Smoleński Stanisław Bp, Sakrament pokuty w życiu zakonnym jako owoc cnoty pokuty

 

Bp Stanisław Smoleński

SAKRAMENT POKUTY W ŻYCIU ZAKONNYM JAKO OWOC CNOTY POKUTY

Zebranie plenarne KWPZM, Warszawa 15 października 1986 r.

 

(tekst spisany z taśmy magnetofonowej – nieautoryzowany)

Cnotę pokuty można definiować, istotnym jest jednak wewnętrzne nastawienie, postawa, gotowość wyrównania niesprawiedliwości wyrządzone j Bogu i Kościołowi przez grzech i to gotowość dokonana w życiu chrześcijańskim pod wpływem miłości i skierowana ku Miłości. Wiadomo, że wszelkie pojęcie pokuty, tak jak jest ujęte w Ewangelii, ześrodkowane jest w nawróceniu, przemianie. Nawrócenie, które ma dokonać odrobienia tego, co dokonał grzech.

Grzech jest niewłaściwym zwróceniem, ku stworzeniu, odwróceniu od Boga, wszelka autentyczna pokuta dokonuje dzieła naprawy, oderwania od niewłaściwego stosunku do stworzeń, na to, by się pełniej zwrócić do Boga, do Jego miłości, do otrzymanego od Niego powołania. Jest to więc sprawa głęboko wewnętrzna. Przypominamy sobie napomnienia Chrystusa, który mówiąc o przejawach pokuty starał się nam uświadomić, że chodzi tutaj przede wszystkim o postawę wewnętrzną, pewne wejście w siebie, wniknięcie w najgłębszy wymiar naszego człowieczeństwa, tam gdzie człowiek może spotkać się we właściwy sposób z Bogiem, z Jego łaską.

Współczesny człowiek, skłonny raczej do zewnętrzności, zaabsorbowany wymiarem horyzontalnym, musi z pewnym trudem, wysiłkiem dokonać tego wzrostu do wewnątrz, aby niejako zrobić w swoim wnętrzu miejsce na refleksję głębszą nad sobą, na spotkanie z Bogiem, otwarcie się na Boga. Dlatego to wymaga tej wielkiej refleksji pełnej prawdy, oderwania się od tego co człowieka w otoczeniu absorbuje, aby sięgnąć do tej swojej wewnętrznej prawdy, takim jakim człowiek jest wobec samego Boga, Boga-Prawdy a w ostatecznym wymiarze Boga-Sędziego. Człowiek musi stanąć w prawdzie swojego sumienia, uwalniając się od tego wszystkiego, co mu nie pozwala spojrzeć w prawdzie na siebie, na swoją relację do Boga, do człowieka innego i do świata.

Pokuta jako cnota tym się cechuje, że nie jest to jednorazowy zryw wysiłku, ale pewne stałe dążenie, pewna stała postawa człowieka, który nie daje się porwać zewnętrzności, ale stara się strzec prawdy wewnętrznej, aby zachować pełną godność swojego człowieczeństwa. I dlatego pierwszy przejaw cnoty pokuty to wejście w siebie. Równocześnie z tym dokonuje się otwarcie na Boga, otwarcie na Bożą miłość, na Bożą prawdę, otwarcie z gotowością przyjęcia Bożego wezwania. Oba te momenty razem brane, zarówno zwrot ku sobie, wejście w siebie, jak i otwarcie się na Pana Boga, ześrodkowane zostają w tym, że człowiek zostaje przemieniony, tu dopiero wychodzi w pełni metanoia – przemiana. Człowiek staje się kimś innym, coraz bardziej wyraźnie, przez wszystkie etapy życia wewnętrznego. Naturalnie wiemy z Objawienia Bożego, że ten cały proces realizujący się w cnocie pokuty, zwrot ku sobie, odkrycie prawdy, otwarcie się na Boga, gotowość i stopniowa przemiana, to wszystko jest pod wpływem łaski: jak często przypominał Jan Paweł II w czasie Roku Świętego „pokuta chrześcijańska jest: zawsze przyjęciem ofiarowanego przez Boga daru pokuty, pojednania, nawrócenia i łaski”.

To wszystko w atmosferze ewangelicznej dokonuje się w duchu wewnętrznej nie tylko ufności, ale radości. Wielokrotnie Jan Paweł II wraca do tego tematu, że autentycznie pojęta pokuta, umacniana w cnocie jest źródłem szczególnego ducha radości, ale radości, która jest bardzo trudno dostępna dla współczesnego człowieka.

Dlaczego to przychodzi, z takim trudem. Trzeba tutaj przypomnieć chrześcijańską antropologię; Człowiek niesie w sobie podwójne dziedzictwo: grzechu i łaski. Niesie w sobie ten nieład wewnętrzny, który najbardziej wchodzi w stosunek człowieka do Boga, w jego wewnętrzne ustosunkowanie do Bożej miłości i otrzymanego od Boga wezwania, a równocześnie przychodzi to dziedzictwo łaski, które, w życiu chrześcijańskim jest ześrodkowane w Chrzcie św. i jego konsekwencjach.

Chrzest św., który jak wiadomo nie tylko gładzi grzech pierworodny, ale wprowadza to nowe życie, czyni człowieka konsekrowanym Bogu w Chrystusie, co więcej niesie w sobie nie tylko włączenie we wspólnotę Kościoła, ale równocześnie udział w potrójnej misji Chrystusa: proroczej, kapłańskiej i pasterskiej i szeroko pojęte chrześcijańskie powołanie, łącznie z powołaniem do świętości. U podstaw tych wszystkich darów, a zwłaszcza tego powołania chrześcijańskiego, jest szczególny udział w Chrystusowym zwycięstwie nad grzechem. Jest to udział bardzo specyficzny, bo Bóg nie jednorazowo człowieka wyzwala z następstw grzechu pierworodnego, ale ubogacając go łaską synostwa Bożego, równocześnie daje mu cały ciąg łask, z pomocą których ma on stopniowo przyswajać sobie pełne zwycięstwo nad grzechem i jego następstwami, zwycięstwo, które zostanie ostatecznie dokonane w spotkaniu z Chrystusem na progu wieczności.

Ta droga coraz większego, zwycięstwa nad grzechem i jego następstwa, jest to nie co innego, jak autentyczna droga nawrócenia i pokuty – stąd. Chrystusowe wezwanie: „nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię, bo przybliżyło się Królestwo Boże”, jak i ostrzeżenie: „jeśli pokutować nie będziecie, wszyscy zginiecie”. Ma to być stała postawa nawróceniowa „status conversionis” gotowość przezwyciężania tego, co w nas jeszcze jest złego, nieładu, przede wszystkim, potrójnej pożądliwości, a gotowość coraz pełniejszego stawania się, przyoblekania w nowego człowieka. Pamiętamy Pawłowe przeciwstawienie: stary człowiek – nowy człowiek.

Przyswajanie łaski może się dokonać w powołaniu chrześcijańskim tylko w kontekście nawrócenia. Bez gotowości zerwania z tym, co złe, a otwieranie się na Bożą miłość i Boże plany, człowiek jest niezdolny do przyjęcia łaski w swoje życie i do współdziałania z nią. Równocześnie ten sam obowiązek nawracania i postawy gotowości zmiany, jest warunkiem wzrostu życia chrześcijańskiego. Wystarczy zresztą przypomnieć ewangeliczne wezwanie Chrystusa: „kto chce iść za Mną, niech zaprze samego siebie” – to jest właśnie ta postawa przezwyciężania zła, a potem, „niech idzie za Mną”. Na tym tle możemy dość łatwo zrozumieć, że w życiu chrześcijańskim sakrament pokuty jest osadzony w całym kontekście powołania chrześcijańskiego, tego co wyrasta z Chrztu św., tych łask, które pozwalają uczestniczyć w Chrystusowym zwycięstwie nad grzechem i jego następstwami. To nie jest tylko zbawienna deska ratunku w przypadku, gdy człowiek nie dochowa wierności po Chrzcie i zgrzeszy ciężko, tylko to jest stała pomoc w realizacji chrześcijańskiego powołania.

Natomiast w życiu ewangelicznym, w życiu zakonnym ta sprawa nabiera jeszcze pełniejszego i bardziej charakterystycznego wyrazu. Jeżeli się weźmie pod uwagę, czym jest profesja zakonna, jako pełniej wyrażana konsekracja Chrztu św., jest to nowa więź człowieka z Bogiem w Trójcy Jedynym, w Jezusie Chrystusie, której fundamentem będzie zawsze przynależność do Boga przez Chrzest św. Nowa konsekracja, nowe poświęcenie, nowe oddanie się osoby ludzkiej Bogu, nade wszystko umiłowanemu na własność, a równocześnie podjęte zobowiązania pójścia taką drogą, by to pełne oddanie Panu Bogu, ta pełna konsekracja mogła się realizować w życiu codziennym. Ta droga, to droga rad ewangelicznych. One z jednej strony są wyrazem poświęcenia Bogu a równocześnie środkiem prowadzącym do urzeczywistnienia tej konsekracji. Wszystko jednak może być zrozumiane na podłożu Chrztu św., w którym to jest zakorzenione. To jest życie chrześcijańskie wynikające z Chrztu św., życie chrześcijańskie powołane do uczestnictwa w Chrystusowym zwycięstwie nad grzechem i jego następstwami, ale przez szczególną drogę rad ewangelicznych, szczególną drogę przezwyciężania zła, a rozwijania nowego życia. Jest to jednak także zakorzenione w Chrzcie św. w tym znaczeniu, że jest to udział szczególny w Chrystusowej Tajemnicy Paschalnej, to zanurzenie w śmierci Chrystusa i powstanie do nowego życia. Ta śmierć dla grzechu, jak każdy z Was rozumie, że „umarliście dla grzechu, a żyjecie w Chrystusie dla Boga” to w pełnym, szerokim znaczeniu dotyczy każdego chrześcijańskiego życia. To dokonuje się przez nowy, świadomy wybór Pana Boga, przez miłość i powołanie, poprzez nieustanne nawrócenie, a zarazem przez coraz to nowe i pełniejsze wkraczanie w nowe życie na wzór Chrystusa, ale Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Jest to więc życie w pełnym wymiarze naznaczone śmiercią i wyzwoleniem, obumieraniem i powstawaniem do nowego życia: „umarliście dla grzechu”, „wyzwoleni z niewoli grzechu” – jak to św. Paweł podkreśla, ale przede wszystkim nowe życie, przyoblekanie się w Chrystusa, stawanie się nowym człowiekiem, żyjącym wprawdzie dla Boga. Jest tym wezwaniem do szczególnego udziału w łasce Odkupienia i miłości Odkupienia, jest to odpowiedź na wezwanie skoro łaska Odkupienia Chrystusowego przychodzi do człowieka powołanego. Dokonuje się to poświęcenie osoby, kształtujące przymierze miłości oblubieńczej w stosunku do Chrystusa, a zarazem w Chrystusie pozwala oddać Ojcu Niebieskiemu pełniej na zbawienie świata. Jest ten wymiar uświęcający i wymiar udziału w dziele zbawczym.

Jeżeli pod tym kątem spojrzymy na rady ewangeliczne, w ich istotnej strukturze, dostrzeżemy w tym coś, co w szczególny sposób domaga się stałej postawy nawróceniowej. Wezwanie Chrystusa „Pójdź za Mną” łączy się z wezwaniem do czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, bo chociaż rady ewangeliczne, jak wiadomo, mogą być traktowane w szerszym znaczeniu, bo w Ewangelii jest wiele wezwań, które mają charakter rad, ale tradycja chrześcijańska od pierwszych wieków ześrodkowuje wezwanie Chrystusa do pójścia za Nim w szczególny sposób przez te trzy. Mają one charakter chrystologiczny i wyciskają na powołaniu szczególny rys udziału w ekonomii Odkupienia. Jest to rzeczywiście to, co podkreślił Papież w „Redemptionis donum” – owoc szczególnie pełny Chrystusowego Odkupienia. Istotnym elementem tej ekonomii jest to przetwarzanie przez człowieka, przez jego serce, przez sumienie, przetwarzanie, które idzie w parze z miłością, ale które równocześnie łączy się z przezwyciężaniem tego, co tej miłości staje na przeszkodzie.

Miłość, która jest rdzeniem konsekracji zakonnej, miłość która stanowi istotę poświęcenia się całkowitego Bogu na podłożu konsekracji Chrztu, domaga się od człowieka stawienia czoła temu co się tej miłości sprzeciwia. Tu właśnie trzeba zastosować tekst z Pierwszego listu św. Jana z rozdz. II: „Nie miłujcie świata, ani tego co jest na świecie, jeśli ktoś miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca, wszystko bowiem co jest na świecie, a więc pożądliwość tego życia, nie pochodzą od Ojca, ale od świata. Świat zaś przemija i z nim jego pożądliwości. Kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki”.

Miłość, która jest trzonem całego oddania się w konsekracji Bogu, ma źródło w Bogu, jest udziałem w tej miłości, którą Chrystus, Odkupiciel świata przyniósł na świat. Chodzi o to, by ta miłość ogarnęła całego człowieka i wszystko co w tym świecie pochodzi od Ojca, natomiast żeby równocześnie przezwyciężyła w świecie wszystko co nie pochodzi od Ojca, co ześrodkowane jest w potrójnej pożądliwości. To dziedzictwo grzechu pierworodnego ukryte wewnątrz człowieka ma swój wpływ także na świat i dlatego powrót świata do Boga w Chrystusie dokonuje się przez serce ludzkie, przez ludzkie nawrócenie, przez ludzkie przezwyciężenie pożądliwości, a otwarcie się w pełni na Bożą miłość i na Boże plany.

Miłość ku Bogu bywa zniekształcona właśnie pod wpływem potrójnej pożądliwości. Słusznie zauważamy, że u jej podstaw jest fałszywa miłość, najpierw samego siebie, a konsekwentnie w stosunku do bliźnich, w stosunku do świata. I dlatego tutaj potrzebne są radykalne środki przetwarzania, aby tą drogą wejść w wielki plan Chrystusa-Odkupiciela. Wiadomo, że czystość ma przezwyciężyć pożądliwość ciała, ubóstwo pożądliwość oczu, a posłuszeństwo – pychę tego życia. To przezwyciężanie ma się dokonywać jako przetwarzanie, jako to co służy odnowieniu człowieka, a poprzez człowieka otaczającego świata. Chodzi o to wielkie przywrócenie świata Bogu w Chrystusie.

Na tym szerokim tle rozważając tajemnicę paschalną Chrystusa, mamy dostrzec zespolenie tych dwóch elementów: wyniszczenia i nowych narodzin, które właśnie w praktyce rad ewangelicznych szczególnie się realizują.

W radach ewangelicznych nieodzowne jest wyniszczenie tego, co jest grzechem i co jest dziedzictwem grzechu, ale zarazem jest to otwarcie na odrodzenie, na sięgnięcie do głębszego dobrą, na dopuszczenie niejako do głosu i danie siły przebicia temu dobru, które Pan Bóg wsiał w człowieka, a które jest tamowane, zniekształcane i niszczone przez uleganie potrójnej pożądliwości. Jest to równocześnie wielkie i zasadnicze uwrażliwienie na działanie łaski, szczególne uwrażliwienie na działanie Ducha Świętego, który prowadzi do świętości.

Pod wpływem praktyk rad ewangelicznych otwiera się w człowieku niejako nowa przestrzeń dla nowego człowieka, zarówno w jego osobistym własnym życiu, jak i w stosunkach międzyludzkich i szeroko pojętych społecznych. Warunkiem zawsze jednak będzie wyraźnie umieszczony krzyż, który trzeba brać na każdy dzień idąc w ślady Chrystusa.

Prawo wyrzeczenia należy do istoty całego powołania chrześcijańskiego, a w szczególny sposób życia zakonnego związanego z profesją rad ewangelicznych. Tutaj chodzi o tę zasadniczą postawę, którą tak pięknie wyraził św. Paweł w liście do Filipian w rozdz. III – „dla Niego /Chrystusa/ wyzułem się z wszystkiego i uznaję to za śmiecie, byłem pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim”. To pełniejsze odnalezienie się w Chrystusie Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym.

Jeżeli weźmiemy samą radę czystości, ta bezżenność dla Królestwa Niebieskiego, dziewictwo jako wyraz oblubieńczej miłości do samego Odkupiciela, to jest spełnienie tego, o czym pisze św. Paweł w liście do Koryntian „człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, aby się podobać Panu” nie jest to tylko dobrowolna rezygnacja z małżeństwa i życia rodzinnego, ale decydujący jest charyzmatyczny wybór Chrystusa jako wyłącznego Oblubieńca. Wybór ten nie tylko pozwala szczególnie troszczyć się o sprawy Boże, ale równocześnie dla Królestwa Niebieskiego dokonuje przybliżenia tych wartości eschatologicznych i czyni je w pewien sposób obecnymi wśród świata. Ten właśnie wymiar eschatologiczny, praktyki Bogu poświęconej czystości został tak pięknie przypomniany w dekretach Soboru Watykańskiego II i wszystkich dokumentach posoborowych na ten temat pisanych. Wybór ten nie tylko pozwala troszczyć się rzeczywiście o sprawy Pana w sobie i w innych, ale jest już pewną antycypacją tego odniesienia do Boga, do innych ludzi, jaka będzie udziałem w uszczęśliwiającej wizji nieba. Jest to zapowiedź przyszłego zmartwychwstania, życia wiecznego, życia w zjednoczeniu z samym Bogiem przez miłość, która zawiera w sobie i przetwarza bez reszty wszystko inne, a więc i wszelkie inne formy miłości ludzkiej. Jest to problem ogromnie trudny, bo to wezwanie i łaska to tego stosowna przychodzi ku człowiekowi, który jest zmysłowy, który odczuwa pożądliwość ciała, który tak łatwo jest tym światem, szeroko pojętym, zmysłowym usidlony. Jest często nastawiony na zmysły, na związane z tym podniety, poszukiwanie coraz to nowych wrażeń tak dalece, że przysłania mu to wartości ostateczne, wiekuiste i samego Boga. Dlatego w praktyce Bogu poświęconej czystości w szczególny sposób następuje to wyzwolenie, a równocześnie otwarcie się na tę miłość Oblubieńczą Chrystusa, otwarcie się na coraz pełniejsze przylgnięcie do Boga, a w Bogu otwarcie się także na ludzi i ich wiekuiste zbawienie.

Wiadomo, że cnota Bogu poświęconej czystości, praktykowana należycie, zmienia m.in. rodzaj miłości ku bliźnim. Zacząwszy od dokumentu „Sacrae virginitas” poprzez dokumenty soborowe i posoborowe, wydobyto nam z Pisma św. ten właśnie znamienny charakter zdolny do bezinteresownej, powszechnej miłości, pełniejszego uczestniczenia w miłości Chrystusa ku ludziom, ale oczywiście dokonuje się to przez samozaparcie, przez ciągłe dążenie do wyzwolenia z tego, co staje na przeszkodzie.

Gdy chodzi o ubóstwo, to ono tak jak je dziś ujmujemy, znajduje swoją najgłębszą postawę nie tylko w Chrystusowym wezwaniu skierowanym do młodzieńca „Idź, sprzedaj co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”, ale szczególnie w tekście św. Pawła z II listu do Koryntian, rozdz. 8: „Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić”. To ubogacające ubóstwo Chrystusa – Bóg, który chce człowieka ubogacić, jak etymologia określa, przybliżyć Bogu, ubogacić, dać udział w życiu Bożym. /…/ Tylko ludzie ubodzy w duchu są uzdolnieni, aby pojąć ubóstwo, i to tak, by samemu otworzyć się na bogactwo łaski Bożej i równocześnie stać się skutecznym narzędziem w przybliżaniu Boga ludziom, Jego łaski, Jego miłości, Jego zbawienia. Dlatego tak jak ubóstwo Chrystusa kryje w sobie nieskończone bogactwo Boga, tak samo w życiu chrześcijańskim prawdziwie pojęte ubóstwo nie jest pogardą rzeczy ziemskich, bo żadne dary Boże godziwie użyte nie zasługują na pogardę, ale jest to przewartościowanie, sięgnięcie po niepomiernie wyższe, wiecznie trwające wartości, łaski synostwa Bożego a w ostatecznym wyrazie samego Boga, którego tu posiadamy przez łaskę, a mamy posiąść pełniej w wizji uszczęśliwiającej nieba.

Wezwanie do ubóstwa zawarte w powołaniu zakonnym jest wezwaniem do dawania świadectwa przede wszystkim nieskończonym bogactwom Boga, który przemienia dusze ludzkie, daje im udział w swoim synostwie i z wielką miłością i miłosierdziem człowieka uświęca. Chodzi tu o dobra, które oceniane w prawdzie wiary, ukazują się zupełnie w innej kategorii, nie dające się wprost porównywać z dobrami przejściowymi, doczesnymi, materialnymi. I właśnie rezygnacja z tych dóbr materialnych, ograniczenia i wyrzeczenia w tej dziedzinie, pozwalają uczestniczyć w ubóstwie Chrystusa i stać się źródłem ubogacenia także dla braci i sióstr. Naturalnie, wezwanie tej rady ewangelicznej napotyka w człowieku na wielki opór. Wiemy, jak to silnie zaznacza się we współczesnym życiu świata. Jak dominuje pokusa, by człowiek raczej miał, niż, żeby był. By posiadł, zdobył a nie siebie rozwinął. Antytezą, uzdrowieniem z tego jednostronnego zaangażowania się w wartości materialne posiadanie, zdobycie warunków życiowych, pieniędzy, dobrobytu by to przezwyciężyć szczególnie dzisiaj jest aktualna, w pełni realizowana droga Chrystusowego ubóstwa. Warto przy tej okazji przypomnieć, że już na kartach listu św. Pawła jest ostrzeżenie przed uleganiem bogactwu, bogactwo jest użyte lapidarnie, chciwość czyni bałwochwalstwo, to jest to co przy słania Pana Boga, i dlatego jak się chce uchronić ludzi od tego, to szczególnym znakiem i pomocą jest świadectwo życia prawdziwie ubogiego. Dzisiaj zresztą na tę dziedzinę ludzie są może aż nadwrażliwi, zarówno, od strony negatywnej razi ich wszelka chciwość dostrzegana u nas sług Bożych, jak z drugiej strony są najpierw zaszokowani a potem rozbrojeni tam, gdzie się stykają z tym ubóstwem prawdziwie w duchu Ewangelii pojętym, otwartym, zaangażowanym w inne wartości.

Wreszcie gdy chodzi o posłuszeństwo, to ono, tak jak ujmuje, św. Paweł w rozdz. II – listu do Filipian: „Chrystus istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, ale wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznych przejawach uznany tylko za człowieka uniżył samego siebie, stawszy się posłuszny aż do śmierci i to śmierci krzyżowej” – sięga tutaj św. Paweł do samego rdzenia rzeczywistości odkupionej. Tak jak to przypomina, w liście do Rzymian w rozdz. V: „Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo jednego /Chrystusa/ wszyscy stają się sprawiedliwi. Chrystusowe wezwanie „Pójdź za Mną” dotyczy w szczególny sposób pójścia drogą Chrystusowego posłuszeństwa odkupieńczego i dla tego warto je odczytywać nie tylko w kontekście psychologii, ale w kontekście Ewangelii. Tu chodzi o udział w Chrystusowym posłuszeństwie zbawczym aż do śmierci krzyżowej, a więc w ofiarnym, pełnym zaparcia się siebie. Przez śluby decyduje się Człowiek, aby przetworzyć siebie i przeobrazić na podobieństwo Chrystusa w tej właśnie dziedzinie. A tymczasem na drodze stają bardzo poważne przeszkody. To wezwanie przyjmuje człowiek, który ma w podłożu swej ludzkiej natury dziedzictwo pychy tego życia, dążenia do panowania, a nie do służenia, dominacji a nie służby, Ma to być jednak wyraźnie droga Chrystusowego posłuszeństwa, wypełnienia woli Ojca a nie szukania samego siebie.

Warunkiem tak pojętego praktykowania rad ewangelicznych musi być ta stała postawa, gotowość przemiany, a w tym wypadku posłuszeństwa ofiarnego, idącego za Chrystusem posłusznym aż do śmierci krzyżowej. Jeżeli wszelkie życie chrześcijańskie domaga się postawy pokutnej to trzeba jasno powiedzieć, że życie konsekrowane Bogu o tyle jest autentyczne, o ile na co dzień tą postawę nawrócenia, dobra, szczególnie na odcinku czystości, ubóstwa i posłuszeństwa realizuje.

Dlatego też ta stała droga nawrócenia, cała droga uczestnictwa w Chrystusowym zwycięstwie nad grzechem i jego następstwami, z całym wyrazem pozytywnym wzrostu w miłości i świętości dzięki czystości, ubóstwu i posłuszeństwu wymaga oparcia w sakramencie pokuty.

Jest wielkim niebezpieczeństwem, że w pewnych ujęciach życia zakonnego, wydaje się, że skoro to życie jest aż tak ustawione pokutnie to właściwie sakrament pokuty dla tych, którzy za łaską Bożą nie upadają ciężko, staje się czymś marginalnym. Jest wprost przeciwnie, cała ta droga nieustannego nawracania, ewangelicznej metanol realizowanej w pełni przez pozytywnie pojętej czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, tego wiernego pójścia za Chrystusem dziewiczym, ubogim i posłusznym, może się realizować tylko zgodnie z zamiarami Bożymi z pełnego zrozumienia i praktykowania, sakramentu pokuty. Ten sakrament jest przecież szczególnym spotkaniem z Chrystusem przebaczającym, a zarazem łączeniem się z Nim przez dzieła pokutne, przez ten wkład, który nawracający się grzesznik musi wnieść w sakrament pokuty jako nieodzowny jego warunek.

Cnota pokuty jest najlepszym przygotowaniem do owocnego i coraz owocniejszego korzystania z sakramentu pokuty i pojednania. Dlatego musi być właściwie ustawiona w kontekście całego życia. Wiemy z praktyki spowiedniczej z okazji misji, rekolekcji czy jakiejkolwiek posługi konfesjonałowej, jak inaczej korzystają z sakramentu pokuty ludzie, którzy mają tę postawę nawróceniową w sobie, a inaczej ludzie, których w konfesjonale trzeba przekonywać, że na to, żeby się pojednać z Bogiem trzeba zerwać z tym co złe i otworzyć się na łaskę Bożego wezwania i na obowiązki chrześcijańskiego powołania.

W życiu zakonnym, ta postawa łatwo z istoty rzeczy może być coraz dojrzalsza, coraz pełniejsza, skierowana ku świętości poprzez nieustanne, coraz pełniejsze nawrócenie. Pamiętać jednak trzeba co nam adhortacja „O pokucie i pojednaniu” przypomniała, że cechą charakterystyczną sakramentu pokuty nie jest tylko to, że nas jedna z Bogiem, że dokonuje w nas zgładzenia grzechów i ubogacenia, czy przywrócenia łaski uświęcającej, ale ma swój charakter terapeutyczny, leczący. I dlatego często dyskusja, czy nie wystarczy wdrażać młode pokolenie wchodzące w szeregi życia zakonnego, żeby szli w stanie łaski, a ze swoich drobnych uchybień umieli korzystać przez żal, przez różne praktyki poza sakramentalne, jest jakąś straszną pomyłką, jedno drugiego nie zastąpi. Wiadomo, że grzechy lekkie możemy mieć odpuszczone na innej drodze, ale tej specyficznej łaski leczącej nie otrzymamy.

Sakrament pokuty i pojednania to nie jest tylko trybunał miłosierdzia, ale miejsce duchowego leczenia. I dlatego w adhortacji „Reconciliatio et paenitentia” czytamy w 32 nrze że chociaż grzechy powszednie mogą być darowane także w inny sposób, to tylko w sakramencie pokuty otrzymuje się łaskę, nie tylko pomnożenia łaski uświęcającej ale szczególne łaski leczące, przyczyniające się do usunięcia samych korzeni grzechu.

Jeżeli chodzi o samą strukturę przeżywania sakramentu pokuty, to ona powinna być z istoty swojej jako szczególne spotkanie międzyosobowe, między Chrystusem-Odkupicielem a penitentem, dostosowana nie tylko do miłosierdzia i hojności Chrystusa, ale do stanu penitenta. Jeżeli tym penitentem jest człowiek konsekrowany Panu Bogu, to wszystkie akty penitenta zacząwszy od rachunku sumienia poprzez żal, wyznanie win, postanowienie poprawy i zadośćuczynienie muszą nabrać szczególnej głębi i szczególnego wyrazu, bo przecież to jest nawrócenie tego konkretnego człowieka, który niesie w sobie nie tylko Chrzest św., jego łaskę i zobowiązania – przymierze zawarte w Chrzcie św. – ale nowe, dalsze przymierze zawarte w konsekracji zakonnej.

I dlatego pod tym kątem warto przypomnieć te problemy pogłębionego sakramentu pokuty.

Nie jest kwestią przypadku, że na pierwsze miejsce Papież wysunął problem formacji sumienia. Na Synodzie rzymskim na temat pokuty i pojednania w dyskusjach na auli i w rozmowach, dyskusjach, kuluarowych wracał ten temat dość często, jak bardzo właśnie formacji sumienia poprzez sakrament pokuty potrzebują kapłani i osoby zakonne. Ponieważ sami z kolei mają innych sumieniem kierować, a zagrożenie w tej dziedzinie jest wielkie, choćby w tej formie, że się zapomina, iż troska o właściwe wychowanie sumienia jest programem życia człowieka od pierwszej chwili nawrócenia aż do najwyższych wzlotów w świętości. Człowiek musi ciągle swoje sumienie formować na poziomie swego życia, w kontekście swoich obowiązków, warunków w których Pan Bóg człowieka postawił. Weźmy takie drobne kwestie wewnątrz zakonne – ktoś ma powierzony nowy urząd w zakonie, choćby prokuratora – jakże on musi sobie bardzo dobrze sumienie ustawić, żeby nie być „macherem” w sutannie, ale był naprawdę ekonomem, który ślubował Bogu czystość, ubóstwo i posłuszeństwo, inaczej wypaczy swoje sumienie zupełnie.

Innej formacji wymaga, gdy ktoś został wyższym przełożonym zakonnym. Bierze na siebie współodpowiedzialność za zrealizowane powołanie w całej wspólnocie danego zakonu czy prowincji, w związku z tym dochodzą nowe zobowiązania, do tego sumienie musi być formowane i dlatego ta troska o formację sumienia jest tak bardzo ważna.

W adhortacji, jak i w przemówieniach na audiencji środowej ze strony Jana Pawła II padło bardzo surowe przestrzeżenie, że człowiek musi stanąć w prawdzie przed Bogiem i musi troszczyć się z wielką gorliwością o swoje dobrze wychowane sumienie. Czytamy: „Należy po chrześcijańsku formować własne sumienie, aby nie stało się ono dla człowieka siłą niszczącą jego prawdziwe człowieczeństwo, zamiast być świętym miejscem, gdzie Bóg ujawnia nam prawdziwe dobro”.

Od wypaczonego czy dobrze ustawionego sumienia zależy w ogóle wartość osoby ludzkiej. Wiemy, że dobrze odbywana spowiedź, przez samo odbycie rachunku sumienia w pełnej prawdzie Bożej, tak jak nas tego uczy Pismo św., stawanie przed Bogiem jakbyśmy w tej chwili mieli stanąć przed Nim na sądzie, jak ja wyglądam w oczach Chrystusa w tej sytuacji, to nie tylko przypominanie sobie uchybień, ale właśnie to uprzedzenie niejako sądu Bożego. Kto w ten sposób robi rachunek sumienia przy regularnej dwutygodniowej spowiedzi, na pewno ustrzeże swe sumienie przed wieloma wypaczeniami, a przy tym w samej spowiedzi ma okazję skonfrontować swoje rozstrzygnięcia, sprawdzić przez zapytanie swego spowiednika.

Wrażliwość sumienia mierzy się tym umiłowaniem prawdy, tej pełnej prawdy. Pamiętają chyba Księża, że Ojciec św. w dialogach z Frossardem wspomniał, że jego zdaniem sąd ostateczny, jaki będzie na końcu świata, będzie Bożą odpowiedzią na ten właśnie głód całkowitej, bezwzględnej prawdy, którą człowiek niesie w sobie. Świadomość, że kiedyś prawda będzie przywrócona, pełna „nic nie ma tajnego, co by nie miało być ujawnione” – to człowieka także w życiu ustawia, że pokusa kłamstwa, która przychodzi dzisiaj tak natarczywie ze strony świata, że spotykamy skąd inąd zacnych ludzi świeckich, którzy nam próbują tłumaczyć, że dzisiaj musi się kłamać i oszukiwać, ta pokusa łatwo jest odparta tylko wtedy, gdy człowiek patrzy – respice finem. Kiedyś będzie wszystko ujawnione – prawda będzie przywrócona w całej wymowie, we wszystkich wymiarach. Życie w tej prawdzie pozwala inaczej oceniać siebie kiedy jeszcze nie przychodzi wyrok, tylko łaska Chrystusowa. Chrystus pokazując uchybienia, niedociągnięcia mówi: dam ci łaskę, abyś z tego się wydobył, pomogę ci, tylko trzeba dokonać odmiany życia.

Co do żalu za grzechy, jako odrzucenia popełnionego grzechu i postanowienie niegrzeszenia na przyszłość z miłości do Boga, to warto przypomnieć choćby, jedną uwagę z adhortacji „Reconciliatio et paenitentia” – żal i nawrócenie są o wiele bardziej zbliżeniem do świętości Boga oraz odnalezieniem własnej prawdy wewnętrznej. To wrócenie aż do świętości Boga, w zestawieniu z tym, człowiek i siebie osądza a równocześnie się otwiera. Jest otwarty na to, żeby być takim, jakim Pan Bóg chce nas mieć. Dobrze ustawione nawrócenie nie jest tylko powrotem do Boga, ale powróceniem do lepiej odczytanego powołania. Rachunek sumienia robię wobec Chrystusa, który mnie powołał i stale powołuje, i wobec tego stawia mi wymagania nawróceniowe pod kątem tym, jaki mam się stać jako kapłan, jako zakonnik, jako chrześcijanin z wszystkimi wymiarami, które w tym są zawarte.

Wreszcie warto także popatrzeć na praktykę życia zakonnego i częstej spowiedzi, i wykorzystać te uwagi, które zostały w adhortacji podane w związku z zadośćuczynieniem.

Zadośćuczynienie za grzechy jest znakiem osobistego zaangażowania w naprawę zła, co więcej jest przypomnieniem, że człowiek jest zdolny coś dołączyć do Chrystusowego zadośćuczynienia. Odkrycie radosne, i bardzo afirmujące wartość i godność osoby ludzkiej, które stawia wymagania ku lepszemu życiu, że to trzeba dopełnić, nie tylko, w formie odprawienia nałożonej pokuty, ale od siebie ta gotowość nawracania, co więcej w szczególny sposób dobrze dokonane zadośćuczynienie przypomina, że po rozgrzeszeniu pozostają w duszy pewne obszary mroku, będące skutkiem ran grzechowych, niedoskonałej skruchy, osłabienia władz duchowych, tereny, w których tkwi jeszcze pozostałe ognisko i zarzewie grzechu i to wciąż wymaga walki, poprzez stałe nawrócenie, poprzez stałą pokutę. Dlatego właściwie przeżyty sakrament pokuty, wbrew częstemu mniemaniu ludzi świeckich, sakramentem otwartym ku przyszłości, to nie jest tylko zamknięcie bilansu dotychczasowego życia, ale otrzymanie szczególnej łaski, żebyśmy z jej pomocą dalej się nawracali, stając się coraz bardziej święci, coraz bardziej wierni naszemu powołaniu i stąd potem to wspaniałe obustronne powiązanie sakramentu pokuty z Eucharystią.

 

Archiwum KWPZM

Wpisy powiązane

Borkowska Małgorzata OSB, Czym jest duchowość, gdzie jej szukać i jak o nią dbać?

Baroffio Bonifacio Giacomo OSB, Zakonnicy a muzyka

Wons Krzysztof SDS, Droga „lectio divina”