Home WiadomościArchiwum Związki partnerskie. Felieton Dariusza Kowalczyka SJ

Związki partnerskie. Felieton Dariusza Kowalczyka SJ

Redakcja
Pan premier zrobił duży ukłon w stronę aktywistów homoseksualnych i stwierdził: „Zbliżamy się do momentu, kiedy związki partnerskie byłyby do zaakceptowania przez większość w przyszłym Sejmie, jak i przez Polaków”. To ważna deklaracja szefa rządu, która politycznie przesuwa go na lewo, a ponadto stawia w opozycji do nauczania Kościoła katolickiego.
Zalegalizowane związki partnerskie oznaczają usankcjonowane prawem państwowym związki dwóch osób dowolnej płci. W praktyce chodzi przede wszystkim o związki gejów i lesbijek.

Skutki prawne legalizacji takich związków są podobne do małżeństwa, choć
z punktu widzenia prawa pojęcie „związek partnerski” nie jest tożsame z
pojęciem „małżeństwa”. Tym niemniej jest prawdą, że legalizacja związków partnerskich to
w rzeczywistości wprowadzanie tylnymi drzwiami tzw. małżeństw homoseksualnych.
Warto ponadto zauważyć, że lepiej byłoby mówić o rejestracji niż
legalizacji związków homoseksualnych, gdyż słowo „legalizacja”
nasuwa błędne skojarzenie, że obecnie związki te są nielegalne.
Tymczasem to, z kim wiążą się osoby homoseksualne, pozostaje ich
prywatnym wyborem, którego prawo przecież nie zakazuje.

Niektórzy
katolicy, a zarazem czujni obrońcy każdej wypowiedzi premiera, próbują 
tłumaczyć, że dopóki nie nazywa się związków partnerskich małżeństwem,
dopóty nie ma problemu, gdyż przecież mogą istnieć różne umowy
prawne między ludźmi. To bałamutny pogląd, nie do pogodzenia z nauczaniem
Kościoła. Otóż czym innym jest np. zawarcie umowy między dwoma
mężczyznami w sprawie dziedziczenia, a czym innym sankcjonowanie pary
gejowskiej jako instytucji społecznej chronionej przez państwo.

Warto,
aby ci, którzy pretendują do wypowiadania się na ten temat
z pozycji katolickich, przeczytali najpierw opublikowany w 2003 roku
z woli Jana Pawła II krótki dokument Kongregacji Nauki Wiary „Uwagi
dotyczące projektów legalizacji prawnej związków między osobami
tej samej płci”. Czytamy w nim, że „prawne uznanie związków
homoseksualnych albo zrównanie ich z małżeństwem oznaczałoby (…)
aprobatę zachowania wewnętrznie nieuporządkowanego i w konsekwencji
uczynienie go modelem dla aktualnego społeczeństwa”. A zatem Kościół
sprzeciwia się nie tylko zrównaniu związku homoseksualnego z małżeństwem,
ale także każdej legalizacji (rejestracji) takich związków, nawet
jeśli nie są one nazywane małżeństwami, lecz związkami partnerskimi.

Kongregacja
rozróżnia pomiędzy słuszną autonomią jednostki i zachowaniem
homoseksualnym jako zjawiskiem prywatnym a podnoszeniem tego zachowania
do rangi relacji społecznej prawnie przewidzianej, zaaprobowanej i
wspieranej przez państwo. I stwierdza, że nie ma ani racjonalnego,
ani moralnego powodu, aby tendencja homoseksualna, która sama z siebie
nie wnosi nic znaczącego w rozwój osoby i społeczności, miała otrzymać
od państwa specyficzne uznanie prawne. Dlatego też związki homoseksualne
powinny pozostać sprawami prywatnymi, bez żadnego usankcjonowania
prawnego.

Swoją 
drogą warto sobie uświadomić, że aktywiści gejowscy działają
na zasadzie „znikającego horyzontu”, to znaczy ich żądaniom nie
ma końca. Zaczynali od postulatu, aby ich zostawić w spokoju, bo homoseksualizm
to ich osobista sprawa. Doszli to żądania, by ich związki uznawało
prawnie państwo. Adopcja dzieci to kolejny krok w tej strategii…

W
dokumencie Kongregacji stwierdza się jednoznacznie, że „wszyscy
wierni mają obowiązek przeciwstawienia się zalegalizowaniu
prawnemu związków homoseksualnych”, a parlamentarzysta katolik „ma
obowiązek moralny wyrazić jasno i publicznie swój sprzeciw,
i głosować przeciw projektowi ustawy”. Mam nadzieję, że w obecnej
sytuacji biskupi polscy przypomną to nauczanie Kościoła, aby uchronić
wiernych przed zamętem w tej kwestii.

Za: www.idziemy.pl

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda