1980.04.29 – Rzym – Jan Paweł II, «Amantissima Providentia». List Apostolski na 600. rocznicę śmierci Św. Katarzyny ze Sieny

 

Jan Paweł II

«AMANTISSIMA PROVIDENTIA».
LIST APOSTOLSKI NA 600. ROCZNICĘ ŚMIERCI ŚW. KATARZYNY ZE SIENY

Watykan, 29 kwietnia 1980 r.

 

Czcigodnym Braciom i Umiłowanym Synom pozdrowienie i Apostolskie Błogosławieństwo!

Miłująca nas bez miary Opatrzność ukazuje wyraźnie, że Bóg, wokół którego koncentruje się cała historia i który jest jej twórcą, na drogach ludzkości zapala coraz to nowe światła. On bowiem wybiera do wypełnienia swoich planów ludzi prostych, urabia oraz dostosowuje ich zdolności do tego, co przewyższa te zdolności w wymiarze naturalnym. Bóg nie czyni tego jedynie po to, by ..zawstydzić mędrców”[1], ale przede wszystkim, ażeby w pełnym świetle objawić swoją moc niezależną od ludzkich zabiegów, oraz po to, ażeby ukazać, do jak wielkiej godności Jego łaska wynosi człowieka, do jakiej pełni może i chce go doprowadzić.

To, o czym mówimy, ukazuje się dowodnie na przykładzie życia i działalności Św. Katarzyny ze Sieny, od której śmierci upływa właśnie 600 lat. Z tego powodu całym sercem pragniemy polecić ją jako przykład do naśladowania, nie tylko wiernym Włoch, ale całego świata. Duch Święty bowiem obficie ją ubogacił, i to zarówno w porządku łaski, jak i natury darami mądrości, umysłu i wiedzy, dzięki którym rozum ludzki staje się podatny na Boże natchnienia „w poznaniu rzeczy Boskich i ludzkich”[2].

Można więc doskonale zastosować do niej słowa psalmisty: „Wydłużasz mi kroki na drodze i stopy moje się nie chwieją”[3]; jak i te: „Biegnę drogą Twoich przykazań, bo czynisz moje serce szerokim”[4].

I. DOŚWIADCZENIE LUDZKIE I BOSKIE

Św. Katarzyna przyszła na świat w 1347 r., w czasie, kiedy zarówno Włochy, jak i Europa były w sytuacji krytycznej. Zaczynała się morowa zaraza, która w następnym roku czynić będzie spustoszenia w każdym miejscu i w każdej niemal rodzinie. Dołączą się do tego i inne nieszczęścia: wojny nękające społeczeństwa, zwłaszcza tzw. stuletnia pomiędzy Galią i Brytanią, najazdy wojsk najemnych itp. A jeśli chodzi o sprawy Kościoła, przypada na ten czas niewola awiniońska, a zwłaszcza schizma zachodnia, trwająca do 1417 r. W te właśnie sprawy wpisana jest historia św. Katarzyny, w nich odegrała ona pierwszorzędną rolę.

Córka farbiarza, prawie ostatnia z dwudziestu pięciorga dzieci, w sposób dojrzały dostrzegła potrzeby swoich czasów. Pociągnięta ideą apostolskiego życia dominikanów, prosiła o przyjęcie do III zakonu. Należały do niego pobożne niewiasty, tzw. mantellate. Nie były one w ścisłym sensie siostrami i nie żyły wspólnie, nosiły jednak biały dominikański habit z czarną kapą.

Katarzyna już od samego dzieciństwa odznaczała się szczególną miłością w stosunku do ubogich i chorych, cierpliwością w znoszeniu ludzkiej nieżyczliwości, a także nękających ją udręk ze strony demonów. Cechowała ją wielka roztropność w działaniu oraz pokora, a w wydawaniu sądów — sprawiedliwość. Stosowała się do zasady, którą potem zalecać będzie swoim uczniom: „Nie dać się powodować żadnymi odruchami nieuporządkowanej natury, ale nimi kierować”[5].

Rychło zebrało się wokół niej grono uczniów różnorakiego stanu i pochodzenia. Byli pod urokiem jej szczerej wiary i otwarcia się na słowo Boże bez zastrzeżeń i wahań. Byli to ludzie świeccy, mantellate, a także i zakonnicy. Niektórych pociągnęły dokonane przez nią cuda. Wszystkich wiązała z nią jej obietnica, że będzie z nimi obecna wszędzie, gdziekolwiek się znajdą, a jeśli dopuszczą się grzechów, ona będzie za nie czynić pokutę. I potwierdziła to czynem[6].

Sam Bóg był jej nauczycielem i stopniowo wtajemniczał ją w sprawy użyteczne dla jej duszy[7].

Szczytem jej duchowego wzrostu były mistyczne zaślubiny. Ktoś mógłby pomyśleć, że odtąd życie jej będzie upływać w samotności i kontemplacji. Stało się jednak wręcz przeciwnie. Bóg po to ją z sobą związał niewidzialną obrączką, aby tym mocniej zaangażowała się w sprawy Jego królestwa[8]. Nie była to więc rozłąka z Oblubieńcem, ale — jak On sam dał jej do zrozumienia — jeszcze ściślejsza z Nim więź w miłości bliźniego[9], bo zarówno na płaszczyźnie duchowej, jak i w działaniu zewnętrznym. To, co zwykło się dzisiaj nazywać „mistyką apostolatu”[10].

Otwarły się więc przed nią szerokie pola działania. Będzie nawracać poszczególnych grzeszników i jednać ze sobą skłóconych, rodziny, a nawet miasta i republiki. Nie będzie się lękać ludzi wrogo do niej usposobionych i nie wycofa się ze spraw, które na początku doprowadzały ją do łez. Boski Mistrz uczyni ją wrażliwą na rosnące wciąż potrzeby całej ludzkości. Stąd też chociaż sama była tylko skromną córką rzemieślnika, bez wykształcenia i dworskiej ogłady, potrafiła doskonale pojąć problemy swoich czasów, wyjść daleko poza granice własnego miasta i włączyć się w sprawy całego świata. W trosce o ludzkie dusze jej odwaga i gorliwość nie będą znały miary. Opowiada, że pewnego dnia sam Bóg zawiesił jej na szyi krzyż, a do ręki dał oliwę, by je zaniosła dwu ludom: chrześcijańskiemu i niewiernemu, chcąc jakby podzielić się z nią swoją własną misją zbawienia całego świata[11].

By zaś jeszcze lepiej przysposobić ją do udziału w tej zbawczej tajemnicy i zaprawić do niezmordowanej akcji apostolskiej, Bóg wycisnął na niej swoje stygmaty. Miało to miejsce 1 kwietnia 1375 r. w kościele św. Krystyny w Pizie.

Nic więc dziwnego, że mając zaledwie 29 lat w pełni pojęła wielkość swojego zadania. Można je określić jako „doprowadzenie chrześcijaństwa do utraconej równowagi”[12]. Już od lat Katarzyna występowała w sprawie „świętej wyprawy” dla uwolnienia Ziemi Chrystusa, czyniła to w podwójnym zamiarze: by odwrócić umysły od zgubnej bratobójczej walki[13] oraz by niewiernym zanieść „posiłek wiary”[14].

Z taką samą, a może jeszcze większą gorliwością zachęcała Najwyższego Pasterza, aby podjął staranie o poprawę obyczajów w Kościele, zaczynając od powołania nowych pasterzy. Posługiwała się przy tym słowami jak najbardziej przekonywującymi, będącymi wyrazem jej głębokiej świadomości, że „Kościół nie jest niczym innym jak samym Chrystusem”[15]. Ganiła i wytykała zło, ale czyniła to z wielkim bólem, jakby sama czuła się matką Kościoła. Do papieża Grzegorza XI pisała z męską energią: „Idź zaraz do Twojej Oblubienicy, ona jest blada — przywróć jej rumień­ce”[16]; „Rozgrzej jej serce gorącą miłością, bo niegodziwi krwio­pijcy doprowadzili ją do krańcowego wycieńczenia”[17].

Ale oto nadszedł czas jej najchwalebniejszego dzieła. W 1376 r. udała się do Awinionu z misją pokojową w sporze pomiędzy Stolicą Świętą a Florencją. Było to jednak trudne przedsięwzięcie, skoro na przestrzeni dwóch lat trzeba było jeszcze raz wrócić do tej sprawy. Coś innego jednak leżało jej bardziej na sercu. W porozumieniu z Rajmundem z Kapui, swoim spowiednikiem, wysłała list do papieża, w którym „w imię Chrystusa ukrzyżowanego” przedstawia mu do załatwienia trzy sprawy jako konieczny warunek odzyskania wewnętrznego pokoju: ustanowienie biskupów godnych tego imienia, podjęcie krucjaty pod sztandarem Krzyża w celu odzyskania Ziemi Świętej i przeniesienie Stolicy Świętej z powrotem do Rzymu.

Kiedy pisze na temat ubóstwa Kościoła i o szkodach, jakie płyną ze strony dóbr doczesnych, jej słowa pobrzmiewają echem Proroków. Kiedy zaś dotyka sprawy powrotu Namiestnika Chrystusa, czytamy: „Odpowiedz Duchowi Świętemu, który cię wzywa. Wołam do ciebie: wracaj, wracaj, wracaj!” Skierowuje te słowa do niego jako do „cichego baranka”, ale potem jej słowa nabierają mocy i śmiałości: „Bądź mężem odważnym, nie chwiejnym”[18]. W końcu udręka przeciągającego się oczekiwania i wynikająca stąd zguba dla tylu dusz wyrywają z jej serca skargę: „Ach, mój Ojcze, jakże wielkim jestem dręczona bólem, lecz i umrzeć nie mogę”[19].

Wreszcie, 18 czerwca, sama przybyła do Awinionu i dzięki osobistej rozmowie z papieżem, w której nie było nic z pochlebstwa ani lęku, osiągnęła w końcu, że w jego sumieniu przemówiło poczucie obowiązku i świadomość, że już dłużej zwlekać nie wolno. Tak więc Najwyższy Pasterz, po długim wahaniu, uznał wreszcie, że przez Dziewicę Sieneńską przemawia sam Bóg i przez nią pragnie mu przekazać swoją wolę.

Grzegorz opuścił Awinion 13 września 1376 r. i stanął w Rzymie 18 stycznia roku następnego, witany owacyjnie przez tłumy.

Niedługo po tym udaje się Katarzyna w poselstwo do Val d’Orcia, a także do Florencji w sprawie zawarcia pokoju. Niewiele wtedy brakowało, by podczas zamieszek 1378 roku utraciła życie. Z pewną nutą żalu pisze o tym, że gdy była już tak bliska męczeństwa, „niebieski Oblubieniec zrobił jej gorzki zawód”[20].

Niestety, w tymże roku umarł Grzegorz i pośród zamieszek na jego miejsce wybrano Urbana VI, człowieka surowych zasad, działającego zbyt energicznie na rzecz reformy obyczajów, co stało się powodem Wielkiej Schizmy, która przez prawie 40 lat ranić będzie jedność Kościoła. Katarzyna, mimo iż to przewidywała, będzie przeżywać tę ranę jakby została zadana jej własnemu ciału. Dlatego też wszelkie sprawy pozostawi odtąd na boku i całkowicie poświęci się walce o jedność Mistycznego Ciała Chrystusa pod jednym prawdziwym papieżem. Jej listy z tego czasu pełne są żaru. Można je słusznie nazwać „posłaniem chrześcijańskiej jed­ności”. Miłość wobec Kościoła i papieża będzie odtąd trawiła jej serce jak żertwę.

Na wezwanie Urbana VI Katarzyna stawia się do Rzymu. Przybyła tam chętnie, stamtąd bowiem będzie mogła działać jak z warowni Kościoła. Napominała więc i przekonywała, że tylko ci, którzy są czystego serca, będą użyteczni dla „słodkiego Chrystusa na ziemi” i oni tylko będą Mu mogli pomagać swoją radą, modlitwą i świętością. Z jej mieszkania, znajdującego się — co warto podkreślić — „na drodze do Papieża” i przypominającego raczej kaplicę, wychodzić będą listy i poselstwa do wielmożów Italii, do królów Europy, do zbuntowanych kardynałów, a także do sług Bożych znajdujących się w potrzebie. Święta Dziewica będzie podtrzymywać na duchu żołnierzy walczących po stronie Urbana, uspokajać lud rzymski, łagodzić gwałtowność papieża. Będzie zachodzić, choć nie bez trudu, do grobu Św. Piotra, aby tam wypłakać swoją duszę.

Upłynęło tak półtora roku w ogromnej udręce i modlitwie. „Boże wieczny — wołała — przyjmij w ofierze moje życie za Mistyczne Ciało, którym jest Kościół święty”[21]. Bóg spełnił jej prośbę. Zmarła w Rzymie, w niedzielę 29 kwietnia 1380 r., mając 33 lata, tyle właśnie, ile przeżył jej ukrzyżowany Oblubieniec. Jej ciało zostało pochowane w Rzymie w kościele S. Maria sopra Minerva i tam spoczywa do dziś pod głównym ołtarzem. Natomiast jej głowa została przekazana Sienie i tam uroczyście przyjęta przez duchowieństwo i lud w obecności Łapy, matki Katarzyny. Obecnie tam się znajduje, w kościele św. Dominika.

Do grona świętych zaliczył Katarzynę papież Pius II bullą Misericordias Domini z 29 czerwca 1461 r., stawiając ją uroczyście jako wybitny wzór świętości dla całego Kościoła. Jest ona wymownym przykładem, do jak wielkiej chwały może być wyniesiona prosta kobieta z ludu, jeśli wesprze ją łaska wszechmocnego Boga.

II. PISMA

Badając pisma Św. Katarzyny nie możemy oprzeć się wrażeniu, że była to kobieta niezwykła. Nie chodziła do szkoły, nie umiała pisać (być może później zdobyła przynajmniej w części sztukę czytania i pisania), podyktowała jednak zespół pism, dzięki którym zajmuje poczesne miejsce wśród najlepszych pisarzy włoskich XIV wieku, a w gronie największych autorów mistycznych zasłużyła na tytuł Doktora Kościoła, przyznany jej przez naszego poprzednika Pawła VI w dniu 4 października 1970 r.

Pozostało po niej 381 listów[22], pisanych do ludzi prostych i wybitnych. Jest w tych listach bogata duchowość, są one zwierciadłem duszy, która głęboko żyje tym, co pragnie wyrazić, jest w nich łatwość operowania słowem i coś z poezji. Jej listy tchną gorącą troską o człowieka, który jest obrazem Boga, ale zarazem grzesznikiem; miłością do Chrystusa i Jego Kościoła, będącego Jego rolą, która dzięki krwi Zbawiciela wydaje owoce dla zbawienia człowieka. Jest w nich. delikatność serca, jakby stworzonego po to, by brać na siebie ludzkie ciężary; bystrość umysłu, wiara, która staje się ogniem, kiedy trzeba karcić, ale potrafi być również delikatna w napominaniu letnich i podnoszeniu uciśnionych. Nie znajdzie się tam jednak niczego, co brzmiałoby fałszywie czy banalnie; wszystko jest tam solidne i mocne nawet w samej pobożności.

Poza listami, w latach 1377—1378, w przerwach pomiędzy różnymi zajęciami, Katarzyna podyktowała dzieło, które powszechnie nosi tytuł: „Dialog o Bożej Opatrzności” albo też „O Bożej nauce”[23]. Przedstawia w nim to, o czym jej dusza w stanie ekstazy rozmawiała z Panem i co wieczna Mądrość powiedziała w odpowiedzi na jej pytania o Kościół, jego członków i cały świat. Dzieło to odznacza się duchem prorockim, trzeźwością myśli, jasnością wyrazu. Obok najwznioślejszych tajemnic naszej religii, Katarzyna rozprawia tam również o najgłębszych zagadnieniach ascezy i mistyki. Czujne i czułe serce Dziewicy interesuje się braćmi w świecie, idącymi po ścieżkach grzechu; pragnie ich obudzić ze śmiertelnego snu. Z drugiej strony, z doskonałą psychologiczną intuicją ukazuje drogę doskonałości, polegającą na naśladowaniu posłusznego Chrystusa i prowadzącą w głąb życia samej Trójcy Świętej. Szczerość spojrzenia, realizm prawdy płynący z osobistego doświadczenia, moc i jasność słów i zdań sprawiają, że dzieło to należy do „najpiękniejszych kwiatów literatury religijnej, jakie wyrosły na włoskiej glebie”[24].

Mamy wreszcie „Modlitwy”[25]. Wypowiedziała je Dziewica Sieneńska w ostatnich latach życia, kiedy wylewała swą duszę w bezpośrednim kontakcie z Bogiem. Są to autentyczne improwizacje, tryskające z zanurzonej w boskim świetle duszy i z serca bolejącego nad ludzką nędzą. Nie ma w nich nic ze schematu. Wypowiadane są z pasją i zaufaniem, może nieraz zbyt drapieżnie. ale zawsze szczerze i poprawnie.

III. DOKTRYNA

Święta Mistrzyni prawdy i miłości szeroko i ze szczególną ekspresją posługuje się obrazem mostu. Jest w tym prekursorem św. Jana od Krzyża, autora książki: „Wejście na górę Karmel”. Na tym obrazie ukazuje nam Święta drogę człowieka od grzechu do szczytu doskonałości. Alegoria opiera się na subtelnej i wnikliwej analizie psychologicznej. Przede wszystkim zaś jest w pełni chrystocentryczna. Tym mostem jest bowiem sam Chrystus, czy to w swym ciele na krzyżu, czy też w swej nauce i łasce.

Ów most został przerzucony ponad przepaścią spowodowaną grzechem, ponad bagnistą rzeką nieprawości świata dla połączenia dwu brzegów: nieba i ziemi. A stało się to wtedy, kiedy Syn Boży przyjął ciało, łącząc w sobie naturę boską i ludzką[26]. Jest to jedyna droga dla tych, którzy pragną dojść do życia wiecznego. Każdy bowiem człowiek, który pozwala się pociągnąć łasce Chrystusa, zgodnie z Jego słowami: „wszystkich pociągnę do siebie” (J 12, 32), powoli wyzwala się z sideł grzechu, z niedoskonałej, czyli służalczej bo jaźni, wyzbywa się zmysłowej miłości własnej, a nabywa miłość doskonałą.

I tak właśnie dokonuje się postęp, cały w miłości; Katarzyna wraz ze świętym Tomaszem i najlepszymi teologami uważa, że doskonałość życia polega na „cnocie miłości”[27] zgodna jest w tym z Soborem Watykańskim II[28], podobnie w twierdzeniu o powszechnym powołaniu do świętości[29]. Na tym moście-Chrystusie wyróżnia ona trzy jakby stopnie (scaloni), po których wstępuje dusza. Można przez nie rozumieć zarówno władze duchowe uświęcone łaską, jak i trzy stany postępującej duszy: oczyszczenia, oświecenia i zjednoczenia[30].

Tak więc pierwszy stopień na tym moście podobnym do schodów, wyrażać będzie miłość sługi, drugi — miłość właściwą przyjaźni, a trzeci — miłość dziecięcą[31]. Trojaki ten podział nie jest bynajmniej wyrazem myślenia schematycznego i tradycji, lecz towarzyszą mu dydaktyczne wskazania szczegółowe, które charakteryzują stopnie wertykalnej ewolucji oraz sposoby przekraczania etapów niższych. Wszystko to podane jest z ogromną trafnością psychologiczną, opartą na duchowym doświadczeniu..

Również kolejne rozdziały „Dialogu”[32], noszące tytuł „Traktat na temat łez”, ukazują nam taki sam program „wstępowania”, tyle że w całkiem inny sposób, świadczą o tym, jak płodny i oryginalny był umysł Katarzyny, a przy tym jak dojrzała była z niej wychowawczyni, mimo że teksty „Dialogu” są tylko wynikiem improwizacji.

Rozwoju duchowego nie można oczywiście zamykać w granicach własnej tylko osoby. Święta Katarzyna, jak wszyscy święci, wie dobrze, że być doskonałym znaczy być otwartym na drugiego człowieka. Bliźni spełnia tutaj ogromną rolę. Miłość bliźniego jest bardzo ściśle związana z miłością Boga, jak to zresztą podkreśla Sobór Watykański II[33]. To ona właśnie wypowiedziała te zaskakujące słowa, wkładając je w usta Chrystusa: „Oznajmiam ci, że każdą cnotę, jak i każdy grzech, spełnia się za pośrednictwem bliźniego”[34]. Katarzyna chce przez to powiedzieć, że dzięki zjednoczeniu w miłości i wierze, bliźni jest jakby współtwórcą dobra i zła, jakie czynimy[35], a może nawet czymś więcej, bo jakby „narzędziem”, którego miłość potrzebuje, by móc zdziałać; jest polem koniecznym, a może jedynym, by miłość mogła dojść do głosu.

Dla potwierdzenia tego, Święta wkłada w usta samemu Przedwiecznemu Ojcu następujące słowa: „Dusza, która mnie kocha prawdziwie, prawdziwie też przynosi korzyść bliźniemu tą miłością. I nie może być inaczej, gdyż miłość do mnie i do bliźniego jest jednym. To jest owo pośrednictwo, które wam ustanowiłem. Nie mogąc przynosić pożytku mnie, winniście przynosić go bliźniemu”[36].

Z tej po wielekroć powtarzanej zasady wynika, że bliźni jest jak pole, na którym najpiękniej może zakwitnąć miłość braterska, cierpliwość, sprawiedliwość społeczna. Mają one możność sprawdzenia się i wzrostu. W praktyce nawet to, co zdaje się być dla cnoty przeszkodą, zamienia się dla niej w szansę rozwoju[37]. Tak więc — oczywiście z zachowaniem właściwej proporcji — „Taką samą miłością, jaką kochamy Boga, mamy również kochać rozumne stworzenia”[38].

Mówiąc o tym z takim naciskiem, Katarzyna pragnie wskazać na źródło ludzkiego braterstwa, o którym poucza nas Jezus. W naszych ziemskich układach jeden człowiek jest jakby dopełnieniem drugiego. Opatrzność Boga tak ludzi obdzieliła różnymi darami fizycznymi i duchowymi, by byli sobie wzajemnie potrzebni, „by mieli sposobność świadczyć miłość względem siebie”[39], żeby z konieczności musieli sobie pomagać jak członki tego samego ciała[40].

Z tej samej zasady wynika, że i w Kościele potrzebny jest podział na części. Ukazane jest to w obrazie trzech winnic: pierwsza jest własnością osobistą, druga należy do bliźniego, a trzecią jest cały Lud Boży. Dwie pierwsze tak ściśle się ze sobą łączą, że „nikt nie może czynić dobrze lub źle sobie, nie czyniąc dobrze lub źle bliźniemu”[41].

Ukazując nam związek z trzecią winnicą, Katarzyna czyni to w sposób dosyć oryginalny. Powiada, że w tej winnicy jest posadzony jeden tylko prawdziwy krzew winny, mianowicie Jezus Chrystus, a każdy inny musi być w niego wszczepiony, jeśli ma posiadać życie[42]. Głównym pracownikiem tej winnicy jest papież, „Chrystus na ziemi, którego zadaniem jest poić nas krwią Jezusową”[43]. Każdy inny pracownik ma być mu podporządkowany, czy to ze względu na obowiązek posłuszeństwa, czy też dlatego, że „on ma Krew Baranka jakby pod kluczem”[44]. W tych słowach w sposób dobitny wyrażony jest prymat Piotra, prymat nauczania i rządzenia, „ustanowiony przez najwyższą słodką Prawdę”[45], poprzez który władza i charyzmat łączą się w Chrystusie, który jest ich jedynym źródłem.

Oto punkt widzenia Katarzyny, anioła stróża całego Kościoła, i źródło inspiracji w działaniu na rzecz Najwyższego Pasterza.

ZAKOŃCZENIE

Ogromna rola, jaką stosownie do planów Bożej Opatrzności, spełniła Katarzyna ze Sieny w historii zbawienia, nie ustała po jej odejściu do niebieskiej ojczyzny. Spełnia ją ona nadal z wielką korzyścią dla Kościoła, bądź przez świetlane przykłady swego życia, bądź dzięki swoim jakże cennym pismom. Stąd też Najwyżsi Pasterze, moi poprzednicy, jednomyślnie podkreślali jej nieprzemijające znaczenie. Wymienimy tylko niektórych. Pius II w bulli kanonizacyjnej wyraża się o niej proroczo: „Dziewica wspaniała i niezatartej pamięci”[46]. Pius IX w roku 1866 ogłosił ją drugą patronką Rzymu. Pius X dał ją kobietom z Akcji Katolickiej za przykład i patronkę. Pius XII, w swym Liście Apostolskim Licet commissa z 18 czerwca 1939 roku, ogłosił św. Franciszka z Asyżu oraz św. Katarzynę Sieneńską głównymi patronami Włoch; w swym pamiętnym przemówieniu, wygłoszonym w kościele S. Maria sopra Minerva 15 maja 1939 r., tak powiedział o św. Katarzynie: „W tej służbie dla Kościoła, rozumiecie to doskonale, umiłowani synowie, Katarzyna stylem swego działania wyprzedziła nasze czasy. A jest to styl, który poszerza katolicką duszę. Stawia człowieka na samym froncie, obok pasterzy stojących na straży wiary. Czyni go poddanym a równocześnie zaangażowanym w obronie i głoszeniu prawdy, porządku moralnego i społecznego”[47]. Nie mniej żywe i aktualne są pochwały, jakie na temat jej osoby i działalności wypowiedział z okazji jej rocznicy Paweł VI. Chciałbym z przemówienia mojego czcigodnego poprzednika przytoczyć to, co wydaje mi się szczególnie potrzebne dzisiejszym czasom: „Św. Katarzyna — rozpoczął swą mowę Paweł VI w dniu 30 kwietnia 1969 r. — miłowała Kościół w jego podwójnej naturze: mianowicie w mistycznej, to znaczy duchowej, niewidzialnej, stanowiącej jego istotę i utożsamiającej się z samym Chrystusem, chwalebnym Odkupicielem, który wciąż wylewa swą krew (czy ktoś mówił tyle o Krwi Chrystusowej, co św. Katarzyna?) na cały świat poprzez swój Kościół; oraz w tej drugiej naturze — ludzkiej, historycznej, hierarchicznej, widzialnej, lecz przecież nieodłącznej od tamtej, Boskiej. Należałoby więc zapytać naszych współczesnych krytyków, którzy tak ostre sądy wypowiadają pod adresem Kościoła jako instytucji, czy również dostrzegają harmonię tych dwóch elementów?”[48].

Paweł VI dał jednak daleko głębszy wyraz swego uznania dla roli św. Katarzyny, kiedy autorytatywnie przyznał jej — i św. Teresie z Avila — tytuł Doktora Kościoła. W swoim przemówieniu wygłoszonym w bazylice Św. Piotra 4 października 1970 roku sławił jej przedziwną mądrość[49].

W życiu i w działalności św. Katarzyny ze Sieny, zarówno literackiej, jak i apostolskiej, sprawdza się to, co mieliśmy okazję przypomnieć grupie biskupów przy okazji ich wizyty ad limina. Duch Święty zawsze działa, oświecając umysły wiernych swoich prawdą i zapalając ich serca swoją miłością. Wszakże te intuicyjne widzenia i sensus fidelium nie są niezależne od Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, który jest przecież narzędziem samego Ducha Świętego i działa pod jego asystencją. Tylko wówczas, gdy wierni karmieni są słowem Bożym, przekazywanym w czystości i nieskazitelności, ich własne charyzmaty stają się czynne i płodne[50].

Umiłowani Bracia i Synowie, niech nas pociągnie za sobą przykład św. Katarzyny, której ogromnie czynne życie stało się tak bardzo owocne dla jej Ojczyzny i dla Kościoła; cechowała je bowiem uległość natchnieniom Ducha Świętego oraz posłuszeństwo nauczaniu Kościoła. Niech życie to we wszystkich wzbudzi podziw i chęć naśladowania tych cnót, dzięki którym śmierć jej stała się i jest tak cenna przed obliczem Pana, jako śmierć Jego Świętych[51].

Tak więc, Czcigodni Bracia i Umiłowani Synowie, ukazawszy Wam naszą myśl, udzielamy wszystkim z serca Apostolskiego Błogosławieństwa, najpierw Wam z samych Włoch, ale także wszystkim, którzy na całym świecie obchodzą uroczyście rocznicę śmierci św. Katarzyny, a wśród nich imiennie Zakonowi Braci Kaznodziejów, Mniszkom i Siostrom, które wiodą życie Bogu poświęco­ne według dominikańskich ustaw.

Dan w Rzymie u Św. Piotra, 29 kwietnia 1980 r., na pamiątkę św. Katarzyny ze Sieny, Dziewicy i Doktora Kościoła, w drugim roku naszego pontyfikatu.

Jan Paweł II, Papież

 


[1] 1 Kor 1,19.

[2] S. Th. la Ilae, q. 68, a. 5 ad 1.

[3] Ps 17 (18), 37.

[4] Ps 118 (119), 32.

[5] Dial., rozdz. 73, ed. Cavallini, s. 161; por. rozdz. 60 1 Listy, passim.

[6] Por. List 99, ed. Tommaseo; ed. Dupre-Theseider, VII.

[7] Rajmund Kapuański, Legenda maior, w: Acta Sanctorum, kwiecień (przekład włoski Tinagli, wyd. III i IV; 1969—1978, par. 84).

[8] Legenda maior, 115.

[9] Ibidem.

[10] Leclerca J., La mystiąue de l’apostolat, 1922—1947.

[11] List 219 lub LXV.

[12] La Pira G., w czasopiśmie Vita cristiana, 1940, s. 206.

[13] Por. List 206 lub LXIII.

[14] List 218 lub LXXIV.

[15] List 171 lub LX.

[16] List 231 lub LXXVII.

[17] List 206 lub LXIII.

[18] Ibidem.

[19] List 196 lub LXIV.

[20] List 295.

[21] List 371.

[22] Różne współczesne edycje (Tommaseo, Misciattelli, Ferretti, Meatti-ni), wszystkie z numeracją Tommaseo. Wydanie krytyczne (88 listów) z nu­meracją rzymską, przygotowane przez Dupre-Theseider, 1940.

[23] Wydanie przygotowane przez G. Cavallini, Rzym 1968.

[24] Underhill E., Mysticism, ed. Meridian Book, 1955, s. 467.

[25] Wydanie krytyczne, przygotowane przez G. Cavallini, Rzym 1978.

[26] Dial., rozdz. 21-22; List 272.

[27] Dial., rozdz. 11.

[28] Lumen gentium, rozdz. V.

[29] Dial., rozdz. 53.

[30] Dial., rozdz. 26.

[31] Dial., rozdz. 26.

[32] Dial, rozdz. 87—86.

[33] Lumen gentium, rozdz. V.

[34] Dtol., rozdz. 6.

[35] Por. Deman T., La parte del prossimo nella vita spirituale secondo U Dialogo, w: Vita cristiana, 1947, nr 3, ss. 250—258

[36] Dial., rozdz. 7.

[37] Dial., rozdz. 7—8.

[38] List 263. Por. Dial., rozdz. 7 i 64.

[39] Dial., rozdz. 7.

[40] Dial., rozdz. 148.

[41] Dial., rozdz. 24.

[42] Ibidem.

[43] Listy 313 i 321.

[44] List 339; por. listy 309 i 305.

[45] List 24 lrb X.

[46] Bulla Misericordias Domini: Buli. Rom., vol. V, 1860, s. 165.

[47] Discorsi, II, s. 100.

[48] Insegnamenti di Paolo, VI, VII, 1969, s. 941.

[49] AAS, 62, 1970, ss. 673—678.

[50] Wystąpienie do grupy biskupów Indii w dniu 31 maja 1870 r.: AAS, 71, 1979, s. 998.

[51] 51 Ps 116,15.

 


Tekst polski za:
Jan Paweł II o życiu zakonnym, Poznań-Warszawa 1984, s. 276-287 

Copyright © Konferencja Episkopatu Polski

Wpisy powiązane

2005.04.01 – Watykan – Jan Paweł II, List do Generała Paulinów z okazji 350. rocznicy cudownej obrony Klasztoru Jasnogórskiego. Zawierzam Maryi Ojczyznę, Kościół i siebie samego

2005.03.10 – Rzym – Jan Paweł II, Przesłanie do uczestników Kapituły Generalnej Zgromadzenia Księży Marianów

2005.02.14 – Watykan – Jan Paweł II, List do biskupa Coimbry po śmierci S. Łucji dos Santos, OCD. Pozostała wierna swemu posłannictwu