1990.08.20 – Rzym – Jan Paweł II, «Schola caritatis». List na 900-lecie śmierci Świętego Bernarda opata i doktora Kościoła

 

Jan Paweł II

«SCHOLA CARITATIS». LIST NA 900-LECIE ŚMIERCI ŚWIĘTEGO BERNARDA
OPATA I DOKTORA KOŚCIOŁA

Watykan, 20 sierpnia 1990 r.

 

Do umiłowanych synów Polikarpa Zakara, opata generalnego zakonów cysterskich i Ambrożego Southeya, opata generalnego zakonów cysterskich ścisłej obserwancji

Umiłowani synowie, pozdrowienie i Apostolskie Błogosławieństwo.

1. Przykładna miłość bliźniego, duszpasterski zapał, płodność nauki, dar pięknej wymowy — dzięki tym i innym wybitnym zaletom, jakimi był obdarzony, stał się św. Bernard, opat Clairvaux szczególnym światłem dla Kościoła oraz przyciągnął ku sobie i nadal przyciąga ludzi wszystkich epok. Jest zatem rzeczą słuszną, że w dziewięćsetlecie urodzin tego sławnego syna Burgundii organizowane są uroczystości ku jego czci, odbywają się kongresy, publikowane są jego pisma: pragniemy przyłączyć się do tak wielu godnych uznania inicjatyw i głosić pochwałę tego znakomitego męża, przekazując jego orędzie, które pozostaje aktualne także w naszych czasach.

2. Wielu bowiem ludzi naszej epoki, choć są zafascynowani owocami postępu, przeżywa zarazem liczne trudności, narażonych jest na wpływy szeroko rozpowszechnionego materializmu i na zwodniczą działalność sekt; ludzie ci szukają zatem prawdziwych fundamentów duchowych.

Św. Bernard, obdarzony wyostrzoną i nieomylną zdolnością osądu, oczyma duszy ogarniał najwyższe prawdy, zaczerpnięte przede wszystkim z Pisma Świętego i z dzieł Ojców, i przedstawiał je językiem, który trafiał do serc, był bowiem przepojony duchem modlitwy.

Wierny starożytnej tradycji św. Benedykta, opat Clairvaux jednoznacznie nauczał, że posłuszeństwo i pokora są drogą powrotu do Boga, od którego oddaliliśmy się przez nieposłuszeństwo i pychę[1]. Naukę tę starał się dogłębnie wyjaśnić, wskazując, że istnieje ścisła więź między prawdą, której należy szukać, a pokorą, którą należy zachowywać. Wielokrotnie powtarzał, że zwrócenie się ku Bogu nie jest możliwe bez prawdziwego poznania samego siebie, oraz że nie można poznać Boga, jeśli poznaniu samego siebie nie towarzyszy poznanie bliźniego; innymi słowy człowiek musi najpierw zwrócić się ku samemu sobie, aby zgodnie ze swą rzeczywistą kondycją stanąć przed Bogiem jako grzesznik; wiedząc bowiem, że ta kondycja wspólna jest wszystkim ludziom, nie znajduje już w sobie ani w innych żadnego powodu do pychy. Skoro zaś pozna prawdę — czyli nędzę — swoją i bliźniego, i przyjmie z ufnością słowo Boże, dostrzeże zarazem i przyjmie miłosierdzie i łaskawość Bożą, jako że to potrójne poznanie prawdy otwiera drogę do troistej miłości: Boga, samego siebie i bliźniego.

Św. Bernard naucza, że poznanie prawdy o sobie, o bliźnim i o Bogu rozwija się wraz z powstaniem i wzrastaniem w sercu owej troistej miłości. Człowiek bowiem, zwracając się ku sobie i czyniąc pokutę, uznaje swój obowiązek odwzajemnienia miłości Boga, który go szukał i odkupił przez Chrystusa, i naśladowania Jego miłości do wszystkich ludzi. Człowiek nie może przyjąć łaski miłosierdzia Bożego, jeśli sam nie okazuje sobie miłosierdzia, odrzucając grzech, i jeśli powodowany miłosierdziem wobec bliźniego nie naśladuje Stwórcy i Odkupiciela, który z tak wielkim szacunkiem pochyla się nad rodzajem ludzkim. Oto w skrócie istota doktryny duchowej św. Bernarda, która sprawia, że stworzona przezeń zakonna „szkoła miłości” zachowuje całą swą wartość także w naszej epoce.

Jeśli w ten sposób rozumiemy zwrócenie się ku Bogu, z łatwością dostrzegamy, że odnowa godności człowieka, oczyszczenie serca oraz powinność miłowania samego siebie i bliźniego wypływają z jednego źródła, to jest z miłości Boga.

3. Święty opat Clairvaux, choć wiódł życie dalekie od świata, nie zmierzał bynajmniej do Boga drogą tak zwanego „indywidualizmu” ani nie stawiał sobie za cel oderwania się od ludzkiej społeczności. Zawsze bowiem świadom był planu Boga, który chce, by odkupienie człowieka dokonywało się w łonie wspólnoty i za jej pośrednictwem i który wszystkich przeznaczonych do zbawienia łączy z sobą i między sobą.

Dlatego też św. Bernard, w tym, co mówił i co czynił, nie utożsamiał nigdy pogardy dla świata, pogrążonego w grzechu i próżności, z zaniedbaniem swych obowiązków wobec bliźniego ani z zerwaniem ścisłej więzi z nim. Gdy bowiem jakieś niebezpieczeństwo zagrażało Matce-Kościołowi, chętnie porzucał ciszę swego klasztoru i podejmował się najtrudniejszych zadań, aby mu dopomóc. Życie opata Clairvaux było zatem przykładem owej jedności, do jakiej dążyć winni chrześcijanie wszystkich stanów i powołań, to jest jedności między życiem wewnętrznym, które jest najważniejsze, a aktywnością zewnętrzną, którą winni podejmować w służbie Chrystusa dla dobra Kościoła powszechnego i lokalnego.

W tym zaś, co tyczy się bezpośrednio zakonników, św. Bernard wyprzedził w pewnym sensie Sobór Watykański II, już na długo przed nim głosząc jedno z jego zaleceń: „Członkowie każdego instytutu jako ci, którzy wyłącznie i przede wszystkim szukają Boga, powinni łączyć kontemplację, przez którą trwaliby myślą i sercem nieustannie przy Nim, z miłością apostolską, przez którą staraliby się włączać w dzieło Odkupienia i szerzyć Królestwo Boże”[2].

Tę Samą myśl wyraża precyzyjnie ów „doktor miodopłynny” (mellifluus) jak się go zwykło nazywać, w traktacie poświęconym „rozważaniu”, przesłanym papieżowi Eugeniuszowi III, niegdyś swemu uczniowi: „Jeśli (…) chcesz być wszystkim dla wszystkich, na podobieństwo Tego, który uczynił się wszystkim dla wszystkich, pochwalam twą wielkoduszność, pod warunkiem jednak, że ogarnia rzeczywiście wszystkich. Jak zaś może ogarniać wszystkich, jeśli ty sam jesteś z niej wykluczony? Wszyscy biorą z ciebie, wszyscy piją z twojej piersi jakby z publicznego źródła, a ty sam pozostajesz spragniony? Pijże i ty wraz z innymi wodę z własnej studni. Pamiętaj zatem, by — nie mówię zawsze, nie mówię często, ale co jakiś czas — zwracać się ku samemu sobie”[3]. Nauczał zatem, że z „rozważania”, to znaczy z modlitwy, medytacji i kontemplacji, winna rodzić się troska o dusze i służba ludziom.

4. Nasza epoka nazywana bywa „wiekiem świeckich”, co ma podkreślać liczne podejmowane w Kościele starania zmierzające do powierzenia świeckim tych zadań, które odpowiadają ich stanowi. Równie słusznie można by nazwać tak samo epokę, w której żył św. Bernard. Wówczas bowiem, gdy Kościół walczył o uwolnienie się z więzów instytucji feudalnych, powstał ruch ludzi świeckich, którzy podejmowali święte wyprawy pod znakiem krzyża; w XII wieku dał się też słyszeć głos świeckich w przepowiadaniu słowa Bożego, a także — jak wiadomo — w poezji i w różnych dziedzinach nauki; religijny ruch budowniczych, który doprowadził do wzniesienia wspaniałych świątyń, uznać można za pierwszy ruch robotniczy w Europie.

Opat Clairvaux, jak już powiedziano, często musiał porzucać zacisze klasztoru, aby włączać się w życie ludzi świeckich, wpływać na bieg spraw publicznych, a przede wszystkim, aby zabiegać o pokój między królami a książętami i między królami a miastami. Jak powiada autor „Pierwszego żywotu św. Bernarda”, był on „człowiekiem światłym pośród wykształconych, prostym pośród prostych, pośród ludzi głębokiego ducha dawał dowody doskonałości i mądrości; do wszystkich się upodabniał, wszystkich pragnąc zyskać dla Chrystusa”[4].

Duchownych i świeckich otwarcie pouczał, że mają stanowić jedno ciało: „Skoro Pan nakazuje nam: Czuwajcie i módlcie się, byście nie popadli w pokusę, wynika stąd, że bez połączonego wysiłku wiernych (świeckich) i pasterzy (duchownych) nie może być bezpieczne ani państwo, ani oblubienica, ani owczarnia. Pytasz o różnicę między nimi? Są jednym”[5].

Św. Bernard uważał, że zadaniem świeckich jest budować — wraz z duchownymi — Kościół, co czynią zachowując całkowite posłuszeństwo i pełniąc dzieła miłosierdzia, szczególnie wobec ciała. Mówił zatem zwracając się do świeckich: „Bądźcie posłuszni Biskupowi i innym swoim przełożonym, nauczycielom Kościoła. Okazujcie szczerą gościnność, bo przez nią wielu podoba się Bogu (…). Przyjmujcie Pana aniołów w pielgrzymach, karmcie Go w potrzebujących, odziewajcie Go w nagich, nawiedzajcie Go w chorych, wykupujcie Go w uwięzionych”[6].

Tak więc opat Clairvaux, choć wysoko cenił stan zakonny — wymieniał go jako trzeci obok stanu duchownego i świeckiego — jako ojciec duchowny okazywał szacunek również świeckim w Kościele, był bowiem przekonany, że członkowie wszystkich stanów zmierzają do jednego celu, którym jest wieczność.

5. W czasach św. Bernarda rozpoczął się proces przemian i odnowy życia intelektualnego Europy. Ponieważ coraz więcej uwagi poświęcano samemu człowiekowi, postawionemu niejako w centrum zainteresowania, powstał wówczas ów prąd myślowy, który później nazwano humanizmem i który zachował swą żywotność aż do naszych czasów. Doktor z Clairvaux, który dobrze znał pragnienia i dążenia swojej epoki, rozumiał do głębi to nowe zjawisko swoistego zapatrzenia w człowieka i nie ograniczał się do odrzucenia czy potępienia go.

Przeciwnie, twierdził, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże jako „wybrane stworzenie”[7], „zdolne ogarnąć Boga”[8], czyli pojąć Jego boską wielkość[9], zarazem jednak ukazywał jego nędzę, ubóstwo, słabość i małość. Chrystus bowiem zbawił całego człowieka, przeznaczając nie tylko jego duszę, ale i ciało do życia wiecznego.

Potwierdzając zatem otwarcie godność ludzkiej kondycji, św. Bernard wołał: „Jak przedziwna jest dobroć Boga, który szuka człowieka, i jak wielka jest godność człowieka, który tak jest szukany!”[10]. Ukazywał tym samym, że z rozważania godności człowieka, której świadectwem jest zarówno stworzenie, jak i odkupienie, wypływa niczym z podwójnego źródła prawdziwy humanizm chrześcijański. Stwierdzając bowiem, że obraz Boży trwa w nas także po popełnieniu grzechu oraz że Bóg stał się człowiekiem, aby nas zbawić, św. Bernard w swej teologii rozważa jednocześnie godność i nędzę człowieka, unikając w ten sposób niebezpieczeństwa tak zwanego fałszywego antropocentryzmu.

Mocnym oparciem dla tego chrześcijańskiego humanizmu jest chrystologia św. Bernarda, który z pewnym naciskiem podkreśla, że cały człowiek został włączony w Chrystusa. Dopóki bowiem żyjemy na tej ziemi, zgodnie z naszą ludzką kondycją, mamy przystęp do Boga jedynie dzięki prawu ustanowionemu przez Wcielenie. Ów „najlepszy nauczyciel”, choć przyznawał, że nie widzi jeszcze Chrystusa w postaci, która jest równa Ojcu, czyli że nie może postrzegać Go jako „Boga z Bogiem”, dodawał jednak: „przynajmniej o człowieku mówię jako człowiek do ludzi”[11]. W słowach tych zawiera się istota prawdziwego humanizmu: jest to uznanie zarówno ograniczeń, jak i niezwykłych możliwości i godności człowieka, który w raju został stworzony i połączony przyjaźnią z Bogiem, a zatem powołany jest do o wiele ściślejszego zjednoczenia z Nim, to znaczy takiego, które przerasta wszelkie ludzkie wyobrażenia i oczekiwania.

6. Z tego, co zostało wyżej powiedziane, można łatwo wywnioskować, że doktryna chrystologiczna zajmuje w dziełach św. Bernarda poczesne miejsce i także w naszych czasach zachowuje wielką doniosłość. Nieskończona Mądrość i odwieczne słowo Boże przyszło do nas jako „Słowo-Dziecię”. Zechciało narodzić się i stać się dla nas małym dzieckiem, ponieważ i my możemy wejść do królestwa Bożego tylko jako dzieci. Tak więc już od pierwszej chwili swego życia na ziemi Chrystus Pan wzywa człowieka do pokory, a stawszy się posłusznym aż do śmierci wskazuje nam drogę, abyśmy i my odrzucili wszelką skłonność do pychy.

Doktryna duchowa św. Bernarda przeniknięta jest szczególną czcią dla człowieczeństwa Chrystusa. W każdym aspekcie tej doktryny znajduje wyraz wiara w Chrystusa uwielbionego, który powstawszy z martwych już więcej nie umiera, a mając udział wraz ze swym człowieczeństwem w chwale Ojca, pozostaje jednocześnie obecny wśród nas. Dlatego w szkole duchowej św. Bernarda studium ziemskiego życia Jezusa połączone jest zawsze z wiarą w Słowo odwieczne, wcielone, obecne przy Ojcu w chwale, obecne zaś wśród nas dzięki łasce jako Oblubieniec Kościoła i oblubieniec duszy, który wzywa i prowadzi oblubienicę do jak najściślejszego zjednoczenia. Słusznie zatem opat z Clairvaux nazywany jest nauczycielem miłości mistycznej i oblubieńczej w Chrystusie.

7. Nic więc dziwnego, że św. Bernard, który tak o Chrystusie myślał i rozprawiał, żywił także gorącą miłość do Jego Matki Maryi i najgorliwiej szerzył Jej chwałę. I choć jego pisma o Maryi nie są tak obszerne, doktryna w nich zawarta nie zasługuje bynajmniej na lekceważenie, gdyż miodopłynny doktor omawia szczególną rolę Bożej Rodzicielki w ekonomii zbawienia z najwyższą przenikliwością. Pośrednictwo łask, które przypadło w udziale Maryi ze względu na Boże macierzyństwo, także później nie zostało Jej nigdy odebrane, ale trwa jako szczególny dar służący zbawieniu nas wszystkich. Słusznie zatem św. Bernard przedstawiał Maryję jako naczynie przeobfite, czyli zawsze pełne i szerokim strumieniem wylewające nieustannie łaski dla nas.

Kościół w szczególny sposób zwraca się ku Maryi w obecnym czasie, pełnym lęków, problemów i trosk, gdy zbliżamy się do trzeciego tysiąclecia[12]. Winniśmy wciąż modlić się do Niej, aby wspomagała łaskawie całe narody i poszczególnych ludzi. W tej modlitwie i oddawaniu Jej chwały wzorem może nam być „wierny Bernard”: on to, według poetyckiej wizji Dantego Alighieri, który wybrał go sobie na przewodnika po „Raju”, tak przemawiał w zachwyceniu do Maryi:

„Dziewico, Matko i Córo Twojego Syna szczęśliwa, / Wzniosłością nic Ci równego, / Lecz Twa pokora bez granic”[13].

Żywimy zatem nadzieję, że uroczyste obchody rocznicy narodzin tego najgorliwszego czciciela Maryi przyniosą obfite owoce duchowe wiernym chrześcijanom, a zwłaszcza wam, którzy idziecie śladami takiego poprzednika.

Na koniec, umiłowani bracia, ogarniając braterskim uściskiem was samych oraz mnichów i mniszki powierzonych waszej pieczy, z serca udzielam wam w Panu Apostolskiego Błogosławieństwa, które jest rękojmią niebieskich darów.

W Rzymie, u św. Piotra, 20 sierpnia 1990 r., w dwunastym roku pontyfikatu.

Jan Paweł II, papież


[1] Por. Reguła św. Benedykta, Prol. 1.

[2] Perfectae caritatis, 5

[3] De consideratione, V, 6; ed. Cisterc. 3, s. 400.

[4] Bernardi prima vita auctore Gaufrido, 3; PL 185; 306.

[5] Super cantica, s. 74, 8; ed. Cisterc. 2, S. 259.

[6] Ep. 242 ad Tolomnos; ed Cisterc. 8, s. 129.

[7] Ad clericos de conv., 8, 15; ed. Cisterc. 4, s. 89.

[8] Super cantica, 27, 10; ed. Cisterc. 1, s. 189.

[9] Por. In ps. Qui habitat, 17, 6; ed. Cisterc. 4, s. 490-491.

[10] In Adventu, s. 1, 7; 4, s. 166.

[11] Super cantica, 22, 3; ed. Cisterc. 1, s. 131.

[12] Por. Redemptoris Mater (encyklika), 3.

[13] Liturgia godzin, wspomnienie Maryi w sobotę, Oficjum Lektur. Por. Dante Alighieri, Boska Komedia, „Raj”, pieśń 33, 1: „Vergine Madre, figlia del tuo figlio / umile e alta piu che creatura”.

 


Copyright © Konferencja Episkopatu Polski

Wpisy powiązane

2005.04.01 – Watykan – Jan Paweł II, List do Generała Paulinów z okazji 350. rocznicy cudownej obrony Klasztoru Jasnogórskiego. Zawierzam Maryi Ojczyznę, Kościół i siebie samego

2005.03.10 – Rzym – Jan Paweł II, Przesłanie do uczestników Kapituły Generalnej Zgromadzenia Księży Marianów

2005.02.14 – Watykan – Jan Paweł II, List do biskupa Coimbry po śmierci S. Łucji dos Santos, OCD. Pozostała wierna swemu posłannictwu