45 lat temu polscy oblaci przybyli na Madagaskar

W długą epopeję misji wpisała się w ostatnich latach historia misjonarzy oblatów na Madagaskarze. Zapoczątkowało ją 3 grudnia 1980 r. pięciu polskich oblatów.

Była to druga misja ad gentes (po północnym Kamerunie) samodzielnie prowadzona przez polską prowincję zakonną. Tworzono ją od podstaw.

– Pojechałem na Madagaskar z ojcem Alfonsem Kupką, polskim prowincjałem, 2 lata wcześniej, aby wybrać jedną z trzech diecezji proszących o misjonarzy i ustalić obszar misji oblackiej, na terenie której mieliśmy pracować. Kiedy Malgasze nas zobaczyli, wołali: „A, Polacy! To ci od nowego papieża”. Wróciłem do Kamerunu na 2 lata i w sierpniu 1980 r. razem ze współbraćmi – ojcami: Janem Sadowskim, Janem Wądołowskim, Marianem Lisem i Romanem Krauzem – wyjechaliśmy z Polski do Francji. Oni zaraz poszli do szkoły w Paryżu, na dalszą naukę języka francuskiego, a ja poleciałem na Madagaskar. Poznawałem misje ojców montfortanów i metody pracy misjonarzy, które przecież w każdym państwie są inne. Odwiedziłem nasze przyszłe placówki misyjne w tzw. Dystrykcie Lasów Tropikalnych na terenie diecezji Toamasina, zapisując co nam będzie potrzebne. Miałem już adresy różnych instytucji pomagających misjom w Polsce, Europie, Kanadzie i wysyłałem prośby z projektami. 4 grudnia 1980 r. przyjechało moich czterech współbraci i zaczęły się misje – od nauki języka malgaskiego. Choć wcześniej mieli już przygodę misyjną. Gdy wylatywali samolotem z Antananarywy do Toamasiny, czyli ze stolicy Madagaskaru na wybrzeże, ich samolot Air Madagascar uległ awarii, dekompresji. Lecieli bardzo nisko, pobożnie się modląc. Na lotnisku przywitaliśmy ich z biskupem Jérôme Razafindrazaką, siostrami i księżmi. Podsumowując, zaczęliśmy od nauki języka i od strachu – mówi o. Franciszek Chrószcz OMI.

Po formalnym zatwierdzeniu misji wybrano spośród wielu chętnych pięcioosobową grupę, na której czele stanął o. Franciszek Chrószcz, misjonarz z Kamerunu. W jej skład weszli także o. Jan Sadowski, pracujący jako kapelan szpitalny w Lublińcu, oraz trzech diakonów kończących swoje studia seminaryjne w Wyższym Seminarium Duchownym w Obrze: Roman Krauz, Marian Lis i Jan Wądołowski. W liturgiczne wspomnienie św. Franciszka Ksawerego, patrona misji, 3 grudnia 1980 r., polscy oblaci dotarli na Madagaskar.

Fot. arch omi

 

Pierwsze placówki misyjne

–  Pamiętam dobrze tę datę, 3 grudnia 1980 r. Lecieliśmy z Paryża do Antananarywy. W stolicy czekał na nas o. Franciszek Chrószcz. Potem krótka wizyta na obiad w domu Episkopatu Malgaskiego i powrót na lotnisko, by dotrzeć do Toamasiny – miejsca naszej misji. W samolocie zdekompresowało się wtedy powietrze, bo drzwi były niedomknięte, więc lecieliśmy wolno i nisko. Do dzisiaj pamiętam ból uszu z powodu dziwnego ciśnienia. Po wyjściu z samolotu pamiętam atak niemiłosiernego żaru powietrza, było wtedy około 35ºC. Podczas pierwszego spotkania z wyspą przekonałem się, że moje wyobrażenia były zbyt idealistyczne, wygórowane. Do tego doszło zwiedzanie wioski dla trędowatych prowadzonej przez siostry, witanie się z chorymi, pierwszy silny atak malarii. Spotkania z ludźmi, chrześcijanami, wyprawy do buszu, setki kilometrów przebytych pieszo. Jedzenie było raczej dietetyczne. Trzy razy dziennie ryż z warzywami malgaskimi i odrobiną mięsa z kury czy byka. Człowiek topił się na słońcu jak bałwan, chudł. To był mój pierwszy bojowy chrzest misjonarski. Zrozumiałem, że zaczynam prawdziwą misję, że to nie wyjazd turystyczny – mówi o. Marian Lis OMI.

Fot. arch OMI

Następni misjonarze z Polski przybyli 8 sierpnia 1984 r. (Jerzy Wizner i Stanisław Oller). W 1985 r. erygowano oficjalnie Delegaturę Polskiej Prowincji na Madagaskarze. W roku erygowania polskiej delegatury zakonnej na Madagaskarze przybyło kolejnych dwóch nowych misjonarzy z kraju.

– Odzyskiwaliśmy dla Pana Jezusa wioski, w których nikt nie modlił się od 30 lat. Na Madagaskarze były bowiem miejsca, do których misjonarz przyjeżdżał raz w roku. Od samego początku staraliśmy się również o nowe powołania. Prosiliśmy też biskupa, żeby otworzył niższe seminarium, bo rzadko kto z młodych mógł zdać maturę i pójść do seminarium. Nasze największe misje znajdowały się 200-360 km od Toamasiny – dużego miasta i siedziby biskupa oraz dobrych szkół katolickich – mówi o. Franciszek Chrószcz OMI.

Fot. arch OMI

 

Katechiści i inspektorzy

Polscy misjonarze, jako przybysze z zupełnie odrębnego obszaru kulturowego, nie mogli do końca przeniknąć do serca miejscowej kultury. Dlatego też od samego początku szukali świeckich współpracowników, gotowych z poświęceniem i wewnętrznym przekonaniem głosić poznane i przeżyte wewnętrznie prawdy. Najbliższymi współpracownikami misjonarzy byli katecheci, zwani powszechnie na terenach misyjnych katechistami. Polscy oblaci poświęcili dużo czasu ich formacji. Już w pierwszych latach obecności wybudowali ośrodki szkolenia katechistów w Marolambo, Ambinanindrano, Mahanoro i Masomeloce. W nich organizowali sesje katechetyczne, zebrania, dostarczali pomocy w książkach i czasopismach.

– To nie było tak, że my – biali misjonarze – mieliśmy pierwszy kontakt z Malgaszami. Najpierw byli to katechiści, czyli świeccy Malgasze, którzy docierali do nowej wioski, do znajomych, którzy w niej mieszkali. Ludzie, którzy pochodzą z tej kultury i są zrozumiali dla Malgaszy. My, misjonarze, byliśmy bardziej doradcami i oczywiście kapłanami, czyli tymi, którzy dysponowali sakramentami – mówi o. Marian Lis OMI.

W raporcie z 1986 r. Franciszek Chrószcz, przełożony delegatury, wyliczył, iż w czterech misjach, obsługiwanych przez polskich oblatów istnieją 264 wspólnoty chrześcijańskie (Marolambo – 110; Ambinanindrano – 72; Mahanoro – 53; Masomeloka – 29).

Podczas krótkich pobytów we wspólnocie misjonarze udzielali sakramentów św., sprawdzali prace katechistów, spotykali się z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi.

Fot. Marcin Wrzos OMI

 

Placówki wychowawcze i nowe misje

Pomimo początkowo słabej znajomości języka i miejscowej kultury, oblaci już u zarania swojej pracy zajęli się budzeniem powołań dla Kościoła lokalnego i swojego zgromadzenia.

– Na naszym terenie były tylko dwie szkoły – jedna luterańska i jedna państwowa. Poziom w nich nie należał do najwyższych – na sto osób maturę co roku zdawały tylko dwie. Nie było tam sensu szukać jakichkolwiek powołań. Kiedyś montfortanie zbudowali niższe seminarium, ale panowała w nim inna mentalność. I na prawie 250 chłopców, którzy je ukończyli, dwóch zostało księżmi, a reszta urzędnikami, nauczycielami i policjantami. Z czasem zamknięto więc i to seminarium. Na naszą prośbę (mieliśmy dobrą młodzież, ministrantów) udało się otworzyć niższe seminarium, które wciąż działa. A dla nas, oblatów, otworzyliśmy nowicjat i wyższe seminarium. Ponadto wybudowaliśmy kilkadziesiąt kaplic i kościołów, prowadzimy też szkoły, przedszkola i ośrodki zdrowia – mówi o. Franciszek Chrószcz OMI.

W 1987 r. utworzono przy parafii Notre Dame de Lourdes w Toamasinie Foyer Victoire Rasoamanarivo prenowicjat, w którym chłopcy rozpoznawali swoje powołanie zakonne. Po kanonicznym erygowaniu nowicjatu i wysłaniu pierwszych kandydatów na studia seminaryjne do Diego Suarez i seminarium oblackiego w Kinszasie w Zairze, polscy oblaci z Madagaskaru wybudowali dom zakonny dla seminarzystów w stolicy kraju, Antananarywie, a następnie w Fianarantsoa. Dom w Antananarywie stał się szybko domem głównym delegatury oblackiej na Madagaskarze, a przy oblackim seminarium duchownym w Fianarantsoa – w kraju Betsileo oblaci założyli parafię pw. św. Eugeniusza de Mazenoda oraz ośrodek audiowizualny.

W 2000 r. założono parafię w Analakininie. Ostatnie placówki oblatów na Madagaskarze zostały założone w diecezji Morondawa. To parafie św. Jana Pawła II w stolicy diecezji oraz misja w Befasy, a także w diecezji Toamasina w Volobe.

O dojrzałości młodej oblackiej wspólnoty malgaskiej świadczy też fakt posłania pierwszych misjonarzy poza granice kraju do Hongkongu, Chin, Kanady, domu generalnego zgromadzenia w Rzymie. Oblaci z Madagaskaru objęli też duszpasterstwo w czterech parafiach na wyspie Réunion.

Jarosław Różański OMI/redakcja

Za: www.oblaci.pl

Wpisy powiązane

XVII-wieczny karmelita bosy zainspirował Leona XIV

Asyż: wirtualna podróż ze św. Franciszkiem

Portugalia: kombonianie wystawili 400 szopek z kilkudziesięciu państw świata