Home WiadomościZ kraju ROZMOWA: Jezuici pomagają uchodźcom z Ukrainy

ROZMOWA: Jezuici pomagają uchodźcom z Ukrainy

Redakcja

Transporty z pomocą na Ukrainę, przyjmowanie uchodźców, zbieranie środków finansowych – takie m.in. formy pomocy, którą otrzymać mogą Ukraińcy ze strony polskich jezuitów wymienia o. Damian Czerniak SJ, koordynator działań pomocowych Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego. Jak podkreśla o. Czerniak w rozmowie z KAI Prowincja Wielkopolsko-Mazowiecka ściśle współpracuje z Prowincją Południową, a środki i wsparcie dla uchodźców napływają do Polski z prowincji jezuickich z całego świata

KAI: Czy jezuici posługują na Ukrainie?

– Mamy domy w Kijowie, w Czerniowcach, we Lwowie i w Chmielnickim. Pracują tam jezuici z Polski i z Ukrainy. Z tego co wiem, nikt nie opuścił tych miejsc. W ramach inicjatyw pomocy Ukrainie podejmowanych razem z Prowincją Polski Południowej jezuitów największy kontakt mamy ze wspólnotami we Lwowie i w Chmielnickim. Były tam domy rekolekcyjne, w których obecnie przyjmowani są uchodźcy. Warto przypomnieć, że dom we Lwowie jeszcze przed wojną od ok. 2013 r. służył uchodźcom w ramach naszej działającej na całym świecie sieci Jesuit Refugee Service.

Obecnie w tych domach przyjmowanych jest dziennie kilkadziesiąt osób (w Chmielnickim ok. 70). W ciągu dnia wolontariusze przygotowują dom, uchodźcy zatrzymują się tam na nocleg, mogą odpocząć, zjeść, przespać się, porozmawiać, pomodlić się, uzyskać wsparcie, a następnego dnia wyjeżdżają dalej.

Raz na tydzień z Krakowa wyrusza bus do Lwowa. Zawozimy potrzebne rzeczy m.in. lekarstwa, insulinę, sprzęt medyczny. Transportami zarządza o. Witalij Osmołowski, ukraiński jezuita odpowiedzialny za międzyprowincjalny zespół Jezuickiej pomocy dla Ukrainy. Być może będziemy też jeździć z transportami do Chmielnickiego. Wracając natomiast przywozimy ze sobą uchodźców.

KAI: Skąd środki na te działania?

– Uruchomiliśmy nasze kontakty międzynarodowe. Próbujemy zbierać fundusze z całego świata, m.in. właśnie ze światowego JRS. Odzywają się do nas różni prowincjałowie jezuitów, by dofinansować nasze działania. Pieniądze spływają. Nie są to małe kwoty, choć już teraz widać, że rozpłyną się w morzu potrzeb. Kryzys uchodźczy jest bardzo duży, wojna cały czas trwa, ludzi przybywa. Na bieżące sprawy potrzeba ogromnych środków, nie mówiąc już o perspektywie pomocy długofalowej. W każdym razie z dotychczas zebranych pieniędzy zakupiliśmy m.in. bus, który kursuje obecnie na Ukrainę.

KAI: Jak wygląda wasza pomoc uchodźcom, którzy przybywają do Polski?

– Dużą rolę w naszych działaniach odgrywa Jezuickie Centrum Społeczne “W Akcji” ze swoim biurem w Warszawie, które ściśle współpracuje z międzynarodowym JRS. Obecnie nasi wolontariusze we współpracy z Caritas posługują w Zosinie przy granicy. Mamy natomiast w planach otwarcie własnego punktu informacyjnego i punktu przyjęć – być może w przygranicznym Dołhobyczowie. Uchodźcy mogliby tam odpocząć, zjeść coś ciepłego, dostać ubrania, środki higieniczne, poczekać na transport.

Podstawowym problemem jest kwestia ulokowania uchodźców. Znaleźli już miejsca w wielu domach jezuitów w Polsce, m.in. w Gliwicach, w Bytomiu, w Nowym Sączu, w Gdyni, w Falenicy pod Warszawą, jak i w Kolegium przy ul. Rakowieckiej w centrum Warszawy. Przyjmiemy też – w porozumieniu z samorządem – ok. 60 osób w Świętej Lipce.

Organizujemy również mieszkania dla uchodźców u naszych parafian. Przygotowaliśmy specjalny formularz, który udostępniliśmy w parafiach jezuickich w Polsce. Mogą się tam zgłaszać osoby, które mogą przyjąć uchodźców. Dysponując już pewną bazą takich adresów możemy tam kierować osoby, które się do nas zgłaszają. Wciąż odbieram takie telefony z pytaniami, czy jest jakieś miejsce, czy można kogoś gdzieś przyjąć. Mam różne kontakty, przekierowuję.

Miejsce u naszych parafian znalazło już z pewnością kilkuset przybyszów z Ukrainy. W samej Warszawie w parafii na Rakowieckiej jest to już ok. 100 osób.

Z założenia nie organizowaliśmy zbiórek rzeczowych, zwłaszcza, gdy z granicy docierały do nas informacje, by nie dowozić już rzeczy, gdyż jest ich na ten moment wiele. Organizujemy natomiast zbiórki dla konkretnych osób, które przebywają już u naszych parafian. Zbieramy informacje o potrzebach, gdy np. trzeba doposażyć mieszkanie, kupić łóżeczko dla dziecka itp. W naszych parafiach ten system bardzo dobrze działa.

Warto natomiast podkreślić, że pomoc rzeczowa dociera do nas z zagranicy, np. z Irlandii absolwenci naszych szkół wysłali już 9 tirów z produktami spożywczymi o długim terminie przydatności. Transporty takie zamierzają wysyłać co tydzień.

KAI: Jaka pomoc jest teraz najbardziej potrzebna?

Mieszkaniowa. Duże miasta, jak Warszawa czy Kraków są już przeładowane. Miejsca powoli się kończą. Potrzeba również doposażania mieszkań ze względu na dzieci, potrzeba ubrań, bielizny, środków higienicznych. Potrzeba wolontariuszy, potrzeba pomocy ludziom na dworcach.

Mamy nadzieję, że za jakiś czas ruszy też pomoc rządowa, dzięki której będzie można pokryć część kosztów związanych z przyjmowaniem uchodźców oraz, że rząd i samorządy zapewnią miejsca dla nich.

KAI: Czy dzięki waszym kontaktom nie udałoby się znaleźć miejsc dla uchodźców za granicą?

– Mamy kontakt z Fundajcą Madrina, która będzie organizować wyjazdy do Hiszpanii. Zdarzają się również pojedyncze propozycje od przyjaciół z zagranicy np. w Amsterdamie, jednak uchodźcy nie zawsze chcą jechać tak daleko. Liczą, że wojna zaraz się skończy, że będą mogli wrócić na Ukrainę. Polska jest blisko, chcieliby tu przeczekać. Dla samotnej młodej kobiety z dzieckiem, ze wschodniej Ukrainy, wyjazd do Hiszpanii, na drugi koniec Europy, bez języka, bez jakiejkolwiek znajomości kulturowego kontekstu, może być czymś bardzo trudnym. Oczywiście nie wiemy, jak długo ta wojna potrwa i ilu ostatecznie przybędzie do Polski uchodźców. Z pewnością ogromnym wyzwaniem będzie zapewnienie pomocy długofalowej – organizacja edukacji dla dzieci, wsparcie wszystkich w nauce języka, pomoc medyczna, psychologiczna itp.

KAI: Czy jako jezuici stwarzacie uchodźcom jakąś przestrzeń do integracji – między nimi samymi i z Polakami, wśród których żyją?

W tym kontekście bardzo ważna jest gotowość do słuchania, przestrzeń bycia z drugim człowiekiem. Staramy się takie przestrzenie tworzyć, niezależnie od wyznania, niezależnie nawet od znajomości języka. Mam takie osobiste doświadczenie, że można starać się słuchać nawet, gdy się dokładnie nie rozumie. Człowiek czuje się wysłuchany, gdy ma świadomość, że druga osoba koncentruje na nim swoją uwagę.

Jeśli chodzi o inicjatywy integracyjne mogę podać przykład spotkania ekumenicznego, które odbyło się w Jastrzębiej Górze przy naszej parafii i domu rekolekcyjnym. Jak się okazało w Jastrzębiej Górze mieszka liczna społeczność Ukraińców. Zorganizowaliśmy tam ekumeniczną modlitwę o pokój. Przyszło bardzo wiele osób, różnych obrządków, różnych wyznań. Było to piękne wydarzenie – łączące ludzi.

rozmawiała Maria Czerska

Maria Czerska / Warszawa
KAI

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda