1971.11.28 – Warszawa – Nowoczesny święty

 
Kard. Stefan WyszyńskiPrymas Polski

NOWOCZESNY ŚWIĘTY

Warszawa, Katedra Św. Jana, 28 listopada 1971 r.

 

Fragmenty przemówienia „O kapłaństwie służebnym” wygłoszonego po powrocie z Synodu Biskupów i po uroczystościach beatyfikacyjnych o. Maksymiliana Kolbego.

Kilka uwag o Synodzie w ogóle

Wstęp ten, odległy nieco od spraw interesujących was, najmilsi, którzy przyszliście posłuchać waszego biskupa po jego powrocie z Synodu, jest jednak niezbędny. Ułatwia nam zrozumienie właściwego sensu niemałej pracy Synodu, trwającej aż pięć tygodni. Praca ta dla nas, polskich biskupów, kapłanów i ludu Bożego, miała tym wymowniejsze znaczenie, że była ona ilustrowana żywym wzorem. Gdy mówiliśmy o kapłaństwie posługiwania, o kapłaństwie służebnym, czy też o sprawiedliwości w świecie, to ilustracją, rzutem światła, było właśnie to, czego dokonał Ojciec Święty Paweł VI, ogłaszając w dniu 17 października ojca Maksymiliana Kolbego, kapłana, rycerza Niepokalanej – błogosławionym.

Pozwólcie, że uprzedzając tok naszych rozważań, powtórzę słowa, które były konkluzją całego naszego wysiłku na Synodzie. Zostały one powiedziane w dniu 6 listopada, w czasie ostatniej sesji synodalnej, do Ojca Świętego, przez kardynała Duvala z Algieru. Oto one: „Ojcze Święty! Dziękujemy ci, że pracę Synodu połączyłeś z beatyfikacją kapłana polskiego, który oddał swoje życie w obronie życia ojca rodziny. Dziękujemy ci za to, bo jego przykład więcej nam powiedział, aniżeli wszystkie mowy, wygłoszone tutaj w auli synodalnej”. Kardynał Duval zwrócił się także do Ojca Świętego z prośbą, aby pozwolił podziękować również polskim biskupom obecnym na Synodzie, za to, że Kościół w Polsce pielęgnuje takie właśnie wzory kapłaństwa służebnego (…).

Bł. Maksymilian Maria Kolbe jako znak czasu

W dniach poprzedzających beatyfikację dochodziliśmy już do wyczerpania problemu, jak ma wyglądać kapłaństwo służebne, służby ludowi Bożemu. Wydało nam się, że powiedzieliśmy już bardzo dużo. A wiemy, że nadmiar słów nuży. Chociaż przemówienia były interesujące, czuliśmy, że już dość na ten temat powiedziano, że trzeba czegoś innego: nie słów już potrzeba, ale czynów!

I wtedy właśnie, w dniu 17 października, miała miejsce beatyfikacja ojca Maksymiliana Marii Kolbego. Papież podkreślił, że jest to nowoczesny święty – w pasiaku. Dotychczas widzieliśmy świętych na ołtarzach, chociażby i tutaj, w złotej aureoli, malowanych według pewnego schematu. Artysta warszawski pan Molga przygotował inny obraz: święty w pasiaku w bunkrze głodowym, w ostatnich chwilach swojego życia, z numerem na piersi i z dumnym znakiem „P” – Polska. Taki właśnie obraz, dużych wymiarów, wręczyliśmy Ojcu Świętemu. Takie obrazki rozdaliśmy również na auli synodalnej, gdy zapraszaliśmy wszystkich członków Synodu na uroczystość beatyfikacji.

Wydaje mi się, drodzy moi, że ojciec Maksymilian jest nie tylko nowoczesnym świętym, ale jest również znakiem czasu. Jest dziełem rzeczywistości współczesnej, w której obywatel – z powodu swoich przekonań, narodowości czy religii – może być sponiewierany aż do granic śmierci głodowej.

Są ludzie, którzy do dziś dnia nie mogą zrozumieć, że w Polsce istniały obozy koncentracyjne. Pytał mnie jeden z biskupów: „Jak to się stało? Kto siedział w tych obozach? Ilu ludzi? Kilku, kilkunastu?” – „Nie, kilkanaście tysięcy”. – „Czy to możliwe? Za co?” – Żebyśmy to wiedzieli, za co! Chyba za to, że byli Polakami, katolikami czy kapłanami; że mieli swój pogląd, swoją wiarę i chcieli jej bronić. Chcieli bronić ducha narodu i jego chrześcijańskiego światopoglądu. Może i za to … Trudne jest dla umysłów zachodnioeuropejskich zrozumienie tego, co przeszli Polacy w obozach koncentracyjnych podczas ostatniej wojny. Ale nadal w świecie jest wiele bezprawia. Rozważaliśmy nad tym na Synodzie przy omawianiu schematu drugiego „O sprawiedliwości w świecie”. W szeregu wygłoszonych przemówień pokazano olbrzymią skalę współczesnego bezprawia i niesprawiedliwości, poczynając od tej, którą nazwaliśmy „summa iniuria” – „największą krzywdą”. Ma ona miejsce tam, gdzie państwa – powodując się względami światopoglądu czy też politycznymi – organizują przymusową ateizację swoich obywateli, poczynając od dzieci. Jest to najwyższa, szczytowa forma niesprawiedliwości!

Ofiarą podobnej niesprawiedliwości padł ojciec Maksymilian Kolbe. A przecież nie on jeden! Już dzisiaj toczy się kilka procesów beatyfikacyjnych więźniów obozów koncentracyjnych, między innymi biskupa Kozala, sufragana włocławskiego, i księdza Frelichowskiego z Pomorza. Powiedział kiedyś Pius XII: „Przyjdzie czas, że z popiołów obozów koncentracyjnych będziemy wydobywać świętych i stawiać ich na ołtarze”. Bł. Maksymilian Maria Kolbe jest pierwszym z nowej kategorii „świętych w pasiaku”.

Gdy już wiele powiedzieliśmy o kapłaństwie służebnym, właśnie ta postać stanęła przed oczyma ojców synodalnych. Po beatyfikacji, podczas sesji, niemal wszyscy zwracali się do nas, polskich biskupów, ze słowami uznania. Mówili: „No tak! Nie wystarczy mówić, chociażby najpiękniej, o kapłaństwie i jego służebności. Trzeba ukazać wzór. A właśnie w Bazylice św. Piotra pokazano, jak powinno wyglądać kapłaństwo służebne”.

Wiemy, że na taką służbę nie każdy może się zdobyć. Oddają również swoje życie na frontach wojennych ojcowie rodzin, ale wiemy, jakie to ciężkie dla nich i dla ich najbliższych. Przecież i nasz kochany, obroniony i zastąpiony przez ojca Kolbego brat – pan Gajowniczek, którego przedstawiliśmy Ojcu Świętemu na audiencji dla Polaków – skazany na śmierć głodową, płakał. Płakał nie dlatego, że miał zginąć, lecz z żalu za rodziną; lękał się o jej losy. Odstępstwo niejednego człowieka od religii, od wiary, też jest „usprawiedliwione” tym, że ma rodzinę. Muszą więc istnieć ludzie, którzy wolni od obowiązków rodzinnych, dadzą przykład takiej właśnie służby, jakiej wzór dał bł. ojciec Maksymilian Maria Kolbe.

Ten obraz nowoczesnego świętego, człowieka siedzącego w kącie bunkra głodowego, w pasiaku, wniósł do auli synodalnej i do naszych rozważań prawdziwy oddech; nie słowa tylko, lecz czyn! Wszystko, co powiedziano o kapłaństwie służebnym, znalazło w nim swoje odbicie.

Takie znaczenie miała beatyfikacja ojca Kolbego. Uznano, że opatrznościowe było połączenie pracy członków Synodu z uroczystością beatyfikacyjną. Dziękowano za to Ojcu Świętemu, dziękowano i nam, polskim biskupom, chociaż my najmniejszą tutaj mieliśmy zasługę.

Mieliśmy oczywiście dodatkową wielką pracę. Beatyfikacja, pielgrzymka naszych rodaków, audiencja publiczna u Ojca Świętego, a nawet szukanie pieniędzy na zapłacenie rachunków w pensjonatach i na pokrycie kosztów środków komunikacji po mieście za naszych braci pielgrzymów, którzy przyjechali do Rzymu – wszystko to przyczyniło nam wiele pracy. Ale Pan Bóg dodał sił i jakoś podołaliśmy. Opatrzność Boża pozwoliła zapłacić wszystkie rachunki w pensjonatach. Możemy to uważać za łaskę, wyjednaną przez bł. Maksymiliana Kolbego, który sam nigdy nic nie miał i rozumiał, co znaczy nic nie mieć, gdy trzeba płacić rachunki. Wszyscy więc, którzy byli na pielgrzymce w Rzymie, mogą być spokojni. Żywiono ich tam na kredyt, lecz Opatrzność Boża za nich zapłaciła.

Dni te były dla nas i dla Ojca Świętego wielką radością. Mieliśmy możność stwierdzić to sami, gdy zaraz po beatyfikacji, 17 października, Ojciec Święty zaprosił kardynała Wojtyłę, biskupa Rubina i waszego biskupa na obiad do siebie. Często miałem kontakty i rozmowy z Ojcem Świętym, ale tak wielkiej radości, jaką widziałem na jego twarzy właśnie wtedy, nigdy nie widziałem. Był wewnętrznie rozradowany. Prawdopodobnie urzeczywistniało się w nim to, co powiedziałem wam na wstępie: „Teraz bliższe jest zbawienie nasze, aniżeli wtedy gdyśmy uwierzyli”. Było to prawdziwe Boże nawiedzenie.

Trzeba zawsze o tym pamiętać, że Kościół jest wielką tajemnicą Bożą i kto chce o nim uczciwie mówić, musi mieć wiarę i musi go kochać. Kto Kościoła nie kocha i nie ma wiary, niech się nie bierze do pisania czy mówienia o nim, bo zniekształci wszystko! W błąd wprowadzi samego siebie i tych, którzy go upoważnili do pisania. W Kościele jest wielka tajemnica: działa Duch Święty, który nieustannie jest w jego Głowie i członkach. O tym trzeba pamiętać.

Dla nas, biskupów obecnych na Synodzie, wielką radością była bliskość obcowania z Ojcem Świętym. Nie opuścił on prawie żadnej sesji, zwłaszcza plenarnej. Radością dla nas było również ściślejsze jeszcze zaznajomienie się z wszystkimi ojcami Synodu. A ukazanie zróżnicowanych warunków Kościoła Bożego w świecie utwierdziło nas w jednym, że miłującym Boga wszystko pomaga do dobrego: warunki sprzyjające czy niesprzyjające, a nawet prześladowanie! (…).

Tekst autoryzowany. Zbiory Instytutu Prymasowskiego

 

Wpisy powiązane

1981.05.01 – Warszawa – List do o. Stanisława Podgórskiego CSsR, przewodniczącego KWPZM

1981.03.06 – Warszawa – Franciszkanizm dzisiaj. Przemówienie z okazji jubileuszu 800-lecia urodzin św. Franciszka z Asyżu

1981.01.08 – Warszawa – List do zakonnych rekolekcjonistów i misjonarzy ludowych, zebranych na dorocznym kursie