Kard. Stefan Wyszyński
PROGRAM OSOBISTEGO ODDANIA SIĘ MATCE KOŚCIOŁA W REKOLEKCJACH WIELKOPOSTNYCH. PRZEMÓWIENIE DO MISJONARZY I REKOLEKCJONISTÓW
Warszawa, Dom Prymasowski, sala świętego Jana, 25 stycznia 1979 r.
Zawsze sprawą istotna dla pracy rekolekcyjnej i misyjnej jest budzenie sumień i kierowanie ich do ojca przez Chrystusa, który nam wysłużył tę łaskę. Niemniej jednak w naszym życiu polskim, w warunkach w jakich Kościół u nas pracuje, jest rzeczą niezbędną, aby ogólny program duszpasterski, który jest podstawą w naszej pracy uświęcającej, jeszcze jakoś uszczegółowić. Musimy bowiem liczyć się ze specjalnymi potrzebami Kościoła świętego w Polsce, wynikającymi z aktualnej sytuacji. Żyjemy w środowisku, które realizuje swój własny program – to jest już nie tylko program laicyzacji, ale ateizacji, i to na podkładzie myślenia monistycznego i diamatycznego. Z programu tego nie rezygnuje się nadal. Choćby stosunki „Kościół – Państwo” układały się jak najkorzystniej, to program ten zawsze będzie aktualny. Wobec tego Kościół w Polsce ciągle staje w obliczu – nie powiemy zagrożenia, ale specyfiki, którą trzeba uwzględniać i znaleźć na nią odpowiednie antidotum. Jest nim zróżnicowane tematycznie duszpasterstwo, praca katechetyczna i homiletyczna.
Dlatego też niezależnie od tego, co trzeba powiedzieć wiernym dla obudzenia sumień, zawsze jeszcze pozostaje sprawą bardzo doniosłą i ważną liczenie się z naszą specyfiką i zaradzanie jej potrzebom.
Przyglądając się uważnie programowi, widzę, że chcąc to „słowo wstępne” jakoś ustawić, musiałbym powiedzieć na temat: „Rodzina Kościołem domowym” – „Kościół domowy w służbie życia”. Temat ten z założenia jest teologiczny. Teologicznemu naświetleniu małżeństwa ma sprostać biskup Kazimierz w swoim referacie: „Soborowa koncepcja rodziny jako Kościoła domowego”. Mogę wiec wpaść w konflikt z Księdzem Biskupem, ale ponieważ znamy się od dawna i nasza relacja jest: „discipulus supra magistrum”, dlatego też uważam, że mi to wybaczy, iż w swoim ujęciu będę oscylował na pobrzeżu jego tematu.
Bóg – twórcą środowiska rodzinnego
Chciałbym utrzymać się na linii tej tematyki, która jest istotna. Ponieważ współcześnie w naszej pracy jest przewaga socjologizmu i psychologizmu, które zabarwiają – zresztą z wielką korzyścią – nasze duszpasterstwo i homiletykę, chciałbym utrzymać się na płaszczyźnie teologicznej.
Pozwólcie, że nie będzie to jednak referat, a raczej garść myśli na temat „Rodzina małym Kościołem domowym”. To hasło biskupi polscy postawili na czele wszystkich programów duszpasterskich roku bieżącego. Chciejmy je rozważyć wspólnie jako zaproszenie, które Episkopat kieruje do duszpasterzy i rodziców. Szukając źródeł „domowości” Kościoła, powiem ściślej – „Kościoła domowego”, odwołam się do pojęcia społecznego.
Głęboko nas wzrusza sposób, w jaki Najwyższy Bóg i Ojciec tworzy środowisko duchowe dla kształtowania na świecie atmosfery rodziny. Sam Ojciec nazywa się ojcem Życia, tworzy i jednoczy pierwszą parę małżeńską, czuwa nad jej więzią duchową i usposabia do niesienia wzajemnej pomocy.
Myślę, że odrywanie tematyki rodzinnej od prawd biblijnych nie jest rzeczą zdrową. Elementy rodzinne napotykamy w Piśmie świętym już od momentu obietnicy nowego porządku, gdy Bóg zapowiada przyjście na świat swojego Syna – Słowa Przedwiecznego. „Dziecię nam się narodziło”, „Syn został nam dany” – mówi o Nim prorok Izajasz. A każde dziecię jest darem Bożym. Ojciec niebieski przedstawiając ludziom swojego Wysłannika, mówi: „Oto Syn mój miły, w którym sobie dobrze upodobałem, Jego słuchajcie”. Mógł w swym głosie „z chmur” użyć innego słowa, a jednak powiedział: „Syn”.
Wzruszające są obrazy dziecięcej rodzinności w liturgii Bożego Narodzenia, gdy w Stajence oglądamy Dziecię owinięte w pieluszki, położone w żłobie. Nic więc dziwnego, że Chrystus, który miał wielką wrażliwość na dzieci, przeniósł ją na płaszczyznę więzi duchowej w rodzącym się Kościele. I sam zapowiadał nową rodzinną więź, pouczając: „Każdy, kto słucha słowa Bożego i strzeże je, ten jest Mi bratem i siostrą i matką”.
Przypomina mi się w tej chwili wrażenie, jakiego doznałem przeglądając ilustrowany magazyn włoski „Oggi”, który umieścił fotografie obecnego Papieża z czasów jego wędrówek obozowych przed laty, z młodzieżą akademicką. Ojciec święty – jako kardynał – poświęcał rodzinom akademickim bardzo wiele czasu. Od przeszło dwudziestu lat spędzał z nimi prawie wszystkie swoje wakacje. Otóż, zamieszczając te fotografie – co zresztą nie jest zbyt taktowne za strony pisma – redakcja wyjaśnia, że dzisiejsze zwyczaje, które przejawia Papież obejmując dzieci, przeniesione są z jego przyjaznych stosunków z rodzinami.
Sam Chrystus przejawiał te zainteresowania i skłonności, bo obejmował dzieci i upominał się o ich prawa: „Dopuśćcie dziateczkom przyjść do Mnie”. – Przeniósł Jezus więź rodzinną na wymiary całego Kościoła. Nadał im dalszy ciąg na Kalwarii, gdy Jana oddał swojej Matce, a Ją uczynił Matką Apostoła.
Niezwykle wymowny jest dla Rodziny ludzkiej ten styl Boga Ojca, który mógł nazwać Jezusa inaczej, a jednak nazwał Go Synem, wyprowadził Go ze swojego Ojcostwa i wszczepił w Niego wrażliwość i zainteresowanie dla rodziny.
Gdy mówimy, że „rodzina jest Kościołem domowym”, weźmy pod uwagę to, że Bóg zakłada fundament pod rodzinę jako swoją świątynię. W rodzinie wszyscy: mąż, żona, syn, córka, są owocem woli Boga, który chce istnienia i życia każdego z nas. Współcześnie za mało wiąże się obecność człowieka istniejącego „hic et nunc” – z wolą Boga. Mówi się na przykład o „dzieciach niechcianych”. Przez kogo? – Przez rodziców. A przecież skoro istnieją, żyją – są chciane przez Boga. A to jest najważniejsza i najpotężniejsza Wola.
W rodzinie jesteśmy otoczeni ludźmi, którzy pochodzą z miłości Boga. Matkom, które mają wątpliwości: urodzić dziecko, czy nie, należałoby uświadomić, że to Bóg chce tych dzieci. Są one zaplanowane nie tylko przez rodziców, są chciane i zaplanowane przez Boga Ojca. Są owocem nie tylko miłości dwojga rodziców, ale miłości Boga.
W ten sposób życie rodziny domowej wiąże się z jej głównym Autorem – z Bogiem. Zresztą mamy na ten temat przepiękne teksty Pisma świętego, które przypomina, że Bóg pierwszy nas umiłował. Rodzice jeszcze nie znali owocu swojego życia, a już widział go Bóg: „Zanim się ukształtowałeś w łonie twej nauki – mówi do Proroka – już ciebie widziałem, już cię znałem”. Przez przykazanie: „Będziesz miłował bliźniego swego jak samego siebie – Chrystus chce nam przypomnieć, że miłość człowieka pochodzi z woli i miłości Boga. Każdy człowiek pochodzi z Jego miłości. Mamy więc kochać każdego. Jak Bóg mnie umiłował, tak umiłował każdego człowieka – i tego który istnieje blisko mnie, i tego który żyje gdzieś daleko na świecie. To jest podstawa tego przedziwnego wymagania: „Będziesz miłował bliźniego twego jak samego siebie”.
Zdawałoby się, że jest to prawie niemożliwe, bo „prima caritas ab ego” – a jednak Bóg stawia nam takie wymaganie. Skąd ono pochodzi? Stąd, że miłość człowieka: naszego brata, sąsiada, przełożonego, czy podwładnego, ma swe źródło w woli Boga Stwórcy i Ojca. Z Jego woli człowiek istnieje. Rodzina jest gniazdem, w którym Bóg pomieścił owoce swej miłości – ludzi. Ona stanowi podstawową więź między nimi.
Trynitarne działanie Boga w rodzinie
Kościół Chrystusowy zamienia rodzinę domową w „mały Kościół”, bo chrześcijańska rodzina powstaje przez sakramentalną więź małżeńską. Nie wolno zacierać charakteru sakramentalnego rodziny. Dzisiaj jest skłonność do socjologizowania więzi rodzinnej. Uważam, że trzeba ją nadal teologizować, przywracać jej wymiary i kontury teologiczne.
Rodzina poprzez sakrament małżeństwa podejmuje zadania Kościoła. A Kościół żyje mocami trynitarnymi – zarówno w dziele Stworzenia, Wcielenia jak Odkupienia, w tych głównych, dziełach, gdzie występuje Ojciec, Syn i Duch, jest działanie wspólne, trynitarne.
Bóg stwarza trynitarnie; dopełnia Wcielenia trynitarnie; zbawia i uświęca trynitarnie. Prawdę tą przypomina nam cała liturgia, począwszy od pierwszej inwokacji Mszy świętej; „Miłość Boga Ojca, łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym”. Tajemnicę Boga w Trójcy Jedynego ukazują nam Księgi Objawienia. Widzimy Boga Stwórcę w Jago działaniu wieloosobowym – „Uczyńmy człowieka”. Widzimy Go w dziele Zwiastowania i Wcielenia – Ojciec posyła Zwiastuna, który zapowiada przyjście Syna, przez działnie Ducha Świętego. Oto On zstąpi na wybraną, Matkę. Przedmiotem trynitarnego działania Boga staje się tu człowiek – Maryja – prawzór Kościoła.
Trójca Święta tworzy człowieczeństwo nie tylko w raju – stworzenie pierwszego Adama, ale i w Nazaret – przyjście nowego Adama, który się począł z Maryi Dziewicy. Odtąd tak przedstawiona Matka Nowego Adama staje się prawzorem działania trynitarnego. Ojciec oddaje Je – swojego Syna. To jest Boży Syn. Maryja staje się w jakiś szczególny sposób Inicjatorką życia duchowego, wewnętrznego. Mówimy dzisiaj oględnie: duchowa Matka Kościoła. Ale jest w tym określeniu coś więcej, niż tylko Jej duchowość. Jest jakaś genetyczność wzorcowa dla istnienia każdego człowieka, którego Kościół w imię Trójcy Świętej chrzci, naucza i wreszcie pod koniec życia oddaje tej Trójcy, która w sposób najbardziej wyrazisty zadziałała w Nazaret.
Trynitarne działanie Boga ma swoje odbicie w życiu rodziny. I w rodzinie jest mężczyzna, kobieta i owoc ich miłości – dziecko. Nie możemy wiec tych elementów ani zachwiać, ani negować. Często w praktyce jest skłonność przekazywania spraw rodziny kobiecie. W rzeczywistości Bożo-ludzka wspólnota rodzinna – ojciec i matka razem przeżywaj radość z narodzin dziecka, z tego, że „człowiek na świat się narodził” – jak to podpatrzył Chrystus w swoich wędrówkach po ziemi.
Gdybyśmy przeczytali książkę Dobraczyńskiego „Cień Ojca” – jest to jedna z najbardziej udanych jego książek, obok „Listów Nikodema” – dostrzeglibyśmy jak delikatnie przeprowadził autor myśl: Bóg działa wobec Dziewicy, a przy Jej boku postawił Józefa. Jest on jak gdyby „cieniem ojca”, sprawuje opiekę w imieniu Boga Ojca. W praktyce życiowej często tak bywa, że „pierwsze skrzypce” w rodzinie gra matka. Chociaż pedagodzy upominają się o elementy męskie i kobiece w wychowaniu nowego pokolenia, jednakże – jak dotąd – wychowanie w dużym stopniu zawdzięczamy raczej matce, niż ojcu.
Pewien bardzo rozumny kapłan pragnie wydać książkę, poświęconą matkom kapłanów. Podzielam jego szlachetną i dobrą inicjatywę. Chociaż grzeszę wobec niego, bo chciał, abym przekazał mu swoje wrażenia i wspomnienia na ten temat, lecz ja straciłem Matkę, mając zaledwie 9 lat, a później miałem drugą, bardzo szlachetną, jako rehabilitację „macochy”. Na podstawie moich doświadczeń mogę powiedzieć, że główne nurty wychowawcze pochodzą raczej od matki. Ojciec najwyżej słyszy od czasu do czasu uwagę matki: Ty widzisz, co on wyprawia? – Ale ojciec tego jakoś nie dostrzega.
Kościół ukazuje nam Maryję jako Pielęgniarkę Życia, które sam Ojciec przez Ducha Świętego powierzył Jej w dniu Zwiastowania, za cichą zgodą Syna Bożego. Ona więc jest Opiekunką Boga Człowieka. I chociaż nie ma śladów biblijnych na temat podziału zadań między Józefem a Maryją, wiemy, że Ona była wszędzie: i w Betlejem, i w Nazaret i w Kanie, i na Drodze Krzyżowej, i na Kalwarii i w Wieczerniku Zielonych Świąt. Jest Opiekunką Boga Człowieka, Słowa, które Ciałem się stało. Jest też obroną tego Słowa. Program duszpasterski Episkopatu ukazuje nam, że w dużym stopniu obrona Słowa, powiedzmy: ducha ewangelicznego, życia Ewangelii, należy do zadań rodziny. Jak Kościół tak i rodzina ma żyć słowem Bożym.
Dzisiaj mamy święto Nawrócenia świętego Pawła. W liturgii „Ad laudes” Kościół umieszcza podziękowanie za to, że Bóg przez Apostołów przekazał nam Słowo i Eucharystię. To samo niejako odtwarza się w życiu rodzinnym.
Należałoby mówić tutaj jeszcze o tym, że rodzina staje się szkołą miłości społecznej, ale powstrzymuję się od rozwijania tego tematu w nadziei, że poruszy go Ksiądz Biskup, bo w dużym stopniu w tym się wyraża tak zwane „soborowe pojmowanie rodziny”.
Polecam Wam sprawę osobistego oddania się Maryi w rodzinach polskich
Pozwólcie, że znowu nawiążę do programu duszpasterskiego Episkopatu i programu związanego z Sześciowieczem Jasnej Góry. Tegoroczny ogólny program duszpasterski zajmuje się problemem rodziny. Jesteśmy jednak w okresie przygotowania do Jubileuszu Sześćsetlecia Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze. Przeżywamy obecnie już czwarty rok przygotowania, zwany „Rokiem Pomocników Matki Kościoła”. Wchodzimy więc w doniosły problem pasterskiego zsynchronizowania ogólnego programu Episkopatu z programem szczegółowym.
Chciałbym zwrócić uwagę, że w roku obecnym w programie przygotowania do Sześćsetlecia jest uwydatnione osobiste oddanie się Matce Bożej w niewolę miłości za wolność Kościoła i zbawienie braci. Wiąże się to z zadaniem rekolekcyjnym i misyjnym, które na Was, Najmilsi, spoczywa; wiąże się z eksponowaniem Matki Chrystusowej jako wzorca trynitarnego kształtowania człowieka Nowego Przymierza. Całkowite oddanie się Maryi Bogu, aby wypełnić nałożone przez Niego posłannictwo i odpowiedź: „Oto ja Służebnica Pańska”, jest najlepszym tego przykładem i dowodem.
W zeszłym roku oddawaliśmy Polskę i parafie w niewole Maryi za Kościół w Ojczyźnie i na świecie; w tym roku mamy Jej oddać siebie, osobiście, jak Ojciec Niebieski oddał Maryi swego Syna, jak ona oddała się dziełu ojca. Łatwo jest oddać Polskę, parafię, nawet rodzinę, bo to nic człowieka nie kosztuje. Ale trudniej jest oddać siebie samego, zwłaszcza za Kościół, za braci. Jest to jednak warunek wolności Kościoła w Polsce i zachowania wiary Narodu w obecnych warunkach ateizacji i laicyzacji, aby jak najwięcej ludzi stało się pomocnikami Maryi i Kościoła Chrystusowego, przez akt całkowitego oddania siebie Matce Kościoła.
Trzeba przyznać, że w szeregu najrozmaitszych trafnych inicjatyw Kościoła świętego w Polsce, nasze wołanie na Soborze o ustanowienie święta Matki Kościoła, aby w ten sposób maryjność jeszcze ściślej powiązać z eklezjalnością – było dążeniem słusznym. Jeżeli bowiem głosimy, że Maryja jest Matką Kościoła, uwydatniamy przez to, że chociaż Jej historyczne zadanie wobec Dziecięcia Jezus skończyło się na Kalwarii, to zaczęło się tam Jej macierzyństwo duchowe. Jeżeli tak, to nasza Maryjność, która przynagla nas do upowszechnienia czci Matki Kościoła, jest jak najbardziej eklezjalną, taka jakiej oczekują teologowie, nawiązujący do pogłębienia kultu Maryjnego. W Polsce pogłębia się on właśnie przez ustanowienie święta „Matki Kościoła”.
Potrzeba Polsce i Kościołowi bohaterów wiary – ludzi ofiarnych, zatroskanych o Kościół i Naród, o zbawienie i wiarę polskiej młodzieży, gotowych oddać siebie za innych. I tacy ludzie są, ale trzeba im o tym powiedzieć i do oddania się Maryi za Kościół zachęcić.
Dotychczas mieliśmy i zawsze mamy w Polsce inteligencję katolicką, która jest mniej teologiczna, ale bardziej tradycyjna. Teraz, gdy Papieżem jest Polak, nagle w wielu ludziach, uważających się za inteligentów, obudziło się sumienie: A więc my też jesteśmy Kościołem! – Wzrosło zainteresowanie sprawami Kościoła „przez Kardynała Wojtyłę”. Różnymi sposobami Pan Bóg prowadzi ludzi do swego Kościoła. W tej chwili niemal wszyscy w Polsce przyznają się do Kościoła, bo przecież trzeba się jakoś inaczej zachowywać. Przecież w tym Kościele Polak jest Papieżem, a wiec my, Polacy, nie możemy go opuścić! Ratujmy Papieża, aby wypełnił swoje zadanie! Jest to myślenie tak powszechne, że z kimkolwiek rozmawia się na ten temat, każdy – nie wiem czy konsekwentnie – ale poczuwa się do obowiązku poprawienia swojej postawy i lepszej „miny katolika”.
Listy Episkopatu Polski przed 3 maja nawiążą do sprawy osobistego oddania się Maryi za Kościół. Ale biskupów polskich muszą wesprzeć rekolekcjoniści podczas rekolekcji i misji wielkopostnych. Prosiłbym, abyście położyli sobie na stole list z 28 stycznia i zapoznali się z jego treścią. To Wy musicie przygotować lud Boży do osobistego aktu oddania się Matce Najświętszej, stanowiącego pewną formą naśladowania Maryi, oddającej się Ojcu Niebieskiemu dla wykonania Jego planów.
167 Konferencja Episkopatu Polski, która będzie obradowała w Warszawie w dniach 6, 7 i 8 lutego, podejmie w tej sprawie decyzję i wyda zarządzenie, że na każdych tegorocznych rekolekcjach i misjach w sprawie rodziny, przynajmniej jedna konferencja powinna być poświęcona „Pomocnikom Matki Kościoła” i osobistemu oddaniu się Maryi za Kościół Chrystusowy. Cieszę się, że obecna konferencja uprzedziła to życzenie Episkopatu, umieszczając w programie temat: „Pomocnicy Matki Kościoła w służbie rodziny polskiej”.
Prosiłbym bardzo, abyście układając program rekolekcji czy misji w parafiach, liczyli się z tym życzeniem Episkopatu. Dlatego dzisiaj wszyscy księża rekolekcjoniści, obecni tutaj na sali, otrzymają ode mnie tekst konferencji na ten temat, przygotowany i przyjęty przez Komisję Maryjną. Ułatwi Wam to wywiązanie się z postulatu, postawionego przez Episkopat. Konferencja ta będzie również doręczona wszystkim biskupom ordynariuszom, do rozpisania dla duszpasterzy parafialnych. Prosimy więc, aby księża rekolekcjoniści przyjęli ten materiał i wykorzystali go podczas misji i rekolekcji w parafiach. Jest to tym ważniejsze, że sprawa ta łączy się z tematem roku. Im więcej będzie ludzi oddanych Maryi, Matce Kościoła za innych, za Kościół, tym większa jest możliwość uratowania i odrodzenia rodziny polskiej.
Pamiętać musimy, że w jesieni, we wszystkich diecezjach i parafiach, rozpoczęło się nawiedzenie rodzin przez małe kopie obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej. W tym celu przyjeżdżały na Jasną Górę liczne delegacje ze wszystkich parafii i otrzymywały księgę Ewangelii na wędrówkę razem z obrazem Matki Bożej po domach rodzinnych.
W programie nawiedzenia rodzinnego, które odbywa się w tym roku w każdej parafii – a w niektórych nawet przez kilka lat – zamieszczone jest oddanie się rodziny Maryi, Matce Kościoła. Prosiłbym bardzo, aby wziąć to pod uwagę. W tym celu jest opracowana ta konferencja. W tym celu również księża z całej Polski posyłali delegacje parafialne na Jasną Górę. Ojcowie i Bracia Paulini naprawdę mieli niezwykle trudną pracę. Obsłużyć taką masę delegacji, które przyjeżdżały jesienią, aby wziąć udział we wspólnej modlitwie – było to zadaniem naprawdę bohaterskim. Episkopat Polski jest ogromnie wdzięczny Jasnej Górze, że podjęła się tego zadania i tak wspaniale, przy współpracy kapłanów diecezjalnych, wykonała je.
Duchowieństwo polskie w ciągu ubiegłego roku przeprowadziło niezwykle doniosłą akcję duszpasterską, w wymiarze ogólnopolskim. Poprzez delegacje została utarta droga do Stolicy duchowej Polski.
Byłoby rzeczą niewłaściwą, gdybyście układając program rekolekcji, nie brali tego pod uwagę; gdyby na terenie parafii, w których będziecie głosili nauki, zabrakło z waszej strony zachęty i nawiązania do doniosłego aktu. Pamiętajcie, że wszystko wiąże się z ogólnym programem duszpasterskim. Nie można więc zapomnieć o Jubileuszu Jasnogórskim, o czwartym roku przygotowania do 600-lecia i o elementach Maryjnych, które tak bardzo pomagają i wspierają wielką sprawę odrodzenia polskiej rodziny i całego Narodu.
Chciejmy zwrócić uwagę na to, że nawet na odcinku politycznym, chociaż w sposób nieraz zgoła odmienny, dostrzega się wielkie zagrożenie rodziny. Zaczyna się o tym pisać i mówić.
Dostrzegłem, że wrażliwość na kryzys rodziny w Polsce rośnie. I to jest korzystne. Lecz nie od razu wymaże się szkody, poczynione przez dotychczasowy kierunek „rozwodowo-antykoncepcyjny”. Doszło już bowiem do kryzysu. Stwierdza sią brak ludzi do pracy. Niedawno widzieliśmy w telewizji film. Oto jakiś wielki koncern fabryczny poszukuje robotników do pracy. Ksiądz im w tym pomaga. Najpierw z rezerwą, a potem czyni to z większym entuzjazmem. Ale ci, których on werbował, rychło się wycofali.
Przekroczyłem już limit czasu, ale jeszcze nie wyczerpałem motywów, które powinny odrodzić rodzinę. To Wy, Najmilsi, zrobicie, idąc za sugestiami i programem duszpasterskim Episkopatu i w duchu programu Maryjnego. A motywy, w które uderzamy, to wzorcowość Matki Najświętszej w kształtowaniu rodziny. Ta wzorcowość, która wydała tak wspaniałe owoce w ubiegłym roku, podczas pielgrzymek delegacji parafii na Jasną Górę i gdy trwa nawiedzenie rodzin w parafiach, w duchu oddania się w macierzyńską niewolę Maryi za Kościół. Nie wstydźcie się tych słów. One się już zrehabilitowały w naszej ojczyźnie i w naszym doświadczeniu domowym.
Pragnę raz jeszcze zwrócić uwagę na referat O. Klemensa Śliwińskiego z Niepokalanowa, na temat: Pomocnicy Matki Kościoła w apostolstwie rodzin – który wszyscy otrzymają. Prosiłbym też pokornie, abyście do swojej torby podróżnej przyjęli książeczkę, którą doręczą Wam moi współpracownicy, na temat: „Pomocnicy Matki Kościoła”. Jest to książka wydana za granicą, w Rzymie, ale przy pomocy Bożej dotarła do Ojczyzny. Wręczam ją więc i proszę, abyście, zanim pójdziecie na ambonę głosić rekolekcje czy misje, chociaż spis rzeczy przejrzeli.
Jestem w trakcie pisania listu wielkopostnego do moich kapłanów z diecezji gnieźnieńskiej i warszawskiej na ten sam temat. Może przed II niedzielą Wielkiego Postu już się ukaże. Lecz na to nie liczcie. Natomiast bardzo liczcie na to, co usłyszycie od biskupa Majdańskiego. Ufam, że moje braki on uzupełni.
tekst autoryzowany
Materiały Komisji ds. Duszpasterstwa KWPZM, 1979 r.
Archiwum KWPZM