Home DokumentyReferaty, Konferencje, ArtykułyFormacjaFormacja permanentna Socha Paweł Bp, CM, Problemy psychologiczno-ascetyczne kapłana zakonnika w pierwszym okresie formacji ustawicznej

Socha Paweł Bp, CM, Problemy psychologiczno-ascetyczne kapłana zakonnika w pierwszym okresie formacji ustawicznej

Redakcja

Ks. Bp Paweł SOCHA CM

PROBLEMY PSYCHOLOGICZNO-ASCETYCZNE KAPŁANA ZAKONNIKA W PIERWSZYM OKRESIE FORMACJI USTAWICZNEJ

Zebranie Plenarne Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich Warszawa, 10-11.V.1977 r.
/Tekst spisany z taśmy magnetofonowej/

Wprowadzenie:

Zagadnienie było rozwiązywane z punktu widzenia praktycznego od początku istnienia zakonów. Wysoki stopień stabilizacji społeczeństwa, a w nim także instytucji kościelnych, literalne przestrzeganie reguł i konstytucji oraz inne czynniki pomagały do przeżywania bez większych wstrząsów pierwszych lat kapłaństwa w życiu zakonnym. Zaistniałe przemiany społeczne, postępujące osłabienie obserwancji zakonnej, a także zbyt wielkie podkreślanie aktywizmu duszpasterskiego na niekorzyść ducha modlitwy i kontemplacji powoduje w życiu młodego zakonnika duchowy niedorozwój i pojawienie się niespotykanych dotychczas problemów. Nic dziwnego, że Wyżsi Przełożeni Zakonni na XVII-tej sesji w Rzymie w dniach od 25-28.XI.1976 r. zajmowali się niemal wyłącz nie problemem rozwoju psychologicznego i duchowego czyli ustawicznej formacji członków zgromadzeń i zakonów.

I. Czynniki utrudniające dalszą formację zakonnika po opuszczeniu domu formacji

Zadaniem niniejszego opracowania jest przedstawić w krótkim zarysie niektóre tylko czynniki utrudniające dalszą formację zakonnika po opuszczeniu przez neoprezbitera domu formacji /Zaznaczam, że opieram się w tym wykładzie na uwagach, jakie mi nadesłali Przełożeni domów zakonnych z diecezji, w której pracuję i na własnych obserwacjach księży zakonnych, a także księży diecezjalnych, którzy mają podobne problemy, gdy startują w pierwszych latach swego kapłaństwa/.
Czynniki utrudniające formację ciągłą

Trudno wyliczać wszystkie elementy, które wpływają ujemnie na współczesnego człowieka młodego, nie wyłączając oczywiście młodego kapłana. Na ten temat jest wiele opracowań psychologicznych, z dziedziny socjologii. Dlatego ograniczę się do niektórych zagadnień, które uważam za najbardziej aktualne dla młodego kapłana – zakonnika. Zresztą w dyskusji, jak sądzę, ujawni się jeszcze wiele innych problemów. Zagadnienia poruszone niech więc posłużą jako forma pobudzenia czy wprowadzenia do własnej refleksji.

Dziewiętnastowieczny racjonalizm i racjonalizacja XX-go wieku, podkreślająca osiąganie największych korzyści przy najmniejszym wysiłku prowadzą do efekciarstwa i płycizny w przeżywaniu wiary, a także konsekwentnie w pracy duszpasterskiej. Najboleśniej odbija się to na samym życiu duchowym. Tam gdzie istnieje niechęć do wysiłku, gdzie wytwarza się postawa czysto praktyczna, tak zwana racjonalizatorska, nazwana „herezją czynu” przez Piusa XIX-go, tam też brak czasu na prowadzenie życia wewnętrznego. Samo życie wewnętrzne bowiem wymaga wysiłku i to długotrwałego, systematycznego. Człowiek potrzebuje najpierw spójności systemu myślowego, czyli racjonalności, a nie tylko racjonalizmu, czy racjonalizacji. Racjonalność bowiem jest to spójność systemu myślowego w oparciu o Ewangelię. Jeśli tego nie ma, wówczas nie ma tej spójności systemu myślowego. Postawy ludzi współczesnych nie są niespójne z braku poprawnego wartościowania. Wartość nadrzędna ulega zmianie, a czasem po prostu tych wartości jest kilka równocześnie. Zauważamy to w praktyce również u młodych alumnów. Mimo ich kilkuletniego pobytu w seminarium, nie zawsze następuje przewartościowanie. Proszę zauważyć może u kapłanów, którzy przeszli w zakonie przez rok tak zwanego ścisłego nowicjatu. Może u nich to przewartościowanie jest łatwiejsze do zrealizowania. Jednak z obserwacji księży zakonnych pracujących w duszpasterstwie wielkiej różnicy pod tym względem nie widać.

Drugi problem: niespójność psychiczna i wewnętrzna sprzeczność przejawiają się w następujących formach:

Pewność siebie i zaufanie we własne siły. Młody neoprezbiter, także i zakonny, często wie wszystko najlepiej, przełożony jest tym niedokształconym przedsoborowym, nienowoczesnym itp. Byłoby to jeszcze do wybaczenia, gdyby tej pewności towarzyszyła jakaś głębia myśli. Podczas gdy im większa pewność siebie, to większa bezradność wobec samego siebie. Opiera się to na zasadzie psychologicznej /czerpię tu niektóre zagadnienia z wykładów p. doc. H. Ilgiewicz i innych psychologów/, im bardziej nastawiony jest człowiek na przyjmowanie informacji i działanie zewnętrzne, tym trudniej prowadzić mu użycie duchowe. Może to Księża Prowincjałowie zauważyli, że im większa pewność siebie, tupet, tym większa bezradność wobec siebie samego. Bez życia duchowego jednak człowiek nie może być sobą. Wtedy zaczyna się puste naśladownictwo wzorów, akceptacja informacji i powielanie ich. W prawidłowym rozwoju osobowości informacje z wszystkich dziedzin, łącznie z Ewangelią, muszą być zinterioryzowane; do tego niezbędne jest minimum kontemplacji. Dlatego tam gdzie nie ma oznak modlitwy, nie może być autentyzmu i stąd też ten człowiek nie poradzi sobie ze sobą samym. A więc pewność siebie, zaufanie we własne siły i z drugiej strony bezradność wobec siebie samego.

Akcentowanie życia wspólnotowego. Młodzi księża lubią się gromadzić wspólnie na spotkania kursowe, koleżeńskie. Z powodu jednak braków w przeżywaniu własnej osobowości, z powodu tej niespójności psychicznej i płycizny, życie wspólnotowe jest ograniczone do spotkań dyskusyjnych przy kawie lub muzyce, do pustej gadaniny względnie do krytykanctwa. Często w tych spotkaniach ludzie ci nie są zdolni do spotkania osobowego człowieka z człowiekiem na płaszczyźnie problemu i stąd nie prowadzą te spotkania do rozwoju, są po prostu destrukcyjne, w tych wypadkach zwłaszcza, gdy przewodnictwo bierze jakaś osobowość apodyktyczna z ustawieniem typowo zewnętrznym. Młody człowiek podkreślający potrzebę życia wspólnotowego jest jednak równocześnie zamknięty w sobie i nastawiony egocentrycznie. Nie umie on zrezygnować z niczego na rzecz wspólnoty, którą werbalnie ceni. Potrafi cenić wspólnotę tylko o tyle, o ile w niej znajduje potwierdzenie własnej domniemanej super wartości, to znaczy przesadnej wartości. Egoizm nie pozwala mu na postawę służebną wobec wspólnoty.

Przesyt informacji sprawia, że łatwo potrafi się prowadzić dyskusję na wszystkie tematy. Ponieważ jednak człowiek nastawiony jest ustawicznie na odbiór informacji i nie ma czasu na zinterioryzowanie, na przepracowanie tych informacji i uczynienie z nich cząstki do budowy siebie samego, dlatego pojawia się dysproporcja między bogactwem intelektualnego życia /wiedzą/, a ubóstwem życia duchowego.

Jako wychowawcy w seminarium dostrzegamy te dysproporcje. Ten człowiek wie ogromnie dużo z telewizji, z prasy, oczywiście odpowiednio spreparowane, niezbyt pogłębione, następnie wie jako zarejestrowane problemy, natomiast nie są one naprawdę pogłębione.
Chcąc zakryć pustkę ducha, młody kapłan mnoży wtedy zajęcia, które są realizacją chwilowych upodobań i planów. Robi to, co chce, co mu się podoba, co mu odpowiada, na niekorzyść autentycznej pracy, obowiązków. Praca autentyczna, obowiązek wymaga fundamentów życia duchowego, dyscypliny, karności wewnętrznej, natomiast tzw. hobby nie wymaga tego i stąd nieraz hobbyści, to znaczy ludzie, którzy nieraz wiele rzeczy robią, ale o tyle, o ile sami chcą. Jeżeli przełożony nakaże coś jako obowiązek, wykonuje to bez przekonania albo nastawia się negatywnie do polecenia /pracy/. Praca bowiem wymaga głębokiego wyrobienia duchowego.

Trzecim czynnikiem utrudniającym autentyczną formację w pierwszych latach w dziedzinie teologicznej to jest relatywizm prawdy, a także bardzo krytyczna nastawienie do niezmiennych zasad etycznego postępowania. Nie widać granic między tym, co może być zmienione, a tym co nie może ulegać zmianom, zwłaszcza w związku z tym przestawieniem w okresie Soboru, gdy były pewne rzeczy, które mogły ulegać zmianom choć były jako niezmienne postawione, a dzisiaj ta zmienność przesunęła się w swoich granicach również do pewnych problemów, które nie mogą być podważone, bo atakują principia Ewangelii.
Antropocentryzm rozumiany w sposób przesadny sprawia, że człowiek współczesny zaczyna traktować również i wiarę na własny użytek. Konsumpcyjne podejście do życia wiary sprawia, że działanie duszpasterskie ma zapewnić utrzymanie. Młodemu księdzu chodzi o to, żeby się usamodzielnić, żeby jak najszybciej stanąć na własnych nogach, na tak zwanej bazie materialnej.

Modna w dzisiejszej teologii eseistyka, która doprowadza do tego, że młody zakonnik nie otrzymuje często wyjaśnienia prawd wiary w ramach jakiegoś jednego zwartego systemu myślowego. Niektóre zagadnienia opracowane są wyczerpująco, często bez powiązania z całością treści Ewangelii i wtedy powstaje tak zwane wycinkowe ujmowanie problemów. Wtedy w dyskusji, w pracy duszpasterskiej będzie tak zwana apodyktyczność w ujmowaniu zagadnień. To są niektóre tylko czynniki utrudniające formację ciągłą.

II. Czynniki ułatwiające stałą formację kapłana – zakonnika

Z punktu widzenia nastawienia psychicznego współczesnego młodego człowieka cechują następujące rysy:

Szczerość i pragnienie prawdy, z tym że jest niebezpieczeństwo pomieszania tej szczerości z tzw. wulgaryzmem, prostactwem. Nie można tej szczerości spłoszyć ani też podważyć, zniszczyć, bo ona jest pozytywna, tylko należałoby zwłaszcza w spotkaniach z tymi młodymi ludźmi, w rozmowach osobistych, ustawić ich pod kątem widzenia prostoty ewangelicznej. Ten potencjał naturalny, który ma młodzież współczesna, wykorzystać, ale przepracowując go ewangelicznie, to znaczy dając tym ludziom ukierunkowanie na prostotę ewangeliczną.

Otwartość na to, co nowe, poszukiwanie nowości, nawet z pewnym odcinaniem się od Tradycji. I w tej dziedzinie w formacji należy również wykorzystać tak zwaną nowość ewangeliczną, nowy człowiek. Z ostatniej niedzieli: „Oto czynię wszystko nowe”. Nie ma doskonałej nowości jak właśnie nowość ewangeliczna, która wyzwala z elementów starego człowieka, tego zakłamanego, nieprawdziwego.

Szacunek dla nauki i techniki. Widać to w pogoni za różnymi urządzeniami, które są konieczne, ale czasem znowu traktowane jako hobby, to znaczy nie są konieczne, a poszukuje się ich tylko po to, aby zaspokoić ten głód wyżycia się w danej dziedzinie. Otóż ten szacunek należy też uporządkować pod względem duszpasterskim, akcentując, że nie można obarczać się balastem rzeczy niepotrzebnych. Człowiek wolny w dziedzinie ubóstwa jest tym człowiekiem, który ma tylko rzeczy potrzebne, niezbędne do istnienia, zwłaszcza w dziedzinie duszpasterskiej.

Pod względem teologicznym co ułatwia i na co należy zwracać uwagę?

Przede wszystkim dążyć do autentycznego nawrócenia, bo proszę pamiętać, że wychodzący z seminarium lub nawet po nowicjacie i sześcioletnim seminarium nie są to jeszcze często ludzie dojrzali. Dojrzałość bowiem jest to „ukryta w nas obecność drugiego człowieka” jak mówi Lewinas. Dopóki więc ten młody człowiek nie ma namacalnej niemal odpowiedzialności za drugiego człowieka w dziedzinie duszpasterskiej czy w życiu jakimś wspólnotowym, dopóki mu się to jasno nie ukaże, do tego czasu on będzie odpowiedzialny, ale tylko w teorii. Może powiedziałem przesadnie „tylko” – raczej w teorii. Dlatego autentyczne nawrócenie i następnie umiejętność stałego nawracania siebie na tę odpowiedzialność w życiu ewangelicznym, Chrystusowym. Składa się to naukowe /teologiczne/ uznanie, akceptacja, że Chrystus jest naprawdę Alfą i Omegą mojego życia.

On jest źródłem prawdy o Bogu, o człowieku, o świecie, prawdy jako mądrości, nie jako nauki. Komu z wychowawców uda się to przekazać, komu się to uda przetransportować w formie wychowawczej młodemu człowiekowi, ten właściwie dokonał największego dzieła.
Następnie musi być interioryzacja tego uznania teoretycznego przez osobiste spotkanie się z Chrystusem. Co mam na myśli? To teoretyczne, teologiczne, niektórzy mówią, ideologiczne, chociaż to jest niepoprawne, bo chrześcijaństwo nie jest ideologią, to teoretyczne uznanie Chrystusa jako Alfy i Omegi musi iść równocześnie z inicjatywą czyli, że spotkanie w ramach modlitwy liturgicznej Kościoła, modlitwy prywatnej, i w ramach ducha ofiary i ofiarnej miłości czyli etyki.

A więc kiedy te rzeczywistości wzajemnie się dopełniają: naukowe uznanie, że Chrystus jest Alfą i Omegą, następnie: doświadczalne zetknięcie się z żyjącym Chrystusem, który ciągle mnie oświeca, ciągle mnie nawraca i równocześnie realizacja ducha Chrystusowego, w życiu codziennym poprzez realizacje etyki. Wówczas mówimy, że jest to człowiek, który ma fundamenty do czwartego czynnika, składającego się na dojrzałego chrześcijanina i kapłana, mianowicie tym czwartym czynnikiem jest:

Apostolstwo. Wtedy nikt nie musi mu nakazywać apostolatu. Człowiek bowiem szczęśliwy z posiadania Chrystusa, ze spotkania Go i przeżywania, z realizacji tego Chrystusa w życiu, nie może Go nie głosić, to jest niemożliwością.

Trzecim czynnikiem, który ułatwia formację kapłana zakonnika, jest charyzmat danego zakonu, charyzmat Założyciela. Jest to, tak przynajmniej rozumiem jako członek zgromadzenia, z którego wyszedłem, w którym się formowałem i nadal pozostaję, rozumiem to w ten sposób, że jest to odczytanie Ewangelii Chrystusa autentyczne, ale na miarę ludzką ukierunkowane pod pewnym aspektem. Ludzie, którzy mają w tym aspekcie realizacji Ewangelii szczególne upodobania, mieszczące się w ramach tego charyzmatu i tam znajdują przestrzeń życiową, a nie ograniczenie. Zachodzi pytanie, czy poszczególne zakony, zgromadzenia umieją młodym ludziom dać ten ideał charyzmatu zakonnego, zgromadzeniowego i jak to robią? Bo to jest czynnik zasadniczy pomagający, który sprawia, że ten człowiek gdziekolwiek będzie pracował, czy będzie pracował w domu zakonnym, czy będzie pracował na misjach poza granicami, czy będzie pracował w parafii diecezjalnej, obojętnie, on będzie odznaczał się tym właśnie rysem charyzmatu Założyciela. Go więcej, księża diecezjalni oczekują tego, a nawet mają pretensje, że jest w tym duchu formowany, a kiedy wejdzie w towarzystwo księży diecezjalnych, stara się wszystko zrzucić z siebie jak płaszcz. To świadczy najlepiej, że on tam był tylko na praktykach życia zakonnego, ale on tego nie zinterioryzował, nie przeżył duchowo, nie przeżył charyzmatu danego zakonu.

Bardzo bym prosił, żeby Księża Prowincjałowie zwrócili na to szczególną uwagę w formacji młodych księży, ale przede wszystkim tych, którzy są w nowicjacie i seminarium. Jaką drogą to zrobić? Metody są bardzo różnorodne.

Bardzo cenną wartością ułatwiającą formację młodego kapłana w zgromadzeniu i w zakonie jest życie wspólne.

Księża wikarzy diecezjalni przeważnie mają tam gdzieś jednego proboszcza, nieraz jest sam jako wikariusz. Gdy chodzi o księży zakonnych, przeważnie mają większe domy i byłoby dobrze, gdyby dawać młodych kapłanów, neoprezbiterów do takich domów, gdzie jest duch zgromadzenia odpowiednio kultywowany, na odpowiednim poziomie i gdzie jest większa wspólnota, żeby on poczuł się, że ci ludzie o nim myślą i byłoby dobrze, gdyby ten duch wspólnoty był ustawiony teologicznie pod kątem widzenia tajemnicy Trójcy Świętej. Tam gdzie jest wielka osobowość, gdzie wspólnota składa się z wielkich osobowości, na wysokim poziomie duchowym, tam jest bardzo wielka jedność. Tam natomiast gdzie się składa z ludzi małych, tam zawsze będzie rozbicie. Mamy tego przykład w Trójcy Świętej: największa jedność natury Bożej, bo jest największa Osobowość, największa odrębność. Właśnie Kościół umie godzić to, czego żaden system społeczny nie umie godzić. Oczywiście nie chcę tu teologizować, identyfikować, bierzemy to na płaszczyźnie porównawczej, bo nam to pomaga odczytać myśl Kościoła, mianowicie wielkiej osobowości uformowanej. Tak jak Chrystus uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, dlatego wywyższył Go i dał Mu imię przewyższające wszelkie imię. Młody człowiek nie rozumie dzisiaj tego, jak można się uniżyć i być wtedy dopiero autentycznie sobą? To jest rzecz karkołomna, którą tylko wówczas można zrozumieć i przekonać młodego człowieka, przez jakieś doświadczenie życiowe, przez zaangażowanie, przez służbę w szpitalu czy u ludzi cierpiących, gdy on tam doświadczy na żywo, że wtedy kiedy on wszedł w to poniżenie, w tę nędzę ludzką, wtedy dopiero on odnalazł siebie. Normalnie jednak dopóki jest to czysto teoretyczne ujmowanie sprawy, jest raczej niezrozumiałe dla tych ludzi.

To tyle, gdy chodzi o moje uwagi. Teraz, jeśli będą jakieś uwagi ze strony grona słuchaczy, ze strony Księży Prowincjałów, bardzo proszę o wypowiedzi.

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda