Legioniści Chrystusa: Gen misjonarza

Screenshot

Rozmowa z bratem Sebastianem Jasiorkowskim, LC

– Jeżeli jesteśmy misjonarzami, apostołami, to powinniśmy być radośni w tym, co robimy. Czasami zdarza się, iż narzekamy, jesteśmy sceptyczni albo wszystko widzimy w szarych kolorach. A to właśnie uśmiech, radość, którą moglibyśmy przekazać, są najlepszą ewangelizacją – dzieli się z nami brat Sebastian, który w lipcu 2025 r. wyjechał do Meksyku na dwa lata posługi apostolskiej.

Konstancja Jarecka: Witaj Sebastian! Cieszę się, że udało nam się spotkać w ciągu tych kilku dni, które spędzasz w Krakowie. Jesteś legionistą Chrystusa, ale jeszcze nie masz święceń kapłańskich. Jesteś zatem bratem zakonnym i zdaje się niedawno odnowiłeś swoje śluby zakonne.

Br. Sebastian Jasiorkowski, LC: Zgadza się. Odnowiłem moje śluby zakonne oraz ukończyłem etap studiów filozofii na Uniwersytecie Ateneo Regina Apostolorum, trzyletni okres studiów w Rzymie, który był trzecim etapem mojej formacji w zgromadzeniu. Pierwszym były dwa lata nowicjatu w Niemczech, a drugim dwa lata studiów humanistycznych w Stanach Zjednoczonych. Teraz przede mną dwa lata posługi apostolskiej w Guadalajarze, w Meksyku. Po powrocie stamtąd czekają mnie trzy lata studiów teologii w Rzymie. Tak wygląda mój program formacji w skrócie.

Teraz jedziesz na dwa lata do miasta Guadalajara, w Meksyku. Czym się będziesz tam zajmował?

W moim liście posłania misyjnego otrzymałem posłanie do wspólnoty „Solaris”, w Guadalajarze. Jest to wspólnota piętnastu ojców legionistów. Dołączę do tej wspólnoty wraz z współbratem Cochefo [czyt. Koczefo]. W ramach mojego apostolatu będę pracował w szkole „San Javier” [czyt. San Hawier], pomagając w formacji chłopców w wieku 9-12 lat. Będę też wspomagał drugiego współbrata, diakona, w formacji ECYDu (czyli apostolatu dla nastolatków w Regnum Christi). To są moje dwie posługi na czas praktyk.

Br. Sebastian kontynuuje swoją pasję do sportu. W 2024 r. wziął udział w rzymskim maratonie wraz z kilkoma innymi współbraćmi.

Jako nastolatek byłeś członkiem ECYDu w Krakowie. I teraz wracasz do ECYDu jako zakonnik. Co dokładnie będziesz tam robił?

Przedpołudnia będę spędzał w szkole na dialogach z chłopakami, dbał o ich formację integralną, żeby mogli pogłębiać swoją przyjaźń z Chrystusem, ale też, żeby czuli się po prostu spełnieni. I później, po południu, po obiedzie i wspólnotowych modlitwach, będę jechał do klubu ECYDu. Ten klub jest trochę jak tutejszy Dom Apostołów, choć mniejszy i dedykowany tylko dla ECYDu. Tam będę prowadził zajęcia formacyjno-sportowe, a także organizował gry, czyli to, czego nastoletni chłopcy najbardziej potrzebują poza szkołą.

Wspólnota, do której zostałeś posłany, nazywa się „Solaris”?

Tak, od nazwy miejscowości, w której znajduje się dom zakonny. Jest to jedna z trzech obecnych w Guadalajarze wspólnot legionistów. W tym mieście istnieje kilka szkół i dzieł apostolskich Regnum Christi. Każdy z ojców z mojej przyszłej wspólnoty jest duszpasterzem innej grupy. Na przykład, jeden z ojców przewodniczy duchowo sekcji kobiet Regnum Christi, inny sekcji mężczyzn Regnum Christi, jeszcze inny osób starszych Regnum Christi, itd. Każda sekcja Regnum Christi ma swój dom – swoje miejsce spotkań, które sama aranżuje. Tam poszczególne grupy angażują się w apostolat wedle swoich możliwości. Ojcowie i bracia pracują również w szkołach, dbając o rozwój i formację chłopców. Dlatego jest tam tylu księży.

Powiedziałeś, że wspólnota legionistów w Guadalajarze „Solaris” liczy obecnie  piętnastu księży. W porównaniu do wspólnoty krakowskiej jest to duża wspólnota. Jednak to dla Ciebie nic nowego, prawda? Ostatnie trzy lata spędziłeś w seminarium.

Tak, w Rzymie było nas siedemdziesięciu braci „filozofów”, czyli studentów filozofii, do tego formatorzy, profesorowie, więc w domu było nas blisko stu pięćdziesięciu zakonników.

Seminarium to braterstwo i wspólne podążanie za żyjącym Panem.

Poza Polską mieszkam już siedem lat (osiem lat wliczając rok spędzony jako misjonarz „Coworker” w Irlandii). Myślę, że po takim czasie spędzonym za granicą człowiek ma już pewien gen misjonarza i raczej nie powiedziałbym, że będzie mi brakować np. jedzenia albo pogody. Z czasem człowiek przyzwyczaja się do nowych sytuacji. Jak ma się Chrystusa w centrum, pewne rzeczy stają się drugorzędne.

To, czego mi czasem brakuje, to nie móc porozumieć się we własnym języku. Zawsze, gdy przyjeżdżam do Polski, czuję pewną nić porozumienia, niewidzialną, której jednak nie czuje się w ten sam sposób w innych miejscach. W ten sposób zawsze czegoś nowego i ciekawego się człowiek uczy. Ale to też sprawia, że docenia to, co ma – swoje „tutaj”, polskie. No i oczywiście będzie mi brakować rodziny. Będąc w Rzymie, zaledwie dwie godziny samolotem od Krakowa, mogłem odwiedzać moich bliskich około trzy razy w roku. Teraz to nie będzie możliwe.

Będziesz w Meksyku po raz pierwszy?

Byłem już raz w Meksyku, na dwa tygodnie misji. Teraz, gdy pojadę na dwa lata, myślę, że będę mógł się bardzo dużo nauczyć i troszkę otworzyć oczy na inne realia w Kościele.

Gdy przyjeżdżam do Polski, czasami widzę, że z łatwością możemy się zamknąć na to „nasze” i patrzeć na wszystko przez jeden pryzmat. Utknąć w przeświadczeniu, że „tak się robi w Polsce i tak jest właściwie”, a jest naprawdę wiele pięknych elementów wiary, których jeszcze nie odkryliśmy.

Br. Sebastian i br. Cochefo, z którym dołączy do wspólnoty „Solaris” w Guadalajarze.
[…] i wysłał ich po dwóch przed sobą […] dokąd sam przyjść zamierzał. Łk 10, 1

Czy jest coś, czym chciałbyś się podzielić z młodymi z Regnum Christi z Krakowa?

Hmm. Przychodzą mi na myśl dwie rzeczy. Pierwsza, to cnota prostoty, czyli by nie komplikować sobie życia, bo Pan Bóg jest prosty. Myślę, że im prostsze jest nasze życie, tym łatwiej jest podążać za Panem Bogiem. Przekonałem się, że Pan Bóg nie wzywa do rzeczy łatwych w wykonaniu, ale do rzeczy prostych. Jego drogi są proste, czasami naznaczone krzyżem, ale zawsze prowadzą do szczęścia.

I to też jest połączone z drugą rzeczą, że jeżeli jesteśmy misjonarzami, apostołami, to powinniśmy być radośni w tym, co robimy. Bo czasami zdarza się, iż narzekamy, jesteśmy sceptyczni albo wszystko widzimy w szarych kolorach. Wówczas zapominamy o tym, jak piękna jest nasza wiara, ten dar, który otrzymaliśmy, i zapominamy, aby się nim cieszyć.

Jeżeli nie będziemy mieć w sobie tej radości, ludzie będą nas widzieli jako smętnych katolików. A to właśnieuśmiech, radość, którą moglibyśmy im przekazać, są najlepszą ewangelizacją. O tym wiele mówił papież Franciszek w bulli ogłaszającej Rok Jubileuszowy pt. „Spes non confundit”.

Szkoda, żeby zwiesić głowę i patrzeć tylko na siebie. Trzeba się trochę rozejrzeć, zobaczyć innych i tę radość ze spotkania z Chrystusem przekazywać. 

Nie jesteśmy w tym sami! Nikt nie zbawia się sam, prawda? Jako wspólnota Regnum Christi w Polsce macie wszystko, czego potrzebujecie, żeby zbliżyć się do Chrystusa.

Piękne słowa. Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

Zachęcamy do przeczytania świadectwa br. Sebastiana, którym podzielił się z nami w 2020 roku przy okazji złożenia pierwszych ślubów zakonnych.

Można również śledzić br. Sebastiana na Instagramie.

Za: www.regnumchristi.pl

Wpisy powiązane

Redemptoryści: 75 lat parafii pw. św. Józefa w Toruniu

15 lat Zespołu Szkół Pijarskich w Katowicach

Z Kielc do Zawoi: relikwie św. Teresy i rodziców Martin w polskich sanktuariach