1960.04.28 – Kalisz – Wszystko postawmy na Maryję. Przemówienie do kapłanów – byłych więźniów Dachau, w 15 rocznicę uwolnienia z obozu

 
Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski

WSZYSTKO POSTAWMY NA MARYJĘ. PRZEMÓWIENIE DO KAPŁANÓW – BYŁYCH WIĘŹNIÓW DACHAU, W 15 ROCZNICĘ UWOLNIENIA Z OBOZU

Kalisz, 28 kwietnia 1960 r.

 

Drodzy confratres!

Mówiliśmy wczoraj o owocach waszego obozowego cierpienia. Schematycznie nie da się wypowiedzieć i odtworzyć głębokiej treści życia tych wielu lat, wielu godzin, każdej niemal minuty. Tylko dobry Bóg w swojej niezwykłej pojemności i wszechmocy jest zdolny wszystko to zebrać i sprawić, aby przyniosło owoc stokrotny.

Procesy beatyfikacyjne obozowiczów

Sądzę, że myśli, które tu snuliśmy, wskazują najbardziej cenne owoce minionych ciężkich dni, zwłaszcza na tle zbliżających się i możliwych procesów beatyfikacyjnych obozowiczów. Boć przecież „pretiosa in conspectu Domini mors sanctorum eius” – „cenna jest w oczach Pana śmierć Jego świętych”. Przypominają mi się słowa Piusa XII: „Przyjdą takie chwile, gdy będziemy odsłaniać ofiary tej wojny i jej wielkich męczenników, od których na nowo zaludnią się ołtarze”. Zdaje się, że chwila ta przyjdzie, gdy na ołtarzach staną nowocześni obrońcy wolności i godności człowieka. Będzie to chwila doniosła.

Niedawno mieliśmy pocieszające wiadomości, że rozpoczął się proces apostolski ojca Maksymiliana Kolbego, waszego przecież kolegi. Cierpiał on wprawdzie w innym obozie, ale męka i cierpienie to samo. Wiadomość o procesie bardzo nas uradowała. Wiele razy rozmawiałem na ten temat z Piusem XII, a ostatnio z Janem XXIII. Zdaje mi się, że w ojcowskim sercu Jana XXIII prośba nasza znalazła bardzo żywy oddźwięk, gdyż Ojciec Święty sam osobiście interweniował na rzecz przyspieszenia procesu.

Była także mowa o drogim nam wszystkim biskupie Michale. Zda się, że ta postać uprzedzi wiele innych procesów beatyfikacyjnych i rychło znajdzie się dla niej miejsce na ołtarzu. Prowadzonych procesów jest teraz bardzo dużo. Procesów polskich w różnych stadiach jest przeszło trzydzieści, a gdy rozmawiałem kiedyś z Piusem XII, prosząc go o przyspieszenie procesów polskich na Tysiąclecie chrześcijaństwa, uśmiechnął się i powiada: „Tylu jest kandydatów, że doprawdy, kalendarz jest pełen”. Prosiłem, ażeby wśród nich, swą mocą papieską, jak najszerzej otworzył drzwi dla Polaków.

Płaszcz biskupa Kozala

Jeśli wolno odwoływać się do osobistych doznań i uczuć, chciałbym tutaj powiedzieć jedną rzecz, która pośrednio wiąże mnie z księdzem biskupem Kozalem. Gdy zostałem biskupem lubelskim, przyszła do mnie jedna osoba z najbliższego otoczenia księdza biskupa Kozala, przyniosła jego płaszcz, kapelusz i powiedziała: „Oddaję to, bo może się przydać”.

Ponieważ już na dwa lata przed moim więzieniem wiedziałem, co mnie czeka, jako człowiek roztropny kazałem uszyć sobie mocne buty i przygotowałem palto. Myślałem: wszystko musi się dziać porządnie, dokładnie, z pełnym zrozumieniem rzeczy. Tak też istotnie było. Gdy pewni panowie przyszli do mnie, miałem na tyle przytomności, że wziąłem na siebie od dwóch lat przygotowane buty. Z paltem wyszło inaczej, gdyż miałem mieć cieplejsze. W ostatniej jednak chwili, gdy moi domowi goście stali się zbyt brutalni, nie pozwolili mi wejść do kaplicy na pożegnanie, palto podała mi siostra i dopiero w aucie zobaczyłem, że było to palto biskupa Kozala. A więc, przydało się! … Bardzo się cieszyłem z tego odkrycia. Znalazłem orędownika! Modliłem się do niego wiele, ażeby uczciwie wywiązać się z zadania, które Bóg nałożył.

Wspominam to, gdyż może się to przyczynić do wzrostu czci, która należy się biskupowi Michałowi Kozalowi, a mnie dodawało otuchy w niejednej trudności. Osobiście, najtrudniejsze sprawy zlecam zawsze ojcu Kolbemu i biskupowi Michałowi. Mówię do nich w skrócie: Macie teraz dużo czasu, a ja mam go bardzo mało. Załatwiajcie więc sprawy. Jesteście od tego!

Wydaje mi się, że sprawy najlepiej stawiać prosto. Wszyscy ostatecznie jesteśmy rycerzami Chrystusa. Co więc będziemy się ze sobą patyczkować. Mówmy otwarcie, jasno i prosto! Ojciec Kolbe i biskup Michał przeszli przez życie niełatwe, wręcz trudne i wiedzą, co to znaczy walka w obronie Kościoła.

A gdyby Pan Jezus poprosił?

Drodzy moi! W obozach byliście nadzy, jak Chrystus w grobie. Łachmany – całym waszym bogactwem, skórka twardego chleba – całym waszym pożywieniem. To wszystko minęło, przeszło i wytrzymaliście. Gdyby dobry Bóg raz jeszcze zapragnął takich dowodów miłości, macie doświadczenie! Na pewno ich nie odmówicie, choć wiecie, jak to ciężko.

Kiedyś jeden z kapłanów powiedział mi prosto: Za żadną cenę do więzienia więcej iść nie chcę! Powiedziałem mu krótko: Mój drogi, a jakby Pan Jezus jeszcze o to poprosił? Uśmiechnęliśmy się obydwaj i nic już sobie nie mówiliśmy, bo po co? Na pewno, gdyby Pan Jezus raz jeszcze poprosił, dla chwały Kościoła świętego, żaden, najmilsi, nie cofnie się i nie powie – nie!

Postawmy wszystko na Maryję. Zaufajmy Jej!

Poprzez wszystkie usprawiedliwione niepokoje i przewidywania, przebija jedno światło: jest wśród nas najlepsza nasza Matka, Maryja. Pokorny Jej sługa, ojciec Maksymilian, „postawił na Nią” i swą dziecięcą pobożność ku Niej skierował. Powiedział: Ty zwyciężaj!

Wiemy od dawna, bo z raju, z Księgi Genesis, że gdy dokonała się największa tragedia ludzkości, Bóg ukazał światu Niewiastę i Nasienie Jej. „Ona, Ono” – niech się kłócą o to egzegeci – ale rzecz pewna: zetrze głowę węża. I my bądźmy spokojni, tylko Jej zaufajmy!

Niekiedy nasza inteligencja domaga się od nas głębokiej i teologicznej mądrości, z jaką mielibyśmy na progu Tysiąclecia przedstawiać potrzeby Kościoła. Mnie się jednak wydaje, że dzisiaj, na progu Tysiąclecia, potrzeba nam przede wszystkim niezwykłej pokory wierzenia i prostoty wypowiadania swych przekonań, jaką miał właśnie ojciec Maksymilian, założyciel „Rycerza Niepokalanej”. Dodaję często, że tym Niepokalanym Rycerzem Boga Żywego jest sama Maryja. W Jej dłonie złożył Bóg losy świata. Ją postawił pod krzyżem. Teologia nazywa Ją dziś „Corredemptrix” – Współodkupicielką. Niektórzy troszkę się jeszcze na to żachną, ale teologia coraz mocniej stawia zagadnienie Współodkupicielki – „Corredemptrix”.

Stąd płynie Jej potęga, że Ona prawdziwie ściera głowę węża. „Cunctas haereses in universo mundo sola virgineo contrivisti!” – „Wszystkie herezje samaś zniszczyła na całym świecie”. Musimy Jej ufać! Chcemy Jej ufać.

Drodzy moi! Gdy szukamy dróg do bram Tysiąclecia, to za Jej przewodem! Najstarszą pieśnią w Polsce jest „Bogurodzica Dziewica, Bogiem sławiona Maryja”. Polacy na Jej imię są najbardziej wrażliwi. Dzisiaj pracujemy nad tym, ażeby wrażliwość nasza była jak najbardziej teologiczna, ascetyczna i mistyczna. Przede wszystkim jednak niech będzie – dziecięca!

Jest w nas kapłańska wrażliwość na Matkę, która dała światu Kapłana. W Jej niepokalanym łonie Jezus Chrystus konsekrowany był na Kapłana przez Słowo Przedwieczne. Jako znamię idącego na świat Ofiarnika, Ojciec niebieski wyposażył Go w kapłaństwo. Maryja jest więc spokrewniona z naszym kapłaństwem, gdyż wzięliśmy je z Chrystusa, a dokonało się ono na Nim w łonie Najświętszej Dziewicy. Może dlatego w was uderzono, ażeby zniszczyć kapłaństwo i może dlatego tak często uderza się w cześć Maryi, ażeby zniszczyć Matkę naszego kapłaństwa, która nosiła w swym łonie i zrodziła wieczystego Kapłana. My jednak będziemy umieli bronić Jej czci i pokornie klękać przed Nią na kolana.

Ona was nigdy nie opuściła, była z wami i w Dachau, w najtrudniejszych chwilach, w najstraszniejszych sytuacjach.

Mój uniwersytecki kolega ksiądz dr Ochalski, kanclerz lubelski – jak mówił mi ojciec biskup (Korszyński): tak go nazywam, gdyż jest to mój ojciec duchowny – śpiewał w obozie Litanię Loretańską. Ojciec mi mówił: „Żebyś ty widział, jak on ją ślicznie śpiewał”. Wyobrażam sobie. Było to najmocniejsze przeżycie, które zostało w duszy księdza biskupa Korszyńskiego. Czy wspomnienie to nie raduje? Dzisiaj już nie w obozie, ale na wolności, śpiewamy Jej cześć.

Najmilsi synowie Chrystusa Kapłana, konsekrowanego w niepokalanym łonie naszej Matki, Maryi Dziewicy. Zaufajcie Jej. W Jej dłonie złóżcie losy Kościoła świętego w Polsce, losy naszej Ojczyzny, owiec wam powierzonych, waszych zadań i prac, tak licznych, trudnych i odpowiedzialnych, a zawsze tak zaszczytnych.

Widzę, że jesteście zwartą rodziną, że odnosicie się do siebie z zaufaniem. Rodzina, to wielka łaska! A cóż dopiero rodzina kapłańska! Jeśli jest ona jeszcze naznaczona stygmatem wspólnego cierpienia, to jest dopiero rodzina! Niech się utrzymuje jak najdłużej!

Może z roku na rok będzie was tutaj przyjeżdżać coraz mniej! Przyjeżdżajcie jednak! Życzę wam wszystkim, najmilsi, abyście za dziesięć, za dwadzieścia – a jeśli kto będzie miał wytrwałość na tej ziemi – i za pięćdziesiąt lat, przyjeżdżali dziękować św. Józefowi, Oblubieńcowi Najświętszej Panienki.

Z uroczystości księży-więźniów wyjeżdżam i ja głęboko pokrzepiony na duchu i całym sercem dziękuję za to, że zaprosiliście mnie i chcieliście uważać za swego kolegę. Żałuję nieraz tylko, że aż tak drogo kosztowałem moją Ojczyznę! Ponieważ jednak uczono mnie socjologii, nauczono mnie więc i sprawiedliwości społecznej. Dlatego, czym mogę, płacę teraz Ojczyźnie mojej.

Tekst autoryzowany. Zbiory Instytutu Prymasowskiego

Wpisy powiązane

1981.05.01 – Warszawa – List do o. Stanisława Podgórskiego CSsR, przewodniczącego KWPZM

1981.03.06 – Warszawa – Franciszkanizm dzisiaj. Przemówienie z okazji jubileuszu 800-lecia urodzin św. Franciszka z Asyżu

1981.01.08 – Warszawa – List do zakonnych rekolekcjonistów i misjonarzy ludowych, zebranych na dorocznym kursie