1972.10.15 – Birkenau – „Najwyższa radość”. Imiona wasze zapisane są w niebie. Kazanie podczas uroczystości dziękczynnych za wyniesienie do chwały ołtarzy ojca Maksymiliana Kolbego

 
Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski 

„NAJWYŻSZA RADOŚĆ”. IMIONA WASZE ZAPISANE SĄ W NIEBIE.
KAZANIE PODCZAS UROCZYSTOŚCI DZIĘKCZYNNYCH ZA WYNIESIENIE DO CHWAŁY OŁTARZY OJCA MAKSYMILIANA KOLBEGO

Były Obóz Birkenau, 15 października 1972 r.

 

W pierwszą rocznicę beatyfikacji, 15 października 1972 roku, w obozie Auschwitz-Birkenau odbyły się ogólnopolskie uroczystości dziękczynne za wyniesienie do chwały ołtarzy ojca Maksymiliana Kazanie podczas Mszy świętej wygłosił Ksiądz Prymas. Poprzedził je modlitwą w celi śmierci ojca Maksymiliana.

 

Pragniemy w miejscu śmierci bł. Maksymiliana Marii Kolbego podziękować Bogu za wielką moc, którą okazał w słudze swoim – kapłanie i więźniu obozu koncentracyjnego.

Gdy stoimy tutaj na męczeńskiej ziemi, przypominają się nam słowa Chrystusa skierowane do Apostołów, gdy wrócili ze swojej pierwszej misji nauczycielskiej. Uradowanym, że w imię Jezusa pokonują nawet złe duchy, Chrystus mówi: „Nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” (Łk 10,20).

Imię bł. Maksymiliana Marii jest zapisane w niebie. I tym się radujemy. On już przeszedł swą drogę za Chrystusem, a my nią podążamy. I nasze imiona mają być tam zapisane. Módlmy się więc, aby modlitwa nasza w Oświęcimiu, w celi śmierci ojca Maksymiliana, i w Brzezince – w obozie, gdzie cierpiały polskie kobiety – była przyjemna Bogu. Polecamy tę modlitwę najlepszej naszej Matce, Tej, której całym swoim życiem służył rycerz Niepokalanej, bł. Maksymilian Maria Kolbe.

Gdy w gronie biskupów, zaszczyconym przez kardynałów świętego Kościoła rzymskiego, podążałem tutaj na pole cierpienia i chwały, podszedł do mnie pewien kapłan, były więzień obozu, i podał mi małą figurkę Matki Bożej, prosząc bym ją wziął w swoje dłonie na czas przemówienia. Wyjaśnił, że figurka Matki Boskiej Oświęcimskiej, wyrzeźbiona w obozie w Oświęcimiu w lecie 1940 roku przez Bolesława Kupca, górala z Poronina, zawierała autentyczny gryps, napisany przez jego brata Władysława Kupca, o treści: „Prosimy o pomoc dla naszych rodziców, którzy zostali bez opieki, gdyż sześciu synów jest zamkniętych od 16 stycznia 1940 …”. Na drugiej stronie tego kawałka papieru był napis: „Tę karteczkę powierzam opiece Matki Boskiej i niech nas nadal ma w swojej opiece”. Figurka ta przeżyła wszystkie udręki wojny, więzień, obozów koncentracyjnych – do dziś dnia.

Spełniam wolę naszego brata – więźnia obozowego, a zarazem dziękuję mu za podsunięcie mi najbardziej właściwego tematu, jaki tutaj należy rozwinąć. Samo to miejsce męczeńskie i jego otoczenie, ta „via sacra” – „święta droga” narodu polskiego i tylu innych narodów, wiele daje do myślenia. Nie wypada tutaj rozwijać mądrości ludzkiej, należy się wsłuchiwać w myśli, które Bóg rodzi w naszych umysłach i sercach.

Przychodzimy na miejsce cierpień kobiet polskich, naszych matek, i kobiet z całego niemal świata. Po tych terenach chodziły te, które kochamy i czcimy, a które tutaj usiłowano znieważyć. Pamiętam opis jednego ze zdarzeń w tym obozie. Ludzie mali są złośliwi. Złośliwość ich wyraziła się w postaci niebywałej. Oto celowo sprawili, że dwa oddziały więźniów – męski i kobiecy – spotkały się na obozowej drodze do pracy. Dla większej jeszcze zniewagi rozebrano ich do naga. Ale więźniowie zachowali się w sposób, który ujmę przyniósł ich oprawcom. Mężczyźni i kobiety, mijając się wzajemnie, w głębokim szacunku dla swego człowieczeństwa, odwrócili od siebie głowy.

Było to miejsce zniewagi kobiety, matki, dziewczęcia. Dlatego słusznie wybrano właśnie to miejsce dla uczczenia bł. Maksymiliana Marii, który wyszedł ze „szkoły” Matki Najświętszej, Służebnicy Pańskiej. Ona go „wyszkoliła” i nauczyła służyć braciom aż do śmierci; służyć – nie zrażając się niczym, nawet widokiem zniewagi i krzyża. Bo człowiek mający żywą wiarę i w takich warunkach może zwyciężyć. I zwyciężył.

Niedawno w Kaliszu w kościele pod wezwaniem Matki Kościoła czciliśmy pamięć założyciela Zgromadzenia Księży Orionistów – Don Luigi Orione, Włocha. W wygłoszonym tam kazaniu przytoczyłem jego zdanie, które mi mocno utkwiło w głowie: „Nasze matki odchodzą. Zostaje jednak Ta, której promienie nieustannie świecą na chrześcijańskim niebie – Maryja, Matka Chrystusa”. Gdy więc dzisiaj czcimy bł. Maksymiliana, czcimy też jego ziemską matkę, która minęła i jest u Ojca niebieskiego; czcimy również i tę Matkę, która nie przemija, trwa – Bogurodzicę Dziewicę, Bogiem sławioną Maryję. Dając z woli Ojca życie Bożemu Synowi, stała się wzorem macierzyństwa dla wszystkich matek ziemi. Jest najwspanialszą z matek, Matką Kościoła. Ona też była nauczycielką, wychowawczynią i programem życia bł. Maksymiliana Marii. Dlatego słusznie uczynił nasz brat – kapłan i więzień, wręczając Prymasowi Polski małą figurkę Najświętszej Maryi Panny i prosząc, aby, gdy będzie mówił o ojcu Maksymilianie, pamiętał, kto ten wzór ukształtował.

Matka Chrystusowa nauczyła macierzyństwa nasze matki. Ta sama Matka nauczyła macierzyństwa i Kościół Chrystusowy, który możemy spokojnie nazywać „Kościołem-Matką”. Są to myśli zaczerpnięte z Soboru Watykańskiego II. Gdy bowiem Sługa sług Bożych i czciciel Służebnicy Pańskiej – Ojciec Święty Paweł VI konkludował rozważania nad Konstytucją dogmatyczną o Kościele, wyprowadził wnioski z VIII rozdziału tej Konstytucji – „O obecności Maryi w misterium Chrystusa i Kościoła”. Nazwał Maryję Matką Kościoła.

Matka Kościoła, „mianowana” przez Chrystusa na Kalwarii, macierzyństwo swoje najwspanialej objawiła w Wieczerniku Zesłania Ducha Świętego. Odtąd jest Ona w misterium Chrystusa i Kościoła nieustannie obecna i działająca. Maryja Matka Kościoła nie przemija. Ona stale do nas przemawia. Jest naszym argumentem i naszą największą miłością.

To jest jedna myśl, umiłowane dzieci Boże, którą pragnę tutaj zostawić. Dodam jeszcze drugą, zaczerpniętą z nauki Chrystusa. Chrystus posłał swoich uczniów na cały świat. Dotarli oni, w swych następcach, i do nas. Ale zanim to uczynił w wymiarze powszechnym, naprzód posyłał swoich uczniów do miast i miasteczek, do których miał zamiar sam przybyć. I oto wrócili pełni entuzjazmu: „Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają”. Spojrzał na nich Chrystus spokojnie i powiedział: „Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” (Łk 10,17.19-20).

Słowa te są powiedziane dla dzisiejszej uroczystości. Bo mowa Boża nie ustaje, biegnie i coraz pełniej jest przez życie interpretowana. Nawet przez ten obóz koncentracyjny! Chrystus bowiem dał Kościołowi – papieżowi, biskupom i kapłanom – przedziwną władzę stąpania po „wężach i skorpionach”, i po całej potędze przeciwnika, księcia ciemności. Kościół ma tę władzę. I choćby nawet papież, biskupi i kapłani, nauką Bożą depcząc po wężach i skorpionach tego świata, padali, nic im to nie zaszkodzi. Albowiem my – jak poucza Apostoł – nie prowadzimy walki przeciwko ciału i krwi, ale przeciwko książętom i mocarzom ciemności. To jest jedyna walka Kościoła.

Kościół nikogo nie może nazywać swoim wrogiem. Jedynym wrogiem i nieprzyjacielem Kościoła Chrystusowego, a więc i naszym – jest szatan. To są te „węże i skorpiony”, to jest cała potęga przeciwnika. Ale papież, biskupi i kapłani, mając władzę stąpania po nich, depczą ich nauką Chrystusa. I nic im przeciwnik nie zaszkodzi. Lecz nie to jest najważniejsze, aby o tym pamiętać. Najważniejszą rzeczą jest pamiętać o zapewnieniu Chrystusa: „Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych” (Łk 12,8).

I tutaj, w obozie zagłady, miało miejsce potężne, odważne wyznanie wiary. Wspaniałym przykładem jest właśnie bł. Maksymilian Kolbe. Wyznanie to było jego „beatyfikacją” już za życia, podobną do tej, która miała miejsce na Kalwarii. Jeden z towarzyszy męki Chrystusa usłyszał: „Dziś jeszcze będziesz ze Mną w raju” (Łk 23,43), bo „kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych” (Łk 12,8). Takich wyznań w obozach koncentracyjnych było wiele. Wystarczył przecież medalik na piersi czy różaniec ściśnięty w dłoni, aby wywołać falę nienawiści i zła. Różaniec wyrywano z rąk, wrzucano w błoto, a jednak nie zawahał się młody kapłan, aby go podnieść, choć i jego zdeptano w błocie i zniszczono. On też zwyciężył.

Moce zła na świecie raz po raz podnoszą swe głowy „wężów i skorpionów” i chciałyby zniszczyć Życie, które jest Światłością ludzi. Chciałyby zniszczyć słowa żywota, wymazać imię Boże z ziemi żyjących. Chciałyby nauczyć nienawiści, zamiast Chrystusowej miłości. Kościół – ustami Ojca Świętego, biskupów i kapłanów – ma obowiązek deptać „węże i skorpiony”, które odbierają ludowi Bożemu wiarę, miłość, łaskę, ufność, nadzieję, postawę służby bliźnim i przyjaźń braterską. Trzeba to przezwyciężać. Nawet tutaj, w obozie koncentracyjnym, przezwyciężano moce zła i odnoszono nad nimi zwycięstwo.

Ale pamiętajmy, że najwyższą miarą naszej radości nie jest świadomość „władzy stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika”. Chrystus powiedział, co jest najwyższą chwałą człowieka: „Z tego się cieszcie, że imiona wasze zapisane są w niebie”.

Przyszliśmy dziś na to męczeńskie pole śmierci, nad którym włada dziś Boża miłość, bo tylko ona jest zwycięska, aby powiedzieć ci, bł. Maksymilianie Maria, że cieszymy się, iżeś zwyciężył duchy „wężów i skorpionów”. Jednak najbardziej cieszymy się z tego, że imię twoje zostało zapisane w niebie!

Zwycięstwo, które zwycięża świat – to wiara nasza. Nie zwyciężyła nienawiść. Kolczaste druty, kąsające siłami elektrycznymi, zardzewiały, strażnice rozsypują się w proch, baraki wchodzą w ziemię, krematorium – zwalone, ale pozostała wiara w życie i zmartwychwstanie! Zwycięstwem i najwyższą nadzie­ją jest wiara nasza! W imię tej wiary stoimy dzisiaj rozradowani, że możemy powiedzieć jednemu z tych, który tutaj zwyciężył: „Imię twoje jest zapisane w niebie”.

Niech nas to wszystkich raduje. Wzajemnie pokrzepiajmy się nadzieją. Chociażby życie nasze było najtrudniejsze, najcięższe, zachowajmy ufność i wiarę, że na świecie zwycięża tylko miłość. Przyjmij, bł. Maksymilianie Maria, więźniu obozu zagłady i więźniu nieśmiertelnej miłości, naszą radość, że imię twoje zapisane jest w niebie. Amen. 

Tekst autoryzowany. Zbiory Instytutu Prymasowskiego

 

Wpisy powiązane

1981.05.01 – Warszawa – List do o. Stanisława Podgórskiego CSsR, przewodniczącego KWPZM

1981.03.06 – Warszawa – Franciszkanizm dzisiaj. Przemówienie z okazji jubileuszu 800-lecia urodzin św. Franciszka z Asyżu

1981.01.08 – Warszawa – List do zakonnych rekolekcjonistów i misjonarzy ludowych, zebranych na dorocznym kursie