1957.12.15 – Niepokalanów – Rycerze Niepokalanej. Przemówienie do franciszkanów z okazji 40-lecia Milicji Niepokalanej oraz 30-lecia Niepokalanowa

 

Kard. Stefan WyszyńskiPrymas Polski

RYCERZE NIEPOKALANEJ. PRZEMÓWIENIE DO FRANCISZKANÓW Z OKAZJI 40-LECIA MILICJI NIEPOKALANEJ ORAZ 30-LECIA NIEPOKALANOWA

Niepokalanów, 15 grudnia 1957 r.

 

Ekscelencje, najmilsi bracia!

Myśli, które ta akademia w nas budzi, są nie tylko pewnym historycznym pokwitowaniem, są nie tylko wspomnieniem przeszłości – są zwróceniem uwagi na coś, co żyje. Każda bowiem idea, która została podjęta, każde zadanie domaga się miejsca dla siebie, domaga się dalszego urzeczywistniania, dalszej pracy. Ten okres lat czterdziestu, trzydziestu, chociaż tak owocny, rzecz wiadoma, wszystkiego nie dokonał. To są zaledwie błogosławione, udane początki olbrzymiej pracy, która będzie tu prowadzona. Obecnie przeżywacie swego rodzaju „wakacje”. Wy wiecie, że gdy ktoś na wakacje jedzie, to zawsze wybiera strój lekki. Dlatego też i z was, najmilsi bracia, ojcowie, zdjęto „ciężkie szaty” i powieziono je do Krakowa, a wam pozostał „lekki strój”. Przypomina nam to inny rodzaj zapaśników: Kto w zawody biegnie, stara się zrzucić co niepotrzebne, by zwyciężył.

Mam wrażenie, że dobry Bóg stwarza obecnie bardzo sprzyjające warunki do oceny dotychczasowej pracy, warunki do obudzenia tęsknoty za tą pracą, a jednocześnie możność pogłębienia jej. Obecnie szczególnej, gdy przeglądamy literaturę teologiczną, dostrzegamy, jak bardzo mocny i bogaty dział tej literatury stanowi mariologia. Bodajże w żadnym okresie – może z wyjątkiem czasów słynnych sporów między szkołą franciszkańską a dominikańską o Niepokalane Poczęcie – nie napisano tyle co obecnie się pisze na temat i w dziedzinie mariologii. To są przecież biblioteki. Fundamentalną dla tej produkcji myśli teologicznej jest książka Karola Journeta „Kościół Słowa Wcielonego”. W tej książce jest piękny rozdział poświęcony Dziewicy. Rozdział znamienny, bardzo ciekawy, bo wybitny profesor fryburski, który niedawno był w Polsce i głosił odczyt do duchowieństwa w Lublinie, ustawia w centrum dzieła Odkupienia Maryję. I Tę, którą niekiedy teologowie z pewną bojaźnią mianują „Corredemptrix” – Współodkupicielką, Tę właśnie widzi jako konieczny czynnik, że się tak wyrażę, Bożej budowy, Bożej konstrukcji w całym dziele Kościoła. Kościół musi mieć Matkę i ją ma. Wtedy jest płodny, gdy ma Matkę. Dlatego to umierający na krzyżu Chrystus powiedział nie tylko Janowi, powiedział Kościołowi: „Oto Matka twoja”, a dając Jej władzę Pośredniczki łask wszelkich zapragnął, ażeby odtąd wszystko przez Nią się działo. A Ona podejmując to dzieło jako Służebnica Pańska, w niczym nie pomniejsza znaczenia Chrystusa, Jego centralnego charakteru w tej budowie, boć Ona wszystko prowadzi do Niego.

Znamienne jest budowanie teologii fundamentalnej na tym swoistym kamieniu, na tym białym kamieniu, jakim jest Ta, która pierwsza nosiła Boga Wcielonego po tej ziemi, w łonie swoim, gdy dźwigała Go z Nazaretu do Ain-Karim. Nie możemy się żadną miarą lękać, że będzie o Niej za wiele. „De Maria numquam satis” – „O Maryi nigdy dosyć”. Nie możemy się lękać tego, że rozwój mariologii chociażby w drobnym stopniu osłabi nasz chrystocentryzm i coraz głębsze zrozumienie Kościoła, tego „Corpus Christi Misticum” – Mistycznego Ciała Chrystusa. – Żadną miarą. Przeciwnie! To nam jeszcze pomaga zrozumieć Wcielenie Syna Bożego. Im lepiej bowiem wejrzymy na tę ziemię – matkę, tym dokładniej pojmiemy, że Słowo ciałem się stało. Niesłychanie śmiała jest liturgia w swoich wyrażeniach wtedy, gdy nam mówi: „beata viscera, quae portaverunt aeterni Patris Filium” – „błogosławione łono, które nosiło Syna Ojca Przedwiecznego”. Śmiała jest niezwykle, gdy nam niezadługo każę rozważać tę Dziewicę Karmicielkę, która karmić będzie Boga Człowieka „ubere de caelo pleno” – „piersią pełną nieba”; śmiałe są Tomaszowe hymny, które nam przypominają – gdy klęczymy z pokorą przed Chrystusem eucharystycznym: „Ave verum Corpus natum de Maria Virgine” –„Witaj prawdziwe Ciało zrodzone z Maryi Dziewicy” – jak gdyby Nazaret, moment Wcielenia, moment Poczęcia, i Betlejem, i Wielki Czwartek w jednym jakimś skrócie syntetycznym, w jednej kompresji myślowej, teologicznej zespalały się razem. Są to wszystko rzeczy śmiałe. Śmiałe jest to głębokie napięcie okresu liturgii Wcielenia, gdy właściwie wielbiąc Boga nieustannie widzimy Maryję, „atque semper Virgo” – „zawsze Dziewicę”, która jest tak zespolona ze swym macierzyństwem: „Virgo – Mater”.

Kościół w tej chwili przeżywa błogosławiony okres wzrostu maryjnego znaczenia. Nie lękajmy się tego. Gdybyśmy mieli nawet i dochodzić do jakiegoś dokonania czasu, toć przecież pamiętajmy, że tak jak Dante kończąc swoją pieśń, kończy właśnie w Jej imieniu, tak też i światy kończyć się będą w Jej imieniu – „in nomine hoc finis”. Bo przecież wtedy zobaczymy w pełni tę „Niewiastę obleczoną w słońce”; bo właśnie Ona, a nie kto inny, ta „felix caeli porta” – „brama niebios błoga” pokaże nam po tym wygnaniu Owoc żywota swego – „fructus ventris tui Jesus”. A więc nie lękajmy się, nawet gdyby w tym urywku było coś eschatologicznego, coś prawdziwego, bo ostatecznie wszystko się skoncentruje w Jej dłoniach. Dopiero Ona, tak jak dała światu Odkupiciela, tak każdemu z nas da Zbawiciela na progu niebios, a On przedstawi nas Ojcu. I tak jak każdego z nas przedstawi Ojcu, tak Ojcu przedstawi Kościół w jego wielkim dziele dokonania, ten Kościół, którego bramy piekielne nie zwyciężą. Tak też przedstawi ludzkość całą, boć to jest „Regina mundi” –Królowa świata. Słusznie w tym właśnie czasie, gdy kona wiek XX, została tak nazwana; Ona też i światu Go przedstawi.

Tak więc, najmilsi, mamy co studiować w tym okresie „wakacji” franciszkańskich, które się może nieco przedłużają. Nie miejcie żalu do tego opatrznościowego Kierownika światów i czasów, bo On na wszystko każę czekać niesłychanie długo. Nawet na nowy kłos z ziarenka jesienią rzuconego w błoto trzeba przeczekać przez mrozy i zimę. Wiecie, że w zimie różnie bywa: raz jest odwilż, raz jest lodowato; to znowu odwilż i znowu troszkę więcej lodu; i że tak się zmienia, zmienia, zmienia … Jakiekolwiek byłyby dzieje tej zimy –chociażby była najostrzejsza, choćby chwyciły straszliwe jeszcze mrozy i nas skurczyły straszliwie – wszystko się kończy ostatecznie słońcem. Bo ostatecznie przyjdzie „Sol iustitiae – Christus Deus noster” – „Słońce sprawiedliwości – Chrystus, nasz Bóg”. A więc już teraz, droga braci franciszkańska, gdy macie te „wakacje” – chociaż podobno was porządnie gonią do roboty – możecie wykorzystać ten czas dla pogłębienia swojej wiedzy mariologicznej. I niech wam wasi profesorowie sprowadzają, bo mają już jakieś konszachty z Rzymem, jak najwięcej książek mariologicznych.

Teraz, gdy Polska przygotowuje się, by zaśpiewać na progu bazyliki gnieźnieńskiej całym chórem narodu i wieków: „Bogurodzica Dziewica, Bogiem sławiona Maryja”; gdy Kościół cały się przygotowuje pod wezwaniem, pod opieką i pod kierunkiem Maryi na Tysiąclecie – ważną jest rzeczą, ażeby wszyscy, którym droga jest cześć Maryi, podali sobie ręce. Szukamy takich wrażliwych ludzi, takich wrażliwych serc. Gdy powołaliśmy na Jasnej Górze w porozumieniu z Ojcem Generałem zakonu paulinów Instytut Maryjny, to oczywiście myśleliśmy nie tylko o tym, że on będzie jakąś administracją w rozdzielaniu i w rozsyłaniu druków, ale że to będzie jakiś ośrodek myśli teologicznej. Jesteśmy właśnie w przededniu montowania tego ośrodka myśli teologicznej. Zapraszamy do tego ośrodka teologów z całej Polski, zarówno z duchowieństwa diecezjalnego, jak i zakonnego. A jeśli co byłoby mi szczególnie miłe, to połączenie „czarnego z białym” – Niepokalanowa z Jasną Górą; żebyście wy, drodzy moi, dostrzegli, że śpiewacie właściwie na jedną melodię, chociaż oni są kontemplacyjni, a wy strasznie czynni. Tego właśnie potrzeba, by „contemplata aliis tradere” – „przemyślane innym przekazywać”. Niech oni myślą, a wy będziecie dawać. Dzisiaj szczególniej potrzeba nam coraz potężniejszych ośrodków życia i kultu maryjnego, i to w całej Polsce. I tak jak na Jasnej Górze, tak i tutaj, w tej bazylice, którąście, urlopowani przez UB, wznieśli na chwałę Najświętszej Panienki, a więc niejako z ich pomocą, bo „Regem, cui omnia vivunt, omnia serviunt, venite adoremus” – „Królowi, dla którego wszystko żyje, wszystko służy, pójdźmy pokłonić się”. Dziś szczególnie potrzeba, żeby i w tej bazylice tu, pod Warszawą – jak wybudujecie drugą w Warszawie, to będę wam wdzięczny – kult Matki Bożej się rozwinął.

Jest, dzięki Bogu, sił wiele. Ludzi macie przygotowanych. Tradycji nie możecie się wyrzekać. Zakon franciszkański zawsze słynął z tego, że wojował o chwałę Matki Bożej i to bardzo zawzięcie, bo historia nas dobrze poucza, że gdy już argumenty na pióra i na karty nie starczały, to franciszkanie umieli się zdobyć na mocniejsze argumenty. I niejedna dusza dominikańska odczuła na sobie ważkość tych argumentów. Tak mówi historia, ja tylko powtarzam, bo nie chcę oczerniać ani jednych, ani drugich, ale pokornie powtarzam to, com wyczytał w tych wielkich tomach, które za granicą wydają, pt. „Maria” – jest ich już chyba z pięć. I u nas takich tęgich rycerzy Matki Bożej Niepokalanej bardzo potrzeba. Na razie to jakoś jeszcze troszkę nie wychodzi. Ja oczywiście nie mam zamiaru zorganizować rewolucji, bo wiem, że to się samo zrobi. Im więcej będzie sprzeciwów, tym bardziej Matka Boża pokaże, że jest silniejszą od kolubryn szwedzkich i jeszcze prędzej to uczyni. Nieraz, gdy spotykam się ze sprzeciwem: Nie! Nigdy! Za nic w świecie! Co? „Rycerz Niepokalanej”? Wszystko, ale nie to, ale nie to! – wtedy sobie tak myślę: Bądźcie jeszcze mocniej zawzięci. Jeszcze głośniej mówcie „nie”, „nie”. Co dzień mówcie „nie”. Bo to „nie” i „nie” – to my wiemy z matematyki, co to jest dwa razy „nie”. Więc na pewno będzie „tak”. I będzie wychodził „Rycerz Niepokalanej”, będzie wychodził. On jeszcze tak sobie troszkę tam leży „in cunabulis” – „w kołysce”. Ale przecież i „Verbum Dei” – „Słowo Boże” też sobie leżało w kołysce i spało. Ale gdy wstało – prawda … No, resztę sobie sami dopowiedzcie, najmilsi bracia, czego gorąco wam życzę.

Musi teraz w duszy narodu polskiego – i w duszach młodzieży duchownej, i w duszach kapłanów, misjonarzy, zakonników – rozpalać się mocny ogień, Boży ogień wielkiej miłości i wielkiej żarliwości, i ogromnego zapału. My musimy w sobie wyrobić nowy styl. Mówiłem do wyższych przełożonych zakonnych na Jasnej Górze, że nie zaszkodziłoby, gdyby w każdym zakonie się urodził taki jeden szaleniec, z którym jest troszkę kłopotu. Później się nie przyznają do tego, że to właśnie oni przeszkadzali szaleńcowi. Ponieważ szaleniec swoje zrobi, bo on, że tak powiem, jest na Bożym gazie, i na to rady nie ma. Obyście i wy, najmilsi, drodzy franciszkanie, na większą chwałę waszej Najświętszej Panienki z miłości wszyscy poszaleli. To jest życzenie z zakresu ascetyki, a nie medycyny.

Świat, w którym żyjemy, szczególnie życie polskie, to istotnie świat wielkich przemian. Odważnie mówiliśmy w Rzymie – nie cofamy tego słowa – że najbardziej wymowna próba sił między Kościołem katolickim, a nowym porządkiem materialistycznym dzieje się właśnie tu, w Polsce. I tak jest. Dlatego, że tu jest i najwięcej wierzących i modlących się, i ludzi nie obojętnych na chwałę Bożą, i ludzi cierpiących, i męczenników; i ludzi, którzy dali świadectwo prawdzie; którzy mieli łaskę ucierpieć dla imienia Chrystusowego. Jest dużo w Polsce takich ludzi. Takich kapłanów, ludzi świeckich, młodzieży, dziewcząt, chłopców, ojców, matek, dużo ich jest, bardzo dużo. I oni zwyciężają! „Haec est victoria, quae vincit mundum: fides nostra!” – „Zwycięstwo, które świat zwycięża, to nasza wiara!” Jest to świadectwo, które dajemy prawdzie. To zwycięża! Starcie jest tutaj najsilniejsze. Jesteśmy bardzo pokorni myśląc o zwycięstwach. Nie przypisujemy sobie nic. Dziękujemy Bogu za to, że chciał nas użyć na świadectwo prawdzie. Ale też z tego powodu musi się w nas wyrobić jakaś szlachetna duma i wdzięczność Bogu, że użył Polski na świadectwo prawdzie w obliczu wszystkich narodów. I tak się mówi, najmilsi, w tym wielkim wspaniałym, błyszczącym świecie, że właśnie ta ubożuchna Polska – której jedynym bogactwem, obok dzieci, jest wiara i miłość do Matki Bożej – daje w tej chwili dowód duchowej tężyzny. Nie kto inny, tylko sam Ojciec Święty powiedział mi, że Polska może sobie pozwolić na taki eksperyment, w jakim żyje, bo w Polsce ludzie wierzą, bo się modlą i mają Matkę Najświętszą na Jasnej Górze. To powiedział Ojciec Święty Pius XII. Inne narody – mówił Papież – na ten eksperyment, na takie formy życia, w jakich wy jesteście, pozwolić by sobie nie mogły. To są słowa Papieża. Trzeba im wierzyć. Skoro mamy taką łaskę, jakże bardzo musimy podtrzymywać żywą wiarę w narodzie, jak bardzo gorąco musimy się modlić, jak bardzo miłować i jak bardzo, najmilsi, ufać.

Uroczystość 40-lecia pracy Milicji Niepokalanej, uroczystość 30-lecia pracy franciszkanów w Niepokalanowie jest dla nas wszystkich wielkim podniesieniem ducha. Boć przecież mówią: „Ex nihilo nihil sit” – „Z niczego nic być nie może”. Niech tam sobie mówią. My wiemy, że tu było inaczej. Tak właśnie działa Bóg, „qui omnia ex nihilo creavit”– „który wszystko z niczego stworzył” – przez łaskę swoją wszystko czyni. Jeżeli do tego „nihil” chcecie się i wy zaliczyć, to tym większa chwała Boża. Musicie być bardzo pokorni i bardzo miłować. I z tych dwóch ziarenek „Deus incrementum dabit” – „Bóg da wzrost”. Muszę kończyć w tej chwili …, choć wcale nie chce się kończyć …, ale muszę skończyć, bo już strzelacie … A przecież Niepokalanów powstał, pamiętajcie, z polowania … Może nie wszyscy o tym wiedzą, że tutaj odbywało się polowanie na tych polach, i wtedy powstała myśl, żeby oddać pewne strzelanie. Składając wam życzenia, najmilsi, ufam, że pokorna Służebnica Pańska – Ta, którą nazywam z upodobaniem Rycerzem Boga Żywego – kiedyś zatrąbi w potężny róg i wezwie wszystkich rycerzy i poprowadzi pod swoją wodzą na wielki bój o królestwo Chrystusowe w polskiej ziemi.

I daj wam Bóg, byście w tym boju byli pierwsi. Na to wam z upoważnienia Stolicy Świętej błogosławię.

Tekst nieautoryzowany. Archiwum Niepokalanowa.

Wpisy powiązane

1981.05.01 – Warszawa – List do o. Stanisława Podgórskiego CSsR, przewodniczącego KWPZM

1981.03.06 – Warszawa – Franciszkanizm dzisiaj. Przemówienie z okazji jubileuszu 800-lecia urodzin św. Franciszka z Asyżu

1981.01.08 – Warszawa – List do zakonnych rekolekcjonistów i misjonarzy ludowych, zebranych na dorocznym kursie