Jacyniak Aleksander SJ, Budowanie tożsamości zakonnej darem dla społeczeństwa pluralistycznego

 

Aleksander Jacyniak SJ

BUDOWANIE TOŻSAMOŚCI ZAKONNEJ DAREM DLA SPOŁECZEŃSTWA PLURALISTYCZNEGO

 

Wprowadzenie

Doprecyzujmy na wstępie znaczenie terminu „tożsamość”. Słowniki języka polskiego sygnalizują, że oznacza ona identyczność, autentyczność i prawdziwość. Mówią o tożsamości cech, losów, poglądów, o dokumentach tożsamości itd.[1]. Mamy więc poszukiwać odpowiedzi na pytanie, jak kształtować prawdziwe, autentyczne życie zakonne, by było ono darem dla dzisiejszego złożonego świata. Zdając sobie sprawę z tego, że czcigodni ojcowie, księża i bracia znają na pamięć i na wyrywki tożsamość własnego i prawie wszystkich pozostałych organizmów zakonnych, ograniczę się do wypowiedzenia kilku intuicji dotyczących kształtowania tożsamości życia zakonnego w ogólności pośród zróżnicowanego i wieloaspektowego horyzontu dzisiejszego świata. Tu jednak rodzi się poważny problem. Każda próba opisania dzisiejszego społeczeństwa okazuje się ostatecznie niepełna, cząstkowa, nie uwzględniająca szeregu innych aspektów, czy punktów widzenia. I z taką świadomością ograniczoności i cząstkowości będę wypowiadał niektóre dotyczące go kwestie. Jakie elementy, wymiary tożsamości zakonnej chciałbym dostrzec? Wymienię 7 z nich. Siedem to cyfra wielości. Niech to będzie przyczynkiem do poszukiwania różnorodności elementów składających się na tożsamość zakonną dziś.

Stawać się znakiem dla świata, w którym słabnie wymiar wertykalny 

Wielu zwolenników zdaje się mieć teza sugerująca, że znaczne kręgi naszej cywilizacji wkraczają w epokę post-chrześcijańską. Jej propagatorzy mówią: to, co chrześcijaństwo miało do dania człowiekowi, kulturze, cywilizacji, już dało. Pośród tego procesu zanika życie zakonne. Teraz otwiera się przed nami nowy humanizm post-chrześcijański. Korzysta on oczywiście z pewnych przesłanek chrześcijańskich, ale już bez odniesienia ich do Boga, który nierzadko wydaje się niepotrzebny lub niewygodny. Proces ten łączy się ze swoistym kryzysem „poczucia transcendencji”. Ks. kard. Danneels napisał: Narody Zjednoczone opracowały Deklarację Praw Człowieka. W ostatecznej analizie (…) te prawa wywodzą się z judeochrześcijaństwa; niestety obecnie zmierzają one do stania się Biblią zsekularyzowaną, owocem odcięcia pępowiny, która łączy je z Bogiem[2]. Sporadycznie powtarza się też ideę śmierci Boga, choć powtarza się ją na inny sposób niż czyniono to np. w w. XIX. (…) to, co świeckie i sekularyzacja reprezentuje pewien rodzaj wartości[3].

Kształtując naszą tożsamość zakonną w pluralistycznym społeczeństwie trzeba mieć jasną świadomość podwójnego znaczenia ‘świata’ w języku biblijnym. Jest świat wartości sprzecznych z duchem Ewangelii (…). Jest jednak również świat, który „Bóg tak umiłował, że posłał swojego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). W imię sequela oraz imitatio Christi nie tylko możemy, ale mamy obowiązek ten świat kochać miłością konkretną i wcieloną[4].

Obecność osób konsekrowanych w świecie bywa interpretowana w różnych aspektach. Jeden z nich wiąże się z faktem, że ta forma życia jest dla świata prowokująca. Świat potrafi tolerować najprzeróżniejsze ludzkie przekonania, godzi się na usytuowanie człowieka w gąszczu różnych teorii na życie.

Konsekrowani są jednak posłani, by objawiać światu nie teorie, lecz samo życie. Przy nieprzerwanym potoku słów płynących z trybun czy rozgłośni, świat nie czuje zagrożenia w samym fakcie, że Ewangelia jest przepowiadana. Jej słowo nie brzmi groźnie, gdyż dociera do umysłu otępionego od nadmiaru informacji i często skażonego sceptycyzmem, cynizmem. Słowo tylko głoszone, nawet przy wykorzystaniu najlepszych metod, nie ruszy z posad bryły świata.

Rzeczywistym zagrożeniem dla (…) światowości ukrytej w sercu człowieka, jest świadectwo życia ewangelicznego. Im radykalniejsze jest to świadectwo (…) tym skuteczniejsza jest jego wymowa wobec świata, tym silniej prowokuje.

Życie – nawet pojedynczych osób (…) – autentycznie przemienione radami ewangelicznymi staje się z jednej strony demaskującym wymownym sprzeciwem wobec nieludzkiego świata, z drugiej zaś przyczynia się do promocji osoby ludzkiej[5]. (…) Środkami najradykalniejszymi dla przetwarzania stosunku do ‘świata’ w sercu ludzkim: do „świata zewnętrznego i do własnego ‘ja’ (…) są rady ewangeliczne (…): czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.

Papież Paweł VI, przed trzydziestu laty budził w osobach konsekrowanych świadomość, że tego właśnie współczesnemu światu wyraźnie potrzeba. Jego słowa są nadal aktualne: „światu potrzeba odczucia waszej przedziwnej obecności i oddziaływania waszej duchowości. Potrzeba mu tego zdziwienia się waszym rodzajem życia, którego sens wy powinniście mu wyjaśnić”[6].

Niektórzy psychoterapeuci uważają, że najskuteczniej uzdrawia człowieka danie mu tego, czego nie otrzymał wtedy, gdy tego potrzebował[7]. Vita consecrata stwierdza: Pierwszym zadaniem życia konsekrowanego jest ukazywanie wielkich dzieł, jakich Bóg dokonuje w ułomnej ludzkiej naturze osób powołanych. Bardziej niż słowami, osoby konsekrowane dają świadectwo o tych wielkich dziełach wymownym językiem życia przemienionego, zdolnego zadziwić świat[8]. Jeśli prawdą jest, że człowieka z zaburzeniami leczy danie mu tego, czego nie otrzymał wtedy, gdy tego potrzebował, to powinno być także prawdą i to, że zetknięcie się przedstawiciela dzisiejszego, w niektórych aspektach nie w pełni zdrowego społeczeństwa, z życiem konsekrowanym powinno wytworzyć odpowiedni horyzont przemiany ludzkiego serca w duchu Ewangelii. Dlaczego tak możemy sądzić? Teresa Paszkowska napisała: Na początku – to świat, swym zdeformowanym stanem („wzmógł się grzech” – por. Rz 5, 20), jakby sprowokował potrzebę pojawienia się życia konsekrowanego na ziemi – życia Syna, którego Ojciec konsekrował i posłał (J 10, 36). Ostatecznie – to życie konsekrowane, wprowadzając na ziemi nowy stan jakości życia, podejmuje wyzwanie przemienienia postaci świata[9].

Życie zakonne może więc być w swej esencji kroczeniem ścieżkami wiary, ścieżkami ducha przetartymi wieki, czy dziesiątki lat temu przez charyzmatyczne osobowości, które dane szlaki wytyczały. Może ono prowadzić do usuwania zasłony, która zasłania Boga, do wznoszenia się ponad tak bliski dziś wielu horyzontalizm[10].

Uczyć się właściwego przeżywania czasu

Choć niewielu jest tych, którzy kwestionują wprost istnienie Boga, to coraz bardziej modną staje się tendencja dążąca do depersonalizacji Boga i poszukiwania takiego bóstwa, które natychmiast odpowiedziałoby na moje problemy czy pytania, natychmiast pomogłoby, gdybym tylko do niego się zwrócił, natychmiast wyrwałoby z każdej opresji. To może taki efekt uboczny mentalności komputerowej. W komputerze wystarczy kliknąć i określony plik/program znika lub się pojawia. Bardzo szybko można ściągnąć najprzeróżniejsze sprawy z dowolnego zakątka cywilizowanego świata. Obecny świat charakteryzuje trudność pracowania i życia w czasie, problem właściwego poczucia czasu. Co to znaczy? Wszyscy po trosze jesteśmy ofiarami pewnej natychmiastowości, która żąda, aby wszystko zostało zrobione natychmiast i przeszkadza nam w wyrobieniu poczucia czasu i cierpliwości. (…) Biblia natomiast mówi o czekaniu, o wytrwałości, o cierpliwości. (…) Jesteśmy silnie kuszeni, by robić wszystko bardzo szybko, bez zastanawiania się, bez nabierania dystansu[11]. Bóg Biblii, Bóg chrześcijan zaprasza natomiast do wielkiej cierpliwości w kontakcie z sobą, gdyż postępowanie Boga często jest niezrozumiałe. Nieraz nie ma proporcji między naszymi wysiłkami podejmowanymi na drodze wiary, a ich owocami. Niektórzy tracą cierpliwość i zniechęceni porzucają jeżeli nie drogę wiary to przynajmniej jej systematycznego pogłębiania.

Jednym z elementów tożsamości zakonnej dziś może być odzyskiwanie poczucia godnego rytmu przyrody i człowieka, a więc czasu[12]. Przyroda żyje rytmem, w którym możemy odnaleźć tchnienie Stwórcy. Jest to rytm o wiele bardziej spowolniony w porównaniu z frenetycznym rytmem życia dzisiejszych społeczności. I nie ma się co łudzić, że Bóg podporządkuje się coraz bardziej pędzącemu dzisiejszemu światu. Świat zakonny, dysponujący tyloma miejscami wyciszenia, samotniami, może pomagać człowiekowi odnajdywać właściwy rytm jego życia. By jednak było to możliwe, ten Boży rytm nie może nie być cechą charakteryzującą dzisiejszego zakonnika.

Dążyć bardziej ku samotni niż ku targowisku tego świata

Targowisko świata ze swym niekończącym się karnawałem niezwykle kusi wielością swych świecidełek. O tym, że ktoś w swym sercu coraz bardziej staje się zakonnikiem świadczy także i to, że jest mu bliżej do samotni niż do targowiska tego świata. Dlaczego? Agata Rusak napisała: Jeden z głównych bohaterów kreskówki „Shrek” tłumaczył, że jest niczym cebula. A cebula ma warstwy. Można by chyba – na zasadzie porównania – przyjąć, że każda łuska (warstwa) to nowy poziom samotności.

Na zewnątrz bywa z tym różnie: u jednych nie znikający z twarzy uśmiech i pełnia werwy, u innych łzy, izolacja, usta w formie podkówki, zaniedbany wygląd. (…)

W drugiej warstwie widać już sporo potrzeb, pragnień, lęków. To – jak miriady podwodnych raf koralowych – świat dużo bogatszy, piękny i niebezpieczny. Aby weń zajrzeć, trzeba odwagi. Odnaleźć w nim można ludzkie dążenia do spełnienia, ciągłych poszukiwań, walki, wysiłku (…).

Jest i trzecia warstwa, gdzie światło zewnętrzne nie dociera. To wielki rów tektoniczny, głębia, której granic nie znamy: świat prawdziwej samotności. Każdy ma taki kanion w sercu. Każdy z nim się rodzi i z nim umiera. Tam mieszka Bóg. O tym miejscu mówi św. Augustyn, że jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Bogu. To samotność przyzywająca Pełnię…[13].

Choć ten kanion jest w każdym sercu, to jednak serce zakonnika powinno wyróżniać się poszukiwaniem więzi z Tym, który stanowi serce naszych serc. Jednocześnie jednak zakonne wspólnoty mogą być oazami samotni, przyciągającymi nie zakonników. Po raz kolejny zacytuję ks. kard. Danneelsa: (…) szukanie milczenia, „dystansu” i samotności (…) jest prawdziwą terapią dla współczesnego człowieka. Wystarczy wspomnieć te wszystkie prośby o gościnę w pomieszczeniach dla gości[14], czy w prowadzonych przez nasze zakony i zgromadzenia sanktuariach, domach rekolekcyjnych, centrach duchowości, czy innych ośrodkach wyciszenia. Co tam się dokonuje? Przełożona sióstr augustianek z Eremu w Lecceto wyznała: nasze rozmównice poznały morze doświadczeń, które przeżywają ludzie naszych czasów; jest to wielki potencjał miłości nieuporządkowanej, pozbawionej równowagi, wypaczonej, która wydaje owoce śmierci, wrogości, niszczącego megaegoizmu. Ludzie błąkają się oszołomieni i poranieni[15]. Oczywiście nie tylko tacy ludzie poszukują samotni. Osobiście podczas kilkunastu lat mej pracy w domach rekolekcyjnych spotkałem bardzo wielu tych, którzy poszukiwali wartościowego duchowego wzrostu. Nie brakowało jednak ludzi poranionych… Nie można ich pozostawić bez duchowej pomocy.

Uczyć się przechodzenia przez doświadczenie milczenia Boga, by móc pomagać innym w przechodzeniu przez to doświadczenie 

Doświadczenie milczenia Boga zdaje się być coraz powszechniejsze w dzisiejszym świecie. Można wchodzić w jego misterium z wielu stron. Możemy spojrzeć na obecny czas w kluczu paschalnym. Wiek XX, który mamy za sobą, można śmiało określić mianem Wielkiego Piątku dziejów, gdyż w żadnej innej epoce dziejów ludzkości nie zbudowała sobie ona Golgot tak wielkich jak w wieku minionym. To właśnie w ubiegłym wieku zaistniało prawdopodobnie więcej chrześcijańskich męczenników niż we wszystkich poprzednich dziewiętnastu wiekach chrześcijaństwa razem wziętych. Jeżeli prawdą jest, że XX wiek to Wielki Piątek dziejów, to po Wielkim Piątku przychodzi Wielka Sobota. Czas początku nowego stulecia i tysiąclecia to początek Wielkiej Soboty dziejów, a Wielka Sobota to czas świadomości totalnej klęski Jezusa i wszystkich jego uczniów, czas wielkiego przerażenia, zagubienia, niepewności, czas, w którym Bóg zdaje się milczeć wobec wielości druzgocących pytań, które trapią człowieka.

Do doświadczenia milczenia Boga możemy – jako zakonnicy – przybliżać się jednak także od innych stron. Możemy np. analizować doświadczenie duchowej nocy bł. Matki Teresy z Kalkuty. Ona chciała, by o jej ciemnościach nie dowiedział się ani Kościół ani świat. Chciała zlikwidować wszystkie świadectwa, zwłaszcza swe listy do kierownika duchowego, które mogłyby coś na ten temat powiedzieć. Jednak, jak powiedział jej kierownik duchowy, jezuita, emerytowany arcybiskup Kalkuty, to jej doświadczenie jest nie tylko jej doświadczeniem, ale ma być czymś, co ubogaci cały Kościół. Lektura niektórych fragmentów jej listów jest przerażająca i porażająca. Jej duchowa noc mogła trwać nawet prawie 50 lat, od 1947 r., gdy zaczęła zakładać nowe zgromadzenie, do bliskości jej śmierci w 1997 r., kiedy to odprawiono nad nią egzorcyzmy. Gdyby okazało się to prawdą, byłaby to najdłuższa znana chrześcijaństwu duchowa noc.

Dogłębna modlitewna lektura i analiza tego typu doświadczeń może uczyć właściwego przechodzenia przez obecny czas i trudności w nawiązywaniu więzi z milczącym Bogiem przez dzisiejszego człowieka.

Wyzwalać się z pokusy indywidualizmu

W XVII wieku odkryliśmy znaczenie „ja”, osoby ludzkiej: często mówi się o (…) przebudzeniu się „ja”, czegoś najważniejszego dla ludzkiej historii (doprowadziło ono także do personalizmu, który jest chyba najpiękniejszym kwiatem całego europejskiego humanizmu).

            To „ja” stało się jednak z czasem napuszone i w pewnym momencie doprowadziło do (…) indywidualizmu[16], w którym zdają się dominować pytania: co dla mnie będzie przydatne, co dla mnie będzie stanowiło korzyść? Niektórzy sygnalizują, że jest to indywidualizm pozbawiony wartości społecznych i moralnych, które królowały jeszcze w XIX wieku, uwolniony z ram transcendencji (L. Moulin). Tenże indywidualizm może cechować osobowość dzisiejszego człowieka, określaną przez kard. Danneelsa mianem osobowości narcystycznej. Jest ona produktem wolności, która uwolniła się z wszelkich związków z (…) prawdą”[17]. Wolność – tak, oczywiście, jak najbardziej, ale nie bazująca na prawdzie, ignorująca ją. Dokonuje się tu jakieś praktyczne zanegowanie Jezusowych słów: “Szukajcie prawdy a prawda was wyzwoli”.

Życie zakonne zarówno w swej wspólnotowości, jak i w szeregu realizowanych posług, stwarza właściwy horyzont przełamywania indywidualizmu, rozwijania różnych przejawów altruizmu i wspomagania bardzo zróżnicowanych i pięknych wysiłków wielu ludzi dobrej woli zmierzających w tym kierunku. Dzisiejszy człowiek potrafi bowiem być ofiarny, czyniący dobro wobec potrzebujących w innych częściach świata. Jest to też człowiek zatroskany o ziemię, o to, by jej już bardziej nie niszczono, nie dewastowano. Człowiek ten dość zdecydowanie odrzuca przemoc, nierówność, dyskryminację rasową, kolonialną, czy religijną. Odrzuca też różnego rodzaju neofaszyzmy czy nowe dążenia totalitarne. Ma on o wiele większą świadomość swego braterstwa z innymi ludźmi na tej ziemi, jest bardziej pokorny wobec nich, cechuje go dogłębny duch tolerancji wobec inności innych ludzi czy ludów. Jest to też człowiek z pietyzmem broniący i konserwujący wytwory ludzkiego geniuszu: malarstwa, rzeźby, architektury, poezji, muzyki itd. Możemy jako zakonnicy wychodzić naprzeciw temuż człowiekowi, w którym jest tyle pokładów dobra i piękna

Stawać się zwiastunem czasu przyszłego 

W dzisiejszym świecie niestety zanika coraz bardziej wiara w życie pozagrobowe, w życie wieczne. Wielu ludzi nie myśli już o tamtym świecie i uważa, że nie warto się nim zajmować, ponieważ niczego się o nim nie wie[18]. Podam jeden przykład: Przed kilkoma laty pomagałem w Jastrzębiej Górze instruktorowi III probacji w prowadzeniu miesięcznych Ćwiczeń Duchowych. Na rozmowach indywidualnych spotykałem się m. in. z dwoma jezuitami czeskimi. Na I Tydzień ĆD zarezerwowany był ostatni tydzień października. W uroczystość Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny była przerwa między I i II Tygodniem. Probaniści uczestniczyli w uroczystościach parafialnych typowych dla tych dni. Podczas pierwszych rozmów II Tygodnia Ćwiczeń zapytałem najpierw współbraci z Czech, jak przeżyli Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny w „polskim klimacie”. Obydwaj odpowiedzieli, że był to dla nich całkowity szok. Na małym, istniejącym do kilkunastu lat, cmentarzu w Jastrzębiej Górze przy każdym grobie byli zebrani najbliżsi zmarłego. Na każdym grobie paliło się przynajmniej kilkanaście zniczy. Powiedzieli, że w Czechach jest to nie do pomyślenia. W Pradze, stolicy Czech, 70% umierających nie tylko nie ma żadnego grobu, ale nawet nie ma żadnego pogrzebu. Gdy spytałem ich, jak to możliwe, odpowiedzieli, że ciało zmarłego trafia do kostnicy. Tam czeka w kolejce na kremację. Zapytałem: A co się dzieje z prochami zmarłych? Otóż prochy wywożone są na wysypisko śmieci. Zapytałem: Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedziano: Z dwu powodów. Powód pierwszy: najbliżsi nie chcą przeżywać po raz drugi bólu spowodowanego faktem odejścia bliskiej osoby. Pierwszy ból przeżywa się w momencie otrzymania informacji o śmierci. Po co przeżywać ten ból po raz drugi, zwłaszcza, że byłoby to związane także z pewnymi kosztami finansowymi. Ale istnieje i powód drugi, którym jest całkowita niewiara w życie pozagrobowe. Oczywiście im mniejsza miejscowość w Czechach tym sytuacja pod tym względem poprawia się.

Jednakże w sercu człowieka pozostaje pragnienie życia w wieczności, trwania przy życiu, ponieważ w głębi samego siebie nie potrafi wierzyć, że wszystko kończy się śmiercią[19]. Znakiem naszej wiary, więcej, pewności istnienia życia wiecznego są składane przez nas śluby zakonne, poczynając od ślubu czystości. Ten ślub jak i dziewictwo nie mają żadnego sensu, jeśli po śmierci nic nie istnieje. (…) dlatego w Starym Testamencie, w którym wiara w życie wieczne po śmierci była bardzo słaba, znaczenie dziewictwa jest praktycznie nieistotne[20].

„Bezżenni dla Królestwa” (por Mt 19, 12) nie występują przeciwko związkowi oblubieńczemu w ogóle, gdyż także sami nie wyrzekają się go. W naturze człowieka głęboko tkwi powołanie do oblubieńczości oparte na – nigdy nie odwołanym – rajskim przykazaniu „bądźcie płodni” (por. Rdz 1, 28). Konsekrowani wyrzekają się tylko oblubieńczego związku ze stworzeniem, i całą swą oblubieńczą dyspozycyjność ukierunkowują na Boga. W powołaniu do takiej więzi z Bogiem spełnia się pragnienie ludzkiego serca, którego głęboką intymność pięknie opisał Sören Kierkegaard. Była i jest w mojej duszy potrzeba majestatu, majestatu, którego adorowaniem nigdy nie poczuję się zmęczony ani przesycony. W świecie nie znalazłem nic z tego upragnionego majestatu (Dziennik, XI/2/A 154)[21].

Vita consecrata poucza, że czystość praktykowana przez osoby konsekrowane rozjaśnia światłem wiary w zmartwychwstałego Chrystusa oraz oczekiwaniem na nowe niebo i nową ziemię (por. Ap 21, 1), dostarcza cennych przesłanek dla wychowania do czystości, niezbędnej także w innych stanach życia (VC 88). Każda ludzka miłość zyskuje w ten sposób niezawodny punkt odniesienia (tamże), czuje się zdolna dążyć z pomocą łaski do takiej miłości, która daje moc panowania nad sobą i zachowania dyscypliny, która zabezpieczy przed zniewoleniem zmysłów i instynktów (…)

Ewangeliczne wyzwanie nie tylko podnosi wzrok człowieka, lecz porywa serce ku światu, który ma nadejść (…) chrześcijaństwo różni się od innych religii nie tyle jakąś tam hierarchią wyznawanych wartości, co faktem uobecniania świata, który ma nadejść[22].

Stawać się znakiem sprzeciwu wobec bałwochwalczego kultu mamony

Obawy dzisiejszych społeczeństw skupiają się nie wokół utraty „być”, lecz wokół utraty „mieć”. I dlatego człowiek jest łatwą zdobyczą dla systemów, które oferują mu bezpieczeństwo posiadania kosztem lepszego i podmiotowego bytu. Mówiąc inaczej: głównym kryterium wartościowania i dążeniem nie jest bardziej być lecz bardziej mieć, aby bardziej móc i bardziej panować (…) Wśród tego kontekstu społeczno-kulturowego, ubóstwo ewangeliczne – które, przynaglana przez porządek nadprzyrodzony, ślubuje osoba konsekrowana – jest wezwane do tego, by być kontrświadectwem, wyzwaniem, wskazaniem sensu i drogowskazem pokazującym kierunek w stronę transcendencji. Pod warunkiem – oczywiście – pokazania rzeczywistego ubóstwa wraz z jego ludzkim obliczem[23].

Adhortacja Vita consecrata podstawowy sens ubóstwa dostrzega w świadczeniu o tym, że Bóg jest prawdziwym bogactwem ludzkiego serca (VC 90). Świadectwo to zawiera w sobie sprzeciw wobec bałwochwalczego kultu mamony i zarazem prorocze wołanie ostrzegające społeczeństwa przed niebezpieczeństwem utraty poczucia umiaru (…) (tamże). Światu w obecnej jego postaci potrzebne jest odnowione i zdecydowane świadectwo ewangelicznego wyrzeczenia i umiarkowania, wyrażające się w braterskim stylu życia, połączone także ze szczególnym umiłowaniem ubogich, nawet dzieleniem ich życia, doświadczaniem tych samych cierpień (por. tamże)[24].

Gdy jednak patrzymy na konkret przeżywanego przez nas ślubu ubóstwa nie raz można odnieść wrażenie, że niewielu z nas udało się ustrzec przed postawieniem pieniądza na zbyt centralnym miejscu w życiu naszych wspólnot i prowincji. Nawet nie chodzi tu o zachłanność czy skąpstwo. Po prostu znane ze świata terminy takie, jak ‘zysk’, ‘wypracowane środki’, ‘budżet’, ‘oprocentowanie’ czy ‘audyt’ zbyt głośno rozbrzmiewają na spotkaniach osób konsekrowanych. Mając wrażenie, że to konieczność pójścia za duchem czasu, niepotrzebnie lokujemy ślub ubóstwa w obcej dla duchowości zakonnej – zlaicyzowanej, by nie powiedzieć pogańskiej perspektywie (…) Podsumowując, chcę przypomnieć (…) profesora z Teresianum, o. Giovanni Hevela OCD, który z pasją komentował Rz 12, 1-2 (…) Nie pozwólcie, by świat wtłoczył was w swoje schematy (…) Nie pozwólcie, by świat kształtował was na swój obraz i podobieństwo, bo wy jesteście stworzeni na obraz i podobieństwo Boga (…) Inkulturacja, do jakiej jesteśmy wezwani, to nie dać się porwać wirowi tego świata i znieść na mieliznę, lecz (…) w dzisiaj Kościoła i świata żyć jako ci, których „nic nie zdoła odłączyć od miłości Chrystusa” (zob. Rz 8, 35-39)[25].

Zakończenie

Człowieka żyjącego w dzisiejszym społeczeństwie cechują różne poszukiwania religijne idące nierzadko w kierunku sekt, wierzeń ludów prymitywnych, czy New Age, ale samo to poszukiwanie religijne, pośród którego widać, że człowiek sam sobie nie wystarcza, jest czymś pozytywnym. Jest to nierzadko poszukiwanie otwarcia się na Absolut, na Boga. Cechuje go też poszukiwanie duchowości, która ma nauczyć mądrości życia, zastąpić racjonalizacje, ziemię pewności nową mądrością, nowym zachwytem, nowym otwarciem na transcendencję. Jest to też poszukiwanie duchowości, która pomagałaby przekroczyć bariery rozumu i przejść w kierunku profetyzmu. Niektórzy dzisiejsi ludzie uświadamiają sobie, że są nowymi nomadami, podążającymi w kierunku poszukiwania prawdy, której sercem jest sam Bóg. Dzisiejszy człowiek stara się także wyznaczać modele świętości adekwatne do naszych czasów. Czas dzisiejszy jest niejednokrotnie przeżywany jako czas nowej ewangelizacji, reewangelizacji. Ten człowiek nie boi się nierzadko być obecnym z postawą czujności w stanie tworzenia się, a nie jedynie biernego oczekiwania.

W dzisiejszym człowieku jest trochę sprzeczności, kontrastów, przeciwstawnych sobie działań, zachowań, poszukiwań, dążeń. Nie należy się bać widzenia złożoności dzisiejszej sytuacji człowieka i społeczeństw, ale nie należy też uciekać w krańcowość. Obecną sytuację możemy bowiem przeżywać jako przedsmak kataklizmu, albo jako nowy Exodus, podążanie ku ziemiom nowym, które mają się stać ziemiami jutra. Stajemy więc zawsze przed szansą zagospodarowania tych wartościowych poszukiwań przez nas, którzy pragniemy wielkodusznie kroczyć drogą rad ewangelicznych i każdy z wymiarów naszej zakonnej tożsamości może być trudnym, ale i pięknym wyzwaniem i jednocześnie zaproszeniem, z którego może skorzystać dzisiejsza pluralistyczna społeczność.

To, co powiedziałem na temat stanu naszych czasów, dzisiejszego człowieka i pluralistycznego społeczeństwa, nie wypowiedziałem, by przygnębiać, lecz by pomóc dostrzec, jak w każdym zakresie istnieje szansa, okazja dla nas. Jako puenta powyższych refleksji niech posłuży trafne w moim odczuciu stwierdzenie patronki wczorajszego dnia, św. Teresy Wielkiej: Co by to było z tym światem, gdyby nie zakonnicy [26].

 


[1] Por. Słownik współczesnego języka polskiego, Warszawa 2000, t. 2, s. 433; por. Słownik wyrazów bliskoznacznych, Warszawa 1968, s. 412.

[2] DANNEELS G., „Ty zaś czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty, spełnij swe posługiwanie” (2 Tm 4, 5. Apostoł w kontekście religijnym naznaczonym pluralizmem, indyferentyzmem, synkretyzmem, w:  MARTINI C. M., DANNEELS G., STANDAERT B., Duch apostolstwa, Kraków 2003, s. 64.

[3] DIEZ PRESA M., Ubóstwo ze względu na Królestwo – znak i świadectwo dla współczesnego świata, w: Życie konsekrowane 4 (48) 2004, s. 27.

[4] LUBOWICKI K. OMI, Inkulturacja życia konsekrowanego we współczesnym świecie, w: Życie konsekrowane 4 (48) 2004, s. 36.

[5] Por. Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, instrukcja: Rozpocząć na nowo od Chrystusa. Odnowione zaangażowanie życia konsekrowanego w trzecim tysiącleciu (2002), n. 33.

[6] PASZKOWSKA T., Terapeutyczny charakter obecności życia konsekrowanego w świecie, w: Życie konsekrowane 6 (56) 2005, ss. 19-21; PAWEŁ VI, Do Unii Przełożonych Generalnych 25. 05. 1973, w: Charyzmat życia zakonnego, Poznań- Warszawa 1974, s. 68.

[7] Por. PIASECKI M., Postawa terapeutyczna a kierownictwo duchowe, w: Życie Duchowe ½ (1995), s. 81.

[8] JAN PAWEŁ II, Vita consecrata 20.

[9] PASZKOWSKA T., Terapeutyczny charakter obecności życia konsekrowanego w świecie, w: Życie konsekrowane 6 (56) 2005, 24.

[10] Por. DANNEELS, „Ty zaś…, s. 56-57.

[11] DANNEELS G., „Ty zaś…, s. 58.

[12] Por. DANNEELS, „Ty zaś…, s. 58.

[13] RUSAK A., Pojedynczość oswojona, czyli kilka rad dla człowieka samotnego, w: Pastores 25 (4) 2004, ss. 48-49.

[14] DANNEELS, „Ty zaś…, s. 59.

[15] MACAJONE A., Życie monastyczne a miłość do Kościoła, w: MARTINI C. M., ASCOLI E., BETTAZZI L., Czy można kochać Kościół?, s. 148.

[16] Por. DANNEELS, „Ty zaś…, s. 57.

[17] DANNEELS G., Referat na VI Sympozjum nt. Sekularyzacja i ewangelizacja, zorganizowanym przez Radę Konferencji Episkopatów Europy, Rzym, 7 – 11. XI. 1985 r., w: Orientacje. Biuletyn formacyjny Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego; Z 4/14, Warszawa 1992.

[18] DANNEELS, „Ty zaś…, s. 60.

[19] DANNEELS,  „Ty zaś…, s. 60.

[20] DANNEELS, „Ty zaś…, s. 60-61.

[21] Za CANTALAMESSA R., Czystego serca, Warszawa 1994, s. 33.

[22] PASZKOWSKA T., Terapeutyczny charakter, ss. 24-27.

[23] DIEZ PRESA M., Ubóstwo…, ss. 27-28.

[24] PASZKOWSKA T., Terapeutyczny charakter, s. 25.

[25] LUBOWICKI K., Inkulturacja życia konsekrowanego we współczesnym świecie, w: Życie konsekrowane 4 (48) 2004, ss. 39-41.

[26] Św. TERESA Z AVILA, Księga Życia n. 32.

 

Archiwum KWPZM

Wpisy powiązane

Wawrzeniecki Robert OMI, Proces synodalny w zakonach w Polsce, w ramach konferencji zakonnych i Kościoła lokalnego

Dyrek Krzysztof SJ, „Twórczo odważni” wobec współczesnych „krwotoków” życia konsekrowanego

Kozacki Paweł OP, «Uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański»(Mt 1,24) – czujność wobec wezwań Pańskich w życiu konsekrowanym