Home WiadomościZe Świata Lekcja o zmartwychwstaniu

Lekcja o zmartwychwstaniu

Redakcja

W największym ferworze przygotowań do orureńskiego karnawału, 8 lutego br. zginął w wypadku drogowym ks. Mariusz. Rozpędzony autobus wjechał w samochód i przyczepę, które naprawiali ksiądz Mariusz, postulant oo. Bonifratrów Mike i żołnierze z pobliskiej jednostki (w Challapata). Zginęło sześć osób. Ks. Mariusz dokończył życia już w szpitalu w Oruro, zaopatrzony sakramentami przez ks. biskupa Krzysztofa Białasika.  12 lutego, mieliśmy uroczystą Eucharystię w intencji wszystkich tragicznie zmarłych. Przyjechał także brat bliźniak Mariusza, który razem z nim wstąpił do seminarium i razem przyjęli sakrament kapłaństwa w Ełku. Był z nami także ks. bp diecezji ełckiej, Jerzy Mazur, który 11 lat temu obu braciom udzielił święceń kapłańskich. Wiadomość o śmierci Mariusza szybko obiegła całą Boliwie i chyba cały świat. Wszyscy misjonarze w Boliwii poczuliśmy się bardzo dotknięci. Mariusz tylko przez półtora roku pracował w diecezji Oruro. Był proboszczem w miejscowości Challapata. Jednak szybko zaskarbił sobie przyjaźń, szczególnie u swoich ludzi, choć przecież na początku nawet miał jeszcze trudności z językiem.

Trudno było ukryć wzruszenie, kiedy staliśmy przed trumną i przed ołtarzem w kościele Miłosierdzia Bożego w Oruro, gdzie Mariusz odprawiał swoje pierwsze msze na ziemi boliwijskiej. Przyjechało prawie  40 Polaków, misjonarzy i misjonarek ze wszystkich zakątków Boliwii. Siostry dominikanki raz i drugi zaintonowały pieśni o zmartwychwstaniu w języku polskim. Nawet na Wielkanoc nie będziemy mieli okazji głoszenia zmartwychwstania Pana w tak mocnym polskim chórze. Cieszyłem się z tej pięknej liturgii, która trwała chyba 3 godziny i miałem tę silną wiarę, że Mariusz razem z nami uczestniczy w liturgii, chwaląc Boga razem z aniołami i świętymi.

W Boliwii misjonarze się skarżą czasem, że wiara ludzi kończy się na wielkim piątku. Wszyscy rozumieją cierpienie, ale nieliczni świętują zmartwychwstanie. Może nie bardziej niż w innych krajach, ale tu wśród ludzi czuje się lęk przed śmiercią i przed chorobą. Nie obce są czary i gusła, które mają chronić przed złem. I wiara staje się siłą rzeczy niekiedy magiczna. Dlatego jestem przekonany, że śmierć Mariusza była dla wielu jak wyzwolenie z lęku o śmierć. Widząc jak ginie 35-cio letni kapłan, człowiek dobrego serca, zawsze usłużny, prawdziwy pasterz, który oddawał swoje życie ludziom, musiała zrodzić się refleksja o tym, że ostatecznie życie nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest kochanie. Ze świadectw ludzi i ze spowiedzi wysłuchanych przed mszą i po mszy za Mariusza wiem, że wiele osób zostało uwolnionych z panicznego lęku o swoje życie, o życie swoich dzieci. Prawda o zmartwychwstaniu stała się dla nas nagle czymś bardzo namacalnym.

Modliliśmy się, żeby krew Mariusza była posiewem nowych powołań, których Boliwia i Oruro tak bardzo potrzebują. I dziękowaliśmy zwyczajnie za życie, nie tylko za to piękne życie które się już skończyło, ale także za to które dopiero się zaczęło dla Mariusza, za wieczność.

Ks. Wojciech Błaszczyk

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda