Home Wiadomości Oblaci NMP: Niniwa Team – wspomnienia z wyprawy przygotowawczej

Oblaci NMP: Niniwa Team – wspomnienia z wyprawy przygotowawczej

Redakcja

Niniwa TeamKończymy wyprawę z 509 km w nogach, ważnymi przemyśleniami, pokonanymi granicami i radością w sercu – wspomina Kasia Wawer – jedna z uczestniczek tegorocznej wyprawy przygotowawczej grupy “Niniwa Team”.

Ponad 60 rowerzystów z całej Polski wyruszyło w ubiegły wtorek z Kokotka, by pokonać 509-kilometrową pętlę.

Wyprawa miała charakter eliminacyjny. Każdy, kto przejechał całościowy dystans, dostał przepustkę na wyprawę na Wyspy Brytyjskie od o. Tomasza Maniury OMI, opiekuna i organizatora rajdu.

Tegoroczna wyprawa przygotowawcza rozpoczęła się tradycyjnie w Kokotku Mszą Św. o godz. 6. Na linii startu pojawiło się ponad 60-ciu rowerzystów – dla większości uczestników wyprawa będzie sprawdzianem przed wakacyjną podróżą na Wyspy Brytyjskie. Część jedzie rekreacyjnie pchana rowerową pasją. Pogoda niestety pokrywa się z zapowiedziami – jest zimno (2’C) i pochmurno.

Dzielimy się na 4 grupy po 15 osób. Ojciec mianuje ośmiu rowerowych weteranów na opiekunów grup. Ruszamy! Po 60 km robimy przerwę w Orzeszu. Najzimniejszy etap za nami, teraz już będzie tylko lepiej – temperatura szybko rośnie, a zza chmur wychodzi upragnione słońce. Po półgodzinnej regeneracji pod gościnnymi skrzydłami „Biedronki” odzyskujemy czucie w palcach u rąk i nóg, pochłaniamy życiodajne kalorie i z werwą ruszamy dalej. Następny przystanek za 50 km w Bielsku-Białej. Etap pomimo sprzyjającej pogody męczący – jedziemy dość szybko krajową jedynką i całą frajdę z jazdy odbierają śmigające non- stop samochody. Kolejny, ostatni już dziś etap, prowadzi do Ślemienia koło Żywca. Teren robi się pagórkowaty, a kulminacją jest podjazd do Sanktuarium Narodzenia NMP na Jasnej Górce gdzie, dzięki uprzejmości Piotrka mamy zapewniony nocleg (łóżka (!), grzejniki i ciepła woda – raj!). Dzień kończymy z prawie 155 km na licznikach i pierwszymi w rowerowym sezonie zadyszkami. Ale to dobrze, niech organizm się przyzwyczaja, wszak to przedsmak jutrzejszej górskiej eskapady…

Kolejny dzień zaczynamy Mszą Świętą w kaplicy. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela – mówią uczniowie do spotkanego w drodze do Emaus „nieznajomego” w Ewangelii. My także na wyprawę zabraliśmy swoje wyobrażenia, dotyczące pogody, trasy, pozostałych uczestników. Być może teraz wszystko układa się inaczej niż chcieliśmy – jak wtedy apostołom. Ale trzeba przyjąć to, co się dzieje. Bo być może nie widzimy wszystkiego.

Przy podjeździe na przełęcz Krowiarki (1012 m n.p.m.) chyba już nikt nie narzeka na zimno, chociaż temperatura na pewno spadła z racji wysokości. Każdy w swoim tempie pnie dzielnie po rozjeżdżonej śnieżnej brei w górę. Na poboczu zalega metrowa warstwa śniegu i pojawia się gęsta mgła, która bardzo ogranicza widoczność. Wiosnę czuć w powietrzu…
Kto jeździł rowerem po górach ten wie, że zjazd to najlepsza nagroda za mękę podjazdu. Niestety ten do nagród nie należał. Bardzo ciężko utrzymać rower w ryzach na śliskiej nawierzchni, mając palce jak sople i oczy załzawione od wiatru, dlatego chyba wszyscy odetchnęli z ulgą, widząc na 45 kilometrze sklep zwiastujący koniec szalonego maratonu i przerwę na ogrzanie.

Kolejne kilometry mijają przy dużo bardziej łaskawej dla nas aurze. Późnym popołudniem dojeżdżamy do Mogilan, podkrakowskiej miejscowości, gdzie czekają już na nas rodzice Krzyśka Kiebuły (uczestnika i obecnej i ubiegłorocznej „wyprawy w Nieznane”) z gorącą zupą, ciastem oraz zaproszeniem na nocleg w pobliskiej szkole. Dzień kończymy dodając do rowerowej puli 137 km i 1710 m przewyższeń. Dziewczyny zajmują salkę dla „zerówki”, młode wilki – świetlicę i korytarze.

Trzeci dzień wyprawy także zaczynamy od Eucharystii, później pędem wsiadamy na rowery by opuścić szkołę, zanim zaczną do niej przybywać dzieci. Pagórkowata trasa po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej rekompensuje wczorajsze zmagania i dowodzi, że w naszych traso-odpowiedzialnych drzemie nie tylko sportowa, ale także romantyczna dusza. Cały dzień towarzyszą nam piękne widoki, począwszy od tynieckiego opactwa górującego nad Wisłą, przez skałki w Ojcowskim Parku Narodowym, po pola i lasy. Jedzie się wspaniale, w powietrzu czuć wyczekiwaną wiosnę i umysł odpoczywa od trosk dnia powszedniego. Także przerwa obiadowa to czas błogiego lenistwa – po obiedzie, na parkingu ucinamy sobie krótką drzemkę. Zwieńczeniem dobrej passy (146 km, 1581m przewyższeń) jest nocleg w Archidiecezjalnym Centrum Duchowości „Święta Puszcza” w Olsztynie.

Aby poczuć klimat prawdziwej wyprawy dzięki namowom Ojca Lidera jednomyślnie odpuszczamy sobie wieczorną toaletę i hucznie rozpoczynamy sezon namiotowy – na polanie w mgnieniu oka wyrasta kilkanaście kolorowych domków – odważny wyczyn biorąc pod uwagę, że w nocy temperatura pewnie będzie oscylowała koło zera… Aby nie zamarznąć samotnie w namiocie urządzamy integrację przy ognisku. Wieczór mija nam na śpiewaniu, tańcach i pieczeniu kiełbasek.

Ostatni dzień wyprawy już tradycyjnie rozpoczynamy Mszą Świętą, którą wraz z o. Tomkiem celebruje gospodarz tego miejsca – ks. Jacek. Po przyjemnych 20 km dojeżdżamy do Częstochowy i udajemy się na Jasną Górę, by powierzyć Matce Bożej wakacyjną wyprawę. Później, zwabieni obietnicą obiadu szykowanego przez mamę ojca Tomka, ruszamy w pościg do Lublińca. Jednak na pyszny obiad chyba trzeba sobie zasłużyć – wiatr w twarz wykańcza nawet najbardziej zaprawionych w boju rowerzystów. Na obiad docieramy podwójnie zmęczeni i podwójnie głodni. Ostatnia prosta: Lubliniec- Kokotek. Nie spuszczamy z tonu i cieszymy się tymi 6 kilometrami. Do Kokotka docieramy w 41-osobowej grupie.

Kończymy wyprawę z 509 km w nogach, (4 km przewyższeń w pionie), ważnymi przemyśleniami w głowie, pokonanymi granicami, obawami, z nowymi prawdami o sobie, pokojem i radością w sercu.

Kasia Wawer

Niniwa Team od 2007 roku w każde wakacje wyjeżdża na zagraniczną wyprawę rowerową. Do tej pory byli między innymi w Maroku, Jerozolimie, Rzymie, Kijowie, Wilnie. W czasie rajdu pokonują średnio 150 km dziennie. Jeżdżą z bagażem (ok. 30 kg na osobę)  i bez pomocy samochodu technicznego. Nie organizują też noclegów (jeżdżą na tzw. „wiarę”). Opiekunem grupy i organizatorem wypraw jest o. Tomasz Maniura OMI.

OMI/Niniwa Team

Za: www.oblaci.pl.

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda