Jezuita: synodalność wymaga słuchania i rozeznawania

„Synodalność wymaga pewnej postawy duchowej, do której w Kościele katolickim nie jesteśmy przyzwyczajeni. Słabo słuchamy i nie rozeznajemy” – uważa holenderski jezuita Jos Moons.

Zakonnik łączy role wykładowcy teologii na Katolickim Uniwersytecie w Leuven oraz parafialnego duszpasterza. W wywiadzie dla La Croix stwierdza, że należy pracować nad lepszym rozumieniem synodalności zarówno wśród wiernych, jak i biskupów. Z dwoma innymi naukowcami pracuje obecnie nad książką o synodalności. „Chcemy pokazać, że synodalność jako praktyka Kościoła istnieje od dawna. Wielu ludzi o tym nie wie. Funkcjonuje od wieków, na przykład w klasztorach czy w innych Kościołach chrześcijańskich” – wyjaśnia Moons. Choć słowo „synodalność” brzmi niezrozumiale dla wielu wierzących, w swoich podstawach jest ona bardzo prosta. W praktyce wymaga jednak podejścia, do którego nie jesteśmy w Kościele przyzwyczajeni.

Ważna jest przede wszystkim umiejętności słuchania, w której ani biskupi, ani wierni nie są dość „wyszkoleni”. Chodzi nie tyle o słuchanie dla dyskutowania, ale o autentyczną ciekawość tego, co myśli druga osoba. Kolejną konieczną umiejętnością jest rozeznawanie. Chęć zaangażowania wszystkich w synodalność może rodzić jednak obawy, że grozi to kakofonią i rozminięciem się z wolą Bożą. Gdy panuje wielogłos, trzeba umieć rozważyć, co jest z Ducha Świętego. Zakłada to pewną wolność wewnętrzną wobec podejmowanego wyboru. Jak zaznacza duchowny, naiwnością jest uważać, że wszystko co mówią ludzie jest zgodne z wolą Bożą. Jednak naiwne są także obawy wobec synodalności. „Jeśli wierni katoliccy w znacznej większości mają jakieś przekonanie, nie można wykluczyć, że Duch Święty chce to powiedzieć Kościołowi” – zaznaczył ks. Moons. Podkreślił, że zazwyczaj to biskupi przedstawiają nauczanie Kościoła. Ich stanowisko wymaga szacunku, ale podobnie jest z tym, co mówią wierni. Ale by to dobrze wyważyć i ocenić, konieczne jest obiektywne spojrzenie.

Synodalność to proces, w który powinny być bardziej zaangażowane uniwersytety. Według zakonnika, istnieje przepaść między hierarchią Kościoła a uprawianiem teologii. Choć biskupi mają autorytet nauczycielski, to ważne jest, by nie tylko nauczali innych, ale by sami byli otwarci na naukę. Znajomość dokumentów Kościoła nie wystarczy, konieczne jest zaangażowanie w teologię akademicką. Także wierni muszą być bardziej zaangażowani w pogłębianie swojej formacji intelektualnej, ale przede wszystkim w naukę duchową, dbanie o łączność z Bogiem.

Jezuita uważa, że nie należy naginać rzeczywistości i negować właściwego naszej epoce pluralizmu, dążąc do ujednolicania, lecz zabiegać o jedność katolików. „Wszyscy w tym uczestniczą, także tradycjonaliści. Mówią na przykład: «chodzę na tradycyjną liturgię, bo tam znajduję wiele dla siebie». To jest argument osobisty i całkowicie współczesny”.

Wreszcie, by rozpoznać czego Duch Święty oczekuje od Kościoła, trzeba zmienić postrzeganie Jego roli. Jeśli zamiast niego, w centrum jest hierarchia kościelna, najważniejsze jest posłuszeństwo. Jeśli natomiast to Duch jest główną postacią, to najważniejszą cnotą jest rozeznawanie. Potrzeba wtedy duchowego wyczucia co jest prawdziwie mądre, a to wymaga dystansu ze wszystkich stron.

„Tradycjonaliści muszą się bardziej pogodzić z tym, że nie zawsze wiedzą dokładnie, jak wyglądają sprawy i jak powinny wyglądać. Progresiści muszą z kolei uczyć się cierpliwości. Niecierpliwość zazwyczaj nie pochodzi od Ducha. Wtedy stajemy się twardzi, sfrustrowani, cyniczni. Papież uczynił synod procesem, a w procesie myśli mogą się oczyścić” – zakończył jezuita.

Marek Krzysztofiak SJ – Watykan

Za: Vatican News

Wpisy powiązane

Rzym: kończy się diecezjalna faza procesu beatyfikacyjnego byłego generała jezuitów

Brazylia: doceniono wkład polskich franciszkanów w ewangelizację

Pierwsza wspólnota zakonna na świecie, której patronują męczennicy z Pariacoto