość idzie w górę jak po drabinie gdy jest niezadowolona z tego, co jest, gdy pragnie i szuka czegoś lepszego.

Obchodzimy dziś święto patrona Warszawy. Dziwne połączenie: z jednej strony herb Warszawy, syrena z mieczem w ręku, jakby przygotowana do odbicia ciosu, z drugiej człowiek w habicie, przepasany sznurem. Tam piękna legenda, tu życie i trzeba się opowiedzieć albo za legendą, albo za życiem, ale żeby się opowiedzieć za życiem, trzeba mieć wiele odwagi, bo takie życie to świętość.

Na czym polega świętość? – to umiłowanie prawdy i wolności. Świętość musi stać, jak człowiek normalny, na dwu nogach, nie wolno jej bujać w obłokach, opiera się na dwu solidnych podstawach – przyrodzonej i nadprzyrodzonej.

Podstawa przyrodzona to konieczność samodzielnego rozumowania i miłowania. Każdy człowiek musi posługiwać się swoim rozumem, swoją wolą i swoim sercem, nikt za niego tego nie zrobi i nikt nie może mu tego zabronić.

W człowieku, istocie rozumnej, jest wielki głód prawdy – prawdy o świecie, o czasach, a przede wszystkim o sobie samym. Prawda o sobie samym jest czymś zastrzeżonym dla każdego człowieka. W prawdzie o sobie człowiek jest bez konkurencji, nikt nie zna prawdy o nim, tylko on sam i Bóg, a Bóg jest dyskretny i nikomu tej prawdy nie zdradza. To jest mniej więcej tak, jak między konfesjonałem a penitentem. Dlatego musimy mieć wielki szacunek dla spowiedzi, bo tam rozmawiamy z samym Bogiem o naszej prawdzie. To, że człowiek zna tylko sam jeden prawdę o sobie, jest jego szczęściem i nieszczęściem. Szczęściem – bo sam jeden może zarządzać swoim rozumem, wolą i sercem, i to nie każdym z osobna, ale razem, bo człowiek to coś więcej aniżeli rozum, coś więcej aniżeli wola, coś więcej aniżeli serce. Nieszczęściem – bo człowiek wiedząc, że tylko sam zna prawdę, może podać ją innym fałszywie, może chcieć się pokazać innym, niż jest naprawdę. A to jest fałsz i kłamstwo, to jest zawód – nieszczęście.

Bywają też takie zawody w dziejach ludzkości. Bywają, a właściwie wciąż istnieją. Tym zawodem wszystkich czasów jest każdy fałsz, każde kłamstwo, zakłamanie, które jest error communis. Wolność jest też warunkiem świętości. Musimy być wolni od wszystkiego, co krępuje nasz umysł, musimy być wolni od nas samych. Sprzedajcie co macie […] nie noście trzosa – dopiero wtedy, gdy będziemy naprawdę wolni od wszystkiego, co nas wiąże, będziemy mogli iść naprzód do Boga, dopiero wtedy będziemy dobrze słyszeć głos Boży, który cicho, lecz nieprzerwanie mówi do nas. Musimy ciągle korygować w prawdzie swoje postępowanie i swoje myśli. Pomaga nam w tym głos Boga w nas – głos naszego sumienia. Różne są określenia sumienia – inaczej nazywają je moraliści, inaczej psychologowie, inaczej socjologowie, a właściwie sumienie to jest prawda Boża o nas, prawda, która wciąż staje przed naszymi oczyma, prawda, która wciąż nam mówi, jakimi jesteśmy.

A więc prawda i wolność to wartości podstawowe, dopiero gdy one istnieją, jak rosa ożywcza spływa łaska i zlewa na nas miłość nadprzyrodzoną. Taki był święty Ładysław z Gielniowa – zawsze wpatrzony miłującym spojrzeniem w Boga i wciąż rozważający prawdę o sobie samym.

Ale czy to wpatrywanie się w prawdę o sobie samym nie odrywało go od otoczenia? Nie – on potrafił zauważyć pokrzywy na Skarpie i wyrwać je, on nie mijał obojętnie ubogich i nędzarzy. Nie był też obojętny na to wszystko, co dotyczyło jego ojczyzny. Gdy po zdradzie Wołoszy wyginęło rycerstwo Olbrachta, modlił się w kościele świętej Anny: Boże, nie daj by pohańcy mieli zwyciężyć Twoje rycerstwo. I dalej modlił się, by Bóg starł z powierzchni ziemi wszystkie narody barbarzyńskie a dał narodom chrześcijańskim zwycięstwo. Nie były mu obojętne sprawy ludzkie, tak jak nie są obojętne sprawy ludzkie Kościołowi.

Kościół będzie wiecznie żądać prawdy i wolności. Może dlatego Kościół ma tylu wrogów, bo chrześcijaństwo będzie zawsze wzywało do oporu, do walki z każdym zakłamaniem i z każdą stabilizacją. Kościół zawsze będzie wołał: sprzedajcie, co macie, […] nie noście trzosa, odetnijcie się od wszystkiego, co was wiąże, swobodnie dążcie do Boga – stańcie przed sobą w prawdzie, którą zna tylko Bóg.

Zakończmy modlitwą: Boże Wszechmogący przez świętego Ładysława błagamy Cię o czystość ciała i świętość w prawdzie.

Archiwum KWPZM

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda