Dominikanin z Ukrainy: wojna niesie przyzwyczajenie, ale nie możemy przestać pomagać

W czasie wojny liczy się pomoc humanitarna, ale ważne też jest towarzyszenie ludziom. „Bardzo doceniają zwykłą, a zarazem niezwykłą w wojennych warunkach posługę duszpasterską: obecność księdza w konfesjonale, Mszę, wspólną modlitwę” – mówi Radiu Watykańskiemu przełożony dominikanów na Ukrainie. O. Jarosław Krawiec podkreśla, że w czasie wojny obserwuje niezwykłą szlachetność świadczącą o wartości ludzkiego życia. Jak dodaje, choć wojna niesie ze sobą zmęczenie, to nie można przestać pomagać.

Polski dominikanin posługuje w Kijowie. Wraz ze współbraćmi i wolontariuszami często dowozi pomoc humanitarną na tereny wyzwolone od Rosjan. Docierają m.in. do Chersonia oraz leżących nieopodal wiosek. „Obok tragicznej strony tej wojny – związanej ze śmiercią, przemocą, opuszczeniem domów, rozłąką i emigracją – jest też jej strona miłosierdzia, wielkiej otwartości serc i ogromnej dobroci” – mówi o. Krawiec.

„Często, jeżdżąc z pomocą humanitarną do miejsc bardzo trudnych: na wschód, na południe Ukrainy, w pobliże linii frontu, obserwuję, jak bardzo wiele osób, często samotnych, starszych, dzieci, właściwie żyje tylko dzięki pomocy innych ludzi, dzięki wsparciu różnych instytucji, fundacji, organizacji, ale też po prostu pojedynczych osób, które gdzieś coś tam ofiarowują, dzielą się kawałkiem chleba, czymś do jedzenia, lekarstwami, ciepłą odzieżą. I to są takie znaki miłości, które naprawdę przywracają bardzo wielu osobom nadzieję – mówi papieskiej rozgłośni przełożony dominikanów na Ukrainie. – Więc gorąco zachęcam do tego, by nikt z nas nie ustał w swojej gorliwości, byśmy się nie zniechęcali, byśmy potrafili być wiernymi w czynieniu miłosierdzia. Myślę, że czas Wielkiego Postu stanowi taką dobrą okazję do przypomnienia sobie tego, że nikt z nas nie jest samotną wyspą, że potrzebujemy siebie nawzajem, że często, nawet mając niewiele, można tym swoim niewiele podzielić się z drugim człowiekiem. Tak zupełnie bezinteresownie. Bo przecież najczęściej osoby pomagające z Polski, z Europy nigdy nie poznały i nie poznają tych ludzi, do których dociera ta pomoc. Więc ona tym bardziej jest szlachetna, bo bezinteresowna; bo dając coś drugiemu człowiekowi, nie oczekuję niczego w zamian. To czysta i szlachetna ofiara miłości, która myślę, że po prostu Panu Bogu się podoba.“

Dominikanin podkreśla, że „w czasie wojny bardziej żyje się chwilą obecną, tym dzisiaj; tym, co danego dnia mogę zrobić dla bliźniego, co mogę zrobić dla drugiego człowieka, który jest w potrzebie. Co mogę dzisiaj powiedzieć, by komuś dać nadzieję i wzmocnić w tym trudnym przeżywaniu codzienności”. Nie oznacza to jednak, jak mówi, braku myślenia o przyszłości, bo obecna wojna przecież kiedyś się skończy.

„Ufamy głęboko, jak wszyscy Ukraińcy, że ta wojna skończy się zwycięskim pokojem. Na pewno jej skutki pozostaną z nami tutaj w Ukrainie na długie, długie lata. Już teraz widzimy, jak bardzo wiele osób nosi w sobie ból, smutek, traumę. I mówię tu nie tylko o tych zranień fizycznych, zewnętrznych, choć tego jest też bezmiar, ale takie zranienia duchowe i psychiczne – podkreśla o. Krawiec. – Na pewno nieoceniona okaże się tutaj pomoc Kościoła, różnych instytucji, które będą w stanie pomóc ludziom odnaleźć duchową równowagę, pomóc też znaleźć jakąś skuteczną pomoc psychologiczną, terapeutyczną, ale też i wspólnoty modlitwy. Bo przecież doskonale wiemy, że to towarzyszenie duchowe, modlitewne, sakramentalne jest szalenie ważne dla ludzi wierzących w ich drodze powrotu do zdrowia.“

Jak wskazuje o. Krawiec, ludzie, których spotyka, mają przekonanie, że Bóg nie opuścił Ukrainy, tylko z nimi współcierpi. „Bóg jest wszędzie tam, gdzie są doświadczeni Ukraińcy: w piwnicach, cerkwiach, na stacjach metra” – mówi dominikanin.

„Myślę, że nasze doświadczenie jako duchownych, jako tych, którzy posługują wśród ludzi, jest takie, iż osoby do nas przychodzące, proszące o rozmowę, o posługę, o spowiedź, to ludzie mający głębokie przekonanie, że Pan Bóg nie opuścił Ukrainy, że jest blisko cierpiących, że jest blisko tych, których ten straszny czas rosyjskiej agresji postawił w bardzo trudnych warunkach życiowych – mówi dominikanin. – Jak sobie przypominam, na początku tej wojny bardzo szybko rozpowszechnił się w mediach wiersz ukraińskiej autorki mówiący o tym, że Bóg nie wyjechał z Ukrainy, że jest w tych wszystkich miejscach, gdzie są teraz cierpiący Ukraińcy, że jest w piwnicach, w cerkwiach, na stacjach metrach metra, że Bóg nie wyjechał z Ukrainy, ale został tutaj, pośród nas. I to jest, myślę, bardzo prawdziwe doświadczenie, również moje doświadczenie osobiste, iż przez ten cały rok, kiedy toczy się w Ukrainie wojna, kiedy tak często słyszę alarmy bombowe, kiedy widzę skalę zniszczeń, zniszczone budynki, szkoły, kiedy obserwuję cierpiących ludzi, to mam gdzieś głębokie przekonanie, że Pan Bóg jest blisko, że jest Bogiem z nami, że jest Bogiem współczującym.“

Pomocowe działania dominikanów na Ukrainie można wesprzeć poprzez:

Sekretariat Misyjny O.O. Dominikanów

ul. Freta 10, 00-227 Warszawa

PL 02 1090 2851 0000 0001 0580 2728 PLN

PL 03 1090 2851 0000 0001 0591 8140 EUR

BIC/SWIFT: WBKPPLPP

Więcej informacji o potrzebnym wsparciu i możliwości jego przekazania: dom.marcina@gmail.com

Beata Zajączkowska – Watykan

Za: Vatican News

Wpisy powiązane

Papież do zakonnic klauzurowych: nostalgia nie działa

Redemptoryści – Rosja i Kazachstan: pomoc ofiarom powodzi w Orsku, Orenburgu i Pietropawłowsku

Młode Afganki studiują online u jezuitów