1971.10.21 – Rzym – Specyfika polskiej religijności. Przemówienie do rektorów misji polskich, odpowiedzialnych za duszpasterstwo wśród emigracji

 
Kard. Stefan WyszyńskiPrymas Polski

SPECYFIKA POLSKIEJ RELIGIJNOŚCI. PRZEMÓWIENIE DO REKTORÓW MISJI POLSKICH, ODPOWIEDZIALNYCH ZA DUSZPASTERSTWO WŚRÓD EMIGRACJI

Rzym, Hospicjum Św. Stanisława, 21 października 1971 r.

 

Umiłowani confratres!

Na wstępie pragnę wyrazić radość, że w okresie tak podniosłym dla Polski, w czasie uroczystości beatyfikacyjnych Maksymiliana Marii Kolbego, ma miejsce konferencja kapłanów odpowiedzialnych za duszpasterstwo wśród emigracji polskiej.

Wydaje nam się, że mamy wiele tytułów do utrzymania polskiej specyfiki religijnej, a więc i motywów, które usprawiedliwiają odrębność naszej pracy i własnej sieci organizacyjnej, wbrew tendencjom, które niekiedy dzisiaj się zaznaczają.

Miałem możność słyszeć ocenę naszej religijności zarówno w rozmowie z Ojcem Świętym po beatyfikacji, jak i w rozmowach z biskupami na auli synodalnej. Wszyscy rozmówcy podkreślali, że polską uroczystość beatyfikacyjną ocenia się jako zdarzenie wyjątkowe wśród licznych uroczystości rzymskich na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

Ojciec Święty – podczas obiadu, na który nas zaprosił (z kardynałem Wojtyłą i biskupem Rubinem) – powiedział: „My dokonujemy beatyfikacji i kanonizacji od strony formalnej, kanonicznej, a wy Polacy wnieśliście do Bazyliki zupełnie odmienną atmosferę, inny charakter. Wyście się tam modlili i śpiewali na chwałę Bożą. Wyznawaliście żywą wiarę. Byliście nie tylko obecni, jak są obecni turyści, ludzie ciekawi, ale włączyliście się w głębokie nurty nadprzyrodzone, których gorąco pragniemy dla całego Kościoła powszechnego. Bazylika została przez was «namodlona» i «naśpiewana»”.

Wiele innych jeszcze spostrzeżeń przekazał nam podczas godzinnego obcowania przy stole w czasie obiadu Ojciec Święty i jego kapelani. Były to dla nas rzeczy niezwykle miłe.

Z podobnym zrozumieniem odrębności naszej specyfiki religijnej spotkaliśmy się na auli synodalnej. Zaskakujące było podziękowanie, które wystosował do Ojca Świętego przewodniczący sesji – kardynał z Algieru. Dziękując mu, iż beatyfikacji dokonał właśnie na tle rozważań synodalnych, powiedział, że była ona żywą ilustracją rozważań i niepokojów ojców Synodu; była odpowiedzią na ich wątpliwości, jaki ma być model kapłana nowoczesnego.

Nadto, przewodniczący sesji dziękował również polskim biskupom. Byliśmy może najmniej „winni” tego wszystkiego, ale dziękował nam za to, że polska religijność zaznaczyła swój charakter – maryjny i służebny. I to właśnie w takiej postaci.

Wypowiedź jego była przyjęta oklaskami przez całą aulę synodalną. Dla nas było to znakiem wewnętrznym, że jednak polska religijność ma swoją specyfikę – i to nie taką, jaką niekiedy przedstawia i ocenia prasa zagraniczna. Polska specyfika religijna jest pożyteczna, korzystna i daje owoc Kościołowi Bożemu.

Wszyscy ojcowie Synodu składali nam w przerwach obrad życzenia i gratulacje. Uroczystość beatyfikacyjna stała się wspólną radością całego Kościoła powszechnego. My, polscy biskupi, cieszymy się niezmiernie, że na skutek wyjątkowej łaski Boga, działającego w sługach swoich, radość naszą mogliśmy przekazać całemu Kościołowi.

Najmilsi! Wydaje nam się, że uroczystość niedzielna jest dodatkowym argumentem, dlaczego czuwamy nad tym, aby specyfikę religijną w kraju i poza krajem utrzymać. Łatwe to nie jest, bo i do nas, do Polski dochodzą najrozmaitsze odgłosy tego, co dzieje się w krajach zachodnioeuropejskich. Ponieważ jednak my zawsze spóźniamy się z naśladowaniem Zachodu o kilka dziesiątek lat, więc mam nadzieję, że i tym razem skutecznie się spóźnimy. A ponieważ moment trzeźwości już się tam zaznacza, dlatego mam wrażenie, że nasze opóźnienie przyniesie nam tylko korzyść – trafimy akurat na moment otrzeźwienia.

Porównując obecną dyskusję na auli synodalnej z tą, która miała miejsce dwa lata temu na Synodzie Nadzwyczajnym, dostrzegam, że w wielu krajach Episkopaty wypowiadają się bardziej ostrożnie. Taką próbą dojrzałości, jaką na Soborze była sprawa liturgii, stała się na Synodzie sprawa celibatu. Pocieszającym zjawiskiem było to, że właściwie cały Synod – nie wyłączając biskupów wschodnich, którzy mają u siebie duchowieństwo mieszane: bezżenne i żonate – wszyscy stanęli na stanowisku, że celibat jako instytucja musi być utrzymany. Przeważająca liczba wypowiedzi była przeciwko czynieniu wyjątków także dla ludzi starszych, żonatych. Nawet patriarchowie wschodni mówili: My wam – Kościołowi łacińskiemu – zazdrościmy, że macie instytucję celibatu.

Najbardziej jasna i klarowna na Synodzie była postawa Episkopatu niemieckiego i francuskiego, a więc tych Episkopatów, które są najbardziej wrażliwe na „rerum novarum cupiditas” – „żądzę nowości”. Następnie – Episkopatu Stanów Zjednoczonych. Nie mówię już o Italii, Hiszpanii czy Polsce, bo te trzy kraje katolickie mają wyrównany poziom oceny nowych prądów. Jeżeli do wyżej wspomnianych dołączymy Episkopaty afrykańskie, które mają około trzydziestu własnych Konferencji, to widzimy, że opinia Synodu jest zdecydowanie jasna. Wszystko, co zostało powiedziane na auli synodalnej, a czego nie będzie w prasie, która chwyta tylko to, co zdołają korespondenci zrozumieć – jest jak najbardziej pozytywne i korzystne. Gdy jeszcze porównamy wypowiedzi na auli z pracą w „circuli minores” – „podzespołach” i z ich relacjami, które są czytane „in pleno” – „na posiedzeniach wspólnych”, to widzimy, że relacje „circuli”, jako owoc pracy małych zespołów lingwistycznych, są jeszcze bardziej wyważone, dojrzałe i pogłębione. Odnosimy więc wrażenie, że prasowy pęd nowatorski, może nawet upokarzający nas, jaki miał miejsce przed Synodem, swój szczyt już osiągnął i zaczyna się pewnego rodzaju opad.

Przypuszczam, że ta dodatnia atmosfera będzie miała znaczenie i dla waszej pracy, którą tutaj, ukochani confratres, prowadzicie. Na pewno wszystko, co będzie przedmiotem waszych rozważań, przyniesie korzyść środowiskom, w których pracujecie. Wiemy, że są one bardzo zróżnicowane. Ale w duszy polskiej są takie struny, pod dotknięciem których łatwo da się wygrać jakąś wspólną melodię. Sam tego doświadczam w moich skromnych kontaktach z grupami emigracyjnymi z różnych ośrodków narodowych. Pod koniec konferencji, jutro wieczorem, w słowie końcowym powrócę jeszcze do tych problemów.

A teraz raz jeszcze pragnę dać wyraz swojej radości z tego spotkania i nadziei, że będzie ono owocne. Tym więcej, że prawie wszystkie ośrodki duszpasterskie, z wyjątkiem – zdaje się – Australii, są tutaj reprezentowane.

Bardzo pocieszająca i radosna jest dla nas obecność tylu Księży Prowincjałów, których confratres oddają się służbie wśród Polonii rozrzuconej po świecie. Ufamy, że przez obecność Księży Prowincjałów zacieśni się współpraca między wami tak, jak między duchowieństwem diecezjalnym i zakonnym w kraju. W tym duchu witam całym sercem wszystkich zebranych i życzę owocnych obrad.

Żałujemy wszyscy, że nie ma wśród nas biskupa Rubina. Wiem, jak bardzo mu ciężko nie być tutaj. Rozmawiałem z nim o tym dzisiaj o godzinie 12.30, po zakończeniu sesji synodalnej. Ale rozumiem, że właśnie teraz, gdy toczą się obrady nad ujęciem sformułowań tematu „De sacerdotio ministeriali” – „O służebnym kapłaństwie”, on musi być tam, jako ośrodek kierowniczy i syntetyzujący wynik pracy. Chociaż pracuje teraz na Watykanie, sercem jest wśród nas. I my jesteśmy razem z nim. Ufamy, że nasza wspólna braterska modlitwa korzysta również i z jego wkładu.

Tekst autoryzowany. Zbiory Instytutu Prymasowskiego

 

Wpisy powiązane

1981.05.01 – Warszawa – List do o. Stanisława Podgórskiego CSsR, przewodniczącego KWPZM

1981.03.06 – Warszawa – Franciszkanizm dzisiaj. Przemówienie z okazji jubileuszu 800-lecia urodzin św. Franciszka z Asyżu

1981.01.08 – Warszawa – List do zakonnych rekolekcjonistów i misjonarzy ludowych, zebranych na dorocznym kursie