Home WiadomościArchiwum O. Franc: w Polsce instytucje rządowe nie monitorują sekt – wywiad

O. Franc: w Polsce instytucje rządowe nie monitorują sekt – wywiad

Redakcja
090719c.jpg W Polsce nie ma instytucji rządowej, profesjonalnie monitorującej działalność sekt, a złudzenie, że w naszym kraju one nie działają, jest mylne – mówi w rozmowie z KAI o. Tomasz Franc OP, koordynator Dominikańskich Ośrodków Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach.
KAI: Według informacji „Rzeczpospolitej”, Kościół Scjentologiczny przygotowuje ofensywę na Polskę. Wysyła m.in. do polskich bibliotek za darmo książki swojego założyciela i teoretyka, Lafayette Rona Hubbarda. Czy scjentolodzy są groźną sektą?

Ojciec Tomasz Franc OP: Na destrukcyjną działalność Kościoła
Scjentologicznego wskazują doświadczenia tych krajów, w których
istnieje on już od jakiegoś czasu. W Polsce scjentolodzy są stosunkowo
mało zorganizowani. To, czego należy się obawiać, to przede wszystkim
wizja świata totalnego, o której mówi scjentologia. Jej wyznawcy
twierdzą, że celem ich działalności jest stworzenie nowego,
scjentologicznego świata i człowieka. Ten świat jest w ich rozumieniu
jedynym i najlepszym, a przynależność do organizacji nie znosi
podwójnej lojalności. Dlatego jej członkowie mogliby z jednej strony
rekrutować się spośród osób wpływowych, a do takich scjentologia jest
skierowana, a z drugiej strony – być oddanym całkowicie samej
organizacji. Łatwo sobie wyobrazić, co mogłoby się stać, gdyby tacy
ludzie mieli dostęp do poufnych danych lub decyzji na szczeblu
kierowniczym.

Niebezpieczeństwo scjentologii wiąże się także z
tym, iż wprost mówi ona, że jest pomocą w dolegliwościach psychicznych
i zdrowotnych. W opinii jej wyznawców jest lekiem dla uzależnionych,
chorych fizycznie i tych, którzy mają problemy z komunikacją w
rodzinie. Takie „wszędobylstwo” pomocowe zawsze może być bardzo
niebezpieczne.

Kościół Scjentologiczny nie jest
wpisany do „Rejestru kościołów i innych związków wyznaniowych”,
prowadzonego przez MSWiA. Nie złożył również wniosku o wpis do tego
rejestru. Czy to oznacza, że scjentolodzy działają w naszym kraju w
podziemiu lub pod przykryciem innym organizacji?



Próby rejestracji podejmowane były przez scjentologów już w latach 90.,
na szczęście do tego nie doszło. Później odnotowano różne formy ich
działań. W 2006 r. w Polsce odbyła się Trasa Wolontariuszy
Scjentologii, które miało być wielką akcją „promocyjną” scjentologów.
Na szczęście, dzięki przytomności mediów, nie miała ona powodzenia.
Owocem reakcji na działanie scjentologów było otrzymane przez nas
zgłoszenie, że proponowali oni policjantom jednego wydziałów Komendy
Stołecznej darmowe szkolenie na temat rozwiązywania konfliktów i
komunikacji. W porę zorientowano się jednak, jaka organizacja stoi za
tą propozycją. Ponadto mieliśmy zgłoszenia dotyczące Polaków
werbowanych za granicą. Jedna z byłych działaczek politycznych jest
członkiem organizacji scjentologicznej.

Jak interpretować akcję wysyłania przez scjentologów książek L. R. Hubbarda do polskich bibliotek?


Nasz krakowski ośrodek już w 1998 r. zarejestrował zgłoszenie od jednej
z bibliotek krakowskich o tym, że otrzymała ona literaturę
scjentologiczną. Do tego samego ośrodka zgłosili się nauczyciele z
województwa zachodniopomorskiego, informując, iż byli zachęcani do
włączenia w proces nauczania młodzieży doktryny scjentologicznej.

Akcja
wysyłkowa jest dla scjentologów czymś rutynowym, ale nie
bagatelizowałbym jej znaczenia. Po pierwsze, nie bez znaczenia jest
fakt, że literatura trafia do maksymalnie szerokiego kręgu odbiorców
korzystających z bibliotek. Czytelnicy mogą się spodziewać po tych
bibliotekach wartościowej literatury, nie reprezentującej tak
kontrowersyjnej grupy. Jednak człowiek, który trafi na te książki, może
nie mieć w sobie wystarczającego poziomu krytycyzmu. Ponadto literatura
ta zaopatrzona jest zapewne także w adres kontaktowy do samej
organizacji. Po drugie, uwiarygodnia i w sposób sztuczny nobilituje to
także samą organizację, a jej członkowie będą mogli pochwalić się
współpracą z tak szerokim gronem odbiorców.

Wakacje to okres bardziej niebezpieczny pod względem aktywności sekt niż inne?


Każdy czas jest odpowiednim dla osoby werbującej. W okresie wakacji
natomiast w sposób naturalny sekty poszerzają swoją „ofertę”. W
działalności naszych ośrodków spotykamy się z osobami, które trafiły do
sekt poprzez różne kursy samodoskonalenia, także związane z szeroko
rozumianym rozwojem duchowym czy uczestnictwem w tzw. "ekofarmach" lub
"ekokoncertach". Ważne jest to, aby nie decydować się na warsztaty,
które nagle, w cudowny sposób, mają zrobić z nas jogina czy mistyka lub
sprawić, że w kilkanaście dni posiądzie się tajemną wiedzę albo
udoskonali swoją duchowo-psychiczną kondycję. Warto korzystać z
propozycji tradycyjnych religii, znanych i cenionych systemów
terapeutycznych, a nie z oferty takich grup, które w umiejętny sposób
się pod nie podszywają.

Kto trafia dzisiaj do sekt?


Moja odpowiedź zapewne zaprzeczy stereotypowi ofiary sekty jako osoby
nieszczęśliwej i zakompleksionej. W rzeczywistości do sekty może trafić
każdy, gdyż każdy ma swoje potrzeby, mniej lub bardziej zrealizowane,
na który potencjalny werbownik może odpowiedzieć za pomocą
psychomanipulacji. W naszym ośrodku przebywają osoby w wieku 20-40 lat,
ale zdarzało się, że w sprawie swoich rodziców kontaktowały się z nami
ich pełnoletnie dzieci.

Istnieją sekty, które należałoby uznać za szczególnie niebezpieczne?


Zasadą dominikańskich ośrodków jest unikanie tworzenia katalogu sekt,
dlatego, że gdyby stworzyć taki zbiór, można by dać wszystkim
szukającym u nas informacji złudne poczucie bezpieczeństwa. O byciu
sektą świadczą narzędzia kontroli świadomości, czyli psychomanipulacja,
która się dokonuje w grupie. Nie ma ona związku z doktryną, którą grupa
się posługuje. My uczymy raczej, jak rozpoznać psychomanipulację i nie
poddać się jej. Nie dostarczamy „ściągawki” z wypisanymi negatywnymi
grupami.

Czy sekty dostosowują sposób swojego działania do zmian społecznych, np. migracji czy kryzysu ekonomicznego?


Myślę, że nie robią tego w odniesieniu do zmian społecznych w skali
makro, ale manipulatorzy wiedzą, jakie potrzeby pojawiają się w
trudnych czasach. Są one związane np. z podziałem rodziny, brakiem
czasu na rozmowę i troskę o bliską sobie osobę, pogoń za pieniądzem. To
wszystko powoduje, że wcześniej czy później pojawia się głód duchowy w
postaci pytania o sens życia. Sekty mają tu bardzo prostą odpowiedź:
sensem jest bycie w naszej wspólnocie, a bezsensem to wszystko, co jest
poza nią.

Jak rozpoznać, że nasz rozmówca należy do sekty i chce nas zwerbować?


To trudne zadanie, ale warto wiedzieć, że nikt od razu nie staje się
bliskim i dobrym przyjacielem, a osoba werbująca zazwyczaj „zdobywa”
ofiarę poprzez wpływ emocjonalny, ciepło, którego każdy z nas
potrzebuje. Poza tym, kiedy na nasze głębokie dylematy ktoś znajduje
łatwą odpowiedź, albo wskazuje bezpośrednio grupę, mistrza, który ją
posiada, to także powinno wzbudzić nasze zaniepokojenie.

Osoba
werbowana przez sekciarza jest osaczana w bardzo delikatny sposób
propozycjami związanymi z podjęciem zaangażowania się np. w lekturę
pism grupy, w przyjścia na spotkanie lub choćby w wymianę numeru
telefonu. Wszystkie te działania zmierzają do zadzierzgnięcia więzi.
Jeśli w kontakcie z daną osobą pojawi się w nas poczucie dyskomfortu,
osaczenia, lęku lub zaskakującego naszych bliskich entuzjazmu, warto
dać sobie czas na dalsze decyzje, na ochłonięcie i rozmowę o tym z kimś
spoza grupy tak, aby pod wpływem chwili nie podejmować wiążącej
decyzji.

Jak zareagować na wstąpienie bliskiej osoby do sekty?


Ważne jest, by nie tracić cierpliwości. Osoba zwerbowana, zafascynowana
nowymi „przyjaciółmi” może chcieć o tym powiedzieć swoim dotychczasowym
przyjaciołom lub bliskim. Ważne, by wówczas mieć dla niej czas, nie
reagować w sposób odrzucający śmiechem lub tłumaczeniem: „zajmij się
czymś pożytecznym”. Nie należy stosować przemocy, która z pewnością
zostanie wykorzystana przez sektę do podkreślenia zła, które tkwi w
rodzinie, a w efekcie doprowadzi do zerwania więzi. Warto podjąć
współpracę z którymś z ośrodków, które specjalizują się w tego rodzaju
pomocy. Cenne rady może przynieść choćby rozmowa telefoniczna z
fachowcem.

Czy powinien w Polsce powstać swego rodzaju raport o działaniu sekt, podobny do dokumentu opublikowanego w 2000 r. przez MSWiA?


Być może byłoby to cenne, ale w Polsce nie ma instytucji rządowej,
która mogłaby się tym fachowo zająć. Poza tym, mamy luki prawne w samym
określeniu tego, co można by nazwać sektą. Z całą odpowiedzialnością
mogę stwierdzić, że Polska jest bezbronna w konfrontacji z grupami o
charakterze sekt. Nie ma żadnej instytucji rządowej, która miałaby się
zajmować tym problemem, w przeciwieństwie choćby do Niemiec, Francji
czy Austrii. Złudzenie, że sekty w Polsce nie działają, jest mylne.
Przeczy temu doświadczenie dominikańskich ośrodków, ale i wielu innych,
które od kilkunastu lat pomagają ofiarom sekt oraz działają na polu
profilaktycznym. Jednak tego głosu nikt nie chce usłyszeć. Oby nie było
za późno.

Rozmawiał Łukasz Kasper (KAI)

Więcej: www.dominikanie.pl.

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda