Kmieć Józef SDS, Szczegóły zewnętrzne i styl w całokształcie wychowania zakonnego

 

Ks. Józef Kmieć SDS, prowincjał Salwatorianów

SZCZEGÓŁY ZEWNĘTRZNE I STYL W CAŁOKSZTAŁCIE WYCHOWANIA ZAKONNEGO

Zebranie Plenarne KWPZM, Niepokalanów, 11-13 maja 1976 r.

 

Tak sformułowany temat wprowadza nas dosłownie w gąszcz zagadnień, których wyjaśnieniem i rozwiązaniem zajmują się różne dyscypliny naukowe, wśród nich filozoficzne i teologiczne. Dotyczy bowiem spraw zawsze aktualnych i domagających się wciąż nowych przemyśleń i rozwiązań modyfikujących dane ze względu na zmiany zachodzące zarówno w każdym człowieku, jak i świecie. Z punktu widzenia metodycznego temat ten stawia nas wobec niebezpieczeństwa rozproszenia uwagi na sprawy drugorzędne ze szkodą dla istotnych lub nadmiernego zawężenia pola widzenia, albo też do pominięcia spraw pozornie błahych, których wszakże lekceważyć nie można, jeśli sprawę wychowania traktujemy poważnie i odpowiedzialnie.

Aby zagadnienie, którym pragniemy się zająć, miało właściwy sobie kontekst, wypada nam odnieść się do pewnych stwierdzeń dostarczanych nam przez nauki filozoficzne, pedagogiczne i teologiczne, ich bowiem punkt widzenia ma dla nas decydujące znaczenie.

Pierwszym i podstawowym jest twierdzenie, że duch i materia stanowią w człowieku monolityczną całość. Dzięki temu twierdzeniu dystansujemy się zdecydowanie od wszystkich kierunków antropologii filozoficznej, które w sposób przesadny skoncentrują bądź element duchowy bądź materialny osoby ludzkiej. Tak więc oceniamy krytycznie jako tłumaczące w sposób niepełny istnienie i życie człowieka wszelkie odmiany spirytualizmu, angelizmu, manicheizmu i materializmu. Każdy z nich bowiem przecenia rolę jednego elementu osoby ludzkiej i nie docenia lub nie zauważa roli elementu istotnego. Konsekwencje wychowawcze są bardzo smutne. Wypaczony obraz człowieczeństwa nie może być bowiem podstawą poprawnie rozumianego i właściwie przeprowadzonego procesu wychowawczego. Dodajmy, że brak czujności przełożonych kościelnych i wychowawców może być przyczyną stanu, w którym uznaje się teoretycznie w sposób pod względem doktrynalnym poprawny rolę obydwu elementów osoby ludzkiej, w praktyce jednak daje się posłuch wskazaniom, które z takim ujęciem kolidują. Rozmijanie się z życiem i jego celami jest nieuchronną konsekwencją takiego stanu rzeczy.

Drugą przesłanką bardzo istotną dla rozwiązania interesujących nas zagadnień jest twierdzenie o człowieku i świecie, że są dziełami Boga nie w pełni gotowymi i doskonałymi, ale poddane są Jego ustawicznemu działaniu stwórczemu, przy czym z woli Boga człowiek jest tego działania świadomym i wolnym współuczestnikiem. Mówiąc w ten sposób uwzględniamy ostateczną perspektywę, do której zmierza człowiek i świat, tj. nową ziemię i niebo nowe. Równocześnie stwierdzamy, że dzieło stwarzania wciąż trwa i cały wszechświat ogarnięty jest stwórczą mocą Boga i cel swój osiągnie ustawicznie doskonaląc się. Współdziałanie człowieka w przekształcaniu i doskonaleniu świata jest równocześnie przyczyną doskonalenia własnego człowieczeństwa – dzięki działaniu w świecie jest się bardziej i pełniej człowiekiem. Tak więc wymawianie się i uchylanie od aktywnej troski o pozytywny rozwój świata zmierzający w kierunku coraz doskonalszych form istnienia i życia byłoby równocześnie rezygnacją doskonalenia siebie, podobnie zresztą jak koncentracja starań o własna doskonałość bez uwzględnienia relacji do świata byłaby zaprzeczeniem rzeczywistego rozwoju człowieka. Uświadomienie sobie ważności tej akcji współtworzenia świata, przekształcania go, doskonalenia i przygotowania do ostatecznej przemiany przy końcu dziejów, ma doniosłe znaczenie wychowawcze, stanowi bowiem czynnik intensyfikujący działanie ludzkie, chroniąc przy tym człowieka przed zamknięciem się w sobie w wyniku lekceważenia materii, a w konsekwencji działania stwórczego Boga.

Otwarcie się na świat, który jest dziełem Boga ustawicznie doskonalonym, prowadzi jednostkę ludzką do pełnego rozwoju osobowego, a więc do rozwoju zarówno w wymiarze fizycznym jak i duchowym w zakresie uzdolnień i właściwości intelektualnych, wolitywnych, emocjonalnych. Skutki są doniosłe. Człowiek dostrzegając świat i w nim działając staje się coraz doskonalej sobą, urzeczywistnia się jego osoba, równocześnie stając się coraz doskonalej zarówno dzieckiem świata jak i dzieckiem Boga. Transcendencja ludzkiego życia może wypowiedzieć się najdoskonalej w działaniu, nie wystarcza bowiem akceptacja zastanego świata, potrzebne są jeszcze starania, by świat stawał się doskonalszy i coraz wyraźniej zmierzał ku swojemu celowi. Bierność byłaby oznaką obojętności nie tylko w stosunku do świata i do innych ludzi, ale też w stosunku do siebie i do Boga. Pełne chrześcijaństwo musi bowiem znaleźć swój wyraz w sposobie odniesienia się osoby ludzkiej do świata, do innych ludzi i do Boga. Dlatego mówiąc o wychowaniu mamy na myśli takie działania, które umożliwiają i ułatwiają wielostronny i harmonijny rozwój osoby ludzkiej. Aby uwyraźnić zasięg działania wychowawczego i samowychowawczego, wyróżniamy wychowanie fizyczne, umysłowe, społeczne i obywatelskie, estetyczne i religijne. Bardzo wyraźnie wyróżniamy wychowanie prawdziwe od tresury, podkreślając konieczność uświadomienia sobie przez wychowywanego celu oraz możności wyboru tego celu i środków do niego prowadzących, co winno być efektem wolnego działania, a nie jedynie konsekwencją nakładania sankcji. Rozwój integralny i harmonijny umożliwia nawiązanie kontaktów z rzeczywistością otaczającą człowieka, by mógł następnie przekształcać ją zgodnie z celami, dla których istnieje, uwzględniając jednak w całej rozciągłości cele własne, podporządkowane jednak objawiona człowiekowi wola Boga. Bóg sam określa hierarchię tych celów i umożliwia człowiekowi jej poznanie, by mógł dostosować do niej dążenia i działania.

Mówiąc o przekształceniu świata i przygotowywanie go na ostateczną przemianę przy końcu dziejów ludzkości, wypada jeszcze zwrócić uwagę na to, że człowiek doskonali się nie tylko dzięki działaniu w świecie, czyli dzięki temu, że właściwą sobie mocą dosięga różny od siebie przedmiot i ten przedmiot przekształca, istnieje jeszcze działanie odwrotne. Rzeczy stworzone i przekształcone przez człowieka również przekształcają jego sposób życia i działania. Dotykamy to ważnego źródła ludzkiej odpowiedzialności. Rodząc się, zastaliśmy na świecie nie zliczoną ilość dzieł ludzkich. Otaczając nas kształtują nasze ciało , uczucia, myśli, pragnienia. Z kolei my sami stajemy się ich twórcami i współtwórcami maszyn, dzieł sztuki, praw i ideałów. Oddziałują one nie tylko na innych ludzi, ale i na nas samych. Jesteśmy kształtowani i przekształcani przez własne dzieła i dlatego ponosimy odpowiedzialność za to jakimi one są i jaki wpływ wywierają na innych i na nas samych. Nie są to dzieła wyłącznie ducha ludzkiego. Dosadnie wyraża to Roman Ingarden: „Nie samym duchem chodzimy po świecie i gdybyśmy nie mieli naszych mądrych i zręcznych rąk i naszych bystrych, a wrażliwych oczu wysubtelnionych uszu, wiele z naszych dzieł w ogóle by nie powstało” /Książeczka o człowieku, Kraków 1972, s. 36, przypis/. Tak więc w kształt i jakość dzieła wpisuje się nie tylko nasz duch, ale i ciało ze wszystkimi władzami i uzdolnieniami.

Zwróćmy przy okazji uwagę na fakt, że jedną z metod leczenia schorzeń organicznych i psychicznych oraz zapobiegania tym chorobom jest pozytywna troska o kształt otoczenia szpitalnego, w którym znajduje się człowiek. Docenia się w tym działaniu rolę sztuki i w ogóle takich czynników jak słowo, dźwięk, barwa, plastyka oraz rolę tzw. terapii zajęciowej, a także czynnej i biernej estoterapii. Żyjąc wśród dzieł oraz mając nadto możliwość pracowania i tworzenia, człowiek łatwo pozbywa się choroby, jest bardziej odporny na działanie czynników szkodliwych.

Mając na uwadze stały rozwój i doskonalenie się człowieka i świata do czasu, gdy Chrystus zamknie dzieje świata w dzień swego ponownego przyjścia, wypada nam poświęcić nieco uwagi realnym możliwościom przekształcania siebie i świata. Musimy najpierw zdać sobie sprawę z tego, że nie tylko owo przekształcenie i doskonalenie świata nie byłoby możliwe, co więcej nawet nawiązanie z nim kontaktu byłoby niemożliwe, jeśli osoba ludzka nie byłaby osobą ucieleśnioną, rozwijająca się w konkretnym okresie historycznym. Dzięki ciału człowiek nawiązuje kontakt z Bogiem, z innymi ludźmi i z całym wszechświatem. Może przeżywać swoje historyczne hinc et nunc w dążeniu do ostatecznego celu. Bez tych kontaktów jego rozwój nie byłby możliwy, każdy z nich stanowi bowiem niezbywalny warunek tego rozwoju oraz podstawowy składnik wszelkiej działalności ludzkiej i tym samym każdy z nich jest przedmiotem wychowania i samowychowania. Nie od dziś wiemy o tym, iż przeżycia wewnętrzne wywierają wpływ na stan przeżyć duchowych. Dlatego też nie można oddzielić duszy od ciała, tak bardzo stanowią jedność. Podobnie w przeżyciach ludzkich nie da się precyzyjnie wydzielić warstwy duchowej od cielesnej. Dogmat o zmartwychwstaniu ciał ludzkich uwyraźnia jeszcze bardziej jedność ciała i duszy w osiągnięciu celów pośrednich i celu ostatecznego. Wychowanie integralne i harmonijne musi zatem uwzględnić wszystkie elementy duchowe i wszystkie elementy cielesne człowieczeństwa, aby z jego pomocą człowiek mógł sprostać swojemu powołaniu.

Ponieważ nie jest rzeczą możliwą omówienie w jednym referacie całego bogactwa form zewnętrznych i odniesień człowiek do Boga, ludzi i świata, dlatego skoncentrujemy się na sprawach, które miały zawsze, a szczególnie dzisiaj mają wielkie znaczenie w procesie wychowania i powinny być potraktowane przez nas ze szczególną uwagą.

Sposób zachowania się i odnoszenia do innych przybierający nie zawsze łatwe do określenia odcienie stwarza w każdym środowisku ludzkim właściwą tylko jemu, niepowtarzalną atmosferę. Wiemy z doświadczenia, że sprzyja ona modlitwie i kontemplacji oraz pracy lub je utrudnia. Jakkolwiek nie w każdych warunkach i w każdej sytuacji jest możliwe kształtowanie atmosfery, nie jest ona zjawiskiem zupełnie niezależnym od ludzi. Każdy z nich ma w danym środowisku swój udział w jej tworzeniu. Wychowanie indywidualne i społeczne powinno pomóc w doskonaleniu cech osobowych, które sprzyjają tworzeniu atmosfery optymalnie korzystnej dla wszystkich członków danej grupy ludzkiej w określonym środowisku. Należałoby zatem życzyć sobie, aby atmosfera domów zakonnych i tych miejsc, w których pracują zakonnicy ułatwiała regenerację sił i podtrzymywała zapał w służbie ideałów zakonnych. Warto zwrócić uwagę na zjawisko irradiacji /promieniowania psychicznego/ czyli przekazywania swoich stanów psychicznych innej osobie. Komunikując się z innym człowiekiem dajemy mu coś z siebie. Nasza obecność w danym miejscu nie jest nigdy sprawą obojętną. Przyswojenie sobie i przestrzeganie form kulturalnego obcowania z innymi ma zatem wielkie znaczenie w tworzeniu korzystnej atmosfery, będącej jednym z najważniejszych czynników wychowawczych. Nadto trudno byłoby myśleć o skutecznej działalności apostolskiej bez posiadanej na sposób habitualny uprzejmości. Jej brak jest świadectwem braku szacunku dla drugiego człowieka lub owocem zaniedbań wychowawczych, jeśli wypływa z nieświadomości obowiązku. Przy czym bardzo często wskazuje na inne braki moralne, w tym zwłaszcza braki dotyczące obowiązku miłości. Bardzo często zamyka drogę do serc, zraża do osoby apostoła, a działanie apostolskie skazuje na niepowodzenia. Tak jest w naszych warunkach europejskich. Jeszcze większe znaczenie przywiązuje się do przejawów uprzejmości i całego ceremoniału uprzejmościowego u ludzi Wschodu. W oczach Japończyków ludzie Zachodu mimo zasobności materialnej są ludźmi ubogimi z powodu całkowitego braku etykiety. Przyczynę tego stanu rzeczy upatrują w braku życia wewnętrznego i przesadnym kulcie rzeczy materialnych.

Z zagadnieniem uprzejmości wiąże się bezpośrednie docenianie roli słowa i gestu. Mimika twarzy, gest i słowo, zdolne są wyrazić wewnętrzny nastrój, chęć, pragnienie z całym bogactwem uczuć, nastawień w różnorodnych kształtach i odcieniach. Idąc tą myślą Elżbiety Sujak, możemy stwierdzić, że słowo potrafi wyrazić świadome i pełne zaangażowanie się człowieka w kontakt z innym człowiekiem, podjęcie odpowiedzialności. Może anulować impulsywny gest w postaci przeproszenia, wyjaśnienia, obietnicy. Zdolne jest także wyzwolić dobry i uroczysty nastrój, pozdrowienie, stworzyć piękno lub je odkryć czy też wydobyć. Może umocnić człowieka wewnętrznie, odegnać lęk, uczynić dzielnym, pięknym, podnieść z upokorzenia, uczynić godnym szacunku, wyrazić i potwierdzić przyjęcie obowiązku. Słowo będące złorzeczeniem, wyzwiskiem, obelgą, może wyrządzić wielką krzywdę, stać się przyczyną załamań, zniechęcenia, depresji. Niekiedy słowo występuje łącznie z innymi znakami zewnętrznymi, ponieważ samo nie wystarcza i potrzebne jest jeszcze dopowiedzenie wyrazem twarzy, ruchem ręki, spojrzeniem. Ogromną rolę spełnia ton wypowiedzi – może zmieniać znaczenie słowa, wzmacniać je lub osłabiać, a nawet słowu zaprzeczać.

Refleksja nad funkcją słowa i gestu ukazuje nam ważność zabiegów wychowawczych, które mają na celu kształtowanie kultury słowa i zachowania się skorelowano z kulturą wewnętrzną. Jeśli uwzględniwszy fakt, że słowa i gesty są zdolne wyrażać treści wewnętrzne osoby ludzkiej, łącząc ją z Bogiem i umożliwiać wspólnotowy kult Boga, łatwiej przychodzi nam zrozumieć skąd bierze się pieczołowita troska Kościoła o te elementy w liturgii, a także wszystkie jego starania wychowawcze, by uczestnicy liturgii byli doskonale przygotowani do pełnienie swoich funkcji. Słowo i gest człowieka, który chce być chrześcijaninem w pełnym tego słowa znaczeniu, są wyrazem jego wewnętrznej postawy i dopiero wtedy i jedynie wtedy uzyskują swój właściwy sens. Podobnie jest z innymi zewnętrznymi elementami liturgii jak przestrzeń i kształt, kolor, muzyka, symbol. Cała ta symbolika kościelna ułatwia człowiekowi dialog z Bogiem i kontakt ze światem, aby ogłaszać mu niezmienne treści objawienia.

Żyjąc we wspólnocie zakonnej, która jest tworzona przez ludzi różnego wieku, pochodzenia, różnych uzdolnień i zamiłowań, doceniamy rolę ładu nie tylko wewnętrznego, ale i zewnętrznego, potrzebę pewnych ustaleń karnościowych i ich przestrzegania. Jeśli odrzucimy stanowisko drobiazgowej i niewolniczej pedanterii oraz anarchistycznej wolności i samowoli, wypada opowiedzieć się za obowiązkiem przestrzegania norm regulujących zewnętrzny tryb życia zakonnego członków wspólnoty w imię zachowania istotnych wartości życia chrześcijańskiego i zakonnego. Społeczności takie nie mogą wyrzec się wszelkich norm regulujących życie zewnętrzne swych członków pod grozą popadnięcia w chaos, który nie przynosi człowiekowi kierującemu się zdrowym rozsądkiem, a zatem byłby jeszcze bardziej rażący u ludzi powołujących się na to, że najwyższą norma ich życia jest Ewangelia. Ludzie podejmujący tryb życia nie poddany wystarczająco dokładnie określonym rygorom porządkowym skazywaliby się na pozbawioną wartości egzystencję, stojąc równocześnie w opozycji do wyznaczonego im przez powołanie ideału. Natomiast potrzebne jest regulowanie przepisów oraz sposobów przestrzegania i egzekwowania przepisów, które prowadzą do formalizmu, służą kształtowaniu się mentalności człowieka getta i wygodnego partykularyzmu. Przepisy nie powinny nigdy powodować degradacji człowieka i społeczeństwa, lecz służyć jego rozwojowi i tworzeniu dobra. Ład i dyscyplina niezbędne w życiu społecznym stoją na straży harmonijnej współpracy ludzi Kościoła, pełniących każdy na swoim stanowisku obowiązki powołania i dlatego powinny być sumiennie przestrzegane. Refleksję zakończmy stwierdzeniem, że ład i porządek w życiu codziennym, a zwłaszcza w wychowaniu, są podporządkowane wartością wyższym – do nich prowadzić powinny, uwydatniać je oraz sprzyjać ocenie w celu ustalenia hierarchii wartości.

Jednym z ciekawszych fenomenów życia społecznego, wywołujące wciąż dyskusje i komentarze, jest moda. Słowo to nie dla każdego ma to samo znaczenie. W rozumieniu szerszym może oznaczać pewien sposób bycia, zachowania się, łatwy do rozróżnienia dzięki określonym cechom zewnętrznym. Niekiedy oznacza się tym słowem sposób postępowania w jakiejś dziedzinie życia charakteryzujący się pewnymi cechami różnicującymi w stosunku do innych sposobów postępowania. Kiedy indziej terminem tym bywa określany sposób ubierania się różny od innych sposobów noszenia się. Bardzo trudno jest mając do czynienia z modą wyśledzić jej źródła, co aż tyle jest sprawą pasjonującą, że nie zawsze zmiany zachodzące w modzie można wyjaśnić racjonalnie. Zdarza się to zwłaszcza wówczas, gdy istniejąca moda wydaje się przeczyć celowości całego stroju lub jego poszczególnych elementów. Przyczyn danej mody można się doszukiwać w chęci zamanifestowania wolności, zapobiegania nudzie i urozmaiceniu życia, chęci podkreślenia pewnych cech osobowości. Z drugiej strony moda bywa niekiedy zaprzeczeniem estetyki, utrudnia swobodę ruchów, ośmiesza, kradnie czas i pieniądze. Bywa także i odwrotnie. W konkretnych przypadkach możemy mieć do czynienia z psychicznym mechanizmem obronnym, noszącym nazwę substytucji. Polega on na tym, że nie mogąc osiągnąć zamierzonych celów, człowiek stawia w ich miejsce cele łatwiejsze do osiągnięcia. W ten sposób ktoś, kto nie potrafi imponować innym osiągnięciami w pracy lub nauce, może chcieć w miejsce tego zaimponować i zdobyć uznanie dzięki oryginalnemu sposobowi ubierania się lub zachowania. Jest rzeczą do rozważenia, czy podobne zjawiska zdarzają się w życiu zakonnym. Wieloaspektowość zjawiska mody nie pozwala nam zająć się nim szczegółowo, trzeba jednak stwierdzić, że każdy chrześcijanin, a tym więcej zakonnik, powinien wykazać w tej sprawie roztropność i umiar, by nie tylko nie być zgorszeniem dla innych, lecz zbudowaniem dzięki skromności, poczuciu taktu i piękna. Świadomość wielkości celów, do których zmierza i prawdziwej wartości rzeczy ziemskich umożliwi mu zajęcie zdrowej postawy wobec mody krytycznej, ale bez obciążeń fanatycznych emocji jak i bez lekceważącej lekkomyślności.

Z poruszonym zagadnieniem mody wiąże się sprawa ubioru zakonnego, jedna z najbardziej dyskutowanych i wciąż nastręczających niektórym wspólnotom zakonnym poważne trudności. Sięgając do historii, stwierdzamy, że przez długi czas strój duchowny nie różnił się od stroju ludzi świeckich. Strój wyróżniający biskupi pojawia się za cesarza Konstantyna. Papież Celestyn I w roku 428 nie chce uznać potrzeby specjalnego stroju duchownego i twierdzi, że duchownego należy poznawać nie po szacie, lecz po sposobie życia. Jeszcze w VI-VII wieku codzienny strój duchownego nie różnił się od stroju człowieka świeckiego. Argument Celestyna I z pewnością dotąd nie stracił swego znaczenia, choć na prawe stroju osób duchownych i zakonnych trzeba obecnie patrzeć inaczej ze względu na wielowiekowa tradycję i utrwalone prawnie zwyczaje oraz wyraźne żądania władz kościelnych. Paweł VI przemawiając w dniu 20 września 1972 roku do uczestników Kongresu Przełożonych Generalnych Instytutów Świeckich, zwrócił im uwagę na to, że jako świeccy są już konsekrowani przez sakrament chrztu i bierzmowania, lecz przez profesje rad ewangelicznych jeszcze bardziej tę konsekrację podkreślili. Przeżywając prawdziwą i autentyczna konsekrację w duchu rad ewangelicznych, lecz bez pełni „ zewnętrznych oznak”, które są wyrazem konsekracji zakonnej. Jako oznaki zewnętrzne konsekracji zakonnej wylicza Ojciec św. Śluby publiczne, ściślejsze życie wspólnotowe oraz strój zakonny. W adhortacji „Evangelica testificatio” czytamy słowa: „Bywają sytuacje, które usprawiedliwiają zdejmowanie ubioru zakonnego, nie możemy jednak pominąć milczeniem tego, że bardzo stosowną jest rzeczą, by – zgodnie  z życzeniem Soboru – habit zakonników i zakonnic pozostał znakiem ich konsekracji i aby do pewnego stopnia odróżniał się od stroju zupełnie świeckich”. Te oraz inne jeszcze wypowiedzi Stolicy Apostolskiej, dotyczące stroju zakonnego, skłaniają do przemyśleń oraz decyzji rozważnych i roztropnych.

Nawiązując do treści naszych dotychczasowych rozważań, warto zwrócić uwagę na wypowiedź Ks. Bronisława Dąbrowskiego, który w swoim wstępie do dekretu soborowego „Perfectae caritatis” stwierdza, że ograniczenie odnowy zakonnej do zmiany stroju, słownictwa, rozkładu dnia bez reformy w sposobie myślenia, działania i życia byłoby małostkowością. Nawet same rady ewangeliczne nie są celem życia zakonnego, lecz środkami, podobnie jak życie wspólne, klauzura, habit i rozkład dnia. Istotą życia zakonnego według słów Pawła VI jest całkowite poświęcenie się Bogu. Pełne wychowanie zakonne do tego celu zmierzać powinno.

Jednym z najtrudniejszych do rozwiązania w życiu zakonnym problemów jest nikotynizm, łącznie z towarzyszącymi mu zjawiskami i skutkami. Prowadzone ustawicznie badania coraz doskonalej odsłaniają szkodliwość tej bardzo pobłażliwie traktowanej przez niektórych ludzi narkomanii. Nie mamy jednak żadnych racji, by rzecz tę inaczej nazywać i traktować, skoro w wyniku palenia papierosów powstaje sytuacja typowa dla narkomanii – uzależnienie się od narkotyku i nawet mimo dostrzegania ujemnych skutków nikotynizacji organizmu, brak siły, by nałóg porzucić. Absurdalność nikotynizacji polega na tym, że nie tylko nie można go racjonalnie uzasadnić, lecz nadto analiza tej narkomanii ujawnia mnóstwo ujemnych następstw dla życia jednostki i społeczeństwa. Owładnięty nałogiem człowiek traci coraz bardziej wrażliwość niemal na każdy rodzaj rzeczowej argumentacji na rzecz porzucenia nałogu. Palący kapłan i zakonnik wyłącza się automatycznie z grona ludzi przeciwstawiających się nikotynizmowi, choć jednym z nich być powinien. W ten sposób wywiera ujemny wpływ na dzieci i młodzież. Nikotynizm stoi również w opozycji do ubóstwa i umartwienia. Chyba sensownym jest pytanie, w czym umartwi się zakonnik, jeśli nie czyni tego w rzeczy, która sprzeciwia się zdrowemu rozsądkowi i normom moralnym, oraz pytanie: jak rozwiązuje sprawę swojej odpowiedzialności za rodzaj wpływu wychowawczego. Uzyskiwanie zezwoleń na palenie i tworzenie miejsc, w których wolno palić, jest w gruncie rzeczy kapitulacją w obliczu narkomanii. Zewnętrzna legalizacja nie zmienia wewnętrznej treści nałogu, który jest nie do przyjęcia.

Doceniając rolę elementów zewnętrznych człowieczeństwa, podkreślamy przede wszystkim priorytet wartości duchowych. Chrystus wielokrotnie przestrzegał przed stanem, w którym to, co zewnętrzne, zdominowałoby to, co wewnętrzne. U św. Jana czytamy jego słowa: „Bóg jest Duchem, potrzeba więc, aby czciciele Jego oddawali Mu cześć w duchu i w prawdzie” /3,24/. Cytując słowa proroka Izajasza „ten lud czci mnie wargami, lecz serce jego daleko jest ode mnie”/Mk 7,6/, zwracał uwagę swoim słuchaczom , by cześć oddawana przez nich Bogu nie była wyłącznie czcią zewnętrzną. W dokumentach Soboru Watykańskiego II spotykamy liczne teksty, mówiące o wartości rzeczy zewnętrznych oraz teksty mówiące o potrzebie ich harmonizacji z wartościami nie przemijającymi. Jedność tę można osiągnąć przez złączenie siebie i swego działania z Chrystusem Dobrym Pasterzem. Droga prowadzi przez modlitwę coraz głębiej wnikającą w tajemnicę Chrystusa, rozpoznawanie woli Bożej i uzgadnianie swych poczynań z zasadami ewangelicznego posłannictwa Kościoła /DK 14/. W Dekrecie o Przystosowanej odnowie życia zakonnego czytamy zalecenie, by życie zakonne było „przepojone duchem apostolskim, a cała działalność apostolska nacechowana zjednoczeniem z Chrystusem” /DZ 8/. W adhortacji „Ewangelica testificatio” czytamy: „Nie zapominajmy o tym, że wszelkim ludzkim instytucjom grozi skleroza duchowa i formalizm. Zewnętrzne przestrzeganie przepisów samo przez się nie wystarczy do zapewnienia życiu wartości i konsekwencji w postępowaniu. I dlatego trzeba nieustannie ożywiać formy zewnętrzne zapałem wewnętrznym, bez którego stałby się one szybko zbyt ciężkim brzemieniem” /n. 12/. Wynika stąd dla nas generalny wniosek, że wszelkie zagadnienia pojawiające się w życiu wspólnot zakonnych powinny być rozwiązywane zgodnie ze wskazaniami ewangelicznymi. Wnikanie w ich ducha pozwoli w praktyce odnaleźć takie rozwiązania, dzięki którym czynniki zewnętrzne życia zakonnego będą mogły być zharmonizowane z kształtowanym przez Chrystusa wnętrzem. O potrzebie takiej harmonizacji mówi soborowa deklaracja o wychowaniu chrześcijańskim /1/ oraz dokumenty soborowe, traktujące o formacji kapłańskiej i zakonnej.

Dzięki formom zewnętrznym mamy możność przekonać się jakim nastawieniem kieruje się dany człowiek w stosunku do Boga, do ludzi i do świata. Nie ma innego sposobu ukazania rzeczywistej postawy ludzkiej, chodzi jednak o to, by rzeczywiście tak było, by formy zewnętrzne nie stanowiły zasłony dla zgoła odmiennego nastawienia. Dzięki formom zewnętrznym może człowiek zarówno świadczyć, jak i doświadczać wolności, szacunku i miłości.

 

Archiwum KWPZM

Wpisy powiązane

Dyrek Krzysztof SJ, Wspólnota zakonna środowiskiem kształtowania osobowości

Giemza Bogdan SDS, Wykłady z teologii życia konsekrowanego w seminariach duchownych w Polsce. Uwagi i propozycje

Forycki Roman SAC, Janeczek Aleksander SDB, Mokrzycki Bronisław SJ, Formacja do kapłaństwa w polskich seminariach duchownych według posoborowej nauki Kościoła