1965.05.31 – Niepokalanów – Ziarno, które nie umiera. Przemówienie do franciszkanów w refektarzu w Niepokalanowie

 
Kard. Stefan WyszyńskiPrymas Polski

ZIARNO, KTÓRE NIE UMIERA.
PRZEMÓWIENIE DO FRANCISZKANÓW W REFEKTARZU W NIEPOKALANOWIE

Niepokalanów, 31 maja 1965 r.

 

Przewielebni ojcowie, najmilsi bracia!

Pragnę wam podziękować za zaproszenie, które jest dla mnie podniesieniem ducha. Każda bowiem sposobność spotkania się z Niepokalanowem, spojrzenia na waszą pracę i jej osiągnięcia, jest niewątpliwą radością.

Wydaje mi się, że w tej chwili my wszyscy – może poza małymi wyjątkami – nie zawsze zdajemy sobie dobrze sprawę z tego, co Bóg przez swoje miłosierdzie tutaj w swoich planach zasiał, i jaki jeszcze będzie owoc w przyszłości. Niepokalanów, który wyrósł z ducha ojca Maksymiliana, w pierwszym etapie wyglądał tak jak jesienna ozimina, która szybko się zazieleniła i radowała oko, ale później przyszły wichry, jesienne słoty i śnieg przykrył wszystko. Może bolesny jest widok pięknej oziminy, którą przykrył śnieg i której wzrost został zahamowany. Rolnicy jednak mówią, że jest to okres snu krzepiącego i że te wszystkie chłodne energie, które przykryły oziminę, są błogosławieństwem. One osłaniają wzrost zboża wszczepiającego się w glebę, a zarazem przynoszą całe bogactwo atmosfery, która użyźnia ziemię. Przyjdzie czas, gdy słońce Boże wypije śniegi i rozpoczyna się nowy etap wzrostu. Wtedy już nie ma siły, która byłaby zdolna powstrzymać kształtowanie się ziarna, aż do obfitego żniwa.

Tak jest i z Niepokalanowem. To, co było dokonane w okresie do wojny, to była ciesząca oko, budząca nadzieję, ozimina. A teraz nieco przykryły was śniegi. Ale to nie znaczy, że wasz sen jest snem ludzi leniwych; to raczej znaczy, że jest to sen, w którym zbieracie siły i energie do tej pracy, która jeszcze w Niepokalanowie będzie wykonana. Mocarze ciemności, burze, huragany nie zdołają powstrzymać tej energii, którą Boże Słońce będzie porywało ku sobie.

Ten czas zakłócenia waszej pracy, która tak fantastycznie rozwijała się przed wojną, wykorzystaliście na wybudowanie świątyni. To jest – jak powiedziałem w kościele – koleba, która będzie naprawdę Betlejem, a więc krainą chleba, u wrót stolicy. Przyjdą tu ludzie, aby szukać pokrzepienia, aby się uczyć modlić. Będą stąd wynosić energię Bożą do dalszej pracy w niezbyt odległej stolicy.

Bóg pozwoli, że wielu z was będzie oglądało to, co jeszcze w tym miejscu Bóg uczyni, jakie zwycięstwo odniesie Niepokalana, jak będzie zapładniać ducha twórca Niepokalanowa. Wierzcie, że tak będzie! Wszyscy siejemy we łzach. Niekiedy szkoda złotego ziarna, które wrzuca się w błoto. Ale ziarno poradzi sobie z błotem. Ma tę przedziwną, Bożą właściwość, że nawet z błota wykształtuje się w złoty i pożywny chleb. I gdy z was chciano tylko zrobić błoto – jak diabeł, który ziarno zakopał w ziemię i przybił kopytem – gdy chciano zniszczyć całą powojenną pracę Niepokalanowa, to wszystko po etapie trudnej próby, która wymaga wielkiej ufności, wyrośnie na większą chwałę Bożą. W tym czasie niebo da wam patrona, który będzie się za wami wstawiał przedziwnie skutecznie.

Nie myślcie, że dzieło ojca Kolbego zostało zakończone. To jest dzieło wszczepione w ziemię. Ono się zaczęło i nie ma żadnej siły, która by to dzieło przyhamowała, chociaż chwilowo wasze myśli, programy, młodzieńcze porywy i ideały nie mogą się rozwijać tak, jak by mogły, jak byście tego pragnęli.

Drodzy moi, wierzcie! Nie ustawajcie w wierze! Czas, który macie, wykorzystujecie dobrze, bo budujecie świątynię Bożą. To bardzo przypomina waszego patriarchę św. Franciszka, który swoją pracę zaczął od podnoszenia zrujnowanych kościółków w Umbrii. Ten moment, dobrze wykorzystany przez was, sprawi, że będzie on błogosławieństwem dla przyszłego rozwoju zakonu i dzieła ojca Maksymiliana.

Dziękując wam za braterskie zaproszenie do świątyni i do waszego stołu, pragnę wszczepić wam w serca nadzieję i obudzić żywą wiarę, abyście pamiętali, iż „euntes, ibant et flebant” – „przechodząc, szli i płakali”, ale „venientes autem, venient cum exsultatione portantes manipulos suos” – „przychodząc zaś, będą szli z radością niosąc naręcza swoje”. Zobaczcie wokół, że pola już bieleją ku żniwom. Przyjdzie czas, że Pan pośle pracowników swoich na niwę. Ufajcie, wierzcie! „Vigilate, orate!” – „Czuwajcie, módlcie się!” Czas waszej nowej pracy jest we drzwiach!

Tekst autoryzowany. Zbiory Instytutu Prymasowskiego

Wpisy powiązane

1981.05.01 – Warszawa – List do o. Stanisława Podgórskiego CSsR, przewodniczącego KWPZM

1981.03.06 – Warszawa – Franciszkanizm dzisiaj. Przemówienie z okazji jubileuszu 800-lecia urodzin św. Franciszka z Asyżu

1981.01.08 – Warszawa – List do zakonnych rekolekcjonistów i misjonarzy ludowych, zebranych na dorocznym kursie